piątek, 31 maja 2013

PIĄTEK Z PATELNIĄ: DIY - PLANNER MENU oraz TARTA Z KOZIM SEREM i TYMIANKIEM

Bonjour.
 I jak, Kochani, plany na weekend? Ja już nie mam siły, słów ani żadnego optymistycznego słowa na to, co się dzieje za oknem. No dobrze... Cieszę się, że mam widok na ogród, w którym powoli wszystko opada i więdnie, ale nie widać za to bloków, błota i samochodów... Pocieszyłam się...
 Nie wiem jak Wy, ale ja lubię sobie organizować dzień. Nie znaczy to, że zawsze działam wg planu, bo czasami po prostu daję sobie "na luz". Ale jedna rzecz, która jest dla mnie ważna i staram się ją mieć zawsze pod kontrolą, to tygodniowe menu. 
Od dawien dawna duże zakupy robimy raz w tygodniu. W Polsce to była sobota, a tutaj jest to piątek. W tygodniu zaś tylko drobnostki: warzywa, owoce. Nawet chleb, kiedy tutaj kupuję, biorę na zapas i mrożę i wierzcie mi lub nie: po rozmrożeniu jest jak z piekarni. Prawda jest taka, że ten chleb jest wyjątkowy i można go kupić jedynie w centrum handlowym i nikomu (tj. W.) nie chciałoby tylko po niego jeździć. 
W każdym razie, zawsze przed zakupami robię sobie plan, jakie potrawy przygotuję na cały tydzień. Staram się, by było urozmaicenie: coś z makaronem, tarta, indyk, ryba, jakieś naleśniki, gnocchi z bułką tartą. Po ułożeniu sobie menu, robię listę zakupów, co potrzebuję do tych potraw. Ale jeśli wymyślę, że np. w czwartek będą szparagi, to poproszę W., by w środę w drodze powrotnej z pracy, podjechał kupić świeże. Nie ma sensu, by prawie cały tydzień przeleżały w lodówce.
No właśnie i pojawił się jeden kłopot. Ja - jak to ja - wszystko zapisuję sobie na karteczkach, które gubię, albo na sticky notes, które wyświetlają się mi na monitorze. Tylko jak robię plan dnia, przypomnienia, pomysły i menu, to nic na tym monitorze nie widać.
Postanowiłam zatem zrobić planner. Miał być on większy i wielozadaniowy, ponieważ oprócz spisu dań na cały tydzień, miał być również organizer dnia. W związku z tym jednak, że kupiłam OKAZYJNIE TĘ MUFFINKĘ, postanowiłam właśnie ją wykorzystać do swojego pomysłu. 
Jak zrobić taki planner?
 Chętnie się z Wami tymże pomysłem podzielę. Nie musicie mieć takiej bazy jak ja. Może to być sklejka albo karton introligatorski o kształcie i rozmiarach, jakie chcecie. A może wykorzystacie jakiś stary obraz?
Potrzebujemy bazę. jak wcześniej wspomniałam, może to być karton introligatorski, kawałek deski, Do tego przydadzą się klamerki, taśma washi tape, ale jeśli nie macie, nic straconego. Możecie użyć papieru do scrapu lub po prostu farby. papier do scrapu, klej , nożyczki, linijkę, ołówek, notesik lub karteczki i... zapał.
Najpierw ozdabimy klametrki. Wystarczy z jednej strony, gdyż druga będzie przyklejona.
Wpisujemy dni tygodnia. Ja z uwagi na  naukę języka - napisałam po francusku. Można wydrukować nazwy dni, ale wolałam wersję szybszą.
Teraz robimy tagi z nazwami dań. U mnie są to wycięte z papieru do scrapu kartoniki o wymiarach 8X3 i naklejam na nie kartoniki z nazwą potrawy ( można wydrukować) o wym. 6X2,5.
Robiąc co tydzień takie menu, zbierzemy dość pokaźną ilość nazw potraw, i dzięki temu po jakimś czasie będziemy mogli dobierać menu z naszej "bazy", którą włożymy do pudełeczka - kieszonki. Do tego potrzebujemy papier do scrapu. mój ma wymiary szerokość: 8cm ( 1cm na bok i 1 cm bazy do przyklejenia. Sama szerokość pudełka ma zatem 4 cm). Wysokość 6,5 cm.
Pudełęczko możemy ozdobić wg własnego uznania.
W międzyczasie wpadłam na pomysł, aby z boku dokleić jeszcze jedną klamerkę i umieścić na niej karteczki. Zawsze nam przecież brakuje pod ręką czegoś do pisania. Właśnie! Czegoś do pisania. Zaraz wymyślę jeszcze miejsce na długopis lub ołówek i pokażę następnym razem.
Teraz zabieram się do układania nowego menu!
 Mam nadzieję, ze ten kursik przyda się Wam i sprawi, że stworzycie sobie własne plannery menu lub organizery dnia/tygodnia.

