Dzień dobry się z Państwem.
W wielkim pędzie, gdyż, albowiem zarobiona jestem.... zaczyna się młyn...
Moje wczorajsze dialogi z Franiem będą doskonale obrazowały, czy też będą obrazkowym komentarzem dzisiejszej fotki.
Przychodzi Frank z przedszkola... zjadł pączek, jogurt, mus owocowy, banana. Słyszę, dźwięk talerzy.
Ja: Franku, co robisz?
Frank: Sobie kanapeczkę!
Ja: Czy Ty jadłeś dzisiaj w przedszkolu obiad?
Frank: Tak, cały z dokładką. Czy jesteś ze mnie dumna?
***
Ja: Frank, co chcesz na kolację?
Frank: Właściwie to ja dzisiaj dużo NIE jadłem.😜
Gotuję Mu jaglankę..
***
Ja: dodamy do jaglanki żurawinę.
Frank: dobrze, tylko jest jej mało...
Ja: no bo jej dużo jesz.
Frank: No wiem... przepraszam mamusiu, chociaż myślę, że nic się nie stało...
Bardzo chcieli mieć udział w przygotowaniu... co powstało pokażę w następnym poście, choć nie tym jutrzejszym ;)
Do widzenia się z Państwem,
Jagodzianka.
Bo wszystkie dzieci nasze są .... :))) Pozdrawiam cieplutko i życze spokojnej nocy <3
OdpowiedzUsuńOj, to masz szczęście, gdy dzieci tak pięknie jedzą! Ja mam niejadki (niestety po mamusi - ja w dzieciństwie NIC nie jadłam) ;))) Ale najstarszy, już 14latek, wciąga już na szczęście wszystko, co mu podam nie badając pod mikroskopem, czy tam nie ma przypadkiem cebulki! ;)
OdpowiedzUsuńUściski
Masz super dzieciaczki, Madziu :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń