czwartek, 26 lutego 2015

SCRAPKI SPOD MOJEJ ŁAPKI: KSIĘGA GOŚCI

Dzień dobry się z Państwem,
Taaaa.... pogoda generalnie jest fantastyczna. Wprost idealna dla wszelkich bakterii, wirusów i innych takich.
Frank pochodził do przedszkola AŻ 2 dni, po czym znów się rozłożył. Jak się domyślacie, praca w domu z chorym dzieckiem jest wielce utrudniona ( na szczęście, jest coś takiego jak nocki ;)), no i wyjście dokądkolwiek staje się niemożliwe...

I tak oto wieczorową porą powstała Księga Gości ( teraz się jaja produkują ;)) w moich ulubionych klimatach...






Do widzenia się z Państwem,
Jagodzianka.

środa, 25 lutego 2015

BZDURKI SPOD KLAWIATURKI: W POKOJU DZIECI - JAGODOWA CZĘŚĆ

Dzień dobry się z Państwem.
Dzisiaj pokazuję powiedzmy kąt Jagody... Chociaż mniejszy regał należy do Frania... Reszta jest mej Córy.
Zacznę może od biurka...


Kupiliśmy używane za grosze. Ponieważ wizja zdzierania lakieru ( choć były jego śladowe ilości) nie uśmiechała się mi, gdyż, albowiem, ponieważ, wszakże przez tydzień zdzierałam różne powłoki z innych mebli i miałam już dość tej roboty - wątpliwie przyjemnej. Postanowiłam zatem użyć kredowej farby, która nie wymaga zdzierania farb czy lakierów do "czystego" drewna. Powierzchnię jedynie zmatowiłam i odtłuściłam. A potem zaczęłam malować. Dodatkową zaletą tej farby jest super krycie drewna.
Biurko przed:



Ponieważ kredowe w swojej ofercie nie maja farb w kolorach, które mnie interesują, użyłam swoich akrylowych do ozdabiania szuflad i drzwiczek.




Plan lekcji matka zrobiła, używając produkty CRAFTfun...

Na biurku znalazł się organizer, który stworzyłam na specjalny projekt. Powiedzmy, ze zamysł padł, dziecko otrzymało organizer...





Taki lub podobny mogę wykonać dla Was ;)



PO REKLAMIE...


Drugi mebel, który sama malowałam, to szafa. Kupiłam ją w stanie surowym...






Koszyki na bieliznę wykonała z wikliny papierowej  Agnieszka Rysz

Królestwo łóżkowe Jagody... Ramek ze zdjęciami będzie więcej - brakuje jeszcze z Jagody francuskimi przyjaciółkami i z Lublina... Foty już są, brakuje ramek...
 Mam nadzieję także, iż wreszcie opowiem Wam o serii "Kliniki pod Boliłapką"-  Jagody chyba nr 1 z historii zwierzęcych.





Jagoda nie śpi sama, tylko z rodziną Rudego. I tak od góry: Rudy, obok jego brat, tyłem leży mama Rudego a tez duży to tato...


Poduchę dostało moje dziecko... wiadomo czyjego autorstwa... choć to moja wygrana :P


Została jeszcze czwarta ściana, równoległa do tej z łóżkiem i szafą, ale nie jest jeszcze zrobiona, choć mam na nią pomysł. Tylko czasu brak na realizację...

To tyle.
Do widzenia się z Państwem,
Jagodzianka.

wtorek, 24 lutego 2015

DŁUBANKI JAGODZIANKI: DAŁAM SIĘ WSADZIĆ W RAMY...

Dzień dobry się z Państwem,
już niedługo dostępne w moim sklepie: ciekawe oryginalne ramki ręcznie malowane. Kolor i motyw są dowolne!
Moje propozycje:















Do widzenia się z Państwem,
Jagodzianka.

poniedziałek, 23 lutego 2015

WĘDROWNIK PO FRANCARII: Chamonix - Le Brévent cz.2

Bonjour, 

Kontynuacja wycieczki sprzed tygodnia. Po obejściu dookoła i obfotografowaniu Lac du Brévent rozpocząłem ostatni etap podejścia na szczyt.






Na szczyt Le Brévent dociera kolejka linowa, dzięki czemu jest tam bar i uznałem, że małe jasne mi się należy!



Zbliżenie na "Wielkiego Brata", który obserwował mnie przez całą drogę.

Aha, wcześniej nie wierzyłem w duchy. Dopóki nie zobaczyłem Ducha Gór.

Chyba wyglądam na trochę zmarnowanego...

Zachmurzenie po drodze była zmienne, jak to w górach. Ale potem kompletnie się wypogodziło i miałem to rzadkie uczucie, kiedy nie mogę się nasycić jakimś widokiem - mógłbym tam siedzieć bez końca. Ale rozsądek podpowiadał, że prawie 5 godzin spędzone na wchodzeniu (wliczając w to odbicie w kierunku Lac du Brévent) oznacza ładnych kilka godzin w dół, a trzeba zdążyć przed zmrokiem. Zacząłem więc schodzenie, ale inną drogą.


 

A tu fragment mapy z widocznym szlakiem. Od Gîte d'etape w prawym dolnym rogu, przez Refuge de Ballachat (tu inaczej pisane), le Grand Balcon, Lac du Brévent i wreszcie le Brévent.

W drodze powrotnej też było co fotografować.



A tak na szczyt dostają się cieniasy :).

Nie wiem dlaczego, ale ten krajobraz skojarzył mi się z Thorgalem, o którym wspominałem TU.

Konkurs - znajdź paralotnirza.  W nagrodę komentarz z gratulacjami.


 Gdzieś tam w dole stoi mój samochód.

W kilka dni po tej wycieczce jadłem kolację z moim przyjacielem Christianem, o którym pisałem już TU i jego żoną Karine. Po kolacji Christian nalał mi kieliszek digestif - nalewki na bazie zioła, które rośnie u ponóży lodowców (oczywiście sam je zbierał). Niestety nie pamiętam nazwy tej rośliny. Ale choć nalewka była bardzo mocna, to zapach i smak ziela był niesamowicie intensywny. Natchniony tym wydarzeniem postanowiłem w ostatni mój weekend we Francarii znów przyjechać w Alpy i przespacerować się pod lodowcami. Niestety nie było mi to dane, ale o tym innym razem.

À bientôt!
W.

P.S.

Christian przeczytał mój wpis i pospieszył z pomocą: nalewka zrobiona była na bazie Génépi :). Przesłał mi też zdjęcie (podejrzewam, że ze swojego atlasu roślin):