piątek, 30 listopada 2012

PIĄTEK POD WYZWANIEM - BŁYSZCZĄCO I DRZEWIASTO ;)

Bonjour.
Dzisiaj dwie kartki wykonane specjalnie na wyzwania. 
Pierwsza  dotyczy GALERII RAE, która zachęciła do wykonania pracy z użyciem drzewa: faktury drewna lub samego motywu. Oto moja propozycja. Użyłam na tej kartce moje  nowe stempelki a papier imitujący fakturę drewna oszczędzam, ponieważ można z niego wyczarować ciekawe pomysły ;):

I u mnie zaczął sie sezon kartek bożonarodzeniowych. Jestem z siebie dumna, bo zawsze robię je na ostatnią chwilę a w tym roku! Proszę bardzo!  PIĄTEK TRZYNASTEGO  nakazał błyszczeć. Świecę się zatem, bo właśnie taki klimat wszelkich prac grudniowych -wg mnie - winien właśnie taki być :D

Do widzenia się z Państwem,
Jagodzianka.

czwartek, 29 listopada 2012

wydanie specjalne... KIERMASZ ŚWIĄTECZNY RĘKODZIEŁEM PACHNĄCY

Bonjour.
Klimat świąteczny coraz bardziej wyczuwa się i widzi. A i Jura pokryła się już białym puchem... Czas zatem na kolejną prezentację Osób, do których warto zajrzeć, jeśli się szuka prezentów.
Pierwsza to DZIUPLA SOWY, która tworzy niesamowicie sympatyczne dzieła z drewna. Nie ukrywam, że jestem wielką fanką Jej prac, szczególnie tych marynistycznych. Starałam się wybrać kilka najciekawszych propozycji. Uwierzcie, było mi bardzo trudno! ( Zdjęcia pochodzą z Jej bloga):


Marta potrafi także szyć:

Druga Artystka - także jest sową... tylko że ... osowiałą ;)
Tak, na blogu OSOWIAŁEJ SOWY możecie zobaczyć, jakie cuda potrafi uszyć. Zdjęcia,oczywiście z blogu Autorki. (Domki są boskie, nieprawdaż?):

A teraz idziemy w zupełnie inne klimaty. Tym razem będzie ceramicznie. Kto jeszcze nie zajrzał do DOMU MOKOSZY, niech robi to czym prędzej! Urokliwe jest w tych pracach nawiązanie do kultury słowiańskiej... Prace Ewy i Jej Męża możecie kupić TUTAJ oraz TUTAJ. Dostaniecie tam zarówno biżuterię, jak i dekoracje do domu (Zdjęcia pochodzą z blogu DOM MOKOSZY):

Do widzenia się z Państwem
Jagodzianka.

środa, 28 listopada 2012

BZDURKI SPOD KLAWIATURKI -KOCHAJCIE DZIECI SWOJE i BAŚKA Z POPOWA

Bonjour.
Mam trochę zmęczenie materiału. Czuję konieczność napisania postu, no bo plan trzeba zrealizować, a jednocześnie nie czuję weny do pisania, mimo że tematów mam wiele  i tylko sobie notuję kolejne  do przedstawienia. Co z tego, skoro jakoś "klawiatura staje mi kołkiem w palcach" (można tak???). Nie lubię, kiedy przyjemność staje się koniecznością. Kiedy robię coś nie z radością, ale z poczucia obowiązku.  Potem, czytając moje słowa, czuje się ten "mus" w każdej literce...
A ja od dłuższego czasu myślę o tym, by napisać o kwestii, która mnie nurtuje. I choć sobie obiecałam, że nie będę odnosiła się do komentarzy internautów, które w większości wykazują się głupotą, tendencyjnością, chęcią "dowalenia" i pokazania, jakim się jest specem od wszystkiego. A przecież każdy wie, że jak coś jest do wszystkiego to jest do niczego...
Ale co z tego, że człowiek sobie coś obiecuje, skoro potem i tak nie może dotrzymać słowa, bo po prostu sprzeciw wobec gadaniu głupot jest zbyt silny???
A tak się stało, gdy poczytałam kilka komentarzy odnośnie tematu dotyczącego zakazu bicia dzieci. Okazało się, że 70 % Polaków uważa, że klaps jest wskazany, mimo że wiedzą o karalności za ten czyn...
Każdy wychowuje swoje dziecko jak uważa za słuszne  i zgodnie ze swoim sumieniem. I nie mnie doradzanie, pouczanie i ocenianie. Tym bardziej, żem matka nieperfekcyjna pełną gębą! Ale może czasem warto się zastanowić nad tym, co się mówi oraz robi?
Słyszę wypowiedź: 
-No czasami dam klapa, chociaż wiem, że to nic nie daje.
-To po co pani bije?
-No żeby się trochę mnie bał, no nie?
Upsss. To wychowanie polega na tym, by dziecko się nas bało??? Rozumiem, że czasami człowiek ma dość, nie wytrzymuje nerwowo, cierpliwość jest debetowa. Ale naprawdę chcemy, by nasze ukochane maleństwo czuło przed nami strach??? Miłość przez bojaźń? Dla mnie to niepojęte.

