niedziela, 28 marca 2010

Ostatnie jaja?

Jestem ogromnie zmęczona tym sprzątaniem, pakowaniem do kartonów. Mam ustalony harmonogram, np. jak skończę porządkować jakieś pomieszczenie, to lakieruję jajca. gdy wracam do domu rodziców, jeszcze coś machnę: a to esy-floresy a to reliefy. a potem zasypiam jak dziecko ;)
 Dziś pokażę dwa jajuszka, choć jeszcze mam na tapecie kolejne dwa, aczkolwiek nie wiem, czy uda się mi je Wam pokazać przed Świętami. Z drugiej strony macie zapewne dość tych jajec ;)
Jeżeli chodzi o pierwszą wydmuszkę, to stworzyłam ją dla pewnej osoby, której kuchnia jest dokładnie w tej kolorystyce. No i to mój dowód wdzięczności. Bez niej życie przeprowadzkowe i nie tylko byłoby o wiele trudniejsze ;)
Drugie jajuszko jest na zamówienie. Nie mogę się powstrzymać, gdy widzę tę serwtkę....



piątek, 26 marca 2010

Miszmasz wydmuszkowo - wyprowadzkowy

Wiosna sprawia, że pragniemy zmian. Wszystko się budzi ze snu zimowego. Kobiety kupują nowe ubrania, buty, stosują diety wszelakie, by wprowadzić świeżość i nowość w swoim życiu. Porządki domowe też mają na celu przywitanie budzącego się świata. 
U mnie natomiast jest prawdziwa rewolucja. A dzisiejszy wieczór jest szczególny, bo spędzę ostatnią noc w obecnym mieszkanku. Dziwne uczucie... Spędziłam w nim prawie cztery lata, włożyłam w ten kąt wiele serca i własnej duszy. Teraz to samo będę robiła w nowym mieszkanku. Mimo tego czuję niepokój... Doskonale pamiętam pierwszą noc właśnie w tym mieszkaniu a tu czas się pożegnać...Zanim jednak będę mogła się cieszyć nowym kątem, czeka nas dużo pracy i chwilowe zamieszkanie z powrotem u rodziców... Niestety, ta przeprowadzka sprawi, że dostęp do internetu będzie praktycznie niemożliwy. W związku z tym korzystam z ostatnich chwil i pokażę kilka wydmuszek, które tworzyłam w ramach terapii przed niezwariowaniem podczas załatwiania spraw kredytowo - papierkowych.To był prawdziwy koszmar i nieustające życie w stresie. ale już to poza mną. Mam nadzieję... Oczywiście podczas prac wykończeniowych w nowym gniazdku będę robiła zdjęcia, aby móc Wam przedstawić fotorelację z poczynań mych i mojego Męża.
Zanim to jednak nastąpi parę dialogów na cztery nogi ;)

Jedziemy autem. niestety, podczas podróży dziecię wybrudziło kurtkę (nie wnikajmy czym).
Jaga: Mamo, uważam, że siedzenie w brudnej kurtce jest skandaliczne!
***

Babcia namawia Jagę na spacer.
Jaga: Tak, sądzę, że jest to dobry pomysł, ale ja się teraz doskonale bawię, więc pójdziemy później.
*** 

Dziecko chciało, abym kupiła jej "Actimel", co też uczyniłam.
-Mamo, w domku wypiję sobie "Actimelka", który da mi 70% odporności! 
(Na nic nasza walka z tym ,aby dziecko nie oglądało reklam. przed tym się jej nie da ustrzec:( )
***

Znowu jedziemy autkiem, nagle dziecię rzekło:
Jaga: Mamo, a jak będę już duża, to chciałabym zostać dekupażystką.
Ja: Dobrze, kochanie.
Jaga: A będę mogła spotykać się z innymi dekupażystkami?

Z ostatniej chwili...
W związku z tym, że pakujemy wszystko, co mamy i staramy się pozbywać przedmiotów różnych, które są zbędne, Mąż mój natknął się na resztki rumu, który kiedyś używałam do ciasta. Postanowił zatem opróżnić butelkę i pozbyć się jednego balastu... Ponieważ trunek ten sam w sobie jest obrzydliwy, skorzystaliśmy z netu, aby dowiedzieć się, z czym ten rum można zmieszać, by dać radę go wypić. Oto propozycje, na jakie się natknęliśmy...


Z karotką. Niezapomniane rzyganie.

***
Najlepiej rum pije się ze mną
***
Z papugą i drewnianą nogą....Może być także "umrzyka skrzynia".
***
z gwinta:) 
***
Rum? A nie lepiej tradycyjnie piwko, bądź łódkę? :D
***
Rum pije się z umiarem. :)
A teraz  moje jaja. Jutro, mam nadzieję, że jeszcze zdążę dokonać kilka fotek wydmuszek kolejnych i to w świetle dziennym. Robienie nocą zdjęć nie jest dobrym pomysłem...

