Niezmiennie próbuję się ogarnąć, pozbierać, ale jest to niezwykle trudne... Jedną z metod na radzenie sobie z dołkiem jest, oczywiście, tworzenie. Ale wiecie jak to jest: człowiek jest negatywnie nastawiony do świata, to i przedmioty nie chcą z nim współpracować...Wszystko wtedy staje przeciwko tobie...
Cóż, na smutki pomoże? Dobra książka? Klimatyczna muzyka? Czyjś dotyk dłoni... A może klin klinem i poczytać sentencje Kłapouchego? Choćby tę: "To, że dziś jest ładnie, jeszcze nic nie znaczy. Jutro może spaść porządny grad, rozszaleć się zamieć albo licho wie co". Od razu uśmiech pojawia się na moim ustach :D
W międzyczasie porobiłam troszkę różnych rzeczy, które dziś chętnie Wam pokażę. Zacznę od karteluszek...
Jeszcze taka bombeczka...
Piękne karteczki.Takie ręcznie robione są magiczne. Szalenie mi się podobają.
OdpowiedzUsuńKarteczki, jak to zwykle u Ciebie bywa, bardzo wesołe.
OdpowiedzUsuńZa wykonanie bombki podziwiam, wiem ile trudu trzeba włożyć w wykonanie takiej kuleczki;)i przy okazji naprzeklinać się (przynajmniej w moim wypadku). A Ty to już w ogóle zaszalałaś uruchamiając całą produkcję.
Pozdrawiam:*