Franio wraca ze spaceru z W. i od progu woła:
Mamusiu, mamusiu, ja ci zaraz wszystko opowiem, tylko muszę się... rozbrać... rozebrzeć... Tato, jak to się mówi?
***
Leci mecz Polska : coś tam, coś tam. Frank nagle staje się miłośnikiem piłki nożnej, pod wpływem atmosfery wraz z innymi kibicami dopinguje, wołając:
Pączka! Pączka!
***
Teściu chciał zobaczyć mego irokeza... Postaram się ładnie ubrać, umalować, UCZESAĆ i poproszę W o słitfocię...
Na tę chwilę zdjęcie obrazujące kolory w mej duszy... jejku, jak słońce potrafi ładować człowieka, mimo ogromu pracy, uśmiecham się do siebie ;)
Do widzenia się z Państwem,
Jagodzianka.
też chcę jak teść
OdpowiedzUsuń:-) fajne kolorki, tak trzymaj!
OdpowiedzUsuńFranuś jest jedyny w swoim rodzaju! Wesoło macie i kolorowo też. Tak trzymać!
OdpowiedzUsuńOby zawsze takie kolorki ci grały :) "Do boju Pączka"!
OdpowiedzUsuń