Ojej! Jak mnie się od dawna chciało pojechać do Genewy na grzane wino i pieczone kasztany! Do tej pory jednak padał ciągle tylko deszcz i deszcz... Jest mi przykro i wstyd, że mieszkając właściwie w górach o śniegu mogę tylko pomarzyć! Albo popatrzeć na zdjęciach pokazujących Dolny Śląsk...
Skorzystaliśmy dzisiaj zatem z pogody, choć pochmurnej to jednak niedeszczowej i odwiedziliśmy moją ukochaną Genewę... Tak W. dziś mi powiedział swoje wrażenia i się z tym zgodziłam. Chodzi o to, że my w Genewie czujemy się jak u siebie w domu. Ten klimat, o którym TUTAJ pisałam, dla jednych jest obcy, zimny i odpychający, nam zaś wielce bliski, przyjazny, ulubiony. Jagna powiedziała, że jej Genewa przypomina Wrocław i chce tu zostać na zawsze... Mnie się kojarzy jednak ze spokojem i takim wewnętrznym szczęściem.
Musieliśmy zatem ponownie rozkoszować się ulubionymi pieczonymi kasztanami... Nie muszę chyba nadmieniać, że Franuś stał się ich wielbicielem od pierwszej sekundy?
Następnie posmakowałam grzanego wina... Powiem Wam, że można taki sam wykonać w domu wg tej samej receptury, ale i tak nie będzie smakowało jak na dworze...
Świąteczne klimaty wciąż królują...
Zima niby, ale kapustka ozdobna wciąż...zdobi...
Genewa moimi oczami za dnia i o zmroku...
Miłego tygodnia Wam życzę,
Jagodzianka.
Skorzystaliśmy dzisiaj zatem z pogody, choć pochmurnej to jednak niedeszczowej i odwiedziliśmy moją ukochaną Genewę... Tak W. dziś mi powiedział swoje wrażenia i się z tym zgodziłam. Chodzi o to, że my w Genewie czujemy się jak u siebie w domu. Ten klimat, o którym TUTAJ pisałam, dla jednych jest obcy, zimny i odpychający, nam zaś wielce bliski, przyjazny, ulubiony. Jagna powiedziała, że jej Genewa przypomina Wrocław i chce tu zostać na zawsze... Mnie się kojarzy jednak ze spokojem i takim wewnętrznym szczęściem.
Musieliśmy zatem ponownie rozkoszować się ulubionymi pieczonymi kasztanami... Nie muszę chyba nadmieniać, że Franuś stał się ich wielbicielem od pierwszej sekundy?
Następnie posmakowałam grzanego wina... Powiem Wam, że można taki sam wykonać w domu wg tej samej receptury, ale i tak nie będzie smakowało jak na dworze...
Świąteczne klimaty wciąż królują...
Zima niby, ale kapustka ozdobna wciąż...zdobi...
Genewa moimi oczami za dnia i o zmroku...
Najmniejsza knajpka w Genewie. |
Knajpka, w której czetry lata temu spędziliśmy z W. miły wieczór. Jagna wtedy oglądała Teletubisie u naszych Przyjaciół. |
Miłego tygodnia Wam życzę,
Jagodzianka.
Genewa jest fajna :)))
OdpowiedzUsuńA grzanca tez uwielbiam, krolowal u nas na Sylwestrze, na tarasie, prosto z kuchenki gazowej. Na bank powtorzymy! :))
Ojej, to musiał być doskonały sylwester!
UsuńChociaż sobie z Tobą powędruję . Jakoś jeszcze nie było okazji, co by do Francji się wybrać. Miłego tygodnia:-)
OdpowiedzUsuńJeszcze tyle prze Tobą!
UsuńRozmarzyłam się, uwielbiam takie klimatyczne miejsca, a pieczonych kasztanów jeszcze w życiu nie jadłam
OdpowiedzUsuńSą słodkawe. nie wiem, jak opisać ich smak...
UsuńO, ładnie! I okiennice są! Klimacik Genewa ma ;-)
OdpowiedzUsuńOkiennice obowiązkowo :D
UsuńAch, chciałoby się odwiedzić Genewę! Patrząc na zdjęcia kojarzy mi się z naszym Cieszynem (w którym jestem do reszty zakochana i odpowiada mi bardziej niż Kraków czy Wrocław).
OdpowiedzUsuńA jak grzaniec najlepszy na dworze to trzeba zrobić w domu i hej na spacer! :)
Pozdrawiam!
Żelikowska
Cieszyn znam - bo mam rodzinę w tamtych stronach.
UsuńZ tym grzańcem to nie pomyślałam ;)
Piękne miasto! Kiedyś byłam, dawno temu, przejazdem.
OdpowiedzUsuńMiło wspominam ten czas...
Uwielbiam zdjęcia okiennic i różnego rodzaju fajnych szyldzików.
Do kasztanów jakoś się nie mogę przekonać, próbowałam w Rzymie ale może rzeczywiście te o których piszesz Ty czy Kasia z Szwajcarii są o niebo lesze. Kiedyś się przekonam. Dziękuję Ci za tą wędrówkę po Genewie, a zapach grzańca prawie poczułam u siebie!
Pozdrawiam!
W Rzymie ani nie byłam, ani nie próbowałam tamtejszych kasztanów. Ale skoro Kasia mówi, że są lepsze szwajcarskie, to na pewno ma rację. Cóż kochana, czas najwyższy się wybrać w te rejony ;)
UsuńPodpijam Ci trochę grzańca, bo zmarzłam dziś strasznie ;) A pieczone kasztany też skubnę, bo jeszcze nigdy ich nie jadłam :)
OdpowiedzUsuńZostawiłam ci kilka ;)
UsuńI Ty mi zazdrościsz śniegu???
OdpowiedzUsuńOj, weź...
Zdjęcia z kroplami wbiły mnie głębiej w krzesło - genialne!
Mimo wszystko tego śniegu zazdroszczę ;)
UsuńDzięki za uznanie zdjęć z kroplami. One były cudne, a nie było wczoraj śniegu, już się robił zmrok a tak bardzo chciałam je uwiecznić ;)
Aaaa i czapę masz fajową
UsuńMamusia zrobiła ;D Pierwszy raz stwierdziłam, że czapka pasuje na mój dziwny łeb. W innych wyglądam żałośnie...
UsuńOoo, dziękuję za tę wędrówkę! Nie miałam jeszcze okazji zobaczyć Genewy, może kiedyś... W każdym razie ze zdjęć wyziera rzeczywiście klimatyczne miasto z duszą. Pozdrawiam serdecznie z nareszcie zaśnieżonego lubuskiego! :)
OdpowiedzUsuńA u mnie nadal brak śniegu:( Chyba w weekend pojedziemy do Crozet.Tam go nie brakuje.
UsuńTakich wędrówek będzie więcej! Zapraszam zatem!
Przepiękne zdjęcia, to musi być niesamowicie klimatyczne miejce :)
OdpowiedzUsuńA jak już jestem przy miastach, dzisiaj strasznie zatęskniłam za Edynburgiem.
Jest, oj jest! Edynburg jest chyba także magiczni i klimatyczny...
UsuńBardzo fajne klimaty :)
OdpowiedzUsuńDzięki!
Usuńsuper fajne fotki
OdpowiedzUsuń