Niedawno wróciłam z kolacji, na którą zaprosiła mnie Ania. Zaproponowała mi babski wieczór. Jadłyśmy przepyszne francuskie dania od słynnego Foie Gras (Koleżankom, którym mówiłam, że nie przepadam za pigwą - oznajmiam, że zmieniłam zdanie!) po doskonały deser z lawendową nutą. Czas nam miło upływał przy lampce czerwonego wina i rozmowach. Tego mi było trzeba! Szczególnie po tak ciężkim dniu...
Aniu, dziękuję!
Miałam pisać dzisiaj o zupełnie innej sprawie, ale jest już bardzo późno, a ja delektuję się jeszcze wspomnieniem cudownych smaków, miłą pogawędką i okazją do wyrzucenia z siebie smutków, wątpliwości...
Gdy siedzimy sami w domu, nasze problemy urastają do gigantycznych. Mamy wrażenie, że ich ciężar nas przygniata, już im nie damy rady i świat ... wydaje się taki bezbarwny... Smutny... My zaś słabi, bezbronni i bezsilni.
I dobre jedzenie, spokojna szczera rozmowa nagle otwierają nam umysł. Słuchamy drugiej strony, która niekoniecznie radzi, ale dzieli się swoimi doświadczeniami i nagle nasz świat nabiera kolorów. Zauważamy światełko w tunelu i wiemy, że ta chwilowa bezsilność w obliczu miłości, troski o drugą osobę znika. I wracamy pełni optymizmu do domu.
A W. nie jest w stanie zrozumieć, że MY KOBIETY naprawdę mamy sobie do powiedzenia i to DUŻO nawet przez pięć godzin... I nie znaczy, że wyczerpałyśmy wszystkie tematy. Kochanie, my się dopiero rozkręcamy!
A wracając do wieczoru dzisiejszego... Kuchnia była wyśmienita. I choć ślimaków nie skosztowałam... To nie znaczy, że ich nie lubię... Wolę je fotografować... po prostu;)
Do widzenia się z Państwem,Jagodzianka.
super wieczór :) a o slimkach mam takie samo zdanie :)
OdpowiedzUsuńOj, tak ! Było cudownie!
UsuńTwoje ziarenko trafiło na podatny grunt... przynajmniej w moim przypadku :)
OdpowiedzUsuńMasz rację, pisząc o braku możliwości obiektywnego spojrzenia na nasze własne problemy i o tym, jak bardzo sytuacja się zmienia, kiedy spojrzymy na nie przez pryzmat problemów, które nas nie dotyczą :)
Bardzo potrzebowałam tych Twoich przemyśleń :)
Dziękuję :)
Wiesz, ja nawet nie miałam na myśli tego, że nasze problemy w porównaniu z problemami innych są mniejsze, nie tak ważne czy poważne jak myśleliśmy. Mam raczej na myśli to, że czyjeś doświadczenie pokazuje nam, że można te problemy w inny sposób rozwiązać i znalezienie tegoż właśnie wyjścia, daje nam to światełko w tunelu.
UsuńCieszę się, że te moje "bzdurki" coś w noszą w życie Wasze;)
O tak, możliwość rozmowy i wyrzucenia z siebie nagromadzonych emocji to zdrowe rozwiązanie :) Zdrowe przede wszystkim dla zdrowia psychicznego :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie... Zwłaszcza, że babeczki mają potrzebę rozmawiania ;)
Usuńświetny ślimak...z ważnymi myślami.
OdpowiedzUsuń