środa, 6 listopada 2013

BZDURKI SPOD KLAWIATURKI: ZAWSZE MUSI BYĆ TEN PIERWSZY RAZ

Bonjour.
Po raz pierwszy nie widzę szklanki wypełnionej wodą do połowy. widzę tylko pustkę.
Jagodzianka.

33 komentarze:

  1. Są takie chwile.. niestety nie pozostaje nic innego jak zebrać się w sobie i samemu wlać wody do pełna... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W moich własnych czterech kątach ta szklanka jest zawsze pełna - choćby do połowy. Ale ostatnio... weszli goście i wylali tę wodę. A dziś to już nawet stłukli szklankę...

      Usuń
    2. Trzymam kciuki, żeby wszystko się wyprostowało i wróciło do normy... pozdrawiam serdecznie...

      Usuń
  2. Czasami tak bywa... Ale będzie lepiej, głowa do góry :)

    OdpowiedzUsuń
  3. listopad, zaczynając od pierwszego, cmentarnego dnia, nie sprzyja wypełnieniu szklanki, niestety :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat ten smród ciągnął się od jakiegoś czasu, a teraz dotarł tu... Akurat w listopadzie...

      Usuń
  4. Wiem jak to jest ...
    Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  5. będzie dobrze kochana! ;) ;* ściskam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Głowa do góry Kochana !! Pozdrawiam serdecznie i mam nadzieję, że dobre dni wkrótce nadajdą

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie, nie zgadzam się, protestuję.
    Ruda.. pewnie na chwilę życie koloryt zmieniło -raz jest różowo, raz buro...dla równowagi.
    Będzie ok..zawsze W KOŃCU jest.
    Buziak

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Madziu... Kiedyś myślałam, że 1300 km odległości uchroni mnie przed polskim piekiełkiem - jakkolwiek rozumianym. Znalazło mnie tu, a na takiej wsi mieszkam, na której nawet sklepu nie ma...

      Usuń
  8. Dobra, to ja napisze w koncu do Ciebie ten list ;)
    Wtedy bedziesz mogla powiedziec "dzizas! to ja tu mam powazniejsze sprawy na glowie, a ta mi tu takie bzdury opowiada!" ale podczas bzdur na chwile zapomnisz! a listopad jest naprawde pieknym miesiacem...naprawde.
    A w ogoooole to Ty tez mi obiecalas liscik ;)

    I wiesz co, ciotka? wiesz, ze ja to nie jestem jakos specjalnie rozowowidzaca (pewnie lajf tak jakos mi...), ale tak jak mowi Magda, musi byc rownowaga i takie chwile naprawde pozwalaja inaczej spojrzec na codziennosc...Ale niczego Cie tu nie nauczylam...
    Tuli, tuli...
    Sis

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sis, napisz, napisz... List obiecałam, ale tak naprawdę nawet na maile nie potrafię odpisać...
      Wiesz co - ja wiem, że równowaga musi być i powiem Ci, że to co mnie teraz spotkało, powoduje, że tę codzienność w pewnych sytuacjach ważnych widzę baaaardzo czarno...

      Usuń
  9. Madzia ale wiesz że bez takich chwil te dobre, które przychodzą po nich straciłyby na wartości??? To te małe nieszczęścia potrzebne do szczęścia:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Zawędrowałam od eNNki. Współczuję serdecznie, pozdrawiam i ślę wiele ciepła. I życzeń by znalazła się droga wyjścia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję... Jejku, jak to trudno znaleźć drogę wyjścia z sytuacji patowej... Bardzo dziękuję za te słowa...

      Usuń
  11. Zaglądam do Ciebie dosyć często, chociaż zazwyczaj tylko tak cicho, cichuteńko i z reguły nie pozostawiam po sobie śladu. Ale jak widzę takie słowa, takie odmienne od tego do czego się u Ciebie przyzwyczaiłam, to nie mogę nie skrobnąć kilku literek.
    Nie znam Cię, ale wydaje mi się że jesteś bardzo silną osobą, wiesz czego chcesz i dążysz do tego. Znajdujesz radość w życiu codziennym, rodzinnym, potrafisz patrzeć na świat z uśmiechem. Zmierzam ku temu, że nawet takie złe momenty, przykrości i smutki mijają, mimo że teraz wydają się czymś paskudnym. A Ty odnajdziesz pociechę w dzieciakach i mężu, w swoich pasjach i znów wyjdzie słońce:) A więc głowa do góry, cycki do przodu i uśmiech na buzi :)

    (wybacz, że się tam rozpisałam – samo wyszło…)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, ogromnie dziękuję Ci za te słowa. Tyle serdeczności od - tak naprawdę obcych- ludzi potrafi rozwiać najciemniejsze chmury :). Obecnie znalazłam się w takiej sytuacji, że kompletnie, ale to kompletnie czuję się słaba i nie wiem, jak mam postąpić. Z drugiej strony czerpię siłę od W. i Przyjaciół i od takich wpisów jak Wasze również. Siłę, by się podnieść i nie dawać się. Ale czy dam radę? Nie wiem.

