Nadszedł ostatni weekend mojego pobytu we Francarii. Nie pamiętam już dlaczego nie pojechałem w jakieś odleglejsze, wyżej położone i bardziej ekscytujące miejsce. Nie wiem czy to była zła pogoda czy coś innego. W każdym razie za cel ostatniej wycieczki wybrałem sobie schronisko w miejscu zwanym La Poutouille, położone w górach Jura "tuż nad głową". Wyszedłem z domu i po kilku minutach byłem już na leśnym szlaku. Cały tydzień padało więc miejscami droga była mocno podmoknięta i błotnista. Więc chwilami zapadając się po kostki w lepką maź, brnąłem pod górę.
Na początek ciekawostka - chatka w której zimą przebywa pracownik zakładu energetycznego i w razie zbytniego obciążenia linii energetycznych śniegiem, dzwoni do elektrowni, prąd jest odcinany i wolontariusze wyruszają aby odśnieżyć przewody.
Pogoda dopisała, słońce wyszło, było co podziwiać.
Mt Blanc, w swej łaskawości, dał się sfotografować.
Posiedziałem, zjadłem prowiant i ruszyłem w dół przez las.
Jako że za dwa dni miałem już wracać do PL, na skraju lasu postanowiłem pożegnać się z kijem, który służył mi podporą na górskich ścieżkach.
I to koniec samotnych wycieczek po Francarii.
À bientôt!
W.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz