Niektórzy nie składają sobie postanowień noworocznych, bo stwierdzają, że potem się stresują, iż MUSZĄ je wykonać, a gdy się to nie udaje, to mają wyrzuty sumienia i pozostaje niesmak, poczucie porażki.
W najnowszym numerze ZWIERCIADŁA przeczytałam artykuł o tym, jak nauczyć się stawiać sobie zadania, by móc je potem zrealizować. I na przykład, jeśli napiszę sobie, że MUSZĘ w tym roku nauczyć się francuskiego perfect, to będę czuła ogromny stres: żeby się tylko udało! A co się stanie, jeśli nie osiągnę zamiaru? Okaże się, że jestem tępa? Że niczego nie potrafię? Warto zatem owo MUSZĘ zamienić na CHCĘ. Nie uważacie, że o wiele lepiej teraz brzmi to postanowienie i jest bardziej motywujące? Nie czuje się żadnej presji.
Nie składam sobie obietnic, których nie zrealizuję i nie dlatego, że nie dam rady, że to dla mnie za trudne, ale z powodu zupełnie innego. Nie widzę sensu rezygnować z czegoś, co na przykład lubię. Owszem, gdyby mi nakazywały jakieś siły wyższe (np. dbałość o zagrożone zdrowie), to tak. Nie zaplanuję sobie zatem rezygnacji z czekolady, bo ją po prostu lubię. Nie będę dla lepszej kondycji biegać, bo nie cierpię tego typu wysiłku fizycznego. Będę za to częstej wyłączała laptop w ciągu dnia, bo mi przeszkadza w realizacji codziennych czynności. Będę bardziej cierpliwa dla Jagody. Bo chcę tego. Myślę, że codzienność nasuwa mi pomysły na to, co robić, jak ulepszyć swoje życie i siebie samego.
Bardzo bliskie jest mi stwierdzenie Woody'ego Allen'a "Chcesz rozśmieszyć Pana Boga, to opowiedz Mu o swoich planach". Czasami mamy mocne postanowienie zrobienia czegoś, a tu jedno wydarzenia i ...klops. Często tym "wydarzeniem" u mnie jest Franio;).
Nie znaczy jednak, że należy założyć ręce i nic nie robić,stwierdziwszy, że przecież i tak nic nigdy nie wiadomo, więc po co się wysilać. Nieprawda! Bardzo dużo od nas zależy i jeśli coś chcemy zmienić w naszym życiu, w sobie samym, to musimy podjąć działania.
Wczorajszy mój "KOMIKSOWY TRYPTYK" doskonale pasowałby do dzisiejszego tematu, chociaż został on ujęty w sposób żartobliwy, ponieważ plany jakieś tam mam, chciałabym je zrealizować i będę na pewno robić wszystko w tym kierunku, by je zakończyć sukcesem.
Postanowiłam zatem dzisiaj stworzyć jeszcze jeden :komiks: ze zdjęć, co prawda zrobionych zdecydowanie wcześniej, ale stworzenie kolażu jak i teksty powstały dzisiaj.
To moja odpowiedź na zadane przez Ciotkę Z. pytanie ;)
Planuję jutro również się spotkać z Wami,
Jagodzianka.
Genialny komiksowy tryptyk :) Ja planuję, bo mam potrzebę planowania (mianowicie zaczął mi przeszkadzać mój a)słomiany zapał, b)brak zorganizowania, c)wewnętrzny leń), postanowiłam stawiać sobie cele i je osiągać (bo lubię robić dobrą robotę).
OdpowiedzUsuńAle zgodzić się muszę, że nie powinno się robić "frustrujących postanowień", bo to żaden sens :)
Pozdrawiam!
Żelikowska
PS. Tak, dobrze widziałaś punkt pierwszy, aczkolwiek ja już się nie mam co spieszyc, bo realizacja tego punktu za około pół roku ^^
Planuję tylko dzień i to jak mam dużo zajęć, prac robótkowych, aczkolwiek i tak często dzałam pod wpływem natchnienia. Np. mam zrobić jakiś przepiśnik, ale tego dnia, choćbyś mnie kroił, to nie zrobię, jak nie mam weny. Dnia następnego mogą już powstać nawet trzy.
UsuńA! Czyli część pierwsza - niezbędna to realizacji punktu pierwszego wykonana ;) To już tylko czekać...
Pięknie to ujęłaś:-)) Uwielbiam Cię czytać! Jak to brzmi;-)) A tryptyk extra. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo za tak miłe słowa! Ojej, aż urosłam 15 cm :D
UsuńEEEEE jakoś to będzie! Pewnie, że będzie... zawsze dobrze :) Masz świetne pomysły i ekstra styl pisania. Bardzo przyjemnie się Ciebie czyta :D
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo... choć dziś znalazłam kilka błędów logicznych w poście, ale porpawiłam... Tak to jest jak się pisze jedną ręką a drugim okiem patrzy za Franiem :D
UsuńMiło mi za takie słowa!
Bardzo, bardzo podoba mi się ta Twoja odpowiedź i ujęcie tematu! Zresztą, jak zwykle u Ciebie! ;-)
OdpowiedzUsuńWłaśnie! Ja też jestem tego zdania. Nic nie muszę, a jednak w życiu warto podnosić poprzeczkę. Wystarczy wyartykułować bardziej ogólnie swoje postanowienia i wtedy bądzie większa szansa ich realizacji. Ja tak robię i to nie w Nowy Rok, a na swoje urodziny ;-)
OdpowiedzUsuńBo każdy czas jest dobry na postanowienia! To tylko kwestia umowna: nowy rok - wiadomo, coś się kończy, cos sie zaczyna. Tak samo z urodzinami kończymy 17 lat, zaczynamy 18 ;)
UsuńNo i perfecto!
