Bonjour,
Kontynuacja wycieczki sprzed tygodnia. Po obejściu dookoła i obfotografowaniu Lac du Brévent rozpocząłem ostatni etap podejścia na szczyt.
Na szczyt Le Brévent dociera kolejka linowa, dzięki czemu jest tam bar i uznałem, że małe jasne mi się należy!
Zbliżenie na "Wielkiego Brata", który obserwował mnie przez całą drogę.
Aha, wcześniej nie wierzyłem w duchy. Dopóki nie zobaczyłem Ducha Gór.
Chyba wyglądam na trochę zmarnowanego...
Zachmurzenie po drodze była zmienne, jak to w górach. Ale potem kompletnie się wypogodziło i miałem to rzadkie uczucie, kiedy nie mogę się nasycić jakimś widokiem - mógłbym tam siedzieć bez końca. Ale rozsądek podpowiadał, że prawie 5 godzin spędzone na wchodzeniu (wliczając w to odbicie w kierunku Lac du Brévent) oznacza ładnych kilka godzin w dół, a trzeba zdążyć przed zmrokiem. Zacząłem więc schodzenie, ale inną drogą.
A tu fragment mapy z widocznym szlakiem. Od Gîte d'etape w prawym dolnym rogu, przez Refuge de Ballachat (tu inaczej pisane), le Grand Balcon, Lac du Brévent i wreszcie le Brévent.
W drodze powrotnej też było co fotografować.
A tak na szczyt dostają się cieniasy :).
Nie wiem dlaczego, ale ten krajobraz skojarzył mi się z Thorgalem, o którym wspominałem TU.
Konkurs - znajdź paralotnirza. W nagrodę komentarz z gratulacjami.
W kilka dni po tej wycieczce jadłem kolację z moim przyjacielem Christianem, o którym pisałem już TU i jego żoną Karine. Po kolacji Christian nalał mi kieliszek digestif - nalewki na bazie zioła, które rośnie u ponóży lodowców (oczywiście sam je zbierał). Niestety nie pamiętam nazwy tej rośliny. Ale choć nalewka była bardzo mocna, to zapach i smak ziela był niesamowicie intensywny. Natchniony tym wydarzeniem postanowiłem w ostatni mój weekend we Francarii znów przyjechać w Alpy i przespacerować się pod lodowcami. Niestety nie było mi to dane, ale o tym innym razem.
À bientôt!
W.
P.S.
Christian przeczytał mój wpis i pospieszył z pomocą: nalewka zrobiona była na bazie Génépi :). Przesłał mi też zdjęcie (podejrzewam, że ze swojego atlasu roślin):
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz