środa, 22 kwietnia 2015

BZDURKI SPOD KLAWIATURKI: DZIEŃ TRZECI - CO MI DAŁO BLOGOWANIE

Dzień dobry się z Państwem.
Mój blog będzie miał 6 lat. Sześć! Matko i córko, jak ten czas leci...
Na początku taka forma "pamiętnikarstwa" wcale mi nie odpowiadała, ponieważ uważałam, że internet jest zbyt zimny, zbyt bezduszny. Z drugiej jednak strony potrzebowałam miejsca, w którym będę mogła wyrazić to, co we mnie krzyczy, no i pokazać moje dłubanki, a to nie będzie tylko zeszyt, w którym napiszę coś jedynie dla siebie...
Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się, że tyle lat będę tworzyła to miejsce, że będę miała tylu Czytelników i to jakże wiernych.
Stworzenie bloga było moją wewnętrzną potrzebą, ale widzę że teraz w świecie blogowym - jak chyba wszędzie - blog ma być miejscem zarabiania... Taki mamy klimat...
Przeczytałam gdzieś ostatnio taką opinię osoby, która na blogowaniu się zna, że jeżeli blog nie wygląda profesjonalnie, to nawet jak się ma coś mądrego do powiedzenia, to się nie zdobędzie Czytelników. Smutne, prawda? Znowu najważniejsze jest opakowanie - dokładnie jak z książkami: już nie kupuje się ich ze względu na autora, treść - tylko dlatego, że jest ładna, przyciągająca uwagę okładka... Nie, chyba jednak zostanę przy moim amatorskim "opakowaniu"... Jakoś taka jestem oporna... Wolę iść swoją drogą, a w każdym razie, zgodnie za głosem swojej  duszy...
Ale tak zaglądam czasami mimochodem na blogi "profesjonalnie" wyglądające, czasami przeczytam jeden, dwa posty i okazuje się, że tak naprawdę zawierają one informacje zebrane z różnych stron internetowych - porady wyczytane na różnych wirtualnych poradnikach.  Ale czy są skuteczne i prawdziwe nie wie nikt, bo tego się nie sprawdza ;)
A ja właśnie odkryłam - przez przypadek - że imbir naprawdę działa na wszelkie kobiece dolegliwości "przed @".  Miałam otóż przez kilka miesięcy wręcz fisia na punkcie mojej herbatki imbirowej. Codziennie piłam po 1-2 litry tejże. I zauważyłam, że bezboleśnie przechodzę czas, który zawsze objawiał się u mnie bólem podbrzusza, uczuciem ociężałości, puchnięcia, delikatnie mówiąc nerwowości. I tak sobie poczytałam więcej o imbirze - bo jego właściwości antyseptyczne znałam -  i okazało się, że łagodzi on także bóle przedmiesiączkowe. W moim przypadku zgadza się to w 100%.
Problem mam z tym, że już nie piję herbaty, bo jest za ciepło, a w potrawach za dużo tego imbiru nie przemycę... Zobaczymy, czy mniejsza ilość jego spożycia wpłynie na moje PRZED.

Jak wspomniałam, blogowanie stało się moja potrzebą komunikacji z ludźmi, dzielenia się emocjami. Wiedziałam, co chcę pisać, jakie tematy poruszać. Wynikało to z moich zainteresowań - nie zastanawiałam się nad tym, czy to, co napiszę, będzie "chwytliwe", tym bardziej zadziwiają mnie takie teksty ludzi: "chciał(a)bym założyć bloga, ale nie wiem, o czym pisać, co by zainteresowało ludzi. Co zrobić, by zyskać wielu czytelników". Dlaczego zatem w ogóle chcesz pisać, człowieku? Mnie się wydawało, że to własnie potrzeba wyrażania siebie jest motywem do tworzenia bloga, a nie pisania li tylko dla kogoś, patrząc przez pryzmat liczebności, popularności. Czy pisanie li tylko "pod publikę" zapewni poczytność? "Nie wiem, nie orientuję się, zarobiona jestem"... No, ale to już nie moja bajka.

Co dało mi blogowanie?
Poznanie przede wszystkim innych ludzi - z pasją, ciekawymi tematami, mający coś ciekawego do powiedzenia, pokazania, podzielenia się swoimi spostrzeżeniami. Poznania ludzi z talentem. Co ciekawe: kiedyś mnie się wydawało, że wirtualne znajomości nie są zbyt wiele warte, bo bez poznania "żywego człeka", to wszystko jest jakby sztuczne, nieprawdziwe, ukryte za "szklanym ekranem komputera". W międzyczasie jednak poznałam wielu "wirtualnych" ludzi w tzw. realu, a z kilkoma nawiązałam bliskie relacje. Okazało się, że z nimi właśnie o wiele więcej mnie łączy, niż... wydawałoby się bliskimi od 20 lat  ludźmi, których od początku znałam osobiście. I niektórzy to summa summarum okazali się nieprawdziwi, sztuczni, zakłamani...

Blog mój to także miejsce, w którym ośmieliłam się szerzej pokazać to, co dłubię. I z czasem te miłe słowa i odzew, zainteresowanie tym, co robię, co piszę, zaczęły podnosić moje poczucie wartości - wciąż jeszcze, niestety, niepewne, pełne obaw i niewiary.
Blogowanie daje mi poczucie, że gdzieś bardzo daleko albo całkiem blisko Ktoś czeka na mój post i że czasami te moje bzdurki poprawią Mu humor, sprawią poczucie bliskości, rozśmieszą, zmuszą do refleksji, a może czasem wkurzą? 

Ważne jest też to, że postanowiłam pokazać, co dłubię, zaś pozytywny odzew na moje dłubanki sprawił, że... że odważyłam się pasję zamienić, a może nie zamienić, co połączyć z pracą. I mam taką cichą nadzieję, że  moje następne  dłubaniny spodobają się na tyle, że kolejne i kolejne będą chętnie oglądane.

I wreszcie blog dał mi taką możliwość dokumentowania tego, co słychać u mnie, W i moich Gnomów. Że za 10 lat poczytamy dialogi na cztery nogi,  i będziemy się zaśmiewali choćby z tej sytuacji...

Wchodzimy na klatkę domu Przyjaciół. Frank spojrzał na załączoną na zdjęciu skrzynkę i zawołał:
 O! To mieszkanie pożaru!
To jest pudełko z pożarem!

Do widzenia się z Państwem,
Jagodzianka.

13 komentarzy:

  1. Madziu, jak zawsze masz rację. ;) Opakowanie przede wszystkim! Nie wiem, czy wynika to z pędu dzisiejszego życia, że nie chce się ludziom zatrzymać i wgłębić w to, co może nie super efektowne, ale za to cenne i ważne, tylko wolą ślizgać się po ładnej powierzchni? Na szczęście dzięki blogowaniu można znaleźć bratnie dusze. Ja wolę takie nieprofesjonalne blogi, są bardziej swojskie, a ja to lubię. I lubię Ciebie, ale to wiesz. ;)
    Jutro odpowiadam na Twoje pytania... troszkę to trwało, ale odpowiedzi juz mam! Eureka. :)
    Buziak

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, tez mam wrażenie, że tylko to opakowanie się liczy. Nawet jak czasem wejdę na jakiś "lajfstajlowy" blog, który pokazuje niby np. pokój dziecka autorki - to też jest tylko stylizacja tegoż, jakby tam nikt nie mieszkał. Echch.
      I ja Ciebie bardzo lubię - to też wiesz ;) Zajrzę do Cię, poczytam.
      Wszystkiego dobrego!

      Usuń
  2. Jak Ci za ciepło na herbatę to zrób tak: zaparz mocna herbatę, ja lubie earl grey, zalej tą herbatą pokrojony imbir, potem wystudź i wymieszaj z ananasem z puszki pokrojonym, razem z zalewą. No chyba ze nie lubisz ananasa. Ale jak lubisz to jest pyszne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ananasa lubię... Spróbuję, bo brzmi intrygująco.
      dzięki!

      Usuń
  3. Oj dawno mnie tutaj nie było, od kiedy się "zafejsubkowałas" częściej tam komentuję i oglądam Twoje prace, a przecież Ty jeszcze ciekawie pisujesz!! Jak to dobrze, że pożar ma mieszkanko:) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Chociaż pisze coraz mniej, bo tak czasu mi brakuje. Gdybym mogła przelać to, co mam w głowie, na papier to jest dysk ;) Ach, miałabym bardzo dużo gotowych postów.
      Tak, mieszkanko każdy musi mieć - nawet pożar :D

      Usuń
    2. Madziu musisz "rozciągnąć" trochę czas, posty spisuj na karteczkach, a potem wydasz jakąś ciekawą książkę:)

      Usuń
  4. O, widzę, że czytałyśmy ten sam artykuł czy wpis na blogu, bo już nie pamiętam gdzie to było... no w kwestii opakowania i wyglądu. Ja się nie zgadzam całkowicie. Więc już są nas dwie, a sądząc po Twoich podglądaczach czytaczach to takich osób jest więcej. Na szczęście!

    Poproszę przepis na herbatkę! Może być wysłany na FB na priv ;)

    Życzę wytrwałości w pisaniu przez następne 6, 12, 18 .... lat ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To mnie cieszy... Bo te "profesjonalne blogi" zaczynają tak naprawdę wyglądać podobnie do siebie. Ten sam schemat tworzenia postów, wygląd powodują, że czasami trzeba jeszcze raz spojrzeć na tytuł bloga, by przypomnieć sobie, kogo się czyta :P
      Dam przepis na FB - znajdę na blogu przepis.

      Usuń
  5. zgadzam sie z Tobą w 100%...smutne to,ale też zauważyłam ,że wygląd bloga , to czy jest bardziej nowoczesny,modny ma znaczenie, ale też niejednokrotnie dostrzegłam też taką zależność, iż : jest nowiutki blog np. o decoupage , powiedzmy stworzona wizualnie przez kogoś specjalizującego się od tych spraw, a zagłębiając się w treść postów- dno bym powiedziałą a znam nawet kilka blogów o wspomnianym wcześniej decoupage ,które są jakby swoją kopią, bo wizulanie podobne, posty pisane tak samo, awet prace podobne nic innowacyjnego.....Są blogi, do których ja uwielbiam zaglądać właśnie po to by coś poczytać, zainteresować się czymś, ...poznałam dzięki temu kilka dziewczyn, które ostatnio bardziej mnie wspierają i motywują bym dalej filcowała niż moje przyjaciółki....a co do imbiru oj to ja go nie lubię ...

    OdpowiedzUsuń
  6. Od kilku lat czytam kazdy Twoj wpis i czeka na nastepny

    OdpowiedzUsuń
  7. dłuuuuuugi masz ten staż.... to i pewne rzeczy zauważasz
    ale "taki mamy klimat" , że się sprzedaje opakowanie a nie zawartość

    na szczęście jest jeszcze parę osób, które patrzy na zawartość... czyli jest jeszcze jakaś nadzieja dla tego świata! ;-D

    OdpowiedzUsuń