 A co dzisiaj dla Was przygotowałam? No tak... Znowu kalorycznie będzie... Trudno jednak się mi oprzeć tartom, szczególnie jeśli jest w nich tymianek...
 (Przepis z KWESTII SMAKU)
Tarta z kozim serem i tymiankiem
1 opakowanie gotowego ciasta francuskiego;

500 g rolady pleśniowej z koziego sera pokrojonej w plasterki;

liście obrane z małego pęczka świeżego tymianku;

70 g czarnych oliwek bez pestek;

70 g filetów anchois z

1 żółtko;

łyżka oliwy 
pieprz
 
Ciasto francuskie, rozwinąć i ułożyć na mim plasterki sera tak, by pozostawić 2,5 cm brzegu. Na serze rozłożyć anchois oraz czarne oliwki (zielone nie pasują do tej potrawy). Całość posypać tymiankiem i skropić oliwą. Następnie należy roztrzepać żółtko i posmarować nim brzegi ciasta. (Ja to robię, używając oliwy w spray'u). Wstawić do piekarnika rozgrzanego do 190 st. C i piecz około 20 minut, aż ser się roztopi, a ciasto zbrązowieje. 

Smacznego weekendu Wam życzę. Choć wciąż liczę na słońce... (Kiepska jednak z matmy byłam, więc...)
Jagodzianka

czwartek, 30 maja 2013

DŁUBANKI JAGODZIANKI - SŁODKA SKRZYNECZKA I SŁODKI DODATEK...DLA WAS!

Bonjour. 
Dzisiaj pokazuję Wam moje najmłodsze dziecko, czyli słodką skrzyneczkę dla słodkiej Helenki. Po raz pierwszy użyłam do tej pracy transferu. Muszę przyznać, że mam mieszane uczucia codo tej techniki, może gdybym miała lepszy preparat? W każdym razie użyłam kleju MOD PODGE. W. mi kupił teraz transfer Stamperii. Jest lepszy od tego pierwszego w tym, że po pół godzinie można zacząć zdrapywać papier. Co do wad - mimo że byłam ostrożna i delikatna, to w niektórych miejscach motyw się zdzierał - musiałam zatem dużo domalować, ale chyba tak bardzo tego nie widać...
Ostatnio oglądałam swoje zdjęcia prac... O matko, muszę coś z tym zrobić...  Są po prostu kiepskie...


To nie koniec słodkości! Obiecałam, że dołożę
Wam imieninowo coś do CANDY ? Wczoraj, co prawda, zapomniałam o swoim święcie, ale na szczęście pamiętała rodzina...
Magnes na lodówkę z cudowną AH, troszkę serwetek, przydasi, szwajcarskie czekoladki i francuskie herbatki.. Kto chce takie prezenty, niech się zapisuje pod TAMTYM POSTEM. Pamiętajcie! Macie czas tylko do 13 czerwca!

Pozdrawiam,
Jagodzianka.

