środa, 23 kwietnia 2014

BZDURKI SPOD KLAWIATURKI: AFERA RAJTUZKOWA

Bonjour.
Pisanie BZDUREK mi ostatnio idzie kiepsko. Wiele rzeczy idzie mi beznadziejnie ostatnio.
Ale dziś nie będę narzekała. Nie będę smuciła i smęciła, choć mam naprawdę trudny okres w swoim życiu. Ale mam W. i wiem, że wszystko będzie dobrze. Dzisiaj odbyliśmy bardzo trudną dla nas obojga rozmowę. Jesteśmy w cholernie nieciekawej sytuacji, ale myślę sobie, że z powodu tego, że naprawdę się kochamy i naprawdę jesteśmy wobec siebie szczerzy, uda nam się przetrwać i nie zwariować. Bo co jest w życiu ważniejsze?
No właśnie! Myślałam, że miłość, szczerość  i UCZCIWOŚĆ ( to takie niezrozumiałe dla niektórych słowo) są najważniejsze w życiu. A jednak nie! Są istotniejsze sprawy.
Prawda jest taka, że od jakiegoś czasu dość ograniczam świat wirtualny z powodów wielu, a szczególnie tego, że nie mam za dużo tegoż czasu. Muszę też wyznaczać sobie priorytety. I Internet nim nie jest. Nie powinien być, choć jest ważną częścią naszego życia, niestety. Ale przez przypadek trafiłam na tzw. parentingowy blog i okazało się z jednego posta na nim, że jestem matką już nawet nie nieperfekcyjną. Jestem tak beznadziejna, że tylko mi dzieci trzeba zabrać. A wszystko poszło o... rajtuzy.
Autorka bloga uważa, że puszczanie dzieci w samych rajtuzach ( bez spódniczki bądź spodenek) to uwłaczanie ich godności, to brak poszanowania małego człowieka. Jedna z czytelniczek stwierdziła, wręcz, że to traktowanie dziecka jak tresowane zwierzątko. Zaś inna opowiedziała historię mrożącą krew w żyłach. Zostawiła otóż dziecko w domu z babcią. Wraca po kilku godzinach, a ono... w samych RAJTUZACH, bez spodni czy spódniczki ( nie powiedziano płci) po domu hasało!!! Na ten widok PRAWIE dostała zawału!!!! Szok i niedowierzanie!
Autorka tegoż bloga stwierdziła, że "dziecko to mały dorosły" i  sobie myślę, że tu jest chyba problem piszącej. Bo dziecko to nie jest mały dorosły. Dziecko to człowiek, owszem. Mały człowiek, ale nie dorosły. Dziecko inaczej postrzega i pojmuje świat. Nie jest ograniczone zasadami, które stworzyli dorośli. Dla dziecka nagość na przykład nie jest niczym wstydliwym, brudnym i krępującym. Śmieszne jest dla mnie to, że uważa się, iż zakładanie rajtuzów "małemu dorosłemu" jest takie niehumanitarne, zaś  posłanie sześciolatka do szkoły - odbieraniem dzieciństwa i wciskaniem na siłę w dorosłość. Gdzie tu logika? Znowu dorośli postrzegają całą sprawę ze swojego  jakże dojrzałego punktu widzenia. Dla nich szkoła to przykry obowiązek, "kajdany", zaś dla takiego dziecka głodnego wiedzy i poznawania świata - to okazja rozwijania się oraz poszerzania wiedzy. Przecież ogrom dzieci już przed pójściem do pierwszej klasy zna literki, potrafi czytać. dlaczego? Bo CHCIAŁY tego! Bo poznawanie świata, odkrywanie nowych nieznanych przestrzeni jest dla nich fascynujące, a nie odbierające dzieciństwo! Pomijam tutaj kwestię samej organizacji przebywania w szkole. Bo to zupełnie inna bajka. Ja tutaj tylko podejmuję głos w sprawie o niby "zabieraniu sześciolatkom dzieciństwa".
Jagoda nawet w wieku sześciu lat często biegała w samych rajtuzach, mimo że miała zakładaną spódniczkę ( obowiązkowo "kręcącą się!"). Na moje pytanie, dlaczego ją ściąga, słyszałam "bo tak jest mi wygodniej". A spodni i getrów nie chciała nosić, bo musiały być RAJTUZY.
Czy zatem jestem/ byłam wyrodną matką aż tak nieszanującą godności swego dziecka czy też nieperfekcyjną matką, która zamiast myśleć o godnym założeniu spódniczki podczas raczkowania i NAKAZOWI nie ściągania jej ( bo niektóre mamy w restauracji widzące dzieci w samych rajtuzach są zniesmaczone i odbiera się im tym widokiem apetyt) wolała czytać z nią książeczki albo bawić się klockami?
Doprawdy nie wiem... Ta świadomość, że może okazać się, że SKRZYWDZIŁAM DZIECKO WŁASNE A NAWET DWOJE, BO PUSZCZAŁAM JE W SAMYCH RAJTUZACH sprawia, że czuję się jak ten robak*... Mała i beznadziejna... Nie po raz pierwszy zresztą...
Rajtuzowym skrytożercom  mówię NIE!


 
Do widzenia się z Państwem,
Jagodzianka.

* Chociaż, zaraz. Franio ostatnio powiedział: "Mama jeśt łobuś, tato jest łobuś, a Flanio maly lobaciek;)
To kto jest tym robakiem już nie wiem... 

19 komentarzy:

  1. Powiem Ci tak jak mi czasem mówią moje (heh, dorosłe już) córki:
    "Nie nakręcaj się (mamo) - to tylko internet... ;)
    Pozdrówki
    Anai

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łatwo Ci tak mówić ;P. Czy Ty wiesz, że ja kupiłam Franiowi rajtuzki do raczkowania, takie z antypoślizgiem na kolana i On w tym chodził? Znaczy się raczkował. Wiesz, jak to żyć w świadomości, że Syn może mi tego nigdy nie darować? :D:D:D

      Usuń
    2. Jeśli Cię to w jakikolwiek sposób pocieszy - moje też latały w samych rajtach, a dziś starsza ma już zapewniony indeks zagramanicznej uczelni na 2 tygodnie przed maturą - to nie szkodzi, to wręcz pomaga :D

      Usuń
    3. Toż taka wiadomość to balsam na mą duszę! Teraz wiem, dlaczego w szkole francuskiej Jagoda napisała najlepiej sprawdzian z gramatyki! Rajtuzy rulez :D
      Trzymam kciuki za Córkę i gratuluję takiej zdolniachy!

      Usuń
  2. Magdalenka, :-);-), jak ja lubię takie tematy :-) kiedy dorośli przeintelektualizują błahe sprawy i problem rajtuzów postrzegany jest jak globalne ocieplenie a fakt , że dziecko siedzi przy komputerze kilka godzin albo nie rozstaje się z tabletem przy świątecznym stole jest OK; najgorzej to sie naczytać tzw. fachowej literatury albo j.w. internetu. Spokojnie Kochana, jesteś fajna mama, grunt to być wrażliwym, mieć współodczuwanie i trochę jak ja to mówię intuicji pedagogicznej, wydaje mi się , że masz :-)
    p.s. moja tez zrzuca spódniczkę i chodzi w rajtuzach a mój mąż (terapeuta zresztą :-) podciąga jej rajstopy pod pachy :-)
    Uściski!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znaczy ja od razu napiszę, że cały mój tekst to ironia, próbujący oddać klimat, jaki panował na tamtym blogu. Tam panowało naprawdę święte oburzenie, jak można robić coś takiego dzieciom i to w miejscach publicznych - np. w przedszkolu.
      A powiem Ci ,że Twój Mąż to teraz ma przechlapane! Terapeuta podciągający dziecku rajtki pod pachy! Szok i niedowierzanie :D:D:D

      Usuń
  3. uwielbiam tu zaglądać , nie wiem jak się zalogować , bo starej daty jestem , a Rajtuzy to już zupelnie inna bajka , moja matula cerowała mi pupę , bo ciągle zaciągałam nitki i robiły się dziury , ostatecznie była jedna wielka dziura czyli tak zwana cera !!! a lata były 60-te czyli nic nie było , biegałam w takich rajtkach, a moje dzieci podobnie z tą różnicą ze już nie cerowałąm [ leń ze mnie straszny był] moje wnuki powtarzają ten łańcuch... i jest dobrze . pozdrawiam serdecznie- Iwa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło, że lubisz zaglądać do mnie i miło mi, że... chodziłaś w samych rajtuzach :D (ja swoim dzieciom też nie cerowałam, bo mnie takie robótki nie kręcą;) No może czasami palce u Jagody. Znaczy w rajtkach palce ;)
      Musiałabyś założyć konto na gogle, by nie być anonimkiem, ale mnie to nie przeszkadza, Iwo.;)

