Bonjour.
Nie, nie latałam ze szmatą po całym domu, nie szorowałam fug szczoteczką do zębów. Nie piekłam 5 mazurków, babek, nie przygotowywałam 15 potrwa, bo przecież idą święta.
Sprzątnęłam tak, jak robię to co tydzień. W sobotę wykonałam kilka szybkich dekoracji, wiele wyciągnęłam z zeszłego roku.
Postawiłam na jedno z moich ostatnio ulubionych zestawień barw: turkusowego ( a co!) oraz słonecznego żółtego. A główną ozdobą stały się jajka i piórka...
Wieniec wykonałam bardzo szybko. Na gotową "obręcz" przytwierdziłam tekturkowe jajo, które przytwierdziłam szpilkami, które biłam w motylki - drewniane guziczki. Zaś w sznurek oplatający wieniec wcisnęłam piórka. Kokardka na górze i gotowe.
Stwierdziłam, że drewniane jaja saute będą wyglądały najlepiej.
Tę paterę próbuję "przerobić" od dłuższego czasu. Nawet zaczęłam tworzyć dla Was kurs z udziałem tejże, ale nie wyszło mi to tak, jak chciałam. I nie mogę odnaleźć czegoś odpowiedniego, co służyłoby mi za uchwyt. No i wpadłam na taki pomysł - dekorację na chwilę obecną. Gniazdko.
No właśnie. Ciasteczek już prawie nie ma. Kilka się jedynie ostało. Dzisiaj będziemy piekli z sąsiadami kolejną porcję.
Samą niedzielę świąteczną spędziliśmy zupełnie inaczej niż dotychczas. Najpierw zjedliśmy śniadanie, a następnie pojechaliśmy do fortu, o którym pisałam TUTAJ, na zbieranie jajek. Jest to coroczna impreza. Dzieci z okolicy przyjeżdżają i szukają czekoladowych jaj, które mogą znajdować się wszędzie. W każdym zakamarku fortu. My myśleliśmy, ze jaj będzie się szukać jedynie na dziedzińcu. O jakże się myliliśmy! Tak, moi drodzy. Wczoraj przemierzyłam 1300 schodów w górę a następnie 1300 schodów w dół. To się nazywa zdrowe święta!
Dzieci miały radochę, tym bardziej, że pojechaliśmy ze francuskimi znajomymi, więc dzieciakom było raźniej.
A potem wróciliśmy do domu i całe popołudnie spędziliśmy z francuskimi sąsiadami, grzejąc się na słońcu i pijąc wspaniałe różowe wino.
Dzieci w międzyczasie w ogrodzie szukały.... Tak, tak czekoladowych jaj
Potem dzieci wykonały spektakl w naszym ogrodzie, ale o tym kiedy indziej...
To dzieło W. Zamienił jedynie - oczywiście pod wpływem mojej sugestii - biały ser, którego tutaj nie ma w takim wydaniu jak polski - na fetę. ( Zwróćcie uwagę, że tam jedna kaczka się topi. Nie udało się jej uratować;) Pamiętajcie! Chodzenie po bagnach wciąga!
To też dzieło W. On w odróżnieniu do naszej reszty ( ja i dzieci) musi mieć na każde święta sałatkę warzywną. Ja niekoniecznie. może to przesyt, gdy w "dawnych" czasach się tylko taką sałatkę jadało? W każdym razie nawet Franczesko - wielbiciel warzyw wszelakich - stwierdził, że to "nie jest za doble". Cała zatem miska sałatki jest dala W.
Wreszcie zakupiłam sobie butelkę na moją wodę perlage. Nie lubię plastikowych butli...
No i ...SEEEEEEEEER
Do widzenia się z Państwem,
Jagodzianka.
P.S. W związku z tym, że miałam ostatnio aktualizacje, nie mogę pisać komentarzy ( choć są blogi, gdzie mnie "puszcza"), na swoim blogu też nie mogę odpisywać, bo się nie mogę po prostu zalogować na google'a. muszę zatem korzystać z innej przeglądarki, więc postaram się w międzyczasie nadrobić zaległości u Was.
Postawiłam na jedno z moich ostatnio ulubionych zestawień barw: turkusowego ( a co!) oraz słonecznego żółtego. A główną ozdobą stały się jajka i piórka...
Wieniec wykonałam bardzo szybko. Na gotową "obręcz" przytwierdziłam tekturkowe jajo, które przytwierdziłam szpilkami, które biłam w motylki - drewniane guziczki. Zaś w sznurek oplatający wieniec wcisnęłam piórka. Kokardka na górze i gotowe.
Stwierdziłam, że drewniane jaja saute będą wyglądały najlepiej.
Tę paterę próbuję "przerobić" od dłuższego czasu. Nawet zaczęłam tworzyć dla Was kurs z udziałem tejże, ale nie wyszło mi to tak, jak chciałam. I nie mogę odnaleźć czegoś odpowiedniego, co służyłoby mi za uchwyt. No i wpadłam na taki pomysł - dekorację na chwilę obecną. Gniazdko.
