poniedziałek, 1 lipca 2013

WĘDROWNIK PO FRANCARII - LYON cz. I

Bonjour.
Po weekendowej przerwie czas wrócić na łono bloga i przedstawić Wam kolejny odcinek "Wędrownika...". Wczoraj - zgodnie z zapowiedzią z zeszłego tygodnia - pojechaliśmy do Lyon, by zobaczyć  Parc de la Tête d'Or.  Nigdy nie widziałam tak wielkiego parku, a żeby było śmieszniej, mimo że byliśmy tam praktycznie cały dzień, obeszliśmy może jego.... połowę? Jest ogromny, z dużą ilością atrakcji oraz... ludzi. No cóż, czego się spodziewać po ludziach w słoneczną niedzielę? 
Zaczęliśmy od pikniku - uwielbiam takie jedzenie na trawce! Fotki ne zrobiłam, bo byłam zbyt głodna...
To tylko "poletko"  porównaniu z całym obszarem parku...

W parku znajduje się zoo, które miejscami kojarzyło się mi z wrocławskim. Tych miejsc jednak nie sfotografowałam, bo tłumy uniemożliwiały to.
Na tych drzewach mieszkają lemury, tak kłótliwe bestie, że słychać było ich na cały park. Czasami tylko można było dostrzec ich ogony. Sprawy załatwiają w swoich czterech kątach.

 Ach, gdyby moje chłopaki widzieli, ile ich kumpli i kuzynów tu się wygrzewa...

A taki sobie model...
To miejsce albo omijać, albo najpierw wziąć kredyt. Jest na co wydawać kasę: karuzele, teatrzyk, koniki, pływające kaczki, coś do jedzenia: lody, gofry, cukrowa wata, naleśniki oraz... to, co jest wszędzie, tandetne i kiczowate pamiątki, które kosztują dużo kasy i nie wiadomo, po co są kupowane....
Jest nawet teatrzyk dla dzieci.
To dziewczę, po zejściu z karuzeli, na cały Lyon wyraziła swój protest. Na darmo...
Wiadomo, że nie mogło być inaczej...
Francja - Elegancja
Uwielbiam te francuskie karuzele i ich pomysłowe motywy.
Jagna sama sobie kupiła balon, który kosztował 7 ,5 Euro A teraz z nim śpi, chodzi się myć i spożywa śniadanie...

Duża ilość ścieżek oraz dróżek to doskonałe miejsce dla rowerzystów, "hulajnożystów", biegaczy wszelkiej maści...
Nie chcę się tak chwalić moim Franczeskiem, ale On tak "zaiwania" na hulajnodze, że młoda para, kiedy to zobaczyła, to aż zakrzyknęła z zachwytu.
  
Oczywiście, jest również plac zabaw...


 ...jezioro...

Jedno z rosariów. Co prawda fotki robiliśmy pod słońce, ale było zabawie podczas "sesji":
Całą familią.
I na zakończenie, kilka pstryknięć...
Kolejka po lody... Myśmy tam nie stali...

Korzystam z dzisiejszego dnia pełnego słońca... To taka rzadkość w tym roku...
I Wam słońca i ciepełka życzę,
Jagodzianka.

10 komentarzy:

  1. O, nawet nie wiedziałam o tym parku w Lyonie, ale jak byłam tam w czasie erasmusa na kilka dni, to niestety trzeba było się skupić by zrobić wszystkie pomiary do pracy mgr, pozostałe 2 dni weekendu nawet do końca nie starczyły na samo zwiedzanie miasta ;P ale następnym razem i dla relaksu w parku znajdzie się czas ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie znajdź czas następnym razem zwłaszcza, że park znajduje się w samym centrum Lyon.

      Usuń
  2. Hermosas fotos.
    Saludos desde las Islas Canarias.

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam takie klimaty! mozna powiedziec raj na ziemi, a jesli jeszcze dopisze pogoda, to zyc nie umierac! tylko gruby portfel ze soba brac :) przesliczne fotki, slodkie dzieciaki-one tak uroczo wychodza na zdjeciach! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję... Żeby jeszcze tylko mniej ludzi było ;) Dzieciaki są bardzo wdzięcznym tematem zdjęć... Szczególnie te słodkie maluchy...

      Usuń
  4. ooo ileż to by mój żółw znalazłby sobie kolegów ! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. kiedys moze uda nam sie wybrac do Lyonu, tyle fajnych rzeczy slyszalam o tym miescie...ze jedzenie dobre, ze slynny targ, ze milo, a tu jeszcze takie fane zdjecia pokazalas..
    buziole:-)!

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajny park, dużo atrakcji i nietrudno o pusty portfel :D
    Fajnie, że tyle narodowości w jednym kraju. U nas w Trójmieście nieczęsto się spotyka ludzi o innym kolorze skóry, we wakacje ciut więcej.
    Lubię takie wypady z dziećmi :)
    Pozdrawiam i dziękuję za komentarz u mnie ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Lubię takie parki, ale bez nadmiaru ludzi ;)

    OdpowiedzUsuń