      Usuń
  4. Ja od razu wyczułam ironię. Bez obaw, masz mądrych czytelników. Chciałam tylko rzec, że przerażają mnie czasem blogi parentingowe, bo normalni rodzice pretendują czasem do pozycji zawodowego rodzica, guru rodzica, rodzica, który zjadł wszystkie rozumy i jego wizja rodzicielstwa jest najlepsza... Generalizuje, tak, ale właśnie o ten odłam rodziców mi chodzi, którzy zapominają, że każde dziecko jest inne, a czasem, pochłaniając wiedzę z książek, wykładów i czego tam jeszcze, zapominają, że dziecko to dziecko. Mają większe ambicje, a gdzieś tam gubi się naturalna obserwacja pociechy i dostrzeżenie tego, jak dziecko postrzega świat, co dla niego jest dobre: vide Jagoda podczas zabawy i zdejmowanie spódniczki, bo wygodnie.
    Od pierwszych słów o tym, że dziecko w rajtuzkach to niehumanitarny obrazek czy też odbieranie mu czegoś rósł mi w gardle bulwers. I jak dobrze, że w Internetach można spotkać głos rozsądku. Pozdrawiam i mam nadzieję, że będzie lepiej. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Julio, ja wiem, że mam mądrych Czytelników;), ale Nowi mogą nie znać mojego stylu, sposobu pisania. Ja tak naprawdę tylko kilka razy zajrzałam na blogi p. - powiedzmy te najpopularniejsze ( dokładnie na 2 blogi:)), bo to nie moja bajka. Zupełnie inny świat. Oczywiście, piękne są te dzieciaczki na zdjęciach, poubierane... no właśnie. Ja lubię te dziecięce ciuszki z nadrukami wesołymi, ptaszkami, sówkami, napisami. Lubię ubranka dziecięce dla małych ludzików, a nie ubranka dla małych dorosłych, które różnią się od ubrań dorosłych jedynie rozmiarem. Szkoda mi czasem tych dzieciaczków, takie szkraby, które ubrane są w tiulowe sukienki, opaski spadające na oczy, chłopcy koszule, dżinsy na placu zabaw i posiadające problem z poruszaniem się... Toż wolę rajtuzkowe dziecię;)

      Usuń
    2. No właśnie... Od święta, do fotografa można założyć princeskę i gang, ale nie codziennie. Też jestem rajtkowa. Mało tego, teraz mi się przypomniało, że jak byłam mała marzyłam o długich do ziemi włosach i zakładałam rajtki na głowę, robiąc z nogawek warkocza. Strasznie mnie to widocznie skrzywiło. ;)

      Usuń
  5. rajtuzy górą ;p moja tez biegała w samych po domu bo tak było jej wygodniej ;p i madra dziweczyna wyrosła :)
    buziole

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, ze ją skrzywdziłaś i odarłaś z godności? Tak przynajmniej przeczytałam na tamtym blogu..

      Usuń
  6. A u mnie sie mowi (i nosi!) "rajstopy" ;))))
    Sis!!!!!!!!!
    :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się może nie znam ale w/g mnie rajstopy, to są te cienkie, a te dzieciowe to są rajtuzy, zwane rajtkami ;)

      Usuń
    2. Potwierdzam: rajstopy to my nosimy - takie cieliste na przykład. Rajtuzy to są grube, jak ja mawiałam " w prążki".

      Usuń
    3. Ja mówię na wszystkie rajstopy, ale znam określenie rajtuzy i też używam, gdy ktoś zaczął. :)

      Usuń
  7. No nieźle , tak czytałam i czytałam i się uśmiałam , ludzie to potrafią nawet z rajtuz zrobić problem - hihihi , dobre.

    OdpowiedzUsuń
  8. Oż cholerka! To ja też okropna matka jestem, bo czasem nawet specjalnie M. zamieniam spodnie na rajtuzy u babci czy w domu. Cóż tu zrobić? Chyba zmienię przyzwyczajenia i niech mu się nogawki od spodni plątają i niech zdejmuje skarpetki biegając po zimnej podłodze (no dobra, teraz już wiosna idzie...), bo przecież tak będzie dla niego lepiej!
    Pozdrowienia od kolejnej złej matki ;)

    OdpowiedzUsuń