poniedziałek, 2 marca 2015

WĘDROWNIK PO FRANCARII: FARGES

Bonjour,

Dziś krótki post o wiosce, w której samotnie mieszkałem przez miesiąc.
Po wyprowadzce z Péron przeniosłem się w ostatni weekend sierpnia do Farges, czyli do wsi obok. Zamieszkałem u przemiłej starszej pani, która kilka lat temu kupiła budynek gospodarczy i przerobiła go na dom. Jak twierdziła, oprócz murarki i instalacji całą resztę zrobiła sama. Nawet ocieplenie. Biorąc pod uwagę, że jest to zdobywczyni Mt Blanc to kto wie... Mój pokój pokoik z łazienką znajdował się w miejscu gdzie onegdaj mieszkały krowy :). Oprócz drobnych niedogodności typu internet działający w korytarzu, a w pokoju już nie, czy kuchenka w pomieszczeniu gospodarczym za garażem mieszkało się całkiem przyjemnie. Od czasu do czasu mogłem też potrenować francuski, bo właścicielka po angielsku ani w ząb. Dużo by opowiadać o znajomości języka angielskiego przez Francuzów (miałem i dobre i złe doświadczenia, pewnie jak to bywa w każdym kraju), ale najbardziej utkwił mi w pamięci napis na drzwiach hotelu/restauracji w naszym Péron: "We speak English with French accent!" czyli "Mówimy po angielsku z francuskim akcentem!" Bardzo mi się spodobał ten dystans do siebie :).

Ale na temat:

Stół przy którym jadłem w dobrą pogodę.

Widok z okna. Dokładnie naprzeciwko kościół. Budzik był mi niepotrzebny. Przez 7 dni w tygodniu walenie w dzwony o 7.00 zrywało mnie na równe nogi. Właścicielka chałupy ponoć się przyzwyczaiła i już jej dzwony okrutne nie budzą. Jakoś jej nie wierzę - za głośne są...


 Straty Farges podczas I Wojny Światowej. Poniżej podczas drugiej.

Elegancki hotel...

... z restauracją.

Temat na zdjęcie.

Stylowe zasłonki.


I tyle na dziś.

À bientôt!,
W.

1 komentarz:

  1. Miejsce na posiłek - marzenie... Właśnie spojrzałam na nasz balkon. Bleeee

    OdpowiedzUsuń