W sobotę pojechaliśmy do Genewy świętować La Fête de L'Escalade.
Otóż książę Savoy'u w 1602 r. postanowił zdobyć Genewę i ustanowić ją swoją stolicą, ponieważ mierziło go bardzo, że jest nie tylko bogata, ale nie należy do nikogo - takie państwo w państwie.
W najciemniejszą noc tego roku czyli z 11 na 12 grudnia 2000 żołnierzy podeszło pod mury miasta, by zaatakować mieszkańców Genewy. Został jednak podniesiony alarm i wszyscy obywatele rzucili się do obrony miasta. Wg legendy wylano nawet na agresorów kocioł gorącej zupy. Atak został odparty i co roku z tej okazji mieszkańcy Genewy świętują to wydarzenie.
Po ulicach miasta chodzą muzykanci grając na piccolo, waląc w bębny, aż noga rwie się do tańca. Pokazywane są scenki z tamtych wydarzeń: wystrzał z armaty, strzelanie z muszkietów, pokaz pojedynku muszkieterów. Co krok zaś stoją stragany z grzanym winem, zupą ze świeżych warzyw, gorącą czekoladą i herbatą. Wszędzie przemieszczają się na pieszo bądź na koniach mieszkańcy poprzebierani w stroje z XVII w. .
Dookoła ludzi tłum, gwar, śmiech, biegające dzieci, radość i w ręku u każdego grzaniec. Patrzyłam na to wszystko, nie odmawiając sobie rozgrzewającego napoju i... dwie myśli mi przyszły: być tu na zawsze, nie wracać do kraju... Cieszyć się takimi wydarzeniami z innymi, uśmiechać się do ludzi, tak jak oni uśmiechali się do nas.
Do W. zaś rzekłam z przekąsem:
-Popatrz: szok i niedowierzanie, można się bawić, radować z historycznych zwycięstw własnego miasta, kraju bez burd i udowadniania kto jest większym patriotą ( a może idiotą). Szok i niedowierzanie, doprawdy!
Tego dnia naprawdę znowu byłam tą prawdziwą Jagodzianką - uśmiechniętą, czerpiącą radość z bycia z ludźmi, wśród ludzi...
Ok, przyznaję się, że te ostatnie dwa zdjęcia to po prostu lans. Trudno nazwać lumpiarski, bo nic nie pochodzi ze słynnego sklepu "Druga Ręka" ( ponowne szok i niedowierzanie!). Chcę przede wszystkim zaszpanować prezentem od mikołaja, jakim jest ten KOMIN.
Pozdrawiam,
Jagodzianka.
Aż zazdroszczę. U nas tylko kłótnie o kasę i o nazwy ulic- żadnych większych festynów, wartych, by ruszyć się z domu, a te co są, to dla tych,którzy wietrzą w nich interesy :( Dla nisku uposażonych zero, bo co ciekawsze, to w odległym mieście, ale i tych jak na lekarstwo :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko z zabitego dechami Fordonu, choć największa dzielnica Bydgoszczy
Wiadomo, że Szwajcaria baardzo bogatym krajem jest, wiadomo, że nie mają tak trudnej i krwawej historii jak my. Wiadomo, że dzięki temu ludzie tu inaczej żyją, mają inną mentalność. Problemem nas Polaków jest jednak to, że jak się pokazuje pozytywne wzorce, przykłady z innych krajów, to my się zaperzamy, unosimy honorem, że też mamy piękne tradycje, zwyczaje, język, historię inie musimy małpować od nikogo. A tu nie chodzi o małpowanie. kiedy w jednej z rozmów z pewną dziewczyną odnośnie halloween powiedziałam, że Amerykanom możemy zazdrościć umiejętności zabawy, cieszenia się, ona była oburzona, że w takim razie niech się Amerykanie cieszą kościotrupami, a my mamy swoje piękne tradycje. a potem nastąpił 11.11 i wiemy, jakie pozostały wspomnienia. Z radosnego święta zrobiono burdę, wandalizm i kłótnie czy tęcza jest biblijnym motywem, czy symbolem LGBT. Pozostał niesmaki poczucie, że my z niczego nie potrafimy się cieszyć, nikogo i nic docenić. We wszystkim szukamy problemu, spisku,. Ważniejsza jest forma niż treść: czy ulica ma nazwę Kwiatowa czy Śniegowa, Czy Tuwim był Żydem czy polskim poetą, a czy XY komunistą czy nie. Nieraz się mówi, że biedni Polacy uciekają zagranicę, bo nie mają tu perspektyw. wielu Polaków ucieka z kraju, bo nie chcą żyć w takim piekle. Nie każdy chce ciągłego umartwiania, rozliczania. Ludzie chcą zacząć żyć TU i TERAZ. Szanować i pamiętać historię, ale NIE ŻYĆ NIĄ, tylko tworzyć własną teraźniejszość. Och, poniosło mnie ;)
