Zbliżamy się do finału wyzwania. Bardzo lubię te formę zabawy. Można troszkę pomyśleć, ale i wykazać się kreatywnością... Można też poćwiczyć samo fotografowanie. Popracować nad światłem, kadrowaniem i ostrością. Bardzo to lubię... Zaraz, zaraz, ale dzisiejszy temat to:
czego nie znosisz robić – jakiej czynności nie lubisz robić w swoim codziennym życiu
Normalnie to nie lubię, kiedy służba się mi kręci pod nogami, kiedy gosposia po raz setny pyta, czy życzę sobie na śniadanie kawior z szampanem, skoro wie, że ja nie lubię kawioru o 9.oo tylko dopiero o 9.30! Nie lubię, kiedy Mąż codziennie przynosi mi kolejne klejnoty, ponieważ tej biżuterii mam za dużo. I tych kolacji w ekskluzywnych restauracjach mam dosyć! A! I nie lubię, kiedy niania za wcześnie przyprowadza mi dzieci na półgodzinną zabawę...
To tak pokrótce...
Nie będę oryginalna w dzisiejszym temacie, a to dlatego, że po jego przeczytaniu przyszła mi jedna jedyna myśl, zrobiłam do niej zdjęcie i wiernie przy tym pomyśle obstaję.
Tak naprawdę rozwój techniki jest dla mnie trochę przerażający. Już kiedyś pisałam o tym, że te wszystkie gadżety na "aj" są dla mnie kosmiczne i mało atrakcyjne. Ta wszechobecna technologia tak bardzo oddala nas od natury, że czasami z ogromnym przestrachem zastanawiam się, dokąd zmierzamy. Zauważcie, że bardzo często ludzie karmienie piersią odbierają jako coś... uwaga... NIEESTETYCZNEGO A WRĘCZ OBRZYDLIWEGO. I za całkowicie NATURALNĄ sytuację uważają, że w miejscach publicznych należy karmić butelką. Ci, którzy tak uważają, jakoś dziwnie nie zauważają, jak sami jedzą w restauracjach, zostawiając za przeproszeniem "syf" na stole i po nim... To uważają za bardzo estetyczne i apetyczne... Fuj!
Ale wśród tych wynalazków jest kilka, za które chwalę ludzkość, zaś autorów pomysłów ozłociłabym. Pierwszą sprawą jest na pewno internet. Miejsce, w którym można pozyskać milion informacji, porozmawiać z człowiekiem mieszkającym tysiące kilometrów stąd. No po prostu cud techniki!
Drugą rzeczą, o której chcę wspomnieć, to metro. Będąc w Paryżu, Barcelonie czy w Pradze cudowne było to, że mogliśmy zwiedzać miasta, bez używania samochodu własnego a co za tym idzie: stania w korkach albo tracenia godzin na poszukiwanie miejsca parkingowego. Dzięki doskonałym połączeniom w kilka, kilkanaście minut byliśmy to jednym, to w drugim miejscu wartym obejrzenia.
Drugą rzeczą, o której chcę wspomnieć, to metro. Będąc w Paryżu, Barcelonie czy w Pradze cudowne było to, że mogliśmy zwiedzać miasta, bez używania samochodu własnego a co za tym idzie: stania w korkach albo tracenia godzin na poszukiwanie miejsca parkingowego. Dzięki doskonałym połączeniom w kilka, kilkanaście minut byliśmy to jednym, to w drugim miejscu wartym obejrzenia.
A ostatnia rzecz to... zmywarka! Posiadając ją w Polsce bardzo cieszyłam się czasem, który spędzałam na tworzeniu swoich pracek zamiast ślęczenia nad zlewem. Tutaj tego urządzenia nie mam, choć prawdopodobnie będę szczęśliwą jego posiadaczką. Widzę, ile czasu spędzam na myciu garów, których nigdy nie ubywa. Często, zamiast bawić się z dziećmi, czy po prostu zająć zupełnie czymś innym, bardziej sensownym, to ja "rozkoszuję się" bliskim spotkaniem z talerzem i gąbką.
Mam zasadę, by sobie jakoś umilać czynności, których nie lubię. I w tym przypadku znalazłam sobie coś, co umniejsza mój ból zmywania. Jest to... płyn do mycia naczyń. Obecnie o zapachu bazylii i ukochanego tymianku. Rozkoszuję się tym aromatem i zmywanie staje się pląsaniem po ogrodzie wśród wspaniale pachnących ziół!
Pozdrawiam - co czynić akurat bardzo lubię ;)
Jagodzianka.
P.S. Zapomniałam wczoraj napisać jedną ważną rzecz! Franio przespał całą noc! Co nie jest równoznaczne z tym, że Jego matka również, gdyż ona to obudziła się o 4.oo - o czasie, w którym zwykł się budzić Syn Jej i oczekiwała na tę Jego czynność i z nadmiaru emocji, że Ów Syn się nie budzi, zasnąć nie mogła...
Oj tak, zmywanie to pochłaniacz czasu, a ze zmywarką świat staje się piękniejszy, szczególnie po wizycie gości ;)
OdpowiedzUsuńOj tak! Szczególnie gości... Samo przygotowanie potraw to milion garów! A co dopiero później!
UsuńEeeee śmiem twierdzić, że to zdjęcie to ściema! Jakoś tak ładnie masz poukładane w tym zlewie i wokół niego ;) B.
OdpowiedzUsuńJak się zabieram do mycia garów, to sobie je układam, by ułatwić sobie życie. Mam tylko jedną dużą komorę i drugą taką malutką :(
UsuńPorządek wokół mam zawsze ;}
i Ty mówisz, że jesteś nieperfekcyjna... żeby układać gary w zlewie przed myciem... :D
UsuńGdybym była perfekcyjna to naczynia ułożone byłyby od najjaśniejszego do najciemniejszego, od najmniejszego do największego i w dodatku alfabetycznie.
Usuńzaczynam się o Ciebie martwić skoro masz takie myśli :D w życiu by mi nawet to do głowy nie przyszło, że mogłoby nawet tak być hehe :D
UsuńKiedyś widziałam jakiś odcinek angielskiej edycji PPD i ona pokazywała, jak składać bieliznę. Gdy zobaczyłam, że osobno składa się komplet bielizny i układa wg koloru a następnie same majteczki - on najjaśniejszego po najciemniejsze... wyłączyłam TV. no i teraz tak się mi to skojarzyło ;)
UsuńNo myślałam, że urodzę ze śmiechu przy drugim akapicie! A to by było sporo przed czasem, bo dopiero 20 tydzień, więc proszę mnie tak nie rozśmieszać!
OdpowiedzUsuńMilusiu, przepraszam - rzeczywiście 20 tydzień to za wcześnie. Postaram się pisać troszkę bardziej poważnie ;) Jakby co, to "no spę" zażywać po czytaniu moich postów ;)
UsuńMoże profilaktycznie przed ;)
UsuńMasz rację. Człowiek nigdy czym rozśmieszy... zwłaszcza ciężarną, która może mieć różne nastroje ;)
Usuń...i przez tą technikę paradoksalnie brakuje nam czasu :(
OdpowiedzUsuńNo tak, bo swoją uwagę jej się poświęca...
UsuńZmywanie to była także moja zmora, ale przy remoncie kuchni mój mąż zrobił mi niespodziankę i zakupił zmywarkę :) Zgadzam się z Tobą - to urządzenie to cud techniki!
OdpowiedzUsuńAle zdjęcie rzeczywiście chyba zaraz po zmywaniu - niewiele zdążyło się uzbierać ;)
Z tekstu o "Twoim" ekskluzywnym, acz bardzo denerwującym życiu przeczytałam śmiejąc się do rozpuku - wiesz, nie zazdroszczę ludziom takich problemów, wolę swoje, bardziej przyziemne.
Z poziomu mojego zmartwienia o to, co dziś zrobić na obiad - pozdrawiam serdecznie!
Ja też mam problem z tym, co na obiad: zawsze mój kucharz proponuje tyle specjałów... już znudziły się mi kaczki w pomarańczach czy trufle otulone pierzynką z puree ziemniaczanego ;););)
UsuńTo zdjęcie robione rano, więc dużo tego nie było...
zgadzam się z Tobą w 100%! zmywanie to katorga, w szczególności po gościach, no i jak się ma dzieci... u mnie w domu jest podział - ja gotuję, on zmywa. Więc tak szczerze mówiąc to mam zmywarkę =) chociaż czasami lubię pozmywać... ale to jest bardzo czasami =)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i miłego piątku!
U mnie W. zmywa wieczorem, za dnia ja to robię, bo nie wyobrażam sobie tej góry naczyń przez cały dzień. Zwłaszcza że ja podczas przygotowania lunchu (czy tam obiadu)MUSZĘ mieć czysty zlew, by mieć dostęp do wody lub szybko coś tam przepłukać ;)
UsuńHi, hi! Jak mowa o zmywaniu ( z wyjątkiem garów, tak bardzo mi nie doskwierało, a teraz mam zmywarkę), to przypomina mi sie wypowiedź Agaty Christi, że najlepsze pomysły na kryminały, a konkretnie na zbrodnie przychodziły jej do głowy własnie w trakcie zmywania, bo to tak okropne zajęcie, że ma się ochotę kogos zabić! Ergo! Całe szczęscie, że wtedy nie było zmywarek, bo literatura światowa byłaby uboższa.
OdpowiedzUsuńGratulacje dal Franka!
Ściskam!
Tak, to prawda! Całe szczęście, że zmywarek cza czasów A. Ch. nie było :D
UsuńU nas na szczęście zmywa mąż (ale i tak zmywarka jest w planach, jak tylko uzbieramy na remont kuchni, bo teraz po prostu fizycznie nie mamy jej gdzie wcisnąć :) )
OdpowiedzUsuńA swoją drogą z takimi ziołowymi zapachami (oprócz wszechobecnej mięty) płynu do mycia naczyń chyba się nie spotkałam.
U mnie W. zmywa wieczorem. Bo ja przygotowuję dla dzieci lunch i po nim zmywam, bo nie mam miejsca na składowanie naczyń a poza tym nie cierpię tego. Popołudniu przygotowuję taką ciepłą kolację i wtedy W. zmywa wszystko. W weekendy też On zmywa.
UsuńZmywanie to również moja zmora.Z utęsknieniem czekam na kupno zmywarki.
OdpowiedzUsuńPS. Pierwszy raz słyszę o takim ziołowym płynie, pewnie musi pachnieć ciekawie.
Pachnie cudnie!
UsuńHej, ja jestem chyba jakaś dziwna... ja lubię zmywać, bardzo.
OdpowiedzUsuńSzczególnie jak jest dużo ;)
Che, che... Jesteś dziwna ;););)
UsuńDziękuję ;)
UsuńJak uzbieram garów to Ci prześlę pocztą ;)
Usuńa ja lubie zmywac, takie monotonne czynnosci odprezaja mnie. Ale ciesze sie, ze mam zmywarke.
OdpowiedzUsuńZa to nie lubie prasowac, dlatego robie to czesto zeby mi nie uroosla gora rzeczy do prasowania :-)
buziole
p.s. swoja droga plyn bazyliowy? pierwsze slysze..musi byc super!
Ja prasować równie mocno nie cierpię co myć naczynia. Zmywać muszę codziennie, a prasować... Jak urośnie góra albo W. skończą się koszulki.
UsuńA! Płyn ma fantastyczny zapach! Nawet chyba bardziej czuć bazylię niż tymianek - a szkoda, bo tymianek uwielbiam!
UsuńZmywara! Ach,jestem dumnym posiadaczem od kilku miesiecy i nie ma dnia bym nie chwalila tego zakupu, madrosci mojego meza ktory wymyslil ten zakup na mieszkaniu wynajmowanym, gdzie jedna szafke trzeba byla w zamian wyrzucic...uff..I tylko zaluje ze tak pozno kupilismy. Pozatym czy wynalazca dostal za to Nobla?? musze to sprawdzic.
