To nie był łatwy temat. Od początku się nad nim zastanawiałam: co napiszę, jak siebie przedstawię. Znalazłam wypis wszystkich cech charakteru ludzkiego i sobie go przestudiowałam. Bo tak z jednej strony: mówić o sobie źle to nie najlepsza forma zaprezentowania, zaś dobrze -może być postrzegane jako zarozumiałość, bo od maleńkości uczą nas, że skromność jest cnotą człowieka.
W dodatku dręczyła mnie jeszcze jedna myśl odnośnie tego tematu, a nawiązująca do słów bohatera powieści Nałkowskiej "Granica", zadającego sobie pytanie: „Jakimi ludźmi jesteśmy naprawdę? Czy takimi, jakimi nas widzą inni, czy też takimi, za jakich sami się uważamy?”. Czy to, jaką siebie widzę, jest zbieżne z postrzeganiem najbliższych?
Poprosiłam zatem W., aby wskazał mi tę moją cechę, bo byłam ciekawa, Jego opinii w tej kwestii... No i podał. Chyba jednak nie chcę o niej powiedzieć i nie dlatego, że jest to jakaś wada, której się wstydzę. Nie. To raczej słabość, której chcę się pozbyć. I jeżeli o niej powiem głośno, to będę się czuła tak, jakbym ją zaakceptowała. A ja mam plan wręcz odwrotny - pozbyć się prędziutko ;)
Dlatego też napiszę o innej cesze mego charakteru... Po pierwszej ciąży się ona mi ujawniła w natężeniu. Otóż... bardzo szybko się wzruszam. Może nie znaczy to, że jestem beksą i płaczką, ale zaraz mam szklane oczy, czuję gulę w gardle i stwierdzam... że jestem wariatką ;) przykład. 1 sierpnia w Serocku przed Ratuszem organizowano obchody rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. Z odbiornika leciała pieśń "Warszawskie dzieci".
Tłumaczę Jagodzie, że obchodzimy 68. rocznicę Powstania EWarszawskiego, a ona do mnie:
-To Warszawa wtedy powstała?
No i leci ta pieśń, ja podśpiewuję i nagle... mam szklane oczy i czuję głębokie wzruszenie.
No i tak się mokro zrobiło ;)
Dziękuję Mai za ten tydzień wyzwaniowy, bo sprawił, że do tematów podeszłam bardziej zaangażowanie i dużo rozmyślałam na temat siebie, bliskich mi osób. To był też czas wspomnień.
Na pewno będę chętnie brała udział jeszcze z tej formy zabawy.
Pozdrawiam serdecznie,
Jagodzianka.
Pięknie to opisałaś,ja też wzruszam się łatwo-wstyd przyznać działają na mnie o wiele bardziej błahe sytuacje..Pozdrawiam.Miło było Cię poznać : )
OdpowiedzUsuńDziękuję i wzajemnie ;)
UsuńJa też płaczę z jeszcze bardziej błahych powodów, ale nie chciałam się już pogrążać ;)
Super to napisałaś, bardzo głębokie są Twoje myśli i zdaje się, że zostanę tu na dłużej. :)
OdpowiedzUsuńBędzie mi bardzo miło;)
UsuńWiem o czym piszesz ;-) ja taka skora do wzruszeń, okraszanych łzami, zrobiłam się już w ciąży. Cieszę się też, że byłyśmy uczestniczkami wyzwania. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńJa również i do ...następnego ;)
Usuńa to chyba rzeczywiście ma związek z ciążami :) ja po Franiu też nie potrafię powstrzymywać sie od płaczu w wielu sytuacjach :) Początkowo zwalałam to to huśtawkę hormonalną, ale trwającą 6 już lat? :) i dlatego nawet oglądając wczoraj zakończenie Igrzysk w Londynie- widząc te twarze na podiach i te...tuż za...ludzi, którzy dali całych siebie i zabrakło im jakiejś setnej sekundy... ryczałam jak bóbr :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie Jagodzianko! dobrego pakowania
Kochana, to ja mam tak samo. co prawda Igrzysk nie oglądałam, ale tego typu imprezy też mnie wzruszają ;)
UsuńZ tym pakowaniem to jest tak, że najpierw muszę się naładować psychicznie.
Ja też się łatwo wzruszam. Ale za twardzielami i tak nie przepadam. ;-)
OdpowiedzUsuńUff, ulżyło mi - myślałam, ze to tylko ja tak leję łzami ;)
OdpowiedzUsuń