czwartek, 9 sierpnia 2012

DZIEŃ CZWARTY - RÓŻOWY

Czy macie czasami tak, że wchodzicie do sklepu i nagle zobaczycie rzecz, która MUSI być w Waszym posiadaniu, choć wiecie, że zakup ten nie jest mądry? No weźmy na przykład buty. Są piękne, bardzo kobiece i na koturnie, zamszowe,w kolorze fuksji z kwiatem, który podkreśla ich subtelność. Tylko tak wyprofilowane, że wiadomym jest, że należą one do kategorii "butów reprezentacyjnych" a to oznacza, że musi przyjechać po nas kierowca, który zawiezie nas do lokalu, my dumnie przejdziemy 10 kroków, czując zazdrosny wzrok innych kobiet, następnie siądziemy przy stoliku i zapewniamy się w myślach, że nie lubimy tańczyć oraz nie mamy potrzeby skorzystania z toalety. Następnie po kolacji, z wielką radością, znajdujecie się w domu, szybciuteńko ściągacie obuwie i czekacie na dłuuuugi masaż stóp;).
Nie macie tak? A ja i owszem. Gdy zobaczyłam te buty (chociaż bardziej wpadają we fioletowy niż różowy), wiedziałam, że poświęcenie i cierpienie są warte tychże...

Tak naprawdę, kiedy zobaczyłam ten temat, nie mogłam się go doczekać. O różowym pisałam już kiedyś w TYM POŚCIE i muszę się przyznać, że mało iż poniosłam porażkę wychowawczą ;), to jeszcze mnie Córka zdemoralizowała. Przejrzałam dziś swoje buty letnie i co? Same różowe! Powiem Wam wsekrecie, że właśnie ten odcień uważam za fantastycznie prezentujący się na nogach latem!

Postanowiłam dzisiejszy temat wykorzystać do pokazania moich "niebywale okazyjnych zakupów". Miałam to zrobić dawno, ale ciągle nie było ku temu sposobności. Teraz - jak znalazł!
Pewnego dnia ogłoszono w mojej pracy alarm bombowy, który miał być zakończony za półtorej godziny. Pomyślałam sobie" Wow! Dzieci nie ma, M. w pracy, jestem sama a teraz jest sezon obniżek. Szaleję!". Wchodzę do jednego sklepu z ciuchami, potem do drugiego i ... Doszłam do wniosku, że ja nie umiem i chyba nie lubię kupować w takich sieciówkach ubrań. Wolę po prostu second  hand'y, bo kupię coś na siebie ( a jest to trudne), oryginalnego a nie takiego jak wszyscy mają na ulicy i do tego często markowego i dobrego jakościowo..
Dlatego też, nie namyślając się dłużej, weszłam do TK MAXX. Jak zobaczyłam to pele mele przecenione ze 100 zł na 30 zł, MUSIAŁAM kupić. Co prawda wymaga trochę renowacji, ale teraz już pewnie przed wyjazdem nie zdążę nic zrobić... Jest cudne, nieprawdaż?!;)

Innym razem wchodzę do sklepu typu BABY MAXX po coś tam (pewnie dla baby;)). Widzę półeczkę (która potem okazała się taką małą szafą) z informacją, że jest przeceniona. Widnieje 120 zł, więc pytam, ile po obniżce będzie kosztował ten mebel. Pani mówi, że jak wezmę, to 30 zł. Wchodzi M. do sklepu, a ja do niego od progu" Kochanie, pakuj ten mebelek do auta. MUSZĘ go mieć";).

Pozdrawiam serdecznie, patrząc na świat przez  różowe okulary;)
Do jutra,
Jagodzianka.

P.S. Oczywiście, zarówno pele mele jak i szafka należą do mojej Córy, nie do mnie. a szkoda ;)

11 komentarzy:

  1. no cóż, w taki wypadku ja też poniosła porażkę, bo córę w różowości stroję... ale co ja poradzę, że jej pasuje :D. butki masz fajne, no i cudne znaleziska :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Słodkie różowości,a zestaw małych damskich-powala : )

    OdpowiedzUsuń
  3. Pantofelki piękne! Nie wiem czy to przez to, że mam syna czy też z innego powodu, u mnie różowych butów nie ma ;-(

    OdpowiedzUsuń
  4. W końcu różowy fajnym kolorem jest ;)
    Boskie te pierwsze buty!

    OdpowiedzUsuń
  5. ale słodki mebelek! ma świetny kształt, bo kolor...no różowy ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wiem dlaczego, ale jeśli chodzi o Twoje wpisy to pojawia się mi dopiero co któryś :( Potem wchodzę a tutaj takkkkie zaległości.. Cudowności zrobiłaś swojej Córce.. aż sama chciałaby,, być znowu dzieckiem :)

    OdpowiedzUsuń