Zaganiana byłam dzisiaj tj. wczoraj i nie zdążyłam nadrobić zaległości postowych. No nic.
Powtórzę się trochę w tym, o napisałam na swoim FP, bo dzisiaj okoliczność Walentynek.
Okazywanie miłości to niekoniecznie czerwona róża, czekoladowe serduszko i pluszowy miś w tym jednym jedynym dniu. to drobne gesty codziennego życia, to słowa, okazywanie czułości i szacunku...
Nie, nie jestem przeciwniczką Walentynek. nie wyobrażam sobie, by nie pochwalać święta miłości. Tak bardzo potrzebnej w naszym życiu... wręcz niezbędnej. Bo kimże jesteśmy bez niej?
Ale to od nas zależy, jak spędzimy 14 lutego: czy jedynie na gestach, kolejnym skupieniu się na prezentach, modnemu obchodzeniu tego święta ( wg trendów). to od nas zależy, czy oprócz tej komercyjnej otoczki pochylimy się nad istota tego święta: okazywania serdeczności drugiemu człowiekowi...
Nie, nie jestem przeciwniczką Walentynek. nie wyobrażam sobie, by nie pochwalać święta miłości. Tak bardzo potrzebnej w naszym życiu... wręcz niezbędnej. Bo kimże jesteśmy bez niej?
Ale to od nas zależy, jak spędzimy 14 lutego: czy jedynie na gestach, kolejnym skupieniu się na prezentach, modnemu obchodzeniu tego święta ( wg trendów). to od nas zależy, czy oprócz tej komercyjnej otoczki pochylimy się nad istota tego święta: okazywania serdeczności drugiemu człowiekowi...
Wiecie dla mnie i dla W ważniejszą datą jest 6.02. W tym roku obchodziliśmy 22 lat związku w ogóle. Było miło romantycznie, z fondue... Bez patosu, jakiegoś wymuszenia. tylko tak jak lubimy... A ja w wieczorowym miętowym dresie w gwiazdki :D
A jak już tak o miłości mówimy. to parę dialogów moich kochanych Gnomów.
J: Mamo, co to jest brynier?
Ja: Ło matko i córko, nie wiem. Sprawdź w słowniku.
J: No patrzyłam. nie ma takiego wyrazu.
Ja: To gdzie go słyszałaś?
J: A w KULCIE w piosence "Patrz!" Kazik śpiewa " modlą się za dusze marszałka, bryniera i generała..."
Ja: PREMIERA, dziecko, PREMIERA...
***
Frank: Mamo, czas na dzieniowy podwieczorek.
Ja: A co to jest?
Frank: Podwieczorek tylko w dzień. Czyli poddzieniorek.
***
Ja: Franiu, i jak było w przedszkolu? Z kim się bawiłeś?
Frank: Z Marcelem i Tymkiem.
Ja: A co było na obiadek?
F: Makaron z brokułem i sosikiem i jakaś zupa.
Ja: Zjadłeś wszystko?
F: Tak i dostałem dokładkę wszystkiego.
Ja: Uffff
F: to co ,mamusiu, zrobisz mi tortillę?
***
F: Mamo, co lubisz narbardziej?
Ja: Mówi się "najbardziej".
F: Ale ja mówię po polesku...
Frank: Tam będziemy właśnie byli...
Ja: Synku, w jakim ty języku mówisz?
Frank: No, po polesku przecież...
Poliglota..
***
Frank: Czy jak chciałbym dać psowi....
W: PSU!
Frank, Tfu, pomyliło się mi! Chciałem powiedzieć, czy jak chciałbym dać wilku...
W: WILKOWI!
Kręte są drogi naszego języka ojczystego
Mój Synek ostatnio poprosił mnie, bym zrobiła dla niego łapacz snów, by mu się śniły tylko ładne rzeczy... Miłość do najbliższych, chęć sprawienia uśmiechu na twarzy dziecka przezwyciężyła nawet potrzebę nomen omen snu... i tak oto co powstało wieczorowo-nocną porą...
Do widzenia się i dobranoc Państwu,
Jagodzianka
Jednak walentynki w sobie coś mają i mimo, że miłość powinno okazywać się na codzień, to w ten jeden dzień wiedzą o tym wszyscy ludzie tajemniczym sposobem, a nie tylko kilka osób :) :*
OdpowiedzUsuńLuxwell99.blogspot.com
Tka to prawda. Jeśli się podejdzie do nich jako święto miłości a nie konieczności kupowania prezentu ukochanemu/ukochanej, to może uczyć o tym, jak ważne jest mówienie o uczuciach i okazywanie ich czynem ;)
Usuń