niedziela, 12 sierpnia 2012

DZIEŃ SIÓDMY: UKRYTA CZĘŚĆ MOJEGO CHARAKTERU

To nie był łatwy temat.  Od początku się nad nim zastanawiałam: co napiszę,  jak siebie przedstawię. Znalazłam wypis wszystkich cech charakteru ludzkiego i sobie go przestudiowałam. Bo tak z jednej strony: mówić o sobie źle to nie najlepsza forma zaprezentowania, zaś dobrze -może być postrzegane jako zarozumiałość, bo od maleńkości uczą nas, że skromność jest cnotą człowieka. 
W dodatku dręczyła mnie jeszcze jedna myśl odnośnie tego tematu, a nawiązująca do słów bohatera powieści Nałkowskiej "Granica", zadającego sobie pytanie: „Jakimi ludźmi jesteśmy naprawdę? Czy takimi, jakimi nas widzą inni, czy też takimi, za jakich sami się uważamy?”. Czy to, jaką siebie widzę, jest zbieżne z postrzeganiem najbliższych?
Poprosiłam zatem W., aby wskazał mi tę moją cechę, bo byłam ciekawa, Jego opinii w tej kwestii... No i podał. Chyba jednak nie chcę o niej powiedzieć i nie dlatego, że jest to jakaś wada, której się wstydzę. Nie. To raczej słabość, której chcę się pozbyć. I jeżeli o niej powiem głośno, to będę się czuła tak, jakbym ją zaakceptowała. A ja mam plan wręcz odwrotny - pozbyć się prędziutko ;) 

Dlatego też napiszę o innej cesze mego charakteru... Po pierwszej ciąży się ona mi ujawniła w natężeniu. Otóż... bardzo szybko się  wzruszam. Może nie znaczy to, że jestem beksą i płaczką, ale zaraz mam szklane oczy, czuję gulę w gardle i stwierdzam... że jestem wariatką ;) przykład. 1 sierpnia w Serocku przed Ratuszem organizowano obchody rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. Z odbiornika leciała pieśń "Warszawskie dzieci". 

Tłumaczę Jagodzie, że obchodzimy 68. rocznicę Powstania EWarszawskiego, a ona do mnie:
-To Warszawa wtedy powstała?

No i leci ta pieśń, ja podśpiewuję i nagle... mam szklane oczy i czuję głębokie wzruszenie. 

No  i tak się mokro zrobiło ;)





Dziękuję Mai za ten tydzień wyzwaniowy, bo sprawił, że do tematów podeszłam bardziej zaangażowanie i dużo rozmyślałam na temat siebie, bliskich mi osób. To był też czas wspomnień. 
Na pewno będę chętnie brała udział jeszcze z tej formy zabawy.

Pozdrawiam serdecznie,
Jagodzianka.


10 komentarzy:

  1. Pięknie to opisałaś,ja też wzruszam się łatwo-wstyd przyznać działają na mnie o wiele bardziej błahe sytuacje..Pozdrawiam.Miło było Cię poznać : )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i wzajemnie ;)
      Ja też płaczę z jeszcze bardziej błahych powodów, ale nie chciałam się już pogrążać ;)

      Usuń
  2. Super to napisałaś, bardzo głębokie są Twoje myśli i zdaje się, że zostanę tu na dłużej. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiem o czym piszesz ;-) ja taka skora do wzruszeń, okraszanych łzami, zrobiłam się już w ciąży. Cieszę się też, że byłyśmy uczestniczkami wyzwania. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. a to chyba rzeczywiście ma związek z ciążami :) ja po Franiu też nie potrafię powstrzymywać sie od płaczu w wielu sytuacjach :) Początkowo zwalałam to to huśtawkę hormonalną, ale trwającą 6 już lat? :) i dlatego nawet oglądając wczoraj zakończenie Igrzysk w Londynie- widząc te twarze na podiach i te...tuż za...ludzi, którzy dali całych siebie i zabrakło im jakiejś setnej sekundy... ryczałam jak bóbr :)
    pozdrawiam serdecznie Jagodzianko! dobrego pakowania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, to ja mam tak samo. co prawda Igrzysk nie oglądałam, ale tego typu imprezy też mnie wzruszają ;)
      Z tym pakowaniem to jest tak, że najpierw muszę się naładować psychicznie.

      Usuń
  5. Ja też się łatwo wzruszam. Ale za twardzielami i tak nie przepadam. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Uff, ulżyło mi - myślałam, ze to tylko ja tak leję łzami ;)

    OdpowiedzUsuń