Ostatnio zostałam zaczepiona w necie przez osobę piszącą pracę licencjacką albo magisterką na temat wychowania dzieci, czy też ich karania. Nie pamiętam. Zgodziłam się odpowiedzieć na kilka pytań:
1. Ile mam dzieci?
2. W jakim wieku?
3. Czy uważam sie za surową matkę?
4. Czy biję swoje dzieci?
Odpowiedziałam  NIE.
5. Jak to nigdy Pani nie uderzyła swojego dziecka????????
Nie przypuszczałam, że moja odpowiedź może tak zszokować.

Ja naprawdę rozumiem, że czasami może ta ręka "się jakoś podnieść w akcie bezradności", ale pamiętajmy, że to tylko efekt naszej niemocy, nieumiejętności poradzenia sobie z problemem. I niech nikt nie myśli ani mi nie pisze: "Łatwo ci mówić tak, bo ty masz super grzeczne dzieci". Nie mam. I wielokrotnie chciałam już dzwonić po karetkę posiadającą w swoim wyposażeniu kaftan bezpieczeństwa. Dla siebie, oczywiście. I wielokrotnie wątpiłam już w siebie i swoje metody wychowawcze. I doprawdy przeszłam nieraz horror. Ale bić nie mam zamiaru. Bo moje dzieci są ludźmi. Tak jak ja czy ty. I nie wyobrażam sobie, bym godziła się na to, by mnie ktoś bił. A zatem nie wyobrażam sobie bić kogoś. No powiedzcie, proszę, czy chcielibyście, by szef za źle wykonane zadane dał Wam klapsa? Czy myślicie, że wtedy zrozumieliście swój błąd? Czy nie czulibyście się upokorzeni?

Pamiętam taką scenę. Dorabiałam sobie na wakacjach jak kelnerka. Było to 17 lat temu. Przy stoliku siedzi rodzinka. Ojciec, matka, nastoletni syn i małoletnia córa. Jakaś wymiana zdań i ojciec trzask syna w twarz. Nie zapomnę oczu tego chłopca. Tego wstydu. Tego poczucia upokorzenia.

Teraz taka scenka:
Iksik bawi się z Ygrekiem. Nagle doszło do jakiegoś nieporozumienia i Iksik uderzył Ygreka. Ygrek płacze. Biegnie mama Iksika i... DAJE MU KLAPSA, MÓWIĄC: I PAMIĘTAJ, ŻE NIE WOLNO NIKOGO BIĆ.

Miałam kiedyś taka sytuację.
Rozmawiałam z koleżanką o naszych pociechach. Zeszło na temat uczenia, co wolno a czego nie. Opowiedziałam jej, że dałam Jagodzie dotknąć ciepłego (nie gorącego, ani parzącego tylko ciepłego) żelazka, by w ten sposób poczuła ciepełko i dowiedziała się w ten sposób, co to znaczy "gorące". Przecież znane jest powiedzenie:" jak sie nie psewrócis, to sie nie naucys". Jagna od tamtej pory miała respekt przed każdym przedmiotem określonym jako ciepłe.
Z Frankiem zresztą poczyniłam tę sama naukę.
A Koleżanka mi na to:
- Ja swoich dzieci NIE OPARZAM (!!!).  Gdy moje dziecię dotknęło kuchenki, dostało po łapach tak mocno, że teraz wie, że nie wolno tam pchać palców.
Przepraszam bardzo... Czego się dziecko nauczyło? Jedynie tego, że nie wolno dotknąć kuchenki, bo mama uderzy. Ale jeśli się tylko nadarzy okazja i mama nie zauważy, to dziecię dotknie owej kuchenki, by  spróbować, co to w ogóle jest... Jak sie nie psewrócis, to sie nie naucys.

Oczywiście, nie twierdzę , że mój empiryczny sposób - przedstawiony powyżej - jest dokonały. Ale uważam jednocześnie, że klapsy, dawanie po łapkach i inne formy przemocy zamiast tłumaczenia są po prostu bez sensu i okrutne. Rozmowa z rocznym dzieckiem o niebezpieczeństwie, jakim jest bardzo bliski kontakt z wysoką temperaturą również może okazać się jałowa, dlatego należy wyjaśniać świat na  poziomie intelektualnym dziecka.