OdpowiedzUsuń:D
UsuńJagodzianko, wiem, że nazwa mojego bloga może się kojarzyć z dziecięcym programem na Disney Channel. Dlatego usilnie podkreślam drugą jej część {be inspired} :) Nie wyobrażam sobie zmienić jej na inną, bo art attakuję i już :)
OdpowiedzUsuńA że ktoś wymyślił podobnie, a ja o tym nie wiedziałam, no cóż... c'est la vie ;)
Nie martw się. Ja też byłam pewna,że jestem autorką słowa "dekupażownia"...
Usuńo wooow, to dopiero oryginalne podejście do tematu! :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam to powiedzenie Woodego. Moja babcia mówiła jeszcze: "człowiek myśli, Pan Bóg kreśli"
Bardzo fajnie tu u Ciebie, zapisuję się więc do grona stałych czytaczy :)
Bardzo mi miło! Rozgość się! Może herbatki imbirowej?
Usuńzgadzam się Magda z Tobą w 100%!!!
OdpowiedzUsuńMagda z Magdą się dogadały :D
UsuńHeh rewelacja! i popieram
OdpowiedzUsuńA ja się boję planować. I nawet urlopu nie planuję. Zawsze mówię "może, jak się uda". Kiedyś planowałam. Potem przyszła wojna, która w ogóle wydawała mi się niemożliwa w XX wieku w środku Europy. A jednak. Potem urodził się Stefek który też nie miał możliwości nie być zdrowy, no bo przecież samopoczucie super, badania ok, a tu jednak. Przestałam planować, boję się nawet marzyć. Czasami sama do siebie mówię, że jestem okropna, bo kim jest człowiek bez marzeń, że powinnam i w ogóle... Ale zacięło się chyba i już. Nie wiele od nas zależy. Dlatego ja nie mam żadnych postanowień, mam tylko modlitwę by przetrwać wszystko cokolwiek nas jeszcze czeka. Niby chciałabym to i owo, ale boję się głośno chcieć. ;-) Przytulam Was!
OdpowiedzUsuńKajko, kochana Ty moja! Bardzo dużo od nas zależy. wiesz, ja bardzo głęboko w to wierzę, że jeśli kierujemy się pesymizmem, uważamy, że nic dobrego nas nie spotka, jeśli we wszystkim widzimy szklankę do połowy pustą, to tak będzie. Pamiętam, jak pierwszą ciążę straciłam ,a druga od początku była zagrożona. I ja tak mocno wierzyłam, że ta Fasolka to będzie dziewczynka i prosiłam ją o to, by tak właśnie było, bo słyszałam, że dziewczynki są silniejsze. I mam Jagnę. Oczywiście, gdy ma się tyle ciężkich przejść jak Ty, to i trudno o optymizm. Masz jednak wiarę. Myślisz, że Bóg chce tylko ciężkich rzeczy dla Ciebie? Nie musisz głośno chcieć. Chciej po cichutku, ale...bardzo gorąco, bardzo mocno. Tak jak ja, gdy chciałam tu wrócić. Widzisz? Jestem tu. Bo chciałam! :D Tulę was mocno! Trzymaj się, kochana!
UsuńOooo, masz na zdjęciach tę swoją piękną zieloną sukienkę :)
OdpowiedzUsuńBo to z tej samej sesji, gdy było wyzwanie zielone ;)
UsuńTwoje historyjki zdjęciowe sprawiają, że nie mogę się doczekać kolejnego dnia ;)
OdpowiedzUsuńTak mnie zdopingowałaś, że już mam następną ;)
UsuńJaki mądry wpis, dziękuję. To "chcę" zamiast "muszę" chcę zapamiętać.
OdpowiedzUsuńTo ja dziękuje, że zajrzałaś tu i przeczytałaś ;)
Usuńsuper he he
OdpowiedzUsuń:D
UsuńPonownie super komiksowe przedstawienie :) No i święte słowa nie - muszę tylko CHCĘ - bo przecież tak naprawdę nic nie musimy :)
OdpowiedzUsuńA tak mnie natchnęło na ten komiks ;) Zawsze to coś innego ;)
UsuńBardzo mądrze napisane! Podpisuję się pod tym i ja:))
OdpowiedzUsuńDziękuję!
UsuńI ja, i ja dołączam do tych chcących, a nie "muszących" :). Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZapraszam i dziękuję!
Usuńi jakos sie tak wiosenniej zrobilo :)
OdpowiedzUsuńche, che...to jesienią było. Tylko że ta jesień była rzeczywiście wiosenna :D
UsuńJutro tu wrócę, bo muszę się nagadać do Ciebie
OdpowiedzUsuńAle że jutro jutro, czy jutro dzisiaj? ;D
Usuńjutro, pojutrze jednak, bo padam na pysk
UsuńGratuluje pomysłu na życie :) i życzę wytrwałości w realizacji :) Nie mieć planu to też jest plan :)
OdpowiedzUsuńŚwietne są te komiksy Twoje :) dochodzenie do tego że człowiek coś "chce", a nie "musi" zwykle jest procesem, jeszcze czasem się łapię na tym, ale już rzadko. świadomość, że "chcę" ułatwia życie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam