Ula stwierdziła, że dzisiejszy temat NA TALERZU jest prosty i nie wymaga komentarza. Ulu, ja nie skomentuję? ;)
W dobie czasów, gdy wszystko robi się w pędzie, w taki sam sposób spożywa się również posiłki. Część ludzi je "na mieście", zamawia catering do pracy i je różne potrawy niekoniecznie smaczne lub zdrowe na styropianowych tackach.
W domu też każdy "chapnie" coś z lodówki i biegnie dalej. Zresztą przez bardzo długi czas sama byłam taka, że jadłam w biegu, albo podczas jedzenia robiłam coś, bo mi było "szkoda czasu". Zmieniłam jednak ten sposób spożywania posiłków, gdy odkryłam pasję, jaką jest eksperymentowanie kulinarne i radość płynąca ze wspólnego biesiadowania.
Ale zacznijmy od tego, że jedzenie jest naszym nieodłącznym elementem życia. Tu nie możemy powiedzieć, że jem, bo li tylko chcę, ale przede wszystkim muszę! Dlatego też to, co jemy i jak jemy ma ogromne znaczenie dla naszego organizmu. A jeśli czerpiemy radość z przygotowania posiłku, wspólnego jego jedzenia to, mnie się przynajmniej tak wydaje, mamy lepszy humor, samopoczucie, stan zdrowia oraz relacje międzyludzkie.
Ja staram się korzystać z tutejszego francuskiego zwyczaju, by w określonych godzinach spożywać posiłki. Wieczorne obiadokolacje w rodzinnym gronie to jest to, co się mi bardzo podoba. Powoli jest już naszą tradycją, że na przykład w czwartki, kiedy W. wraca z Jagną z polskiej szkoły grubo po 20.oo, witani są świeżo upieczoną tartą:z pomidorkami, albo brokułową, albo porową. Staram się, by te dania, które serwuję, były zawsze ładnie podane. Właśnie... choć dla jednych to są nic nie znaczące gesty, to dla mnie jest właśnie wskaźnik poziomu jakości życia (czyli jak najmniej byle jakiego). Wystarczy listek bazylii na kanapce z serem, albo kanapka - stworek i inaczej je się takie danie. A ponadto wywołuje ono uśmiech na twarzy z tego powodu, że komuś się chciało coś specjalnie dla nas zrobić. A to często kosztuje niewiele czasu i energii.
Dziś na obiad zaserwowałam makaron z awokado i ze szpinakiem. skorzystałam z okazji , że na OTWARTYM FORUM mamy tydzień właśnie z tym owocem. Poczytałam o nim więcej i już wiem, że na długo zagości w naszym domu.
Przepis, oczywiście, zaczerpnięty z KWESTII SMAKU i niewiele przeze mnie zmodyfikowany.
MAKARON Z AWOKADO I SZPINAKIEM
• 150 g makaronu;
• 50 g szpinaku (dałam więcej);
• 1/2 dojrzałego dużego awokado lub 1 małe;
• 2 łyżki soku z limonki (dałam z cytryny);
• sól morska, świeżo zmielony czarny pieprz;
• 1 łyżka oliwy z oliwek;
• 1 ząbek czosnku, pokrojony na plasterki (dodałam jeszcze dwa ząbki wyciśnięte);
• 3 łyżki posiekanych liści świeżego estragonu (dałam suszony:();
• 2 - 3 czubate łyżki serka mascarpone ( dałam całe opakowanie);
• tarty Parmezan lub inny żółty ser;
• pomidorki koktajlowe;
• 50 g szpinaku (dałam więcej);
• 1/2 dojrzałego dużego awokado lub 1 małe;
• 2 łyżki soku z limonki (dałam z cytryny);
• sól morska, świeżo zmielony czarny pieprz;
• 1 łyżka oliwy z oliwek;
• 1 ząbek czosnku, pokrojony na plasterki (dodałam jeszcze dwa ząbki wyciśnięte);
• 3 łyżki posiekanych liści świeżego estragonu (dałam suszony:();
• 2 - 3 czubate łyżki serka mascarpone ( dałam całe opakowanie);
• tarty Parmezan lub inny żółty ser;
• pomidorki koktajlowe;
Makaron wrzucić na gotującą się wodę, posolić i ugotować al dente.
Zachować około 1/3 - 1/2 szklanki wody z gotującego się makaronu.W
międzyczasie na patelnię włożyć umyty szpinak, wlać 2 - 3 łyżki wody i
mieszając gotować, aż zwiędnie przez ok. 2 minuty. Odsączyć na sitku,
odcisnąć i grubo posiekać (aaa! Zapomniałam posiekać!) i odłożyć. Miąższ awokado pokroić w kostkę, skropić sokiem z limonki (lub cytryny, żeby nie ściemniało), doprawić solą i pieprzem.Na
patelnię wlać 1 łyżkę oliwy z oliwek i na bardzo małym ogniu zeszklić
czosnek (nie rumienić!). Zmniejszyć ogień do minimum, dodać przygotowany
szpinak, doprawić solą i pieprzem, wymieszać z awokado, ze świeżym
estragonem, serkiem mascarpone i zachowaną wodą z makaronu.Delikatnie
podgrzać nie zagotowując, doprawiając ewentualnie solą i pieprzem.
Połączyć z makaronem, wyłożyć do talerzy i posypać tartym Parmezanem.
Można też podawać z pokrojonymi na ćwiartki małymi pomidorkami
koktajlowymi.
Jutro, jak na talerzu, pokażę Wam dwie rzeczy. Bardzo ważne dla naszej rodziny.
Jagodzianka.
Wiedziałam, że coś odlotowego zaserwujesz, teraz muszę iść i podgrzać rosół, bo nie wytrzymam.
OdpowiedzUsuńHihi, dobrze, że nikt nie widzi moich kanapek, które czasem przygotowuję dziadkowi. Wyglądają jak zrobione przez studenta, który pierwszy raz wlazł do kuchni.
Chciałabym kiedyś wpaść do Ciebie na obiad :)
Chim, jak tylko będę w Pl na trochę dłużej musimy się spotkać w takim razie na wspólnym żarełku ;)
UsuńA co do rosołu - Jagna oddałaby na pewno swoja porcję tego makaronu za łyżkę tejże zupy. To Jej ulubiona, a ja jeszcze nigdy jej nie ugotowałam i tego nie zrobię, więc zdana jest na Babcie;)
Znowu mnie inspirujesz!! Powinnam sobie cytaty z tego posta wydrukować i zawiesić na lodówce. Nie pozostaje mi nic innego, jak dodać bloga do obserwowanych :)
OdpowiedzUsuńNie pozostaje mi nic innego jak podziękować serdecznie!
Usuńulala Jagodzianko zabiłaś mnie tym daniem! Po prostu bajka smakowa jak dla mnie ;D Chapeaux bas!
OdpowiedzUsuńW. chce, bym robiła je raz w tygodniu :D
UsuńJeniu, patrzę na te maleńkie zdjęcia i robię się baaardzo głodna.
OdpowiedzUsuńA przepis zapowiada sie super, w przyszłym tygodniu muszę wypróbować!
Co do zajadania posiłków to zgadzam się w pełni. Też jem oczami i najbardziej smakuje mi, kiedy wspólnie siedzimy przy stole :)
Wiem, wiem, że zdjęcia powinny być trochę większe, ale troszkę się boję, że mi szybko się limit wyczerpie...
UsuńPychota makaron !
OdpowiedzUsuńNaprawdę smaczny.
UsuńKochana dziękować Ci za ten przepis!!! Awokado jem codziennie, szpinak w sumie też, a makaron to już wogóle. Jutro działam ;) Ale będzie pychotka!
