... jestem w szale twórczym!
Oczywiście, że zanim córcia pojechała do swojej prababci w góry, to wylałam morze łez, bo kto będzie szczebiotał i całował, mówiąc, że się jest najukochańszą mamą? Z drugiej strony, moje "włoski receptorowe" w uszach trochę odpoczną od ciągłego trajkotania Jagody. A dziewczyna ma siły niespożyte!
Ja: Jagódko, co to są lody?
Jaga: to jest zimno, które uratuje ludzi przed ciepłem.
Za chwilę biorę się za wielkie wyzwanie: postanowiłam ozdobić ławę w salonie. Samo szlifowanie jej zajęło mi dużo czasu i energii. Teraz mam tylko nadzieje, że nie spartolę roboty...
Zanim jednak pójdę "tforzyć", to prezentuję Joasi, na Jej prośbę, kran w zbliżeniu:Pozazdrościłam wam tych ogrodów, cudownych krzewów, skalniaczków i kwiatów, dlatego porobiłam kilka fotek swojej - skromnej - roślinności...
Wisienki i różyczki nie moje, ale koszyczek owszem....
Zazdroszczę szału twórczego! Moje "włoski" też odpoczywają od naszego rozgadanego synusia, ale ja niestety strasznie tęsknię...dobrze,że wraca w piątek. Chyba brakuje mi jednak tego "jazgotu"...przepraszam, ale buzia mu się nie zamyka. Chłop jednak powinien zdecydowanie mniej gadać...mam nadzieję,że mu to minie. Trzymam kciuki za ławę. Fotki przepiękne! Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńKochana Edi! Ja już też tęsknię za moją gadułą, choć wyjechała w ten poniedziałek. Z drugiej jednak strony mogę dużo zdziałać.
OdpowiedzUsuń