środa, 29 maja 2013

BZDURKI SPOD KLAWIATURKI - {z cyklu} CZEMU TAMTEN LUB OWAMTEN: FURA, KOMÓRA, MATURA

Bonjour. 
Kawiarnia"Pod Fusami". Przy stoliku blisko okna siedzi Dżastin (lat osiemnaście), który w tym roku będzie zdawał maturę. Obok siedzi jego szkolna koleżanka Klementyna, najlepsza uczennica w klasie, przez mniej życzliwych nazywana Mandaryną.
Dżastin: I jak, Klema, przygotowania do matury?
Klementyna: Właśnie mam już zakończony konspekt prezentacji, 
D.: Co prezentacji?
K.: Konspekt, czyli plan.
D.: Aha.Tak myślałem, że już kończysz pisanie, dlatego  tu przyszłem...
K.: ...chyba '"przyszedłem".
D.: No co ty? A ty jakoś nie mówisz "przyszedłam". Takie są właśnie z was feministki! Najpierw żądacie równouprawnienia, a potem jednak chcecie się wyróżniać. Ale nieważne! Chciałem cię prosić, abyś mi pomogła napisać tę (!) prezentację.
Klementyna do kamery: Nie mogłam w to uwierzyć. Jak mógł mnie o to prosić. Sama miałam tyle nauki i mało czasu dla siebie, a on chciał, żebym mu pomogła. Przecież z jego poziomem wiedzy pomoc to za mało. Tu trzeba byłoby poprowadzić chłopaka od początku. Naprawdę, nie wiedziałam, co o tym myśleć. Myślałam, że zostałam zaproszona do kawiarni w celach towarzyskich a nie biznesowych. Nie mogłam się na to zgodzić. Nie mogłam pozwolić na przedmiotowe. traktowanie mnie 
K. do D.: Twoja prośba jest co najmniej niestosowna. Nie mogę ci pomóc, gdyż sama mam jeszcze dużo pracy. Muszę wykonać pokaz multimedialny, szyję kostiumy do prezentacji  i myślę  nad choreografią. Umówiłam się nawet z Marcinem Hakerem i Kasią Cibabek na prywatną lekcję tańca.
D.: A jaki masz temat pracy?
K.: "Motyw tańca w literaturze polskiej i światowej". A Twój?
D.: "Wieś i jej mieszkańcy. Zaprezentuj różne konwencje przedstawiania tego motywu w literaturze wybranych epok, odwołując się do analizy i interpretacji wybranych przykładów".
K.:  I jakie utwory wybrałeś?
D.: Na pewno "Dziady", tylko jeszcze muszę sprawdzić, kto je napisał.
K.: Przecież to dramat  romantyczny ...
D. (przerywając) ... a co jest romantycznego w byciu dziadem?  No tak... to dramat być nim.
Osiemnastolatka traci cierpliwość, chce opuścić to miejsce, z drugiej jednak strony czuje potrzebę pomocy temu nieogarniętemu koledze. Po kilku chwilach wahania, postanawia jednak zostać.
K.: Przecież ten utwór nie jest o wsi. Chyba, że nawiążesz do wierzeń ludowych...
D.: To  jest to o religii? Nic z tego nie rozumiem! Co ten koleś palił, że pisał religijno - romantyczne bzedty o dziadostwie?
Dżastin do kamery: Zawsze uważałem, że książki to głupota. Tylko wzrok się męczy. Lepiej poczytać ciekawe artykuły w internecie. Bynajmniej jest o współczesności, tego, co nas dotyczy..
Zza kamery: Przynajmniej.
Dżastin do kamery nie reagując: Bynajmniej przynajmniej wiem, co to smartfon, umiem założyć konto na FB, umiem coś kupić po niskiej cenie i sprzedać dwa razy drożej. A taki pisarz to co potrafi? Co wie? Jedynie umie powiedzieć, co to jest anafora. Co? Zdziwiony, że znam takie słowo? Czyta się to i owo na necie, to się wie.
D. do K.: Dobra, Klementyno,  doczytam sobie w wirtualu, o czym te "Dziady" w takim razie są. Jakieś streszczenie na pewno gdzieś w sieci jest. Powiedz mi tylko jeszcze jedno: co znaczy "różne konwencje"? Bo tu się chyba pomylili i miało być "różne konfekcje", bo w tym temacie to chyba chodzi pokazanie, że wieśniacy różne stroje nosili, no nie?
***
Miesiąc później. Dżastin przypadkowo spotyka Klementynę na ulicy  i zaprasza ją na kawę.
D,: Wiesz co. Spotkałem kolegę, który zdawał maturę dawno temu. Słuchaj! Ci ludzie zdający wtedy są prawdziwymi bohaterami! Mistrzowie normalnie!
K.: Dlaczego?
D.:Ty wiesz, że musieli odpowiadać na trzy pytania, które odnosiły się do każdej epoki i gramatyki. I do tego oni wtedy nie mieli internetu??? Gdzie oni szukali wszelkich wiadomości?
K.: Może w książkach? Encyklopediach? Słownikach?
D.: A racja, jeszcze jest coś takiego... Zapomniałem o tym. A! Mam do ciebie pytanie. Polonistka kazała mi do prezentacji wybrać utwór jakiegoś Władysława Remonta. ale nikogo takiego w sieci nie znalazłem. Jej się musiało coś pomylić chyba...
K.: Nie Remonta tylko Reymonta!
D.: Aha. Poczekaj, poszukam. w google. Ty tego też nie ma! Przecież w internecie jest wszystko. A jak tego kolesia nie ma w wyszukiwarce, to znaczy, że coś się wam obu pomyliło, bo taki człowiek nie istnieje.
K.: A jak napisałeś jego nazwisko?
D.: Normalnie... R -E -J -M -O- N -T.
***
Tydzień po maturze.
Dżastin do kamery: Ten egzamin uświadomił mi bardzo ważną rzecz. Zrozumiałem dzięki niej, kim chcę zostać w przyszłości. I właściwie do tej profesji nie musiałem  zdawać matury. Ale jak to mówią indianie: poszły konie po betonie. 
Postanowiłem, że zostanę politykiem i będę walczył o to, by matury - szczególnie z polskiego - nie były takie trudne. Czy wy wiecie, że na pisemnej musiałem SAM przeczytać tekst. I to taki, z którego nie było streszczenia w necie? Wiem, bo zaglądałem do sieci. Przecież podczas pisemnej musiałem sprawdzić, czy ktoś do mnie nie napisał, albo nie zaprosił do swojego grona. O kontakty międzyludzkie trzeba dbać. W ogóle uważam, że ten egazmin za długo trwa. Nie wiem, czy ktoś na sali wytrzymał tyle czasu bez zajrzenia na FB. 
Uważam, że dawanie tekstów, do których nie ma opracowań w sieci jest celowym utrudnianiem zdania przez ucznia matury. I jeszcze jedno: ten wysoki próg do zaliczenia 30 %. To przecież więcej niż 1/4. Bynajmniej przynajmniej tak mówił mi kolega, a on zdawał matmę, to wie, no nie? 
O! Klementyna!
K.: Witam Cię, Dżastinie. Jak ci poszła matura?
D.: Dobrze. Jestem zadowolony, tylko... Czy ty wiedziałaś, że nie tylko Smarzowski nakręcił "Wesele", tylko wcześniej jakiś Wyspiański to napisał?  Pierwszy raz o tym gościu słyszę... Cha, cha! Komisja natomiast też wyglądała na zdziwioną, jakby pierwszy raz o Smarzowskim słyszała... 
  ***
Kreda jest nieodłącznym atrybutem szkoły, dlatego te zdjęcia nie są tu przypadkowo. W dodatku zgłaszam je do ART PIASKOWNICY na fotoGrę z tym przedmiotem w roli głównej:

