czwartek, 29 grudnia 2016

BZDURKI SPOD KLAWIATURKI: MIŁOŚĆ AŻ DO PLECÓW...

Dzień dobry wieczór się z Państwem,


Franio rozpościera swe ręce wzdłuż i mówi:
Mamo aż tak bardzo cię kocham, a ty?
Ja rozpościeram swoje
-O tak.
On, widząc, że moja rozpiętość rąk jest większa, swoje rączyny przesuwa do tylu i mówi:
-A ja cię kocham aż do pleców!

***

Jagoda miała wczoraj urodziny.  Dostała prezenty, ale również pieniądze. Dnia następnego zapytałam, na co chce je wydać. Właściwie długo się nie zastanawiała.
- Na nowe szelki dla Fety. ( Wybrałyśmy "dizajnerskie" ocieplane ;).

Post świąteczny miałam napisać przed świętami, ale ilość zamówień na tę okoliczność przerosła moje oczekiwania. I chociaż miałam plany powiedzenia STOP, to jednak telefon i jednocześnie mejle od klientki nie pozwoliły mi na  odmowę...
Otóż zadzwoniła do mnie Klientka, która właściwie w ostatniej chwili zalazła w necie moje pudełka na kluczyk dla dzieci. Okazało się, że właśnie takie pudełka były na liście Jej pociech do Mikołaja Gwiazdki/ Aniołka. Mimo że już tego typu zamówienia były u mnie na liście zamkniętej, nie mogłam odmówić, w sytuacji gdy dzieci o tym zamarzyły a ja mogłam to marzenie spełnić, prawda? Nawet kosztem kolejnej nieprzespanej nocy, bo czy to pierwsza taka? Druga? Na pewno nie ostatnia...
Wykonałam zatem jeszcze te szkatułki. 
 Gdy dzieci zobaczyły prezenty i owe pudełka wyraziły ogromną radość i zachwyt, że dostały to, co zapragnęły. Zaś najstarsza siedmiolatka tak wpatrywała się w swoje pudełko zrobione przeze mnie, tak je głaskała, aż powiedziała:
- Mamusiu, wiesz co... tak patrze na to pudełko i wiesz, widać, że ktoś, kto je malował, bardzo się starał, by było takie piękne... Musiał włożyć w nie dużo pracy i serca...
Powiem szczerze, że łzy wzruszenia poleciały mi po policzkach, bo dla mnie ważne słowa... 

Ponieważ nie miałam czasu na wpis na blogu przed świętami, postanowiłam zrobić to w drugi dzień Świat. i znowu dostąpiłam wielkiego rozczarowania...
Do tej pory przechodziłam chyba ze 3 jelitówki i do tego dość łagodnie jak na jej możliwości, bo i o wylądowaniu w szpitali w wyniku jej "ataku" słyszałam. Tym razem ów wirus pokazał, gdzie jest moje miejsce... w WC... i to przez 3 dni. Nie będę przedstawiała szczegółów przebiegu choroby, bo nie mam potrzeby i przyjemności z opowiadania o takich rzeczach. Ale tym razem to było naprawdę wielkie uderzenie wirusa. Dreszcze, wymioty, kamień na żołądku., paradoks biegunki: i rzadko, i często..... I tk przez dwa dni z hakiem nocnym... Ależ ja teraz jestem szczupła!
Jeszcze tej samej - pierwszej  - nocy do dyskusji z sedesem dołączył mój Franio... Żebyśmy mądrze pokonwersowali, to bym nie powiedziała...
Nie, dzisiaj nie jestem już zdrowa. Dzisiaj dostąpiłam zapalenia krtani i kataru...

Zaczęłam zastanawiać się nad sobą, swoim życiem, reakcjami swojego organizmu...
Nie ukrywam, że od tygodni, może miesięcy nie chodzę spać przed 3 w nocy (rano) z weekendami włącznie i zaczęła się zastanawiać nad tym ,czy to nie jest właśnie nie sygnał dla mnie, by się zatrzymać, zwolnić, by wreszcie znaleźć najlepsze dla siebie rozwiązanie. Bo mimo że robię co kocham, to jednak gdzieś czuję tę "anormalność". Z jednej strony noc jest mi najbliższa warunkami do pracy, ale z drugiej.... chciałabym więcej wieczorów spędzać z W. No dobra... każde... na oglądaniu z W czegoś dobrego, na rozmowach, grze w planszówkę, na czytaniu bez zaśnięcia po pierwszym zdaniu...
Na razie pragnę - choć z uwagi na osłabienie i złe samopoczucie mi to nie wychodzi - skończyć zaległe zamówienia. Spotkać się z Ciotką Z. spędzić cudownego Sylwestra z M. i rozpocząć nowy rok od solidnego planu dnia  i jego przestrzeganiu. ja wiem, ze wszyscy tak gadają o tych noworocznych przyrzeczeniach z lekkim uśmiechem. Ja zaś... ja zaś  muszę podejść do tematu konsekwentnie i z przekonaniem, bo tylko wtedy mogę liczyć na jakiś sukces. Sukces w materii, którą wybrałam. 
Postaram isę, jak ułożę plan i wprowadzę go w życie opowiedzieć Wa o tym, co uznałam za istotne w nim i czy...przede wszystkim  to zdało egzamin.

Ale jeśli nawet znowu będę miała problemy z ogarnięciem tych wielu obowiązków w taki sposób, by czuć satysfakcję, to będę pamiętała, że Frank mnie kocha aż do pleców, ze Jagnę jednak nauczyliśmy takiej miłości o odpowiedzialności za to, co się oswoiło.... No i zawsze czuję bliskość W... Zawsze....

kochani, trochę ten wpis jest nieskładny. kiedy miałam go w głowie, był całkiem ciekawy ;) Ale nie mam za bardzo czym oddychać, a co za fym idzie, brakuje mi tlenu, a brak tegoż wpływa na koncentrację i trzeźwość myślenia....

Zwolnijcie dzisiaj, jutro, za tydzień... Spróbuje dokonać selekcji i rezygnacji z tego, co jest mało istotne w Waszym życiu ( u mnie na pewno TV) i  skupieniu się na sprawach ważnych - sen... czytanie książek... bycie bardziej wydajnym, by więcej czasu spędzać z najbliższymi i przyjaciółmi...

Ja na tę chwilę chcę po raz pierwszy od nie wiem kiedy, naprawdę nie wiem... po prostu poleniuchować ,nie robić nic ważnego, tylko same przyjemności...













Do widzenia się z Państwem,
Jagodzianka.


środa, 7 grudnia 2016

DŁUBANKI JAGODZIANKI: CAISSA 2016 PART I

Dzień dobry się z Państwem.
Po raz kolejny miałam ten zaszczyt  stworzyć takie mini nagrody dla uczestniczek Arcymistrzowskiego Turnieju Szachowego Kobiet im. Krystyny Hołuj-Radzikowskiej. Powstała w kilku odsłonach Caissa - moją interpretacja szachowej bogini.
Ale prezentację rozpocznie gejsza... stworzona dla wielbicielki japońskich klimatów...




Muszę przyznać, że ostatnimi czasy Feta bardzo gwiazdorzy i co chwilę wyleguje się w moim "studio fotograficznym"...


A oto Caissy stworzone dla międzynarodowych uczestniczek turnieju... Ta historia ma cią dalszy, ale o tym następnym razem, jak wreszcie obrobię zdjęcia...



















I damy razem...

Przypomnę tylko ,że wszystko jest ręcznie malowane. 
Piony są drewniane i mają wysokość ok. 17 cm.  Mam pomysły oraz zamówienia na następne postacie. Nad jedną  rozmyślam już chyba z pół roku i wciąż nie wiem, jak rozwiązać sprawę włosów, które są istotne, ale niełatwe w prezentacji... ale nie powiem nic więcej. Dopóki sama do rozwiązania nie dojdę ;)
A może Wy macie jakieś propozycje?  Jestem ciekawa Waszych pomysłów. ( Zazanczę jedynie, że  Han Solo i Joda w trakcie "wizualizacji)

do widzenia się z Państwem, 
Jagodzianka.