      Usuń
  12. Oj Kobieto! Bardzo jest mi nie w smak, że osobę taką ciepłą i wesołą jak Ty spotyka przykrość. Nie zgadzam się na to i protestuję!!
    Skoro nie wiem o co chodzi to i wypowiadać się właściwie nie powinnam, ale przyszła mi do głowy taka rada:
    "Pomyślę o tym jutro" - jak mawiała Scarlet O'Hara.
    Może więc nie zaprzątaj sobie głowy dziś. Zrób coś, co lubisz (następne piony, może gdzieś znajdziesz wyzwanie albo mebel czeka na odświeżenie), a jak jutro się obudzisz to...
    Będzie nowy dzień i lepsze perspektywy!
    Trzymaj się dzielnie.
    Pozdrawiam
    czas_czekania!
    PS. Nigdy nie robiłam nic ze scrapu, ale zobaczyłam kartkę, którą popełniłaś na wyzwanie bingo i też wezmę w tym udział - dziękuję za inspirację :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakże się cieszę, że Cię zainspirowałam! Będę sprawdzała, czy zrobiłaś coś z papieru na to wyzwanie;)
      Ach, ja nie chcę o tym myśleć - ja na to nie mam do końca wpływu...

      Usuń
  13. Madziu, niestety nabranie fizycznego dystansu nas nie uwalnia od pewnych rzeczy, ech...dopadaja. Jak sie da to trzeba gadac, wyjasnic, a czasem jak nie mozna niczego zmienic, jak druga strona jest hermetyczna, zamknieta, np w toksycznych relacjach czy sytuacjach, jednym wyjsciem jest chronienie siebie i swoich bliskich. Nie pozwolcie, aby inni Wam odebrali Wasza radosc i pokoj. Nabierzcie wewnetrznego dystansu, chroncie sie jak mozecie, na ile jest to mozliwe. Czsem wrecz trzeba sie w jakis sposob odciac...aby cos uratowac.
    Pozdrawiam Cie bardzo, bardzo cieplutko w grunie rzeczy z niedaleka
    Faustyna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz, to jest tak. Ja nie chcę nikomu nieczego wyjaśniać, tłumaczyć, chciałam tylko wspierać i to nie z własnej woli, bo o niczym nie wiedziałam. Zostałam poproszona o pomoc, wsparcie. Ja się z sytuacją - choć bardzo smutną - oswajałam,zaczęłam akceptować. Ale nagle zostałam w te relacje wplątywana i to w taki sposób, ze się to obraca przeciwko mnie i nie wiem, jak się chronić i nie wiem, jak się odciąć...Szanuję, akceptuję czyjś punkt widzenia, a mój jest traktowany jako "wrogi" - bo "nie idzie po tej samej linii partii"...
      Dziękuję za te słowa, dziękuję serdecznie.
      P.S. A wiesz, ze od wczoraj delektuję się z dzieciakami moimi Waszym "Gdzie jesteś?" i "Dzienniczkiem"? :D

      Usuń
  14. witam.

    Nie chciałabym nikogo obrażać, ale co to za Goście, którzy zostawiają po sobie smród i oczekują takiego samego zdania od Pani? To wtedy mogłaby Pani być wobec nich nieszczera, wręcz powiedziałabym zabiegająca o ich względy. Nie wydaje mi się, aby w jakiejkolwiek znajomości w ogóle musiałaby Pani to robić! Pani jako osoba stojąca z boku widzi pewne rzeczy inaczej, a wplątywanie w sytuacje jest po prostu nie w porządku. Nie napiszę, że będzie dobrze, bo to trywialne. Czasem niestety już dobrze nie będzie i to właśnie boli najbardziej. Czas pozwoli przywyknąć do sytuacji i ocenić ją z biegiem czasu. A i również ból będzie się zmniejszać... nie dziś, nie jutro, kiedyś na pewno.
    Trzymam za Panią kciuki, jest Pani wartościową kobietą, pełną pasji, marzeń. Proszę nie pozwalać siebie krzywdzić. Czasem trzeba być egoistą w dzisiejszym świecie, żeby przetrwać...

    pozdrawiam,
    Ilona

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Ilono... Ach, bo ludzi często nie obchodzi, co ktoś myśli, tylko oczekują mówienia im tego, co chcą usłyszeć. W sprawach błahych nie ma problemu, ale gdy chodzi o poważne, życiowe wydarzenia, ja nie po prostu nie mogę przytakiwać. Jeśli ktoś się do mnie zwraca o pomoc, chce wsparcia - dostanie je, ale też nie może ode mnie oczekiwać, że będę stronnicza ponad wszystko, bo ja taka nie jestem.
      Bardzo Pani dziękuję serdecznie za te słowa. To prawda, ze trzeba być egoistą, ja chyba pod względem emocjonalnym mam z tym duży problem - to jest tak, że gdy nam coś nie wychodzi, ale pójdzie nie po naszej myśli, to swoją złość , frustrację odreagowujemy na najbliższych albo najsłabszych. Nieraz sama bez sensu krzyknę na W. czy dzieci. Tym razem na mnie ktoś wylał swoje żale i złość, pisząc często nieprawdę. Cóż... Muszę się nauczyć metody obronnej na takie - emocjonujące - wydarzenia. Tylko to nie jest łatwe i myślę, że sama sobie nie dam rady.

      Usuń