Dzień dobry się z Państwem.
Twardo nadrabiam zaległości blogowe. Zebrało się mi tego przez tyle miesięcy.
Brakuje mi blogosfery, ale tej "prawdziwej", która wyrosła z potrzeby pisania, dzielenia się swoimi spostrzeżeniami, pragnieniem pokazywania swoich dzieł, swojej odrobiny prywatności.
Brakuje mi tych wyzwań, dzięki którym się poznawałyśmy, mogłyśmy wykazać się pomysłowością, kreatywnością. To też dawało oderwanie się choćby na 10 minut od zwykłej, szarej codzienności.
Teraz wszystko, co się robi, musi być opłacalne, trzeba na tym zarobić. Bloga zakłada się, by mieć z tego pieniądze, za decoupage się kobitki biorą, by dorobić ( a że stawiają na "byznes" a nie pasję, to potem ogląda się jakieś koszmarki "deKUPAżowe". Dziewczątka kupują od razu maszynki i wykrojniki, bo to modne i przynosi pieniądz.A potem wszędzie pytania: jak to zrobić? macie pomysł, bo klient chce... A prawda jest taka, że najpierw trzeba włożyć dużo pracy, serca ( nie cierpię tego określenia w odniesieniu do rękodzieła, bo jest nadużywane), mieć pomysły, "wizje",być otwartym na nowe wyzwania, by rzeczywiście próbować w tym sił zawodowo. Bo właśnie to odróżnia rękodzieło od zwykłej masówki. W nim jest coś, co.. ma duszę.
Od pewnego czasu mam wiele mejli, telefonów od Klientów, którzy powracają po roku, po dwóch: "a bo się nowy członek rodziny urodził", "a bo teraz ja wychodzę za mąż". to ogromnie satysfakcjonujące. to wielkie dla mnie wyróżnienie.
Ale koniec paplania.
Pirata wymalowałam. Dla Dominika.
Jagodzianka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz