niedziela, 6 września 2009

Moje płuca...



Weekend spędziłam niezwykle pracowicie. Z jednej strony walczyłam z kiepskimi emocjami związanymi z nadchodzącą porą roku przepełnioną szarością nieba, wiecznym siąpieniem deszczu oraz krótkimi dniami, z drugiej zaś poszukiwałam pocieszenia w postaci weny i tworzenia. Na szczęście malutkimi kroczkami tworzą się pomysły, więc myślę, że jestem na dobrej drodze. Ponadto spotkania z ważnymi i bliskimi mi osobami podniosły mnie na duchu...

Podzieliłam się z Wami swoimi miłościami, ale muszę wspomnieć jeszcze o literaturze i muzyce - to są moje płuca, nimi oddycham, odkąd nauczyłam się czytać i zaczęłam być wrażliwą na dźwięki... To niezwykle rozległe tematy, bo gust mój kreował się wraz z doświadczeniem, przeżyciami i obserwacją świata. Chętnie powspominam twórców, którzy mieli ogromny wpływ na mój sposób myślenia, gdy byłam młodziutka i niezwykle chłonna, jak i podzielę się moimi obecnymi preferencjami...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz