środa, 11 lutego 2015

BZDURKI SPOD KLAWIATURKI: O ZIDIOCENIU

Dzień dobry się z Państwem.
Coraz mniej mam czasu na śledzenie wiadomości internetowych. I coraz mniej chęci. Śmieci jest coraz więcej, nic nie wnoszących informacji i ... coraz częściej czuję się bombardowana nakazami, bym była świadoma, oczytana, nie była lemingiem, troszczyła się o swoje dziecko...  Coraz częściej czuję, że ktoś chce zrobić ze mnie idiotkę, za którą trzeba myśleć, szantażem emocjonalnym przekonywać do słuszności takiego a nie innego postępowania.
No właśnie. Wczoraj jedynie przejrzałam, bo ani siły, ani ochoty nie miałam to wszystko czytać. Pani  na swoim blogu krzyczy drukowanymi, często czerwonymi literami, bym w imię miłości do swoich dzieci nie szczepiła ich. Że tę krzywdę czynią tylko właśnie nieświadome, nieoczytane lemingi oglądające telewizję. 
Kurka wodna... A ja czytam, nie oglądam TV, a jednak szczepiłam moje gnomy. I co najgorsze! Robiłam to z  miłości oraz troski o ich życie jak i zdrowie.
Przeglądając od czasu do czasu te rewelacje o tym, by szczepić lub nie szczepić i tym samym być świadomym rodzicem, czuję się totalnie ogłupiała.
Dlaczego mam wierzyć prof. X, który opiera się na badaniach i ich wynikach wskazujących, że szczepienia są złe, a nie prof. Y, który ma dokładnie odwrotną analizę? Zaznaczę: nie znam prof. X i nie znam prof. Y. Jestem zwykłą prostą polonistką, a nie lekarzem zajmującym się problematyką powikłań poszczepiennych i "ponieszczepiennych". Czym mam się kierować? Zalewem artykułów internetowych tak naprawdę niewiadomego pochodzenia? Doświadczeniem życiowym? Tylko, motyla noga, wśród rodziny, przyjaciół, znajomych nie znam przypadku negatywnego skutku szczepienia lub nieszczepienia...
I może ten wczorajszy okropnie dłuuuugi post owej zwolenniczki nieszczepienia dałby mi powód do głębszych przemyśleń, do zagłębienia się w temacie, gdyby nie pod tymże postem komentarze...
Jedna z mam spodziewa się dziecka i pyta autorkę posta, co myśli o szczepieniach na WZW B.
Pani szybko odpowiada: kochanieńka na WZW B można zarazić się drogą płciową lub dając sobie w żyłę - chyba Twój dzidziuś nie będzie uprawiał seksu ani brał narkotyków?
Przyszła mama potwierdziła, że noworodek, owszem, planów takich na najbliższe lata raczej mieć nie będzie, ale jest przecież coś takiego jak transfuzja krwi i jej pierwsze dziecko skrajny wcześniak przechodził dwie.
Na co nasza autorka zadaje pytanie: i co złapał coś? Nie. Gorsze jest WZW C a jakoś nikt na nie się nie szczepi....

I tu Wam powiem jedno. Rozumiem, że ktoś jest przeciwnikiem czegoś tam lub tego czegoś zwolennikiem, ale ja sobie cenię przede wszystkim rzetelność. Można wskazywać, że szczepienie jest szkodliwe, ale... nie przekonywać za wszelką cenę, zatajając fakty lub wykazując się brakiem wiedzy na ten temat.
 Dlaczego nie ma szczepień na WZW C?  Bo na ten wirus szczepionki NIE MA - zbyt szybko się mutuje, a nie dlatego, że nikt szczepić nie chce... WZW B i WZW C to poważne wirusowe choroby, którymi można zarazić się nie tylko uprawiając seks, czy zażywając narkotyki. To wirusy HBV i HCV, które możemy "złapać" u dentysty, u kosmetyczki, u fryzjera, w salonie tatuażu, a przede wszystkim w... szpitalach - tam gdzie jest kontakt z krwią, zaś narzędzia nie zostały prawidłowo wysterylizowane. 
I po przeczytaniu tegoż właśnie komentarza owej autorki posta z radością stwierdziłam, że lemingiem nie jestem, zrobiłam jak owa pani kazała: nie oglądam telewizji i CZYTAM, z uwagą CZYTAM. Nie przekonała mnie do swoich licznych filmików, cytatów amerykańskich lekarzy, skruszonych farmaceutów, bo nie potrafiła spojrzeć na temat z dystansem, tylko za wszelką cenę przekonać do swojej racji, albo poprzez niewiedzę na temat tegoż nieszczęsnego WZW B i C, albo specjalnie zatajając kobiecie prawdę o nich, by tylko ją namówić, by swego dziecka nie szczepiła... Pomijam już fakt, że zakażenia WZW B czy C od razu się nie wykryje, bo istnieje jeszcze czas wykluwania wirusa, który trwa ok. pół roku.
Nie będę się na ten temat rozpisywała, bo to nie kącik porad medycznych. Lekarzem nie jestem w końcu...