No właśnie. Ciasteczek już prawie nie ma. Kilka się jedynie ostało. Dzisiaj będziemy piekli z sąsiadami kolejną porcję.
Samą niedzielę świąteczną spędziliśmy zupełnie inaczej niż dotychczas. Najpierw zjedliśmy śniadanie, a następnie pojechaliśmy do fortu, o którym pisałam TUTAJ, na zbieranie jajek. Jest to coroczna impreza. Dzieci z okolicy przyjeżdżają i szukają czekoladowych jaj, które mogą znajdować się wszędzie. W każdym zakamarku fortu. My myśleliśmy, ze jaj będzie się szukać jedynie na dziedzińcu. O jakże się myliliśmy! Tak, moi drodzy. Wczoraj przemierzyłam 1300 schodów w górę a następnie 1300 schodów w dół. To się nazywa zdrowe święta!
Dzieci miały radochę, tym bardziej, że pojechaliśmy ze francuskimi znajomymi, więc dzieciakom było raźniej.
A potem wróciliśmy do domu i całe popołudnie spędziliśmy z francuskimi sąsiadami, grzejąc się na słońcu i pijąc wspaniałe różowe wino.
Dzieci w międzyczasie w ogrodzie szukały.... Tak, tak czekoladowych jaj
Potem dzieci wykonały spektakl w naszym ogrodzie, ale o tym kiedy indziej...
To dzieło W. Zamienił jedynie - oczywiście pod wpływem mojej sugestii - biały ser, którego tutaj nie ma w takim wydaniu jak polski - na fetę. ( Zwróćcie uwagę, że tam jedna kaczka się topi. Nie udało się jej uratować;) Pamiętajcie! Chodzenie po bagnach wciąga!
To też dzieło W. On w odróżnieniu do naszej reszty ( ja i dzieci) musi mieć na każde święta sałatkę warzywną. Ja niekoniecznie. może to przesyt, gdy w "dawnych" czasach się tylko taką sałatkę jadało? W każdym razie nawet Franczesko - wielbiciel warzyw wszelakich - stwierdził, że to "nie jest za doble". Cała zatem miska sałatki jest dala W.
Wreszcie zakupiłam sobie butelkę na moją wodę perlage. Nie lubię plastikowych butli...
Małe pozownako do zdjęcia
No i ...SEEEEEEEEER
Do widzenia się z Państwem,
Jagodzianka.
P.S. W związku z tym, że miałam ostatnio aktualizacje, nie mogę pisać komentarzy ( choć są blogi, gdzie mnie "puszcza"), na swoim blogu też nie mogę odpisywać, bo się nie mogę po prostu zalogować na google'a. muszę zatem korzystać z innej przeglądarki, więc postaram się w międzyczasie nadrobić zaległości u Was.
Pięknie, delikatnie, smakowicie i świątecznie u Was:) Ja też nadal lubię sałatkę warzywną, chociaż nie muszę jej mieć na każde święta:) Lubię sałatki wszelakie:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dalszego ciągu radosnego świętowania:)
Ja też lubię sałatki, ale tę akurat niekoniecznie. wolę sałatki z sałatą, z sosem vinegret.
UsuńCudownie wyglądacie. Wesołych Świąt . :)
OdpowiedzUsuńDziękuję. Życzyć już nie będę, bo jest po ;)
Usuńwypaskudzilas przesliczna dekoracje - zdjecia sliczne jak zwykle - utalentowana cala rodzina i wreszcie moglam was wszystkich poznac wirtualnie przy cudnie udekorowanym stole - tez nie szalalam, upieklam tylko serniczki zakalce :)) kaczek nie topilam - aparat wysiadl wiec zdjec nie mam ale mam tulipany jak z flamandzkich obrazow - serdecznosci i pogody ducha
OdpowiedzUsuńKochana, serniczki zakalce są najlepsze;) Dziękuję bardzo za te miłe sowa. Moja pogoda ducha jest baaardzo zachmurzona... Baaaaardzo :(
UsuńJak widzę u Was super Wielkanoc!!!! Dekoracje piękne i bardzo ciekawe, na stole smakołyki i radosna, fajna rodzinka:)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Tomaszowa
Super? Echchch... Powiedzmy, że tak, by już nie rozwijać tego tematu ;) Serdeczności przesyłam.
UsuńWspaniały klimacik u Was panuję - idealna Pani domu :))
OdpowiedzUsuńEEE, Gosiu, ale mi tu słodzisz;) Do idealnej mi tak daleko jak stąd do Stanów Zjednoczonych ;)
Usuńpiękny dom i Wasze zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam,
Ilka
Jakie piękne turkusowe święta :)))
OdpowiedzUsuń