czwartek, 31 stycznia 2013

DŁUBANKI JAGODZIANKI - KUFEREK MAI

Bonjour.
Dziękuję Wam wszystkim serdecznie za liczne maile z zapytaniem o zdrowie Franka jak i moje samopoczucie. Nie jest różowo, jakbym chciała, ale nie jest już tak czarno, jak było dotąd. Choć nadal się martwię i jestem zmęczona psychicznie, to jednak już przerażenie minęło.
Postanowiłam zatem wrócić do blogowania i mam nadzieję, że już więcej zakłóceń na linii nie będzie.
W ogóle w tym tygodniu otrzymałam kilka interesujących kreatywno - artystycznych propozycji, które podniosły mnie trochę z podłogi... Żeby tylko już Franulek miał siłę włazić po stołach... Zobaczymy, jak będzie jutro...

Dziś pokażę jeszcze jeden kuferek, który wykonałam w grudniu dla Jagody Przyjaciółki. 
Długo zastanawiałam się nad motywem, lecz gdy zobaczyłam tę misiową damę, pomyślałam, że jest doskonała dla młodej elegantki ;) Motyw tym razem zamieszczony metodą decoupage, "zawijaskowa" ramka oraz napis wykonałam ręcznie. Nakleiłam cyrkonie oraz kwiatek ze sklejki, który uprzednio pomalowałam na ciemny fiolet. Uchwyt kupiony w sklepie budowlanym.Wchodzę teraz w etap, gdy różowe prace będą u mnie wielką rzadkością. Jestem szczęściarą, nieprawdaż?

Pozdrawiam Was serdecznie i jeszcze raz dziękuję za kciuki za Frania, proszę jednocześnie, byście nie przestawali ich trzymać, dopóki nie będzie wszystko tak jak być powinno. Niech chłopak nabiera sił, bo matce kręgosłup wysiada...

Pozdrawiam i mam nadzieję...do jutra,
Jagodzianka.

niedziela, 27 stycznia 2013

WOJENKA DOMOWA - PRZERWA

Bonjour.
Kochani, miał być dziś zupełnie o czym innym post, ale muszę  zarządzić u siebie przerwę. Nie wiem, ile ona potrwa. Może dzień, może dwa, może tydzień. Mam nadzieję, że wrócę do Was bardzo szybko.

Radości a przede wszystkim zdrowia Wam życzę,
Jagodzianka.

P.S. Lucy, Pshoom i Milo - odezwę się do Was w sprawie niespodzianek...

sobota, 26 stycznia 2013

GAR Z BIGOSEM, KAPUSTĄ I GROCHEM - DOSTAŁA JAGNA, DOSTAŁAM JA - PODAJĘ DALEJ

Bonjour.
Ciężko powstawał ten post, ponieważ moje myśli były i są zupełnie gdzie indziej... albo przy Kimś innym... Mój Franio dość ciężko przechodzi tę świńską jelitówkę... Szczerze mówiąc, miałam już sobie dać spokój z dzisiejszym pisaniem, bo trudno pisać o radosnych rzeczach, gdy w sercu smutek, prawda?Ale kiedy wieczorem Franulek zaczął się uśmiechać, w swoim narzeczu rozmawiać, a temperatura spadła do pożądanej, poczułam siłę, by napisać co nieco.. Ach, jak mi brakowało tego Łobuza, Jego śmiechu a nawet wdrapywania się na wszystko!

Moja Jagódka ma szczęście. Zawsze, gdy ja coś dostaję od moich Szanownych Utalentowanych Koleżanek, to w załączniku znajduje się  paczuszka także dla Niej. Bywa że jest to prezent urodzinowy, ale bywa, że dostaje coś bez okazji. Tym razem prezent, jaki przysłała Ciocia Chimera, został przygotowany z okazji siódmych urodzin mojej Córki. Poparzcie, co dla Niej stworzyła!