 .





niedziela, 21 marca 2010

Drodzy Państwo, jaja sobie robię... cz.1

Stało się. Część jaj skończyłam i ze spokojną dusza mogę wystawić na pokaz. Wśród nich są moje pierwsze ażurkowe poczynania. Na początku myślałam, że to nie moja bajka, że zabraknie mi cierpliwości i zapewne wszystkie potłukę jedynie. Jednakże  jak już wzięłam wiertarkę w swoje dłonie, to nie chciałam jej wypuścić. Wpadłam w trans; dookoła mnie robiło się biało, a ja szalałam jak ten Rambo ze swoją giwerą ;) A oto efekty!

Dziewczyny ze zlotu w Kędzierzynie Koźlu stwierdził, że oprócz  dwóch jaj, które wykonałam na tym spotkaniu, reszta jest taka "niejagodziankowa". Spokojnie, spokojnie babeczki. wróciłam do domu i oto co powstało!

A to owe dwa w moich klimatach ze zlotu:


Na dzisiaj to tyle, bo nie chcę Was zanudzać swoją "tfurczością" jajeczną. Życzę Wam  miłego i spokojnego a przede wszystkim pełnego słońca przyszłego tygodnia!

piątek, 19 marca 2010

Albumu odsłona trzecia i dialogi na cztery nogi...







Wizyta na poczcie. Nie jest źle, bo kolejki nie ma. Ja załatwiam tam różne sprawy, a dziecię me bierze wszystkie ulotki, jakie jest w stanie upchać do swojego plecaczka. Twierdzi, że są to do niej listy. Wychodzimy.
Ja: Do widzenia!
Jaga: Do widzenia! Życzę zdrowia i ...dużo dzieci!
Pani w okienku o mało nie spadła z krzesła ze śmiechu.

***
Wracam do domu autem. to doskonała okazja na "poważne rozmowy" z moją panną.
Ja: Jagódko, co to jest miłość?
Jaga: To jest to, jak ludzie pokazują sobie, że się lubią.
Ja: A jak mama pokazuje tacie miłość?
Jaga: Gotuje mu pyszne obiadki i daje do jedzenia też swojemu dziecku to, co ono lubi.
Ja: A jak tata okazuje mamie miłość?
Jaga: Robi jej...zmywarkę. (???) A jak rodzice pokazują mi miłość?
Ja: Mówią ci, że cię kochają, przytulają i całują.
Jaga: jeszcze jakieś propozycje?

***

Nie zawsze jednak jest z dziećmi kolorowo. Wczoraj na przykład moja córa kompletnie nie miała humoru i zawitał do niej Kononowicz. To jest taki stan u mojego dziecka, gdy jest wszystko na nie, nic nie che robić i "nie będzie niczego". Ponieważ sprawy nie można było załatwić polubownie, za karę wszystkie jej zabawki zostały u babci. Warunkiem ich odzyskania było to, że ubierze się dziś rano "bez płaczu, histerii i kopania". Z trwogą budziliśmy dziś rano dziecię. A ono, ledwie otworzywszy oczy, rzekło:
- Chcę szybko się ubrać według zasady nr 4!!!!!!
(W naszym domu zasada nr 4: po wstaniu z łóżka przebieramy piżamkę na dzienne ubranka).



Poczułam wiosnę! Weszła ona w nasze życie z grubej rury. Znakiem tego jestem trochę oszołomiona nią. Oszołomił mnie również pewien bank internetowy, w którym załatwienie sprawy sięga metod rodem z XIX wieku. Ponieważ jednak mam dużą w sobie dawkę pozytywnej energii czerpanej prosto z naszego słoneczka, przemilczę tę historię i opowiem innym razem. 
Część wydmuszek otrzymuje ostatni szlif, inne są w trakcie i zapewne zacznę powoli je pokazywać. zanim jednak to nastąpi, ostatnie fotki z mojego - no już nie mojego - albumu.

Dużo słońca i optymizmu życzę! 





środa, 17 marca 2010

Powstały z tęsknoty i wdzięczności... cz. 2

Obiecane kolejne zdjęcia albumu. Jego wykonanie sprawiło mi dużo frajdy, ale i kosztowało duuuużo pracy. Nie zdawałam sobie sprawy, jak jest to czasochłonne, ale to, co usłyszałam od osoby obdarowanej, było najpiękniejszą opinią...

wtorek, 16 marca 2010

Powstały z tęsknoty i wdzięczności... cz.1

Album, który chcę Wam pokazać, powstał dla Wyjątkowych Ludzi, których poznałam w Wyjątkowym Miejscu.Chciałam, aby stał się on nie tylko wspaniałą pamiątką wspólnie spędzonego razem roku, ale i był wyrazem mojej tęsknoty i miłości do miejsca, które dane było mi poznać, jak i okazaniem wdzięczności losowi, że spotkałam tych wspaniałych ludzi. Dziękuję Wam A., J.M., T...
W związku z tym, że album ten liczy sobie 20 kart, pokażę go w kilku odsłonach, by nie znudziło Was oglądanie tylu zdjęć.