środa, 3 lipca 2013

BZDURKI SPOD KLAWIATURKI {z cyklu} MARUDZENIE NIEPERFEKCYJNEJ: FETA NA ZAKOŃCZENIE ROKU SZKOLNEGO

Bonjour.
Nieperfekcyjna Matka (NM)  opowie dziś o zwyczaju szkolnym, jaki panuje we Francji i który to bardzo, ale to bardzo się jej podoba. A może podobnie jest w Polsce? Byłoby cudnie!
Ale od początku. Oficjalnie rok szkolny kończy się w ten piątek, ale w ostatnią sobotę został zorganizowany piknik dla rodziców i dzieci ze szkoły  poprzedzony występami dzieci. Każda grupa/klasa śpiewała piosenkę lub  zaprezentowała pokaz akrobatyczny.

Następnie rozpoczął się piknik. Co prawda, pogoda nie dopisała, bo było deszczowo i chłodno, ale kto by się tam przejmował! Każdy przyniósł coś do jedzenia i uwaga! Zostawiał na jednym wspólnym stole.
Najpierw był apéritif wino (ja ostatnio polubiłam różowe. Tutaj jest wyjątkowe i bardzo smaczne. Jeden z poznanych tam ojców powiedział mi, że we Francji różowe wino, to prawdziwe różowe wino, zaś w innych krajach dokonują mieszanki czerwonego z białym. Nie wiem, czy to prawda, czy też takie "chwalenie się", ale faktem jest, że dopiero tutaj mi posmakowało).
Następnie każdy podchodził do stołu i raczył się tartami, sałatkami, ziemniaczkami, ciastami. 


Na zewnątrz pod zadaszeniem  dzieciaki mogły zająć się świetnymi zabawami. Bardzo się mi podobały.... Chyba dlatego, że były drewniane, proste i absorbujące uwagę dzieci...

Na górze zaś w "auli" szkolnej był kolejny raj dla dzieciaków: 
układanie różnych konstrukcji z drewnianych klocków:

zabawa w pielęgnację lalek ( nawet chłopcom się podobało): 

łowienie kaczuszek:

zabawa modeliną:

pokaz makijażu:

i zaplatanie warkoczyków. W kolejce stało się dość długo, ale dziewczyny był© cierpliwe:

 Wszystko trwało do 16.30, ale już o 19.30 była druga część imprezy. Zabawa przy muzyce i jedzeniu. Ponieważ my z uwagi na Frania nie wykupiliśmy posiłku (który podano przed 22.00), przyszliśmy jedynie popatrzeć, zrobić kilka zdjęć oraz potańczyć. I tak poszaleliśmy, bo byliśmy do 22.00. Frank już padał na twarz...
"Leżodens"

 W zespole gra były dyrektor szkoły.

 Kiedy wychodziliśmy, to instalowali się DJ'e. 

Przepraszam za ilość zdjęć. Chciaam skrótowo, by nie zanudzać, ale trudno było mi zrezygnować ze zdjęć, które - tak się mi wydaje - pokazują klimat imprezy.  Mam nadzieję, że dotrwaliście.

Chciałabym jeszcze zaznaczyć, że dwa tygodnie temu mieliśmy piknik z grillem organizowanym tym razem przez polską szkołę. Krótką ( naprawdę krótką) fotorelację pokażę w niedzielę w WOJENCE.
Jagodzianka.

25 komentarzy:

  1. Nastepnym razem mozesz temu ojcu powiedziec, ze bzdury opowiada. Rose to rose - wino z czerwonych winogron produkowane jak biale. Sa dwa rodzaje, w ktorych miesza sie biale i czerwone winogrona, ale one nie maja prawa nazywac sie rose. Za to nikt nie miesza ze soba dwoch gotowych win, jak on sobie to niby wyobraza?
    A ze francuskie wina sa dobre to prawda najprawdziwsza :)
    Poza tym: przednia impreza!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To, co mnie się podobało na tej imprezie najbardziej, to ta integracja. Nie jesteśmy anonimowi, jakiś rodzic jakiegoś dziecka. To ułatwia wiele spraw w czasie roku szkolnego - znam rodziców, wiem od kogo pożyczyć zeszyt, albo zagadać, albo wypytać o coś organizacyjnego, poprosić o podwiezienie.

      Usuń
    2. To naprawde wazne, zwlaszcza w dzisiejszych czasach. Wczesniej kazdy sie znal, razem sie swietowalo, razem dziecmi opiekowalo, a teraz kazdy sobie. Dobrze, ze macie taka mozliwosc.

      Usuń
    3. Wiesz... Dla mnie tutaj jeszcze taką "atrakcją" jest to, że mieszkają tu ludzie z różnych stron świata, można zatem poznać kogoś ciekawego, który opowie o swoich kraju rzeczy, o których w książkach nie wyczytasz.

      Usuń
  2. Ach zobacz, doczytalam w necie. Poza EU miesza sie czasem biale wino z czerwonym (w EU to zabronione), ale to jest najgorszy sikacz, pewnie cos takiego jak nasze "porzeczki" spod lady.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz.. ja nawet tej informacji nie sprawdziłam, bo sobie o tym przypomniałam, jak pisałam ten post...