środa, 30 listopada 2016

BZDURKI SPOD KLAWIATURKI: KOLEJNA ODSŁONA MOJEJ PRACOWNI

Dzień dobry się z Państwem
Zawsze coś: a to turniej szachowy, a to święta, a to śluby, a to pies... "Pies? A jaka rasa? " - skojarzenie moje jednoznaczne, gdyż wczoraj przy pracy słuchałam sobie kabaretu Dudek. Po raz setny. I nadal mnie wszystko bawi...
W związku z różnymi zamówieniami, rozrasta się moja pracownia, by pomieścić wszystkie dodatki, przydasie i mieć więcej miejsca do bałaganienia...yyy... to pracowania oczywiście...
Zapraszam zatem do zwiedzania...







Wreszcie pomalowałam organizer na przesyłki. Mam problem przy takich pracach z "dizajnem", ponieważ z jednej strony dodatki, szpargałki do organizera wszystko zasłonia, a z drugiej strony no chce sie "zaszaleć kreatywnie"...
No to moje szaleństwo polegało na 4 odcieniach turkusów zielono - niebieskich oraz przeszyciach...Tyle lat i nadal mam do nich słabość. Jednak miłość ma do country painting wciąż tli...



Pozwolą zatem Państwo, że wrócę do dłubania i z zapałem tworzenia artystycznego nieładu :)

Do widzenia się z Państwem,
Jagodzianka.

czwartek, 10 listopada 2016

BZDURKI SPOD KLAWIATURKI: FETA -ODSŁONA DRUGA

Dzień dobry się z Państwem.
Możecie się domyślić, że będę dość często monotematyczna w swoim bzdurzeniu. 
I tak naprawdę post by ten dzisiaj nie powstał, gdyby nie to, że przypomniałam sobie, że zrobiłam Fecia fotkę i chciałam ją porównać z portretem z dnia pierwszego u nas... No i szok przeżyłam... Na co dzień niby jakieś zmiany widać... Niby... Zdjęcia nie kłamią.



Ale po kolei...
Po ok. dwóch tygodniach -w czwartek - nasza psina zaczęła chodzić za Jagodą jak cień. I nagle po prostu nagle wybuchła miłość. Jagna była pierwszą i  jedyną osoba, na widok której merdała ogonem. Chodziła z nią do toalety, łazienki. Gdy znikała z oczu ( Jagoda), pies dostawał histerii. Mało tego... Właśnie tego dnia przekonaliśmy się, że nasz pies szczeka... I to także na nas :P Bo poczuła w sobie potrzebę obrony Jagody przed WSZELKIM niebezpieczeństwem - rodziców dziecka nie wyłączając.
Dla Fety Jagoda zamieniła sie z Franiem łóżkami: teraz to młodsze dziecię śpi na górze. Zanim to jednak nastąpiło, jedną noc spała na karimatach i kocach na podłodze, bo Feta nie widziała jej na piętrze łózka i cała noc chodziła i szukała swej ukochanej Pańci.
Razem odrabiają lekcje:

Razem się bawią...

Razem spacerują na różny sposób ;)



Feta sama potrafi się wyspać...

Zrobić śniadanie... czy też raczej wywlec spod stołu...


Zadbać o ałtfit...


Od dwóch tygodni Feta zaakceptowała mnie: merda ogonem z radością, nad ranem budzi, bym z nią.... pobiegała po domu... Jest radosna...
Jeszcze tylko W ma przechlapane... Podejrzewamy, że ktoś jego postury, albo o prostu facet ją dręczył, krzywdził i ma uraz.... Ale staram się i z tym poradzić... Z jednej strony Feta merda do Niego ogonem, ale i ...warczy, czasem szczeka... Absolutnie nie jest agresywna, ale boi się, wciąż jeszcze boi się W.  Z drugiej jednak strony W daje rano jej jeść...  zamerda zatem najpierw do Niego ogonem, uśmiechnie się... dostanie żarełko,  zje a potem... naszczeka na W... profilaktycznie...
Na zakończenie chciałabym pokazać zestawienie zdjęć z pierwszego dnia u nas i obecnie 2.10. i 10.11
Ach ta nasza kochana wyszczekana...

do widzenia się z Państwem,
Jagodzianka.