Dzień dobry się z Państwem.
Zawsze czytanie "ZWIERCIADŁA" zaczynam od felietonu Szymona Majewskiego. Tak na dobry początek.
I właśnie ostatnio wspólnie z W. dzieliliśmy się refleksjami powstałymi po przeczytaniu tekstu "Instytut Pamięci Małżeńskiej".
Pan Szymon porusza tam temat relacji damsko - męskich, które często zaburzone są przez to ,że my - kobiety - nie mówimy wprost i od razu, o co nam chodzi, tylko "mielimy" to w sobie, by po latach wypomnieć ( cytat z felietonu): "Trzy lata temu na jesieni 7 października o 8.46 nie obrałeś kartofli!!!" albo by wyrazić swoje oczekiwania niespełnione ( cytat z felietonu): "... rano cie prosiłam o pomoc z zasłonami. Spadły na mnie i się z nimi szarpałam". "No właśnie, przecież podszedłem". "Liczyłam, że PODBIEGNIESZ".
I mówię do W., że tu jest absolutna racja! WY (mężczyźni przyp.) nie potraficie odczytać naszych oczekiwań! No przecież, kiedy wołam Cię, żebyś przyszedł TERAZ/ SZYBKO/ KONIECZNIE w sprawie nie cierpiącej zwłoki, bo właśnie w Internecie dojrzałam cudną lampę/ stolik,/witrynkę, fascynującą półkę, to Ty akurat musisz być w toalecie. Doprawdy? To aż tak pilna sprawa?
Albo! Mówię W.: Załóż Franiowi ŁADNE ubrania, to nie, On nie weźmie bluzeczki z drugiej półki od góry po prawej stronie, gdzie właśnie są ubrania "wyjściowe", tylko ZŁOŚLIWIE sięgnie po te z lewej strony do chodzenia po domu.I powie: "bo ja nie pamiętam, gdzie jakie są". Ale gdzie piwo w lodówce położone to wie? W sprawie ubrań: mój drogi, to nie trzeba wiedzieć! Wystarczy spojrzeć.! Albo jeszcze inaczej! Mówisz: "W. załóż Franiowi te ładne spodnie i jakąś pasującą bluzeczkę do tego". On: "Ale ja nie wiem jaka będzie odpowiednia i zaraz powiesz, że źle wybrałem". Ja: "Nie powiem, tylko się postaraj i ubierz dziecko z gustem". No i co robi? Ano zakłada bluzkę, która ZUPEŁNIE nie pasuje do spodni i do tego dwie różne skarpetki. Wolał się NIE POSTARAĆ...
A' propos różnych skarpetek!
Jagodę wciąż gonię, by "parowała" swoje, ale z Nią to różnie bywa. Najczęściej bywa źle w tej kwestii. Ba! Beznadziejnie! no i ostatnio miała jedną różową, druga szarą - ta druga była.... moja!
Panie Szymonie, to nie jest tak, że " żona pamięta wszystko, ale zapomina wam o tym powiedzieć". Ona nie zapomina, ale czeka na dobry moment. Ona działa jak bank, ZUS, Urząd Skarbowy W JEDNYM. Czeka latami, by naliczyły się spore odsetki. Po co powiedzieć od razu wprost, że coś nie tak? Że znowu spartoliliście sprawę? Za krótko trwałby cały proces WYPOMINANIA, a i przeprosiny z Waszej strony byłby mało spektakularne.
Zaś po latach wyliczenie z dokładnością co do dnia, ba! minuty Waszych grzechów, przewinień, wpadek to taka satysfakcja, że umysł wciąż pracuje. Że lecytyna nadal zbędna...
Do widzenia się z Państwem,
Jagodzianka.