Jak Wam wspominałam w ostatnim poście, zeszły weekend spędziłam u Joasi z Wrzosowej Polany. Najpierw odebrałam Yvette oraz Iwę z wrocławskiego dworca. I tu właśnie nasunęła się mi pewna myśl...
Jestem bardzo wdzięczna mojemu Mężowi, że akceptuje, a nawet popycha mnie w kierunku decu, scrapu oraz innych robótek ręcznych. Powiecie: to chyba naturalne! A ja odpowiem, że powinno, ale często nie jest. Zauważcie ze ludzie, kiedy są w związkach, często próbują zawładnąć druga osobą. Zainteresowania drugiej połówki uważają, za mało atrakcyjne czy też rozwijające. A czy scrapowanie jest mniej "odjechane" od zbierania modeli samolotów, na przykład? Jeszcze gorzej jest, gdy jeden z partnerów nie interesuje się niczym, ewentualnie przełączaniem kanałów pilotem i żąda od drugiego, by spędzał z nim cały czas, bo ON SIĘ NUDZI!
Myślę, że ludzie często zapominają, iż bycie w związku to nie przywłaszczenie drugiej połowy, to nie przyzwolenie na jej zmienianie albo przekonywanie, co dla niej jest lepsze i jak powinna myśleć. To właśnie szanowanie jej odrębności i jeśli nie wspólne hobby, to chociaż wykazywanie zainteresowania.
Dlatego też jestem wdzięczna mojemu Mężowi, że na wieść o zlocikach czy wyjściach, mówi z uśmiechem : a idź, babo! I ja nie mam nic przeciwko temu, gdy on chce spędzić ten czas na swoich dłubaninach czy choćby pograniu w darta z przyjacielem...
A teraz wracam do meritum, bo się rozjechałam z tematem.
Spotkanie nasze miało na celu głównie zobaczenie się, usłyszenie i poplotkowanie. A przy okazji tego wszystkiego nastąpiła produkcja "przydasiów". każda z nas coś "skanowała", "drukowała", przybijała, wycinała.
Śmiechu i wygłupów nie było końca. a kolejny wyrozumiały czy też rozumiejący zainteresowania Joasi jej mąż M, przechodząc przez pokój, mówił z westchnieniem:
- Znowu niszczycie papier...
A rano nas rozpieszczał pyszną kawą!
Na zdjęciu:Ja, Joasia, Yvette Ivonn oraz Iwa, ,
Ta śliczna dziewczyna z papierami w ręku to chimera, która mogła być z nami tylko do soboty wieczór, niestety.
A to nasi towarzysze. Marianna była najbardziej towarzyska, w związku z czym chodziła z nami do łazienki i nie wychodziła z niej nawet wtedy, gdy się myłyśmy...
Efektem "pospotkaniowym" było wykonanie karteczki z przywiezionych "przydasi":
Kolejnym krokiem na zwolnienie tempa było pójście do kona na film "Jedz, módl się, kochaj". Powiem tak: o gustach się nie dyskutuje. Poszłam do kina przede wszystkim ze względu na towarzystwo. A sam film? Na pewno rozwaliła mnie "część włoska". To, w jaki sposób pokazano przygotowanie włoskich potraw, przyjemność z ich jedzenia, było mistrzostwem. Z dziewczynami jęczałyśmy i ukradkiem ścierałyśmy lecącą ślinkę. Zachwycałyśmy się także zdjęciami: pięknie były pokazane Indie, Indonezja i oczywiści Włochy. A czy zaskoczę Was, gdy powiem, że mruczałyśmy i wzdychałyśmy na widok Javier'a Bardem'a? Były sceny i wzruszające (mnie tam niewiele potrzeba), jak i zabawne. Zakończenie filmu jednak typowo hollywoodzkie - cukierkowy happy end. Co nie znaczy, że mi przeszkadzało...
Następnym krokiem w moim zwolnieniu tempa będzie sobotnia impreza pod hasłem jesiennych klimatów z przewagą fioletu. Już przygotowuję się do tegoż spotkania i na pewno zdam relację z przebiegu.
Przedsmakiem niech będzie pewne danie, którego co prawda nie przygotuję na sobotni wieczór, ale które bardzo polecam. Jest niezwykle proste w przyrządzaniu, jeszcze szybsze w przygotowaniu, a smakuje naprawdę wyśmienicie.
Spaghetti aglio e olio
- 4 dag spaghetti;
- 4 ząbki czosnku;
- 1/3 szkalnki oliwy;
- łyżka natki pietruszki;
- pieprz i sól;
Na patelni rozgrzej oliwę, dodaj drobno posiekany czosnek i podsmaż na małym ogniu. Ugotowany al dente makaron przełożyć na patelnię, wsypać natkę, doprawić i wymieszać.
Gotowe!
Zakończę ten post najprzyjemniejszym akcentem... Prezenty! Bardzo lubię je dawać ,ale jeszcze przyjemniej je dostawać!
Ten podarunek, to nowe wyzwanie. Otóż, na nowe mieszkanko dostałam to śliczne bonsai. Już jest po pierwszym strzyżeniu i wciąż nie mogę znaleźć dla niego odpowiedniego miejsca...
Drugi prezent dostałam właśnie na zlociku u Joasi od Iw. Przepięknie wykonany własnoręcznie woreczek.
Zbliża się weekend. Życzę wam zatem mile spędzonego czasu W ZWOLNIONYM TEMPIE. I jak napisały w komentarzach Hania i Monroma:
To, jak przeżyjemy jesień, zależy od nas samych, jak ją sobie oswoimy... A jesień to przecież kasztany, śliwki, dynie, grzańce winne, kaloszki i szale:), wieczory w ciepłym domu, czytanie książek...
***
Jak to powiadają Norwegowie, Szwedzi: "Nie ma złej pogody, są tylko złe ubrania" - święte słowa :)
Szukajmy w każdej porze roku i w każdych okolicznościach jaśniejszej strony życia!
Z jesiennym pozdrowieniem, Jagodzianka.
Po pierwsze - dzięki za przepis, brzmi smakowicie i jak prosto.
OdpowiedzUsuńPo drugie - fajnie spędzac czas w tak miłym kreatywnym towarzystwie, zazdroszczę. Piękne prezenty otrzymałaś, a woreczek cudo!! I kartkę śliczną udało Ci się stworzyc. Życzę wielu takich chwil:)))))
Czy dziury w mojej podłodze (tam jeszcze remontu nie było) i rozwalone przez koty krzesło koniecznie musiałaś pokazać?
OdpowiedzUsuńMakaronik pycha. Zrobię na pewno!
Udanej imprezy życzę!
Ściskam cieplutko
Cieszę się, że mogłam się z Wami spotkać, było cudownie, ale stanowczo za krótko. Może następnym razem uda mi się dłużej z Wami posiedzieć i to już w pełnym składzie:) Dziękuję za takie miłe określenie mej skromnej osoby:*
OdpowiedzUsuńJoaś, przepraszam bardzo, ale..ja pokazuję jedynie koty i myślę, że wszyscy na ich skupiają swoją uwagę!
OdpowiedzUsuńJagodzianko tylko pozazdrościć tak doborowego towarzystwa i tego że tak udaje ci się "zwalniać tempo" mi to również by się przydało ale nie mam kiedy :) pozdrawiam gorąco :)
OdpowiedzUsuńNo i czemu mi nikt nie napisał, że mam sie stawić! umiem kserować i podawać nożyczki. :(
OdpowiedzUsuń