Szaleję. Drugi post w tym tygodniu. Ba! W tym miesiącu. Wow! Od dwóch miesięcy! Ale sprawa jest poważna, bo dotyczy mojego Fransua. A dokładnie Jego przyjęcia urodzinowego. Tydzień temu się ono odbyło i hasłem przewodnim była DŻUNGLA.
Powiem szczerze, że ja bardzo lubię, gdy coś jest pod hasłem właśnie hasła przewodniego. Kto pamięta moje wpisy sprzed lat wielu, może pamięta moje imprezy dla dorosłych ;) Zawsze były one podyktowane jakąś przyprawą. Dana przyprawa znajdowała się w każdej przyprawie. Starałam się też szukać na przykład utworów w tym temacie. I tak impreza z pieprzem jako przyprawą "honorową" opatrzona była piosenką M. Peszek "Pieprzę cię miasto" ;). Z ciekawostek powiem, że odkryłam wtedy ciasto z białym pieprzem i bitą śmietaną na przykład.
Ale wracam do Fraka. Przyznaję, że nie przepadam za bajkowymi motywami - jako przewodnimi. Może to starość? ;) Choć książkowe już inaczej postrzegam. Może dlatego ,że książka to wyobraźnia nie jest gotowym obrazem ( inaczej jest, gdy powieść zostanie zekranizowana czy zaanimowana, bo wtedy troszkę mamy narzuconą formę czy chcemy czy nie - choć Alicję z Krainy, Puchatka czy Muminki) i pozwala na ogromny popis kreatywności. Tak sobie pomyślałam o dzieciach z Bullerbyn. Tak kocham tę książkę, że marzyłoby się mi coś stworzyć na jej podstawie... Choć to COŚ mogłoby przerosnąć moje możliwości ;)
Tym razem oprócz tematycznych zaproszeń jak i torebeczek dla gości, cała rodzina ( oprócz Jagody, która to przebywa w ciemnym lesie z harcerzami) zaangażowała się w kulinarne przygotowania, by wszystko było "dżunglowe". I powiem Wam, że po minach dzieci, ich zaangażowaniu w konsumpcję, jednak potwierdza się teza, że bardzo istotne jest to, jak przygotowane są posiłki. Oczy lubią jeść. Oj lubią ;)
Zacznijmy od zaproszeń. Stworzyłam je bez użycia wykrojników, bo nie mam żadnej tego typu maszynki. Mam za to ploter i dziurkacze, które wycinają mi kółka i owalne kształty. Frank poprosił, by dziewczynki dostały zaproszenia z małpkami - babeczkami, a chłopcy facetami ;)
A teraz kulinarna część...
Drużyna gotowa do pieczenia muffinek. Aby móc wykonać małpki bez używania mas cukrowych czy też marcepanowych, postanowiłam upiec maleńkie biszkopciki. To był mój debiut, bo ja generalnie nie piekę. To nie moja bajka. Frank mi dzielnie pomagał, bo w ogóle widzę, że kuchnia to jest jego hobby.
I tak powstały małpki.
dodatkowo stworzyliśmy owocową dżunglę:
Tort to już nie moje dzieło. Oddałam ten temat w ręce fachowca. Koleżanki Magdy, która już wykonała wcześniej torcik dla Jagny. Pyszny, nie za słodki ( ofkors mówię o środku, chociaż ta masa marcepanowa była lekko kwaskowata, więc też nie była przesłodzona).
Animatorki zadbały o zabawy nawiązujące do tematu imprezy. Była też piniata. Przyznaję, ze jako osoba w pewnym wieku, znałam tylko z filmów tę formę zabawy. Piniatą był - oczywiście - kokos. Zaś radocha i dziki szał dzieciaków po jego rozbiciu nie do opisania...
Na zakończenie każde z dzieci otrzymało torebeczkę z podziękowaniem za przybycie. I tutaj siedziałam całą noc i wymyślałam, jak wykonać zwierzątka, żeby nie było nudno...
Mam nadzieję, że ten post będzie od Was inspiracją. Zachęci do wspólnego przygotowania nawet kilku dań tematycznie nawiązujących do zabawy - w sieci jest bardzo dużo podpowiedzi, a i podczas tworzenia człowiekowi otwierają się oczy wyobraźni i sam wymyśla nowości na bazie tego, co ma w kuchni.
Do widzenia się z Państwem,
Jagodzianka.
Podziwiam zawsze kartki robione bez użycia maszynki, śliczne te małpki , chyba kiedyś je zmałpuję... a przyjęcie idealnie "małpiaste"
OdpowiedzUsuńNo widzisz... posiadanie maszynki, to kieszeń bez dna ;) a że jestem craftową gadżeciarą, podejrzewam, że oboje z W musielibyśmy wziąć dodatkowe fuchy ;)
UsuńMyślałam jeszcze o zwierzęcych maskach dla dzieci, ale...kiedyś trzeba spać ;)
Wygląda to na dobrą zabawę! I wszystko przemyślane od początku do końca...
OdpowiedzUsuńOj, dzieci płakały, ze muszą już iść :D
UsuńMadziu, podziwiam Twoją wyobraźnię, by stworzyć takie wspaniałości; tak papierzaste jak i kulinarne ;)Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję. Kulinarnie to podpatrzyłam w sieci ;) Papierzaście to już sama się bawiłam patrzyłam na głowy zwierząt i zastanawiałam się nad kształtami, jakie będą mi potrzebne do wycięcia ;)
UsuńNiezapomniane przyjęcie, Mama jak zwykle stanęła na wysokości zadania:)
OdpowiedzUsuńStarałam się... częściej jestem zabarykadowana kuferkami, więc są chwile, gdy chcę, by dziecię wiedziało ,że ma matkę ;)
UsuńNiesamowite! Te zaproszenia i torebeczki są boskie! Ty masz pomysły! :))
OdpowiedzUsuńA właśnie ostatnio zastanawiałam się, co Cię znowu wywiało z bloga? ;)
Dziękuję, kochana. Ano praca, praca, praca. Na nic przyrzeczenia noworoczne, bo ogarnąć wszystko i być regularną. Po prostu mam tego za dużo. Ale się pojawiam i coś w przyszłym tygodniu też napiszę ;) Mam nadzieję .
UsuńNa taką imprezę sama chętnie bym wpadła :D Śliczności przygotowałaś!
OdpowiedzUsuń