Czy zastanawiamy się, dlaczego nasze dzieci czasami są takie płaczliwe, wrzeszczące, głośne??? 
widziałam kiedyś taką scenę, gdy rodzice o dość późnej porze oglądali farby w markecie budowlanym. No  i młody się już wściekał, płakał i chciał do domu. A matka "sru" klapsa i krzyczy na niego, że jest niegrzeczny i takie tam. 

Moja Jagna potrafi dopiec. Czasami mocno. Ale kiedy przeanalizowałam Jej życie - krótkie ale bardzo intensywne - rozumiem Jej zachowane, co nie znaczy, że uważam za stosowne.
Jagienka, gdy skończyła 3 latka wróciła z jednego kraju do drugiego. Następnie rozstała się ze swoją - piszącą te słowa - matką, by pójść do nowego przedszkola. Następnie przeprowadziła się do nowego mieszkania, którego na początku nie akceptowała, bo wolała to pierwsze. Następnie zmieniła placówkę edukacyjną na oddział przedszkolny w podstawówce. Gdy się w miarę ustabilizowało w Jej życiu, rodzice postanowili powiększyć rodzinę. Brat - choć ukochany - to jednak zmienił Jej życie. A teraz doszła jedna ogromna zmiana: na nowe miejsce zamieszkania w obcym kraju, nagle dwie szkoły i do tego niezrozumiały język... Bywa ciężko. Naprawdę ciężko. Ale staramy się kierować miłością, zrozumieniem, trzymamy na wodzy emocje, choć czasami jest trudno. Są efekty: czasami mniejsze, większe, czasami wracamy do punktu wyjściowego, ale widzimy, że warto. I nie używamy ręki...

Kochajmy dzieci swoje...

A na zakończenie, coś z  optymistycznym powiewem... Fotki pstryknięte na wakacjach. Baśka przychodziła do domu w lesie, w którym mieszkaliśmy. Z Wujkiem - właścicielem tegoż - tak się zaprzyjaźniła, że potrafi Mu zajrzeć nawet do kieszeni  i wyciągnąć z niej orzechy.
Panie i Panowie: Baśka z Popowa!

Do widzenia się z Państwem,
Jagodzianka.

wtorek, 27 listopada 2012

wydanie specjalne... KIERMASZ ŚWIĄTECZNY RĘKODZIEŁEM PACHNĄCY

Bonjour.
Pomyślałam sobie o jeszcze jednej sprawie. Są wśród nas rękodzielniczki, często o ogromnym talencie, które wykonują prace po to, by pomóc swoim chorym dzieciom. Za zarobione pieniądze "fundują" dzieciakom rehabilitację, albo zakupują sprzęt, zbierają na operację. Warto zatem podczas kupowania prezentów zastanowić się, czy nie połączyć przyjemne z pożytecznym. Warto, by w ferworze zakupów nie zapomnieć o  samej idei świąt... 
Wielu z Was zna KAJKĘ - mamę Stefka. To Kobieta o wielkim sercu, miłości do ludzi i świata, pomocna  i chętnie pomagająca innym. Tworzy prace właśnie po to, by zarobić na rehabilitację swojego chorego Syna. Często broni się przed uznawaniem Ją za artystkę, ponieważ robi to co robi, by pomóc dziecku. Jeśli spojrzycie jednak na Jej prace, to zoabczycie, że nie są to prace wykonane byle jak, sztampowo. W nich jest niesamowity klimat, uczucie i taka technika, że niejedna z nas chciałaby się jej nauczyć.
Próbowałam wybrać kilka prac Kajki, które lubię szczególnie. Nie udało się mi to... Musiaąłm sobie głośno powiedzieć STOP!
PRACE KAJKI  możecie kupić na allegro. Oto kilka Jej dzieł (zdjęcia Jej autorstwa!).
 

Osobą, która także wykonuje swoje prace dla chorego Synka jest  GOSIA GADOMSKA. Wykonuje ona "skarpeciaki", które możecie obejrzeć i kupić TUTAJ.
Oto jej kilka prac:
 

Mam nadzieję, że zwrócicie uwagę na Mamy "dziergające" dla swoich i lub innych chorych dzieci.

Jeszcze jedna informacja - troszkę nie zwiazana z kiermaszem
Jeśli macie ochotę wykonać bombki techniką decoupage, z reliefami i innymi cudami. Przy okazji miło spędzić czas w doborowym towarzystwie i przy przepysznym jedzonku, zapraszam na zlot u EDYTY . Byłam u Niej nieraz, więc wierzcie mi - gdyby nie te maleńkie 1300 km, to już bym się pakowała ;)
A dla niedowiarków parę Jej bombek:
3D, reliefy, postarzanie, cieniowanie nie ma dla Niej żadnych tajemnic! (Zdjęcia zapożyczone z Jej blogu).