      Usuń
    2. A ja sie od razu oburzylam na tatusia ;)

      Usuń
    3. A ja chętnie wzięłam od niego lampkę wina :D

      Usuń
    4. ja tam piję różowe bez patrzenia na etykietę, jednak teraz mnie otrzeźwiłaś - przeczytałam i nie znalazłam nic o szczepie winogron
      na szczęście było to wino z okolic Tuluzy, może moje plebejskie podniebienie nie smakowało sikacza ;)

      Usuń
  3. No to o winie różowym wiem wszystko;-)
    Zabawa była przednia, bardzo podobały mi się te pajęczyny sznurkowe z dzwoneczkami !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak! Te pajęczyny były świetne i chociaż trzeba yło między sznureczkami tak przechodzić, by żaden dzwoneczek nie zabrzęczał, dzieciaki miały radochę, gdy było na odwrót.

      Usuń
  4. Protestuję przeciwko krótkim relacjom. Absolutnie, kategorycznie i stanowczo domagam się co najmniej takiej ilości zdjęć, jak tutaj. Ostatnio niewiele piszę w komentarzach, ale chłonę wszystko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli w polskiej szkole serwują takie cuda, podkreślam - w polskiej, a nie wielokulturowej, wysyłam tam dziecko i załatwiam internat. Blanka chodzi do zastępczego przedszkola i mimo, że znajduje się ono w zagospodarowanej części szkoły, opieka, wyżywienie i samo nastawienie pań jest milion razy lepsze, niż w naszym. No i ta dbałość o detale, zabawy, oprowadzanie dzieci po osiedlu i pokazywanie codziennego życia zwyczajnych ludzi. Wciąż się dziwię, że można więcej, lepiej, mądrzej i przyjaźniej, a przecież to nic nadzwyczajnego. Polska mentalność przyzwyczaiła mnie do zaprzestania wymaganiom normalności, dlatego zachłannie oglądam zdjęcia z dzisiejszego posta

      Usuń
    2. Odnośnie protestu: wymagania są chyba za wysokie. Nie mam tyle pamięci na karcie :D

      Usuń
    3. A! Polska szkoła jest tylko uzupełniająca, a to znaczy, że uczą w niej tylko tego, czego nie ma we fr: polskiego i historii. W związku z powyższym zajęć jest mało 1X tyg. Co ciekawe: z powodu przygotowań do komunii w II kl. jest o jedna godz. mniej zajęć - by ten czas dzieciaki miały na uczenie się miliona modlitw...
      Ale wracając do meritum. Polska Szkoła jest dotowana przez polskie ministerstwo, nie oczekuj zatem cudów. Jakichkolwiek.

      Usuń
    4. Pomarzyć zawsze można...
      16G trzeba zakupić, wszak apetyt rośnie w miarę jedzenia :)

      Usuń
  5. Faktycznie taka impreza, to super sprawa.

    Ja u nas nie słyszałam żeby tak się odbywało zakończenie roku szkolnego. Pamiętam, że u mnie na koniec podstawówki był apel i jakieś tam występy dla rodziców ale raczej nuda ...

    Zabawki faktycznie rewelacyjne :).

    Ciekawa jestem jak wypadła polska szkoła :).

    O jeszcze mi się przypomniało. W szkołach na różne okazje typu Dzień Mamy czy zbieranie na coś pieniążków mamy pieką ciasta, które się je za darmo ale kupuje.
    Nie wiem dlaczego ale kobiety najczęściej pieką babki, które potem najmniej schodzą. Jakoś tak bez wysiłku ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja także pamiętam takie sztywne zakończenia roku szkolnego.

      Te zabawki to były "wynajęte" z jakiejś firmy. Facet, który tym się zajmował, wciąż chodził i wyglądał, jakby szukał zagubionych elementów tych zabawek. Jak byłam potem na górze wewnątrz, to też przyszedł i też wyglądał, jakby czegoś szukał. I nie wiem, czy taką miał po prostu twarz, czy.. czegoś szukał :D

      Polska szkoła to tutaj trochę inne realia - napiszę o tym w poście troszkę szerzej. Nie było atrakcji takich jak w szkole fr., bo był tylko piknik z grillem, ale i tak było bardzo, bardzo fajnie - zwłaszcza, że pogoda dopisała.
      Z jednej strony rozumiem, że ludzie są zabiegani, nie mają czasu na nic, pieczenie również, a z drugiej strony... szkoda, że te dwa razy do roku nikt się bardziej nie wysili...

      Usuń
  6. Bardzo fajny zwyczaj. Nie wiem jak jest w Polsce, bo mój synek jeszcze nie chodzi do szkoły, ale wcale bym się nie pogniewała jakby takie imprezy się odbywały :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawa jestem, ile osób przyszłoby na taka imprezę w wolną sobotę ;)

      Usuń
    2. Ja bym wygoniła męża z dziećmi, bo sama byłabym pewnie w pracy, albo odsypiała noc ;)

      Usuń
  7. Różowe wino to ja ....hektolitrami ;p ;)))
    fajnie spędzony czas sama bym sie pobawiła :)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja kiedyś napiłam się różowego i... to nie była moja bajka. Pewnie kupiłam jakieś badziewie;).
      Pozdrawiam!

      Usuń
  8. Ja też na winko się piszę, ale nasze niemieckie i włoskie też niezłe...Super fajna sprawa to zakończenie. Mi też się marzy żeby w Polsce tak było ale z przekazów znajomych wiem, raczej nie za bardzo...U nas też tak fajnie jest, zamiast tart mamy grilla i dzieciaki grają w baseball i softball! Bardzo mi się podoba! Mamy też piknik w piątek przez rozpoczęciem roku - też fajny pomysł żeby dzieciaki się wyściskały a nowe przywitały!

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja przed tygodniem wróciłam z Francji - oj, winko baaardzo smakowało :) Byliśmy w Prowansji i degustowaliśmy regionalne z okolic Aix-en-Provence :)

    OdpowiedzUsuń