środa, 28 maja 2014

BZDURKI SPOD KLAWIATURKI {z cyklu SPY DAY}: MAJ/MAY

Bonjour.
Co prawda Ciotka Lucy zrobiła sobie wagary od spajdeja, ale nie ja! mam nadzieję, że wyjdzie mi on jakoś sensownie i dotrwam do końca, bo pracy przy tym poście będzie dużo...

DNI MAJA
Nie ukrywam, że to miesiąc dla mnie szczególny, bom majowa panienka, ale zanim dojdę do TEGO dnia, powiem, iż me dziecię starsze komunistką zostało. Sam okres przygotowań był dla nas trudnym czasem, bo me dziecię oprócz tego, że do dwóch szkół uczęszcza, musiało zaliczyć ok. 20 modlitw i nauczyć się odpowiedzi na 52 pytania...
Ale było tego dnia pod górkę z innej strony, ponieważ Franio od 4.oo nad ranem zaczął puszczać pawie (bynajmniej nie ptaki): namiętnie i nie raz, i nie dwa. Był blady i bez siły.
 Finał tych bardzo nerwowych godzin był rozbrajający. Wcześniej poprosiłam moją Mamę o ugotowanie ulubionej zupy mojej Córki - rosołu, gdyż, albowiem, bodajże nie gotuję wywaru z martwej kury. I gdy przygotowywaliśmy stół do uroczystego obiadu, mój blady Synio rzekł że jest "głodna". Dostał tegoż rosołu: jadł w skupieniu, u bez słów, wiosłując łyżką, po czym rzekł dokonawszy spustoszenia w talerzu: "mamuś, to jeśt pyśne" To były Jego pierwsze słowa w tym dniu. A potem wciąż jadł i jadł, zaś po porannych pawich historiach zostało tylko wspomnienie... 
Ale to był i dla mnie ważny moment troszkę z innego powodu, ponieważ debiutowałam jako osoba fotografująca uroczystość i to w tak specyficznym miejscu ( wysoki sufit, słabo oświetlone wnętrze). Dałam radę i z tego jestem dumna.



Następny dzień z serii DNI MAJA, to... dzień moich urodzin. Kolejnych, pewnie niewartych wspomnienia, ale dla mnie wzruszających, zaskakujących... Dziękuję Pani K. za poniedziałek;)
Na tę okoliczność przygotowałam dla najbliższych cup cakes - tiramisu wg przepisu  KWESTIA SMAKU. Nie przetrwały dwóch dni...

Uwierzcie, że te marcepanowe różyczki to dzieło Jagody? Zaś ślimaczki to praca dwojga: duży Jagny, mały tworzony pod okiem Siostrzyczki - Frania.




A tu uchylam jedynie fragment prezentu... Cudowna niespodzianka. Radość wielka tym bardziej, że kompletnie nie spodziewałam się czegokolwiek... Reszta prezentu czeka na specjalną sesję zdjęciową... ( jeszcze ra dzięki Ciotki: H. i M.).

We Francji Dzień Matki obchodzony jest w ostatnią niedzielę maja. W tym roku przypadało zatem na 25.. Miałam nadzieję, że w związku z powyższym i 26 świętować mi się będzie należało... Nie należało... Musiałam ugotować obiad, zrobić pranie... A laurka, którą dostałam od Jagny, na okładce była napisana po francusku a w środku po polsku - 2 w 1. W doniczce zaś - właśnoręcznie pomalowanej przez Jagódkę - wyrośnie dla mnie kwiat...



Kolejny DZIEŃ MAJA odbędzie się jutro... ale o tym na końcu posta...

MOMENTY MAJA
To chwile wyłowione w tym miesiącu... Muszę przyznać, że znowu maj mnie tu rozczarował. Marzec i kwiecień były cudowne, ciepluśkie, radosne, a maj: albo padało, albo wiało... Nawet rzadko łapałam za aparat...
Z wisterii nic mądrego nie zostało... Zdjęcie kiepskie, ale robione na szybko, gdy padało.

Ale dzwonki  nadal przepięknie kwitną...


W moim ogrodzie...



AAA! Franczesław kocha, uwielbia  niezmiennie" tlaktoly" i pociągi... Udało się mi - znowu na aukcji - wygrać dodatkowe "toly i zwlotnice" o połowę taniej...

A kulinaria?
Szparagi rulez!



...albo naleśniki!



I teraz ważna chwila dla mnie...
Ja: W. Z jakiej okazji kupiłeś szampana i  to prawdziwego? ( obliczam, jest już po moich urodzinach, po Dniu Matki również - zresztą nie jestem matką  W.;), imieniny dopiero będą)...
W; No ,bo się kochamy, no nie?
Tak, to idealny powód, by napić się szampana...

No ,a jak nie ma szampana pod ręką, to równie pyszna jest kawa zaparzona przez mojego Synka z jakże gustownego czajniczka ;)

A będąc jeszcze przy żarełku! Pisałam ostatnio w WĘDROWNIKU, że w Montreux nie mogliśmy znaleźć sensownej knajpki i w końcu wylądowaliśmy w... tak, tak... wstyd się przyznać... trudno my coming out... w McDonalds...
To był pierwszy raz Frania ;)

Zamówiłam napój mojito, bo ładnie wyglądał na zdjęciu ;). Pani przygotowuje na moich oczach - wsypuje lodu, syrop. Podchodzi do niej szef, coś tam mówi, zwraca uwagę. Pani zawartość kubka wywala i robi od nowa, dodając kawałki limonki i czegoś tam jeszcze. A ja bym nawet się nie zorientowała, ze mam "wybrakowane" picie. Zresztą, takie sobie... Szału nie ma, ręki nie urywało ;)  Ja jak zwykle zamówiłam sałatkę - wiem, że jest to coś, co zjem. 



  To zdjęcie powinno być właściwie na początku - bo to plan dnia mojego dziecka. Ale może lepiej umieścić właśnie tego tutaj. Proszę zwrócić uwagę na ten zapis o 20.30 - umyć się - NIE ŚCIANY oraz IŚĆ SPAĆ, SPAĆ - NIE BAWIĆ! To bardzo ważne punkty w naszym domowym i rodzinnym życiu. Szczególnie ten pierwszy. Co prawda po wyjściu Jagody z łazienki bywało,ze kabina prysznicowa lśniła czystością, ale dziecko już niekoniecznie... Jak mawiają: coś za coś ;)
Zapis "łórzko i sjeść" są wyrazem zamiłowania mego dziecka do poetów - futurystów międzywojnia ;)


A to nie koniec!
 Jak pisałam Wam wcześniej, na końcu zamieszczę notkę o jutrzejszym dniu. W. z okazji imienin sprawił mi niespodziankę... Jedziemy TAM na 4 dni:

Nie będzie mnie zatem do niedzieli. Mamy zamiar leniwie wdrapać się na wieżę Eiflla i połazić to tu, to tam. Aha, ale mam dla Was przygotowane posty na jutro i piątek, a potem będzie urlop na blogu;)

Trzymajcie kciuki za pogodę i do widzenia się z Państwem,
Jagodzianka.

14 komentarzy:

  1. jakie wagary, jakie wagary? już jest i u mnie, możesz się podlinkować

    pari pari - żeby nie być ą ę paris - jak mi się chce takiej wycieczki. u nas za chwilę dziesiąta rocznica ślubu, ale to nie powód do ochów i achów, pewnie minie bez echa

    bon voyage

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grzeczna dziewczynka!
      Pari Pari było na 5 rocznicę ślubu. Na 10 miała być Prowansja, ale wybrałam wyjazd na Babci urodziny...
      Prowansja nie zając - będzie w tym roku ;)
      Każda okazja jest do ochów i achów ;)

      Usuń
    2. powiedz to mojemu staremu ;)

      Usuń
  2. Nie wiem o dczego zacząć, od gratulacji dla komunistki, dla zdjęć z tejże okazji, życzeń dla szanownej jubilatki i solenizantki, od ukłonów dla męża, że tak o Nią dba, czy od ciepła na sercu z powodu takich fajnych dzieciaczków, co tez o Mamę dbają. ;)))
    Uściski Ci przesyłam, bo mało mnie ostatnio widać ;)
    Buziaki
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawy maj za Wami.

    No to udanego wagarowania :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękna zajawka z Uroczystości( błogosławieństwa Bożego życzy ciocia Beata:)
    Wisterię widziałam niedawno po raz pierwszy...w Polsce nie miałam okazji.
    Udanego wypadu zatem( zaległe sto lat odśpiewuję!;) i poproszę pozdrowić Paryżewo!

    OdpowiedzUsuń
  5. Jaka słodka mała Jagódka i jaka piękna duża! A czemu nie gotujesz wywaru z martwej kury?

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie przeczytalam posciora. "Przyznawam". Mam cholerrrne zaleglosci. We wszystkim...

    Chcialam tylko powiedziec, ze w tym Paris to moglybysmy sie spotkac!!!!! ale to wlasnie "bysmy".....................
    :(((((
    Sis

    OdpowiedzUsuń
  7. Mimo, że po czasie - to jednak serdeczne - 100 lat! Przy planie dnia dziecięcia wymiękłam :-) spać, nie bawić - ten punkt i u nas w domu ma zastosowanie, podobnie jak mycie się, a nie kabiny prysznicowej. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  8. no i tak mialaś cudowny maj
    wszystkiego najlepszego z okazji urodzin
    Paryż a cud miód ;)
    buziaki

    OdpowiedzUsuń
  9. Ale się u Ciebie działo !! Madziu wszystkiego naj... z okazji wszystkich Waszych okazji !! I po powrocie z "leniuchowania" ugotuj Franiowi "pyśny" rosołek :) p.s. wspaniałe chlebki komunijne

    OdpowiedzUsuń
  10. Życzenia!!!! Szczęśliwych chwil!!! Spokojnych i radosnych coraz, coraz to bardziej!

    OdpowiedzUsuń