Szczepionki powstały w wyniku epidemii, które brały ogromne żniwo ludzkich istot. Dzięki nim zachorowalność na te choroby albo znikła, albo bardzo się obniżyła.
Nie wiem,co mam sądzić o szczepionkach. Myślę, że jest wielce prawdopodobne, iż efekty uboczne posiadają. Tak jak - za przeproszeniem - żarcie ( bo zażywaniem to trudno nazwać) ton tabletek przez Polaków - namiętnie i bezmyślnie. Jak aplikowanie antybiotyków na każde kichnięcie. Mam wrażenie, że dla wielu i to właśnie RODZICÓW antybiotyk jest antidotum na wszystko! 
Jedna z koleżanek oburzona opowiedziała, jak to bezczelny lekarz nie chciał dać antybiotyku jej choremu dziecku, chociaż go o to prosiła. I co? I okazało się, że to zapalenie oskrzeli! 
No, ale to chyba dobrze, że nie dał? - zapytałam - bo zapalenie oskrzeli w większości przypadków jest wirusowe, a na wirusy nie ma antybiotyku. No chyba, że lekarz zdiagnozował bakteryjne...
 Na co koleżanka; Ja tam nie wiem. lekarzem nie jestem...

Nie mam jednoznacznego stanowiska na temat szczepień. Sama szczepiłam dzieci tylko na szczepieniach obowiązkowych. Na grypę nie, bo jej właściwie nie przechodzimy, a jeżeli już to lekko. Dla mnie wojna szczepić -  nie szczepić przypomina trochę walkę zwolenników i przeciwników zapinania pasów. Przeciwnicy posługują się dwoma - pięcioma przykładami, gdy ktoś przez zapięte pasy zginął. Zwolennicy wskazują, że mimo takich przypadków trzeba jednak dostrzec, że tysiące ludzkich istnień zawdzięcza życie pasom.
I tak jest chyba ze szczepieniami... Zdarzają się - na pewno przypadki - powikłań poszczepiennych., ale z drugiej strony, ile chorób udało się  wyeliminować lub prawie pozbyć z naszego życia?

Jedno jest pewne... Coraz bardziej smutne, przykre i męczące jest to wyzywanie się zwolenników i przeciwników w różnych sprawach. Ludzie po chwili już nawet nie posługują się argumentami, tylko z tej wściekłości i bezsilności, że przekonać drugą stronę nie potrafią, zaczynają obrażać. Generalizować. 
Pani z tegoż posta antyszczepiennego nawoływała, by nie dać się szantażować emocjonalnie tym, którzy chcą namawiać do szczepień, nie zauważywszy nawet, że dokładnie to samo robiła... tylko w drugą stronę....

I powiedzcie mi, czyż nie lepiej zamiast spędzać w tak bezsensowny sposób czas - na kłóceniu się i to z wirtualnym rozmówcą - napić się dobrej kawy przy ulubionej muzyce? No powiedzcie sami...


Do widzenia się z Państwem.
Jagodzianka.

P.S. A tak w ogóle  wczoraj straciłam głos i nadal go nie posiadam, a gadam tu jak najęta.... tyle że bardzo cicho ;)

12 komentarzy:

  1. Mam takie samo zdanie, jak Ty - nie mam jednoznaczego zdania, co do tego, też mi się wydaje, że mają jakieś skótki uboczne, ale jednak szczepiłam, bo ... bo włąśnie... Zaufałam lekarzowi, który prowadził jagódkę od urodzenia.
    I tez czytam, nie jestem głupia, ale tak kocham moje dziecko, że wybieram dla niego to, co moim zdaniem najlepsze ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie... Zresztą, kiedy my szczepiłyśmy nasze dzieci, nikt głośno nic nie mówił...Szczepiono nas...
      Dzisiaj przeczytałam, że noszenie balerinek jest bardzo niebezpieczne i może spowodować nawet amputację palców...
      Wielokrotnie słyszałam o szkodliwości jedzenia jajek, masła, by potem dowiedzieć się, że są jednak zdrowe... I tak z wieloma sprawami jest...

      Usuń
  2. Po pierwsze, to nareszcie tu dotarłam, jakieś zaległości mam okrutne, ale że ferie się zbliżają, to mam zamiar przy dobrej kawce siąśc i poczytac zaległe sprawy, czyli konkretnie Twojego bloga:)
    A po drugie, to co do dzisiejszego posta Twojego, poczytałam, bo niestety w temacie byłam i stwierdzam, że MĄDRA z Ciebie kobieta, no po prostu nic dodac, nic ując:) I pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest mi niezwykle miło, że jako lekturę na ferie wybrałaś mojego bloga ;) Niewiele będziesz miała do poczytania, bo miałam kryzys taki ogólny... Sama też nigdzie na blogi nie zaglądałam... Ciężko jest mi się zebrać...
      U nas ferie się skończyły. Dobrze, że Jagna pojechała do Srebrnej Góry na zimowisko, bo przynajmniej przypomniała sobie tam, co to jest śnieg ;)
      Bardzo, bardzo Ci dziękuję za miłe słowa. tak sobie myślę, czy tając różne rewelacje, że zamiast ekscytować się ich treścią, warto nabrać głębokiego oddechu i zastanowić się, zestawić z opiniami przeciw i wyciągać wnioski... WŁASNE wnioski ;)
      I ja bardzo serdecznie i ciepło pozdrawiam.

      Usuń
  3. jakoś nikt nie mówi, że oprócz skutków ubocznych samych szczepionek powiklania wywołane są czasami nierzetelnym zbadaniem pacjenta, albo infekcją rozwijającą się w chwili podania szczepionki, jeszcze w danej chwili bezobjawową. a to takie logiczne, nie potrzeba geniusza do wyciągnięcia owych wniosków. tak samo z eliminacją epidemii, o których wspominałaś. mój syn żyje dzięki szczepionce dodatkowej, nie refundowanej przez nfz, ale to nie wpływa zasadniczo na mój osąd. najważniejsze, żeby słuchać i czytać ze zrozumieniem oraz wiedzieć, gdzie szukać uzasadnionych medycznie informacji

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dokładnie - racja co piszesz o powikłaniach. Właściwie to nieprawda, ze dzieciaki moje miały tylko obowiązkowe szczepienia, bo Franka zaszczepiłam dodatkowo. Poszło na to becikowe. Jagna tych szczepień nie potrzebowała. No właśnie słuchać i czytać ze zrozumieniem. Włączyć myślenie...

      Usuń
  4. Szczepić kochana, szczepić. Nie po to to wymyślono aby ludziom zaszkodzić. Wszystkie zwariowane mamusie, nieszczepiące z powodu jakiejś nowej mody zpałaczą za kilka lat kiedy epidemia choroby, która już kiedyś wyginęła powróci ze zdwojoną siłą. Ja, ty i nasze rodziny jesteśmy szczepione, raczej wszystkie dzieciaki w okolicy też i jakoś nie było kłopotów poszczepiennych. Nie dać się zwariować- telewizor wyłączyć:)
    Zapraszam do kącika czytelniczego. Miłego dnia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, kącik czytelniczy to najlepszy wybór! Tylko praca "troszkę" przeszkadza w czytaniu ;)

      Usuń
  5. Amen! chciałoby się napisać ale ten temat jak wiele innych końca mieć nie będzie...
    I tylko jedno się nie zmieni a wręcz wykładniczo pogłębiać będzie...
    coraz większe zidiocenie i ogłupianie społeczeństwa ;-/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no właśnie... wojenki będą trwały, a ludzie podsycani różnymi kontrowersyjnymi artykułami będą się pożerać nawzajem w "dyskusjach".

      Usuń
  6. Moja córa ma 20 miesięcy i szczepię ją obowiązkowymi szczepieniami, i szczepie nie tymi szczepionkami 5 w 1 czy 6 w 1, tylko tymi "normalnymi".....z tych dodatkowych to na rota szczepiłam, ale z uwagi iż córa mając 5 tygodni na zakaźnym odziale leżała,wieć wolałam na rota potem zaszczepić....jako biolog wiem (bynajmniej tak mnie uczono np. na alergologi, mikrobiologi) ,że warto szczepić, bo często szczepienia ratują zycie, jak np. przychodzi epidemia jakaś czy powstają "super mutacje" np. wirusów....
    Pozdrawiam
    Aneta

    OdpowiedzUsuń
  7. Zgadzam się w 100%. Swoje dzieci zaszczepiłam, choć zastanawiałam się nad tym bardzo długo. Teraz u nas w Anglii jest debata nad masłem - bo podobno ktoś odkrył, że wojna z tłuszczem nie ma podstaw medycznych- kocham masło, więc się cieszę, ale chyba już przestanę o tych wszystkich rewelacjach czytać.
    Pozdrawiam serdecznie
    Dee

    OdpowiedzUsuń