OdpowiedzUsuńI co? Dostał? Jak nie, to niech otrzyma pośmiertnie, chociaż wiem, że takich nagród nie przyznają, ale przecież wyjątki od reguł są konieczne!
UsuńFajny pomysł z tymi wyzwaniami :).
OdpowiedzUsuńU mnie ze zmywaniem jest różnie ale nie użyłabym określenia, że lubię. Po prostu to robię bo trzeba, a niekiedy mnie coś trafia.
Z mężem mam umowę, że w niedzielę on myje naczynia. Ja też potrzebuję jednego dnia wolnego od garów hihi.
Fajny płyn do naczyń :).
Moja koleżanka przeprowadziła się do Warszawy i też bardzo sobie chwali metro. Ja jeszcze nie miałam przyjemności zapoznania :).
W Wawie też nie miałam okazji, ale chyba nie zrobiłoby na mnie już wrażenia po tym, jak poznałam tak doskonale rozbudowane na Zachodzie... Najistotniejsze ,ze jest i niech się rozwija!
UsuńMój W. też myje w weekendy i wieczorem.
Obudzona w środku nocy na konkursowe pytanie odpowiedziałabym bez wahania: zmywać naczynia! To najgorsza czynność świata! Na szczęście mam zmywarkę - moją najlepszą przyjaciółkę. :) Gdy się raz zepsuła miałam wrażenie, że całymi dniami siedziałam w zlewie!
OdpowiedzUsuńZnam ten bezsens nieprzespanych nocy z powodu niespodziewanego przespania ich przez dziecię! ;)
Pa,
Ewa
P.S.
Ja też nie lubię, gdy służba przynosi kapcie nie w tym kolorze, na który miałam dziś ochotę!
E
Też tak masz, że służba nigdy nie wie, jaki kolor kapci powinna przynieść??? Mam zły humor a oni przynoszą mi zielone - niby na uspokojenie a ja chcę czerwone, by gryźć :D:D:D Chyba ich kiedyś za to zwolnię ;)
UsuńJa mam męża i w poważaniu zmywanie. I garów wyjmowanie. I układanie. No nie, czasem wyjmuję i chowam po szafkach.
OdpowiedzUsuńJakoś sobie nie mogę wyobrazić tego płynu do mycia naczyń.
Gratuluję sennego maratonu Franczeska!
Ja ok. 12.00 robię lunch dla dzieciaków, więc potem muszę umyć gary, bo nie mogą być cały dzień w zlewie, a ponadto popołudniu przygotowuję kolację na ciepło, potrzebuję zatem pusty zlew. W. jak wraca z pracy to wieczorem wszystko myje. I w weekendy ;)
UsuńPłyn jak płyn - zielony, płynny o zapachu bazylii i tymianku :D
No właśnie, nawet ten temat pstryknęłam kilka fotek, ale teraz w domu o dobre światło w ciągu pełnego dnia - ciężko i jakoś nie zadowalały mnie efekty, ale podzielam znienawidzoną czynność codzienną. Na szczęście mój Mąż mi pomaga i nie muszę go o to prosić ;) Ha, a ja płyn też mam ulubiony ;)
OdpowiedzUsuńCo do nocnego wstawania do dzieci, to rozumiem doskonale, doskonale...
A Twoje zdjęcie w tym temacie jest urocze... ma bardzo przyjemny klimat w brew wszystkiemu co się kojarzy ze zmywaniem ;)
Zdjęcie sympatyczne, bo nie chciałam straszyć w godzinach popołudniowych ;)
UsuńHaha, uśmiałam się z akapitu o służbie ;) Ja nie lubię zmywać (nie mam zmywarki) i prasować. To dwie domowe czynności, do których zabieram się jak do jeża ;)
OdpowiedzUsuńWłaśnie zabieram się do jeża nr 2, bo się koszulki wyprasowane skończyły ;(
Usuń