UsuńMadziu- mam córkę w Anglii... jakieś dwa lata temu jak mąż był u niech, chciał zostać, bo praca dla chcących pracować jest od zaraz, i nawet nie ma problemu z językiem- oburzyłam się, że córka tak sobie wybrała, niech więc siedzi, a mąż ma żonę w kraju i wszystko, czegośmy się "dorobili" przez 33 lata, i "zmusiłam do powrotu. Ja siedziałam u niej 4 miesiące tej wiosny, i tęskniłam za domem, mężem, przyjaciółmi... 20 grudnia mąż jedzie na parę tygodni i nawet się nie odzywam i nie komentuję jego "zaczepek", że poszuka sobie pracy. Gdyby miało się tak stać, to niech chociaż mąż siedzi i zarabia, bo tu na najniższej krajowej 60-latek :( a pracuje od 16 roku życia :( A pracodawca tylko chodzi między pracownikami i radzi się ich, gdzie by pojechać na święta, albo na urlop. I nie są to miejsca w kraju :(
UsuńPrzepraszam Madziu, zawracam Tobie w głowie
Pozdrowionka :)
Pamiętam, jak pisałaś, że nie możesz się doczekać powrotu do kraju. Widzisz...Ja Cię rozumiem, że tęskniłaś, bo ja bez W. to mam problem wytrzymać nawet jeden dzień. I wielu ludzi nie radzi sobie z tęsknotą za rodziną, przyjaciółmi. Czują się obco, nieswojo. My zaś tutaj czujemy się jak u siebie, może właśnie dlatego, że ludzie (społeczeństwo) są tutaj tacy, podejście do życia, postrzeganie świata właśnie bardzo podobne do naszego? Chłonę to miejsce całą sobą. Rodzinę czy Przyjaciół "widujemy" na skype - owszem to nie to samo co prawdziwe spotkanie, dotyk, ale prawdę mówiąc w Pl też zbyt często spotkań nie ma, bo wiadomo - praca, praca, praca... Tu się żyje wolniej. n i jeśli chodzi o pracę w Pl - niestety, ona często budzi frustrację z wielu powodów: finansowych, koleżeńskich, "szefowskich", ambicjonalnych...
UsuńKomin faktycznie super i należało go pokazać. Sama bym taki chciała:))
OdpowiedzUsuńW sprawie wszelkich rocznic i ich świętowania to masz rację. To są przecież radosne chwile i tak trzeba je obchodzić.
Przeleciałam sobie przy okazji wcześniejsze posty i podziwiam Cię szczerze. Zdradź proszę tajemnicę, jakie czary poczyniłaś by wydłużyć dobę??!!!! Ja już mam dorosłe dzieci (czyli o wiele mniej obowiązków) i nadal nie wyrabiam się w ramach 24 godzin.
Twoje twory jak zwykle zadziwiają, zachwycają a ich oglądanie daje mi radość:))))
Ściskam ciepło
Tomaszowa
Zdradzam tajemnicę... chodzę spać o 4-5 nad ranem, wstaję nieprzytomna ok. 9;) Za dnia zajmuję się domem, dziećmi, wieczorem W. ;), zaś nocą żeruję to jest craftuję.
UsuńDziękuję za te ciepłe słowa i cieszę się, ze moje prace sprawiają radość. One pokazują te moje prawdziwe ja;)
Pani wygina śmiało różowo odziane ciało w minimum materiału, a Jagodzianka znów z czerwonym nosem. Saluto alkoholiko :)
OdpowiedzUsuńKurdę, wiedziałam,że czepniesz się mojego nosa...
Usuńpiszę znad kielicha z winem, przede mną stoi advocat i likier kokosowy, więc co się dziwisz?
Usuńalkoholik pozdrawia alkoholika ;)
Ale nie masz czerwonego nosa! A ja teraz owszem mam lampkę wina czerwonego obok, ale to z kolacji, którą dawno zjadłam... No dobra AA z Rudolfowym Nosem pozdrawia AA z pełnym barkiem;)
Usuń