Ja natomiast ostatnio wzięłam udział w zabawie na blogu ROMY "KOLOROWO", która się nazywa "Podaj dalej". Zanim przedstawię reguły tej gry, chciałąbym się pochwalić, co dostałam! Jest to oprawione zdjęcie autorstwa Romy. Zdjęcie słodkich  malin, tak smakowitych i idealnie pasujących do mojej francuskiej kuchni. Zresztą, co tu będę mówiła. Sami zobaczcie!

W związku z tym, że ja otrzymałam prezent, jestem zobowiązana do wywiązania się ze swoich obowiązków, które polegają na tym, że teraz ja wykonuję niespodzianki dla trzech osób. Kogo? oto reguły zabawy!

1. Proszę o komentarz z wyrażeniem chęci udziału w zabawie.

2. Zapraszam jedynie osoby posiadające bloga i nie mające żadnych zaległości w tego typu zabawach.


3. Pierwsze trzy osoby, które się zgłoszą i wyrażą chęć udziału w zabawie, otrzymają ode mnie prezenty- niespodzianki.

4. Na wysłanie prezentów mam rok, ale zapewniam, że tyle czekać na nie nie będziecie. Za ich wykonanie wezmę się prawie natychmiast! 
5. Każda z  osób, które się zapiszą, zobowiązuje się do zorganizowania u siebie takiej samej zabawy zabawy i wysłania prezentów do trzech osób.


Kochani bardzo proszę o ciepłe myśli o moim Franiu, by już ta gorączka już nie wróciła i dała mojemu Synkowi spokój!Paszoł won!
I zapraszam do wzięcia udziału w zabawie! Postaram się nie zawieźć!

Spokojnej soboty Wam życzę,
Jagodzianka.




piątek, 25 stycznia 2013

ZTS or DIY*: DZIECIĘCE MEBELKI MARINE STYLE - KROK PO KROKU

Bonjour.
Mama zamówiła u mikołaja prezent dla swojego Synka. Stolik i krzesełka. Miało to być miejsce, które w doskonały sposób uczy Najmłodszego korzystania z tego typu przybytków. By Dziecię owo wiedziało, że przy stoliku się jada, a na kartkach znajdujących się na tymże... rysuje. Mikołaj wysłuchał, poszedł do sklepu (jak zwykle...na łatwiznę. Najprościej to iść do I., wybrać produkt i  do tego niepolakierowany!) i dostarczył Młodemu mebelki .
Dziecię jednakże, tak ciekawe świata i  eksperymentujące, odkryło, że jest to fantastyczne medium do dostawania się do wyższych półek, na którym mamusia posiada NiewiadomoDoCzego służące -jak to ona określa - przydasie. Można też włączyć radio, albo otworzyć mikrofalówkę - zawsze tam bywa jakieś smaczne jedzonko... Odkryło Dziecię również, iż równie dobrym miejscem do wyrażenia swej ekspresji twórczej, oprócz kartki papieru, jest drewno... jeszcze pachnące szwedzkim lasem... będące elementem prezentu od mikołaja.
Mamusia miała polakierować ów stoliczek oraz krzesełka, gdyż podejrzewała swego potomka o takie eksperymenta, ale czas działał na niekorzyść rodzicielki...
Gdy Matula, czyli mła, zobaczyła, jak w zastraszającym tempie mebelki są eksploatowane, postanowiła działać czym prędzej, by zapobiec nieszczęściu. W międzyczasie intensywnie zastanawiała się nad image tychże. Owszem, Frank jako noworodek, miał swoją sypialenkę niezwykle króliczą. ale Mamunia, zaglądając na blog DZIUPLI SOWY, wiedziała, że marine style ( a co! światowa jestem, to sobie obcych słów dziś użyłam! WOW!) to style the best for her child! ( I jeszcze raz światowcem zostałam. Yeah!).
Pomyślałam sobie, że może i Wy skorzystacie z mojej propozycji ozdobienia mebelków. Nie są one, co prawda, szybkie w ozdobieniu, ale jeśli się ominie kilka punktów, to raz, dwa i dziecko Wasze poczuje w swym pokoju bryzę morską.
Do dzieła zatem!
A oto produkt, nad którymi będziemy się bestwić!
Wcześniej się bestwił Syneczek kochany...
Należy zatem miejsca bestwienia (czyli wszystkie elementy drewniane) przeszlifować drobnym papierem ściernym w celu usunięcia brudu, nadania matowej powierzchni. 
Należy taśmą papierową zabezpieczyć blat zarówno krzeseł jak i stolika.

