Wróciłam z urlopu i po dwóch tygodniach nic-nie-robienia poczułam wenę i chęć do działania. w tej chwili maluję wszystko, co wpadnie w moje ręce: garderobę, drzwi, skrzynki ogrodowe, butelki (pełne i puste...).
Na prośbę Edi szerzej pokażę moją łazienkę. Mam problem ze zrobieniem fotek, bo pomieszczenia nie są zbyt duże i do tego oświetlenie nie najlepsze, ale starałam się jak mogłam.
Tak było na początku:
Teraz prezentuje się tak, choć jeszcze nie jest wykończona.
Te drzwiczki sama pomalowałam. Czekają jeszcze na lakier a potem zainstalowanie...
Dziś pojechałam do KWIATONU, by dokupić parę roślinek na mój balkon. Czuję nadchodzącą już jesień, więc nie mogło zabraknąć wrzosów, no i lawendy, która powinna kwitnąć jeszcze do października.
Od dawna obiecałam mężowi swemu, że zrobię mu cannelloni ze szpinakiem, bo on to uwielbia. Wreszcie dziś miałam natchnienie i wykonałam tę potrawę. Myślałam, że będę miała obiad na dwa dni... zjadł wszystko ;)
Cannelloni ze szpinakiem
- cannelloni;
- szpinak mrożony;
- feta;
- żółty ser;
- kilka ząbków czosnku;
- sos pomidorowy wykonany własnoręcznie lub kupiony w słoiku;
- sól, pieprz;
Na patelnię wlać odrobinę oleju a następnie zamrożony szpinak, który po rozmrożeniu dusić pod przykryciem przez 5 minut, dodając uprzednio czosnek (ilość według gustu), odrobinę soli, pieprz i rozdrobnioną fetę.
Żaroodporne naczynie skropić oliwą. Surowe (bez wcześniejszego obgotowania) cannelloni faszerować szpinakowym nadzieniem, które wcześniej winno trochę ostygnąć. Oczywiście, można wcześniej włożyć na chwilę makaron do wrzątku, ale ja tego nie praktykuję, bo łatwiej się mi faszeruje. Makaron kładziemy jeden koło drugiego, by się dotykały. Polewamy makaron sosem pomidorowym, nakładamy na naczynie żaroodporne folię aluminiową i wkładamy do nagrzanego piekarnika. Tak pieczemy ok. 40-50 minut w temp. 180-200 stopni, następnie po tym czasie na wierzch kładziemy utarty wcześniej żółty ser i jeszcze zapiekamy przez 5 minut, by ser się rozpuścił, ale nie spiekł.
Oczywiście, cannelloni można przygotować z różnymi farszami, mięsnymi także.
Smacznego!
Miłego weekendu życzę, a ja wracam do farb i lakierów!
Śliczna łazieneczka :)
OdpowiedzUsuńa canelloni - mmmm... bardzo apetyczne :)
dekupażowanie, malowanie , tak to dla mnie ... ale wszelkie pysznościowe-przepisy kulinarne powinnam omijać z daleka , przecież ja się zawsze odchudzam !
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, Bajka
Zapraszam cię do zabawy i pozdrawiam http://wzielonymdomkussmagie.blogspot.com/2010/08/zapraszam-do-zabawy-pt-10-rzeczy-ktore.html
OdpowiedzUsuńMadzia-łazienka cudna,bardzo mi się podoba!!!warto się było przy niej pomęczyć,co;)? efekt-świetny!
OdpowiedzUsuńa przepis...mrrrrr,zapisuję,bo chwilowo nie mogę:(
ale jak tylko będę mogła to zrobię ucztę,bo szpinak to jest to,co uwielbiam!!!
pozdrawiam
Anita
Mi się marzą takie ciemne meble w łazience... Podoba mi się u Ciebie :) O której kawa?
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się podoba wam moja łazienka. Yv, wyobraź sobie, że te meble kupiłam na wyprzedaży za pół ceny. Polowałam na nie od jakiegoś czasu, bo za nic w świecie nie chciałam białych, oprócz jednych, które widziałam w IKEI, ale nie pasowałyby mi do kafli. Może je wybiorę do następnej łazienki? ;)
OdpowiedzUsuńMasz cudną łazienkę, bardzo mi się podobają trawki kafelkowe nad wanną :).
OdpowiedzUsuńPrzepis już sobie zapisałam :).
Cieszę się, Agnieszko, że podoba się Tobie moja łazienka. to miłe!
OdpowiedzUsuńYv, zapomniałam napisać o kawie - zapraszam na nią, kiedy tylko chcesz, ale najwcześniej to o 6 rano ;D
Bardzo klimatyczna łazienka i to rozpływające się w ustach szpinakowe cannelloni...mniam mniam...kawusi też chętnie się napiję, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńSzósta rano?????? Żartujesz :) Toż to środek nocy :)))
OdpowiedzUsuń