piątek, 11 lutego 2011

Krokusowa osłonka i znowu przemyślenia... Znowu kontrowersyjnie...

Zanim podzielę się z Wami moimi kolejnymi przemyśleniami, powiem Wam, że mam dość tej zimy: pochmurnych dni, deszczu... Wiem, że się powtarzam, ale naprawdę mam tego dość! Postanowiłam zatem kupić sobie kilka kwiatków, które przybliżą mi wiosnę i dorobiłam do jednego z nich osłonkę. Może kolorystycznie niekoniecznie ona jest wiosenna, ponieważ kierowałam się klimatem mojego przedpokoju, aczkolwiek motyw szablonu jak najbardziej! Jeżeli chodzi o ten krokusik na szablonie, to do pasty dodałam fioletowy barwnik, ale po wyschnięciu, ten kolor się zmienił i wpada bardziej w czekoladę... Nie rozpaczam z tego powodu, ale tez nie jestem do końca zadowolona z takiego obrotu sprawy...


Dzisiejszy post miał dotyczyć zupełnie innego tematu, ale pewna kwestia mnie męczy od kilku dni. i nie daje spokoju.. Postanowiłam zatem nie milczeć, choć spodziewam się, że znowu dotykam "delikatnej sfery" blogowego życia. No cóż...

Mam nadzieję, że Anielina, nie będzie miała do mnie żalu, że o tym piszę, ale to jest moja potrzeba powiedzenia o tym!

Jak pewnie zauważyliście na lewym pasku mojego bloga zamieściłam informację o tym, że Anielina zorganizowała candy. Ale nie jest to zwykły cukieras.  Tym razem nie dostaje się za zupełną darmochę ślicznego "janiołka", tylko za okazaną pomoc skrzywdzonemu pieskowi Kubie. Szczytny cel, nie wymagający od biorących udziału w candy jakiegoś obciążającego budżet domowy poświęcenia. I cóż się okazało? A to, że już chętnych jest tylu, co kot (pies) napłakał. Zaledwie 6 osób...A specjalnie zajrzałam sobie do archiwum Anieliny, by zobaczyć, jakie było zainteresowanie poprzednim candy, w którym można było dostać anielinkę po zostawieniu komentarza. Wpisów było 101! O co zatem chodzi?
Ja wiem, że każdy ma różną sytuację finansową. Zresztą, nikt nikomu nie będzie mówił, na co ma wydawać pieniądze. Ja to rozumiem. Tylko patrzę na tę kwestię z innego punktu widzenia... Zwłaszcza po tym, jak ostatnio na jednym z blogów pojawił się post, w którym - zresztą bardzo słusznie - zostało wyrażone oburzenie na fakt, że małe dziecko skatowało zwierzę. Natychmiast pojawiło się kilkadziesiąt wpisów krytycznie odnoszących się do tego faktu. Mało tego! Znalazły się głosy za spaleniem dziecka na stosie,  pozbycia się go, bo i tak już nic z niego dobrego nie wyrośnie! Wszyscy byli poruszeni tym karygodnym wydarzeniem i losem biednego kota! 
Ale co oprócz naszych słów jest czynione? Jak możemy zmienić los zwierząt? Przecież to OD NAS zależy, co się potem z nimi stanie i jak będą traktowane w przyszłości. Świata na pewno nie zmienimy w pojedynkę. Oprócz ludzi pełnych empatii, istnieją  - niestety - i tacy, w których głęboko drzemią instynkty pełne okrucieństwa. Nie da się ich - jakby wielu chciało - spalić na stosie, dać porządne lanie w dupę albo zamknąć w rezerwacie dla złych ludzi! Ani to nie sprawi świat lepszym, ani ludzi tych nie zmieni. Postępując zresztą w ten sposób, sami staniemy się podobnymi potworami.
Jeżeli nie możemy zatem zmienić takiego stanu rzeczy, nie bądźmy obojętni wobec takich wydarzeń! Reagujmy na wszelkie objawy przemocy, choćby informując specjalne organa, wychowując dzieci w poszanowaniu do wszystkich stworzeń - nawet takich jak ślimaki. Wychowujmy dzieci bez przemocy! A jeśli możemy pomóc finansowo już skrzywdzonym zwierzakom, zrezygnujmy z zakupu kolejnej bluzki, albo choćby pączka i przekażmy na pomoc w leczeniu tych, których spotkał okrutny los...
Przyznam się szczerze, że nie wiem dokładnie, co się stało Kubie. Domyśliłam się jedynie po tym, jak w tytule przelewu musiałam napisać "dla podpalonego Kuby"... Ponadto jego zdjęcie jest wystarczająco wymowne... I równie szczerze powiem, że nie oczekuję nagłej chęci udziału w tym anielinowym candy. Niech każdy postępuje zgodnie ze swoim sumieniem. a moje sumienie kazało mi  o tym  po prostu powiedzieć...

Ponoć miło jest dostawać, ale jeszcze milej dawać...
Mam nadzieje, że uda się wyleczyć tego biednego psiaka...