OdpowiedzUsuńGotowanie to dla mnie ogromna przyjemność i gotuję codziennie. Zdrowo, lekko, warzywnie i kolorowo. Sama przyjemność jedzenia!
Ja zacznę od dziś jeść je codziennie. Chcę zrobić z niego masło i smarować chleb.
Usuńpiękny wpis, znowu...ja też odkryłam po latach miłość do gotowania, bo piec kochałam zawsze:)
OdpowiedzUsuńU mnie pieczenie to wciąż temat odległy...
UsuńNIe patrze, bo jeść mi się chce, a na diecie jestem :( w ogóle to wyzwanie jest okropne buuuu :(
OdpowiedzUsuńMatko, zimą na diecie? A po co się tak katować?
Usuńale cudnie wygląda. i pewnie tez tak smakuje
OdpowiedzUsuńNaprawdę bardzo pyszne!
UsuńPycha!
OdpowiedzUsuńWłaśnie kupiłam szpinak, więc warto wypróbować.
zgłodniałam przez ten post strasznie! i ze wstydem przyznam, że właśnie frytki dochodzą do siebie w kuchni na kolację... ;)
OdpowiedzUsuńA frytki z tym daniem się nie wykluczają ;)
UsuńOstatnio miałam ochotę na coś z awokado... Ale mój maż nie lubi :( Może zrobię i mu nie powiem, co jest w środku?
OdpowiedzUsuńJak masz ochotę - to jedz i nie patrz na Męża. Ale spróbować przemycić danie możesz ;)
UsuńA ja jeszcze jeden punkt dodam do tego co napisaś (bo pod resztą podpisuję się wszystkimi czterema kończynami) - wspólne gotowanie. Z dziećmi, ze znajomymi, w ostateczności nawet z mężem i teściową ;)
OdpowiedzUsuńZ dzieckiem ostatnio gotuję codziennie niemalże, ma to całą masę zalet i tylko jedną wadę - niestety trwa ze dwa razy dłużej niż bez dziecka, ale co tam, zalety wynagradzają z nawiązką ;)
Kiedyś, za studenckich czasów (bo teraz niestety bardzo rzadko z braku czasu i różnych dziwnych godzin pracy), mieliśmy ze znajomymi taki zwyczaj, że raz w miesiacu robiliśmy wspólny obiad (czwartkowy tak zwany, chociaż nie zawsze w czwartek) - 8-10 osób w kuchni, obiad na jakieś 12-16 osób ;) Było genialnie :)
Kiedy gotuje się z kimś to człowiek (no przynajmniej w moim wypadku tak jest) jest bardziej uważny, celebruje poszczególne etapy, mniej się spieszy, za to bardziej bawi. Bo w końcu w kuchni naprawdę można się świetnie bawić ;)
Zgadzam się z Tobą. Też staram się dużo przebywać z Jagną w kuchni, ale - tak zupełnie szczerze się przyznam - wolę sama pichcić. to mam po Mamie. Jak już wpadam w rytm np. przygotowania przyjęcia, to robimy z W. na zmianę albo tylko ja. nie lubię, jak ktoś mi się kręci po kuchni, bo ja wtedy jestem w pełnym skupieniu i działam wg rytmu, którego nie lubię gubić ;)
UsuńWspólnie ze znajomymi nie gotuję - raczej każdy przynosi żarełko już gotowe... Ale może warto spróbować? ;)
Bo wiesz, jak coś trzeba zrobić na przykład z napiętym harmonogramem nad głową (właśnie przed jakąś imprezą, albo jak czas goni), to ja też wolę sama. Ewentualnie na zasadzie: mężu obierz cebulę/sparz pomidory/wstaw wodę na makaron (konkretne polecenia koniecznie), a resztę i tak ja ;)
UsuńAle jak się nastawiam, że z kimś i nie spieszymy się, to wtedy czysta przyjemność i zabawa :)