Delikatnym niebieskim kolorem malujemy wszystkie drewniane miejsca mebli.

Można ten etap pominąć w celu szybszego ozdobienia. Dla niespieszących się zaś: nakładamy biała farbę na suchy pędzel. Staramy się, by warstwa owej farby była  bardzo cieniutka. Następnie nakładamy "mazy" na niebieskie tło, które wcześniej wyschło.
W następnej kolejności zaczynamy ozdabianie mebelków. Możemy narysować ołówkiem motywy. Zdaję sobie jednak sprawę, że nie każdy z Was czuje się na siłach malować "bardziej skomplikowane" elementy. Można zatem w takiej sytuacji spróbować techniki decoupage. Wycinamy z serwetki o tematyce marynistycznej interesujący nas motyw. Odklejamy dwie spodnie warstwy serwetki, smarujemy mebel klejem, nakładamy motyw. Po wyschnięciu jeszcze raz smarujemy klejem.

Gdyby jednak ktoś chciał spróbować samodzielnie namalować jakieś elementy ze świata morskiego, proponuję bardzo proste zadanie. Bierzemy kółeczko po taśmie klejącej. Obrysowujemy jego obwód wewnętrzny jak i zewnętrzny.

Następnie malujemy naprzemiennie na biało i czerwono, zaś kontury cienką czarną linią.

Można jeszcze wokół koła namalować czarną kreskę imitującą linę. Motyw mamy gotowy!
Ten etap również można pominąć, ale sprawi, że ozdabiany mebel będzie bardziej efektowny.
Na gąbeczkę do mycia naczyń, nakładamy cienką warstwę ciemniejszego odcienia niebieskiego. Możemy uprzednio gąbeczkę umoczyć w medium, czyli tzw. opóźniaczu do farb, który zapewnia, że farba nie będzie szybko zasychała i wspomoże proces cieniowania. Tak nasączoną gąbeczka "taptujemy" rogi mebli. UWAGA! Jeśli boicie się cieniować w ten sposób, możecie najpierw polakierować pracę dwukrotnie a następnie poczynić próby w zakresie "taptowania". Dzięki temu, że praca ma lakier, chroni on dotychczasowe działania i pozwala na ewentualne starcie nieudanych cieniowań bez obawy, że nastąpi zniszczenie dotychczasowej pracy.




Po wyschnięciu wszystkich warstw farby, należy zacząć lakierowanie. Tych warstw powinno być kilka, aby zabezpieczyć porządnie mebelki.

I tak wyglądają mebelki  Frania po skończonej pracy.

Mam nadzieję, że kursik ten zachęci Was do zmian w Waszych wnętrzach domowych jak nie teraz to na wiosnę, czego Wam bardzo gorąco życzę!

A ja - jako że spektakularna noc w wykonaniu mojego Synka miała kontynuację i za dnia łącznie z efektownymi pawiami na moim odzieniu oraz kuchennej podłodze, gorączką i noszeniem na rękach mych, przepraszam za ewentualne błędy, a także o zrozumienie i wyrozumiałość. To nie trójeczki mego Synka się dobijają. Tym razem to jelitóweczka nas odwiedziła...  A to znaczy... że jeszcze kiełków naszego Synka nie zobaczymy prędko...

Ahoy, marynarze!
Jagodzianka.

* ZTS - wersja dla kochających mowę ojczystą : Zrób To Sam.
  DIY - dla światowców ( co nie znaczy, że niekochających mowy ojczystej, tylko po prostu znających więcej języków niż jeden ;)): Do It Yourself.

czwartek, 24 stycznia 2013

DŁUBANKI JAGODZIANKI - W "ŚWIECIE SZACHÓW"

Bonjour.
Jak wiecie od jakiegoś czasu większość moich prac obrała jeden punkt - świat gry królewskiej. Co ważne, całe to działanie nabiera rumieńców, a we mnie samej rośnie coraz większa moc kreacji, że tak powiem...
Już czas temu pisałam Wam TUTAJ o ogromnym potencjale szachów i jego wielkim wpływie na rozwój intelektualny dzieci oraz ich naukę, pewność siebie, osiąganie sukcesów na różnych polach.
Od jakiegoś czasu czytam, jak to dzieci od najmłodszych lat zapisywane są na tenis, pływanie, narty, snowboard, gimnastykę artystyczną, judo. Z jednej strony bardzo dobrze: dziecko poznaje inny sposób na spędzanie wolnego czasu, rozwija swoją sprawność fizyczną i poszukuje swojego talentu. Z drugiej jednak... Ileż w tych decyzjach jest próby zaspokojenia własnych ambicji? Dążenia, by dziecko stało się geniuszem?

Jaga: Mamo, chciałabym kiedyś się nauczyć gry w szachy.
Ja: Ale jest jeden problem.
Jaga: Jaki?
Ja: Podczas partii nie można rozmawiać. W ogóle nic mówić. 
Jaga (umilkła, westchnęła): To ja nigdy nie będę szachistką....

Jestem przekonana jednak, że Franek będzie miał w sobie tę cierpliwość i umysł analityczny, by móc grać w szachy. Bo bardzo wierzę w moc tej gry. Szkoda, że i ja., jak moje starsze dziecię, nie potrafiłam milczeć przez całą partię...

Zawsze z dumą ogłaszałam, że znam Monikę. W końcu nie każdy może być Arcymistrzynią szachową, nieprawdaż?
Wciąż piszę o sile pasji, o jej odnajdywaniu i realizowaniu się. Tak było z Moniką, która teraz - na podstawie swoich sukcesów osobistych związanych z tą grą - może dzielić się doświadczeniem oraz wiedzą z innymi. Ja zaś mogę Moniki ŚWIAT SZACHÓW odrobinę ozdobić, dodać charakteru i klimatu.
Jak wiecie, do tej pory wykonywałam piony, które były zdecydowanie przeznaczone dla młodych odbiorców.  Jednakże chustecznik, który sama ręcznie pomalowałam, został stworzony specjalnie dla Moniki, dlatego też nadałam mu "dorosły" oraz postarzony charakter... Sami oceńcie, jak mi wyszedł. Dopowiem jedynie, że miałam z nim przeboje i kilka razy musiałam szlifować i malować na nowo. Chociażby wtedy, gdy wieżę namalowałam do góry nogami...

Chciałabym Wam przy okazji pokazać ŚWIAT SZACHÓW jako miejsce magiczne, a dla dzieciaków wielce kreatywne. Może to być dla nich niesamowita przygoda...

Myślicie, że gra w szachy to tylko nudne, znane wszystkim dostojne figury? Nic bardziej mylnego!

Samo wejście do "Świata Szachów" to jak wejście do Krainy Czarów;)

Arcymistrzyni Monika Krupa... (Wiem. Dostanę "bęcki" za ten patos...).

I na zakończenie pokażę Wam jeszcze napis, jaki zrobiłam dla Moniki... Starałam się, by był w klimacie chustecznika...

Kochani, jak ta królowa zasuwam na pole zwane łóżkiem, by położyć się obok króla. Może dziś będzie jakiś spektakularny szach mat?

Miłego czwartku,
Jagodzianka.

EDIT. Było bardzo spektakularnie. Najpierw Franek dostał gorączki, potem wylądował u nas w łóżku a następnie zwymiotował na mnie. A trójek dalej nie ma. MAT!