Życzę słonecznego weekendu, choć różne są prognozy...
Jagodzianka.

P.S.1 Ja jutro zamierzam pojechać na zlot czarownic, czyli dekupażystek do Bolesławca. Mam nadzieję, że Fasol mi na to pozwoli. Wierzę, że to będzie cudnie spędzony czas!

P.S.2 Dziękuję za Wasze komentarze pod poprzednim postem. widzę, że zakręconych jest o wiele więcej niż przypuszczałam ;) Z dzisiejszego dnia... Poszłam do kuchni coś zjeść, a wyszłam z niej posprzątawszy dwie szuflady. Nie martwcie się, o jedzeniu nie zapomniałam. O tym nie da się zapomnieć !

8 komentarzy:

  1. Jagodzianko smutne to, ale niestety prawdziwe :( Wdepnęłam dziś tu do Ciebie, bo lubię Ciebie czytać i podziwiać tworzone przez Ciebie rzeczy, robię to z doskoku niestety, bo za dużo bym chciała na raz, a potem wychodzi wielkie nic. Ciągle gdzieś chcę zajrzeć, poczytać, obejrzeć i zwyczajnie w świecie gubię się! No, ale do sedna sprawy, u Ciebie zobaczyłam w ogóle to candy i tego pieska i tego bloga z Anelicami :) Pomogłam jak mogłam. Zdjęcie jest masakryczne, wolę nie czytać, co mu się przydarzyło. Nie wiem, do czego zmierza ten świat, ale mam wrażenie, że tej agresji i przemocy jest coraz więcej :(
    Ps. Buziole dla fasolki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. I zapomniałam napiasć, że krokusik w osłonce cudnie wiosenny :) A u nas za oknem właśnie śnieżyca i biało wszędzie! Pozdrawiam! Miłego zlotu!

    OdpowiedzUsuń
  3. masz całkowita rację Madziu...oburzamy się na nieszczęsny los krzywdzonych zwierząt, wyrażamy swoje opinie,słownie biczujemy wszelakich wandalo-tyrano-potworów,ale kiedy trzeba konkretów-często milkniemy...
    myślę,że niektóre osoby mogą podejść do sprawy w ten sposób- "nie stać mnie dać na tę pomoc dużej kasy to nie będę się wygłupiać z drobiazgami...",a tu liczy się naprawdę czasem niewiele...puszka kocio/psiego jedzenia to koszt około 4-6zł...wiadomo;pomoc "zdrowotna" dla zwierzaka jest dużo droższa,ale "gdyby kropla powiedziała: nie jestem potrzebna- nie byłoby oceanu..." uwierzmy w siebie, w swoją siłę,może to zabrzmi banalnie,ale naprawdę razem możemy wiele zdziałać! pozdrawiam i łączę się z Tobą w tym apelu!
    Anita

    OdpowiedzUsuń
  4. Ova tegla je prekrasna.
    Pozdrav.

    OdpowiedzUsuń
  5. Twój post wczoraj przeczytałam, dziś zajrzę do Anieliny. Jakkolwiek nie jestem jakąś fanką psio-kocią, to staram się pomóc troszkę jak mogę - choćby to była stara kołdra do schroniska...

    Osłonka cudna, ale cały czas czytam "konkursowa" i się zastanawiam co za konkurs mnie ominął :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Monromo, dzięki za buziola dla Fasola i cieszę się, że osłonka przypadła ci do gustu. I za dobre serce...

    Anitko, masz rację. może czasem wstydzimy się dać jedynie złotówkę, by nie było obciachu? nie pomyślałam o tym... Ale tak jak mówisz: tu złotówka, tam złotówka i już jest na puszkę dla psiaka.

    Yv, dzięki za dobre serce Cieszę się, że "konkursowa" osłonka spodobała się Tobie.

    dziękuję wszystkim tym, którzy po przeczytaniu mojego postu okazali pomoc Kubie.

    OdpowiedzUsuń
  7. dziekuje za wizyte - nie wiem czy oslonka na krokusa znalazlaby u mnie miejsce ale twoje zdjecia sa przesliczne - a propos anieliny - wzielam udzial na facebook w akcji wspomozenia psow z roznych schronisk w Polsce - nie wiem jak oni sie organizowali ale trzeba bylo kliknac codzien az do wskaznika ze nakarmilam psa , ktory pozniej otrzymywal realna karme w schronisku

    OdpowiedzUsuń
  8. O'Claro! Ogromnie się cieszę, że fotki się podobają, bo miałam doła, ze nie jestem w stanie pokazać pracy taką, jak chcę. Teraz ten brak światła powoduje, ze zrobić cokolwiek w miarę dobrego graniczy z cudem...

    Co do klikania na FB w akcji "dokarmiamy psy" - jak wspomniałam, każda pomoc jest ważna i drogocenna.Ważniejszy jest najmniejszy PRAKTYCZNY gest od samych słów oburzenia.

    OdpowiedzUsuń