Słonecznej środy,
Jagodzianka.

P.S. Do ewentualnych  producentów telewizyjnych chcących kupić prawa do tego scenariusza. Proszę nie dzwonić do mnie na ten stary telefon, bo go już nie używam. Od dziś dzwońcie na mój nowiutki różowy w kształcie puderniczki. Tylko w nim jestem...Pa!

EDIT. Zapomniałam, ze mam dzisiaj imieniny, pozwólcie zatem, że o tym, co dodałam do mojego urodzinowego CANDY, napiszę jutro.




wtorek, 28 maja 2013

SCRAPKI SPOD MOJEJ ŁAPKI - KASKADOWYCH KARTEK CIĄG DALSZY


Bonjour.
Dzisiaj kolejne kartki kaskadowe, które wykonałam. Myślę, ze ta forma jest niezwykle elegancka, wykorzystam ją zatem jeszcze nieraz.
Tę kartkę, kiedy zaczynałam tworzyć, robiłam z myślą o pewnej pani, która odchodzi na emeryturę i pracownicy chcą jej podziękować za lata współpracy. Chciałam zrobić coś delikatnego. I gdy już nałożyłam to pudroworóżowe tło wiedziałam, że to idealna praca dla adresatki o wiele, wiele młodszej. Reszta "robiła się" już sama...

 Pomyślałam jednocześnie, że doskonale nadaje się do wyzwania organizowanego przez SCRAPKI.PL, którego założeniem było stworzenie pracy z użyciem jednego koloru w różnych odcieniach.

Kolejne prace to właśnie podziękowania.

 Kochani, zrobiłam sobie trzy dni przerwy w rękodziele, ponieważ po ostatnim maratonie baterie się mi rozładowały. na szczęście wczoraj było słonecznie, to się naładowałam (dziś już jest standardowo: pochmurnie i mży sobie deszczyk) i biorę się do roboty!
Jagodzianka.

poniedziałek, 27 maja 2013

WĘDROWNIK PO FRANCARII - GRUYÈRE

Bonjour.
Chyba nie ma wśród Was osoby, która nie słyszała o szwajcarskim serze GRUYÈRE. Jest on przepyszny, bez dziur i jego smak - delikatny, lekko orzechowy równi się jedynie czasem dojrzewania: 3,6 oraz 9 miesięcy.
Jako wielbiciele serów postanowiliśmy odwiedzić wraz z Jackami miejscowość o tej samej nazwie, w której to właśnie powstaje ten ser.  Powiem Wam, że to było niesamowite wrażenie, kiedy zobaczyłam te góry. Nigdy, ale to przenigdy nie zaparło mi oddechu na taki widok...
Przepraszam za ilość zdjęć, ale trudno było mi wybrać...

Odwiedziliśmy także muzeum sera gruyère, gdzie mogliśmy zobaczyć choć częściowo proces produkcji tego wybornego i jakże niezastąpionego składnika do sporządzenia fondue.
Kilka zdjęć pożyczyłam od Jacków...


Smacznego życzę,
Jagodzianka.