Och, to prawda, bez pośpiechu wspólnie, z zegarkiem w ręku samodzielnie. Wspólne przygotowywanie posiłków niezwykle łączy i rozluźnia napięcia. Miałam kiedyś znajomą, która przyjeżdżając do mnie na kilka dni, gdy miałam maleńkiego synka i niewiele starszą córkę i wory pod oczami, siadała na sofie i patrzyła jedynie, jak przygotowuję wszystko dla wszystkich. I nie chodzi o to, że nie pomagała, bo była moim gościem i nikt od niej tego nie wymagał, poza tym blatu roboczego mam niewiele, ale samo nastawienie olewające do jakiejkolwiek formy przygotowania i spożywania później tego posiłku, skreśliło ją w mojej podświadomości. Nie wiem, czy piszę z sensem, bo podświetlenie mi wysiadło, a w samochodzie ciemno jak w d... W każdym razie uważam celebrowanie posiłków w każdym jego stadium za najlepszą nić porozumienia międzyludzkiego. I nie każdy musi lubić i chcieć gotować, żeby było miło
UsuńAwokado uwielbiam ,szpinak również -ale takiego dania jeszcze nie jadłam i na pewno spróbuję :))
OdpowiedzUsuńTo racja o czym piszesz ,celebrowanie wspólnych posiłków jest bardzo ważne :)
Koniecznie spróbuj!
Usuńskuszę się :)
OdpowiedzUsuńSkuś, skuś!
UsuńMagda, zgadzam się w 100% - wspólne posiłki to coś cudownego... a Kwestię Smaku też czytam, nawet upiekłam ostatnio cudowne ciasto z truskawkami... i ten makaron brzmi zachęcająco...
OdpowiedzUsuńKto Kwestii Smaku jeszcze nie poznał, ten wiele w życiu stracił :D
UsuńNie mogę się doczekać na wiosnę, by móc celebrować wspólne posiłki w ogrodzie!
Uwielbiam makarony, uwielbiam też szpinak - przyznam, że nigdy nie łączyłam tych smaków z avocado... Chyba jednak niebawem się skuszę :)
OdpowiedzUsuńTymczasem zaczytuję się nadal w Twoim blogu :). Każdego dnia odkrywam coś nowego :P.
Pozdrawiam i dobrej nocy
Bardzo się cieszę, że zaglądasz do mnie :) Koniecznie skuś się na to danie!
UsuńO! To już wiem, co zrobię następnym razem jak mnie weźmie na makaron. A weźmie pewnie niedługo! ;-)
OdpowiedzUsuńWygląda po prostu PRZEPYSZNIE! :-)
I co? Już wzięło? ;)
UsuńMakaron ze szpinakiem chodzi za mną od pewnego odcinka Rodzinki PL ;-) Teraz to już muszę zrobić , tylko chyba avocado pominę;-)
OdpowiedzUsuńSpróbuj awokado! Zwłaszcza, ze jest bardzo zdrowe!
UsuńPodpisuje się pod tymi słowami, posiłki trzeba celebrować,a Kwestię Smaku też podczytuję ;-)
OdpowiedzUsuńTylko jeszcze o tym pamiętać, zwolnić... Z tym jest trudniej...
Usuńkurcze na jaki blog nie wejdę to wszyscy mówią o tym projekcie aż żałuje, że ja nie miałam okazji brać w nim udziału ;)
OdpowiedzUsuńMoja droga! Szykuj aparat na czwarty lutego!
UsuńPięknie napisane :)
OdpowiedzUsuńżałuję że nie mam zacięcia do gotowania, robię to z obowiązku, dlatego moim jednym z postanowień jest wypróbowywanie nowych ciekawych przepisów, Twój na pewno wykorzystam, bo uwielbiam awokado :)
Świetne zdjęcie!
To koniecznie spróbuj!
UsuńDzięki!