środa, 14 maja 2014

BZDURKI SPOD KLAWIATURKI: SPOTKANIE O ZAPACHU GROSZKU: LILKA

Bonjour.
Myślałam, że napiszę parę słów na tematy, które od jakiegoś tygodnia rządzą internetem, ale sobie pomyślałam, że w ramach mojej próby radzenia sobie z przeciwnościami losu, nie będę zajmowała się ludźmi, których znam tylko powiedzmy "ze szklanego ekranu" i dla mnie nic nie znaczą, ani tymi, którzy mnie zranili lub ranią. Przecież to nie oni są w centrum mojego życia. Czy w ogóle w życiu każdego człowieka. W każdym razie być nie powinni. Myślę, że trzeba się skupić na tych, którzy coś w nasze życie wprowadzają: pozytywnego, rozwijającego, optymistycznego. 
Poznałam Ja przypadkiem w internecie na jednym z for  o rękodziele. Potem fora się zmieniły, ja zmieniałam "przestrzeń wirtualną", aż pewnego dnia Ona od mnie napisała maila. Kojarzyłam Ją po nicku, pamiętałam kilka prac. Chciała przeprowadzić ze mną wywiad do gazety, gdyż bardzo lubi to, co robię. Oczywiście, taki komplement podniósł moje ego do 3 piętra i urosłam jakieś 15 cm. To miłe, zwłaszcza jak się ma ciągle przeświadczenie, że te prace są takie niedoskonałe. Miło mi było ogromnie. Pogadałyśmy sobie troszkę. Umówiłyśmy na rozmowę. Ale, niestety, nastąpiły zmiany i "gwiazdą prasy nie zostałam". Ale Ona nie dawała za wygraną. Po jakimś czasie znowu zaproponowała mi wywiad. Ale zanim to nastąpiło, pomyślałam, żeby więcej się o Niej dowiedzieć. Podreptałam zatem do Wujka "Gugyl" i ...dowiedziałam się, że mam do czynienia nie tylko z dziennikarką, ale i ...pisarką! Tłumaczy też głównie z angielskiego wiele książek, m.in.  serię o przygodach Martynki.
Przez skromność nic nie powiedziała mi, że jest TĄ LILKĄ FABISIŃSKĄ.

Ostatnio czytałam wypowiedzi wielu ludzi, którzy powiedzieli, że kupują książki często z uwagi na ...okładkę. Nie ukrywam, gdybym miała się tym kierować, nie kupiłabym tej pozycji. Takie zdjęcie na mnie nie robi wrażenia. Ale jako że się kieruję autorem, kupiłam.
"Z jednej gliny" to historia czterech przyjaciółek, które... spotykają się raz w tygodniu w NORCE NORY na warsztatach z ceramiki. Te spotkania są nie tylko rozwijaniem pasji,  terapią na problemy codzienności,  ale właśnie chwilami, gdy poznają siebie, otwierają się i rozmawiają o swoich troskach. Tajemniczości dodaje fakt, że warsztat ten należał do męża Nory, który zniknął w tajemniczych okolicznościach. Zaś Leny przychodzenie na warsztaty owiane jest intrygującym powodem. Marta pragnąc mieć wreszcie dziecko jest w stanie zrobić wszystko. Nawet jechać w dość kontrowersyjnej pozie do kliniki. Tylko ta policja... Jak zwykle ona zamiast zająć się przestępcami, nie rozumie, że CZASAMI tradycyjne siedzenie nie jest wskazane. Nawet w samochodzie. A Gośka? Właśnie...  Jak to jest, że czasami ludzie potrafią innym pomagać, fantastycznie zorganizować czyjeś życie, znaleźć pięćset rozwiązań na problemy innych, tylko sami sobie pomóc nie potrafią?
Lekka, łatwa i przyjemna lektura. Taka babska. Do pośmiania i wzruszenia.

Lilka jest także autorką książek dla dzieci i młodzieży. W sobotę postaram się Wam powiedzieć, jakimi pozycjami skradła serce mojej Jagny...

*** 

No dobra. Skomentuję to, co ostatnio czytam w necie: to poruszenie, zgorszenie, łzy z powodu poczucia klęski, przegranej, oburzenia, strachu przed ludźmi z brodą i sukience i stek wyzwisk pod jego adresem. Nie będę dużo o tym mówiła. Tylko spuentuję fotografią...
źródło

UWIELBIAM ICH: W SUKIENKACH, SPÓDNICZKACH, Z WAŁKAMI I WĄSAMI! 


Do widzenia się z Państwem,
Jagodzianka

8 komentarzy:

  1. Czekam na książki, które czyta Jagna!! Niecierpliwie:-)!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że dam radę w sobotę. ostatnio tak z czasem krucho...

      Usuń
  2. Też ich uwielbiam... od zawsze! Teledysk rewelacyjny, z poczuciem humoru, bez odrobiny wulgaryzmu... z duuuuużym dystansem do siebie:) A po książkę może sięgnę, dzięki.

    Buziaki
    Tomaszowa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O to właśnie chodzi dystans, poczucie humoru, kreacja. Mnie razi chyba w tym wszystkim to wyzywanie, obrażanie... A QUEEN -klasa,talent. Zaś ten klip - dziś cała rodziną oglądaliśmy i nadal mieliśmy ubaw.

      Usuń
  3. A wiesz, że ja teledysku nigdy nie widziałam? No zachwycili mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. O co chodzi? Człowieka nie było kilka dni w PL, bez dostępu do Neta, a tu zadyma za zadymą ;) Człek z brodą i w sukience. I cel został osiągnięty! Wszyscy o tym mówią, nie ma lepszej reklamy ;) Jeszcze nie zagłębiłam się w temat, to chyba chłop jest? Zresztą nie ważne.
    Książką mnie zainteresowałaś. Koniecznie muszę przeczytać. Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, jest to mężczyzna, drag queen, który na scenie przebiera się za kobietę - taki sceniczny wizerunek. Koncertu nie oglądałam, bo 1. nie mam TV i 2. to nie jest rodzaj rozrywki, który mnie interesuje. Halo wokół tego się takie zrobiło, dodaje jakieś ideologie, jakby naprawdę Eurowizja miała nieść jakieś przesłanie walkę o pokój, z głodem i równouprawnieniem. A to tylko szoł dla mas z tandetną muzą. I dla mnie facet w sukience od prawie rozebranych panienek niczym się nie różnią - ani mnie to grzeje, ani ziębi. Kurczę, chłopaki z The Kiss, The Cure i wiele innych męskich gwiazd malowała się - pewnie sobie niektórzy pomyśleli, że to wariaci, ale jak zaczęłam czytać te bluzgi na człowieka z brodą, to pomyślałam sobie tylko: ile w nas ( ponoć katolikach) nienawiści. Każdemu może się to nie podobać i to nie jest kwestia tolerancji lub nietolerancji. Każdy ma prawo powiedzieć, że dla niego to nie jest ładne, fascynujące i jakiekolwiek. Ale wyzywać od razu od debili, zboczeńców, dna, pojebańców? Mnie się to w głowie nie mieści! No ale Polacy musieli znaleźć sobie wroga, bo nie wygrali więc w ramach niezadowolenie jeżdżą po kolesiu jak po łysej kobyle. Żenujące. Ot. Się jednak wygadałam ;)

      Usuń