środa, 13 listopada 2013

BZDURKI SPOD KLAWITURKI {z cyklu} MARUDZENIE NIEPERFEKCYJNEJ: JEDEN SUKCES JEST!

Bonjour.
Nieperfekcyjna Matka (NM) pogodziła się z faktem, że doskonałą nie jest. Im szybciej zaakceptuje się taki fakt, tym łatwiej żyć. Ale są rzeczy, sprawy, z którymi nawet NM nie jest w stanie się pogodzić. No bo jakże to? Dla dziecka starszego o leśnym imieniu Jagoda może czytanie być czymś NUDNYM, mało atrakcyjnym? Jakże to? Toć codziennie, gdy w łonie jeszcze to to siedziało, mówił Ojciec Osobisty wierszyk o biedronce i żuku - bo ponoć niski głos lepiej "dochodzi" do środowiska wód płodowych? No jakże to? Toć NM od URODZENIA czytała do snu wierszyk Tuwima lub Brzechwy, a potem to już poszła gruba literatura i choć miała ta Jagodzina zaledwie rok, to z zainteresowaniem słuchała " Chatki Puchatka"! I co wieczór to młode dziewczę domagało się czytania, zaś brak tejże czynności odbierała za największą karę. I z takim bagażem doświadczeń śmie mówić, że NIE LUBI CZYTAĆ??? Ludzie świata! Matko i córko! Motyla noga! Do diaska!
NM czując, że porażka wychowawcza w postaci koloru PINK to pikuś nad pikusie w obliczu takiego dramatu, zaczęła  szukać pomocy.
A że świat blogowy bogaty jest w niezwykle Mądre, Wszechstronnie Uzdolnione Istoty Ludzkie, trafiła w blogowe progi speców od spraw językowo - literacko beznadziejnych, czyli do ELI. FAUSTYNY a także na bardzo pomocny post ( jak i cały blog) KASI.
Okazało się, że tak naprawdę to (nie)chęć do czytania przez dzieciaki obecnie to bardziej złożony temat. 
NM wróciła do swego nastolęctwa - i choć JUŻ dinozaurów nie było, smoków również, to i internet nie istniał, zaś telewizja posiadała dwa kanały. O takich cudach techniki jak video ( właśnie - co to jest/było video? Przecież tego nasze dzieci już nie wiedzą!) czy DVD wspominać nawet nie trzeba... Czytanie zatem konkurencji nie miało... A teraz innych atrakcji jak... yyyy... od groma!
W każdym razie NM po przeczytaniu rad oraz zaleceń wynikających z wiedzy i doświadczenia Koleżanek zakupiła 2 części "Przygód Kleksa" - komiksu, który z NM radością czytała lat temu... (o! num lock się zaciął...), mając jednocześnie w pamięci, iż Jagoda z przyjemnością czytała Koziołka Matołka.
Zajeżdża rodzina NM do Polski. 
Babcia H., która znając wnuczki zarówno awersję do słowa pisanego jak i miłość do stworzenia konnego, kupiła na DOBRY początek 5 cz. "Białka" - historii o koniku. Franek zaś dostał stos samochodów. 
Gdy Jagoda porównała "atrakcyjność" prezentów: zabawki kontra książki... Gdybyście widzieli tę jej minę...
NM chcąc ratować córkę przed załamaniem nerwowym, wyciąga "skarb"... kolejne książki... tyle, że komiksy... Uwierzcie, gdyby był konkurs na WYRODNĄ MATKĘ, NM byłaby w tym momencie BEZKONKURENCYJNA. 
Ostatkiem sił, w desperacji NM wyciągnęła książkę, którą kupiła dla syna swego jedynego po rekomendacji zresztą innych mam. Książkę, która może być dla wielu kontrowersyjna z uwagi na niektóre teksty, jak i rysunki. Ale NM wiedziała, że pewne słowa, jak np. "dupka" z racji swej "zakazaności" będą dla Jagody  atrakcją. Kuszącą atrakcją. 
Resztę pobytu u Babci H. dziecko spędziło na czytaniu owej lektury.
Wracając do Francji, podczas dłuuuugiej podróży, NM miała okazję dłuuuugo dziecku jeszcze tłumaczyć o walorach, zaletach, atrakcyjności, korzyściach, wyjątkowości,  szczęściu, jakie daje czytanie z WŁASNEJ woli.
Jagna: Ale jak na święta przyjedziemy do Polski, to sobie wybiorę książki do czytania.
NM: Ale jak to? Przecież masz teraz dużo książek od Babci ?
Jagna: Ale to nie są KSIĄŻKI! To są LEKTURY!
NM: Jak to lektury?
Jagna: Bo mi je Babcia KAZAŁA przeczytać.

NM obiecała, że będzie wieczorem czytać Córce " Przygody Mikołajka", ale pod warunkiem, że i ona poczyta "Białka", bo mimo że LEKTURY szkolne czytała ("Karolcię", "Magda, Paweł i ja"), to NM chciała, by dziecko połknęło bakcyla, a nie tylko odczuwało konieczność czynności jaką jest czytanie.
Poprosiła zatem pewnego wieczoru NM swe dziecię, by przeczytało  2 rozdziały książeczki od Babci i naocznie isę przekonało, czy to naprawdę NUDNA LEKTURA.  No i tego wieczora na dwóch rozdziałach dziecię nie zaprzestało...
Obecnie jedynym marzeniem Jagody jest dostać od Babci H. na urodziny kolejne części "Białka" ( jest ich 19). Z własnej woli zaczęła czytać "Legendy polskie". 
Teraz NM ma problem w drugą stronę, bo niczego nie może się od dziecka doprosić, gdż słyszy:
-Zaraz, tylko skończę czytać!

NM chciała dzisiaj napisać o Panu Pierdziołce, zatem nie koniec tego posta. Kto ma czas, niech sobie zrobi kawę, bo jeszcze NM pomarudzi...

Każdy chyba pamięta z dzieciństwa różne rymowanki, pioseneczki: niektóre wydawałoby się bezsensowne, inne nieprzyzwoite. Ale każde pokolenie je zna choćby "Wpadła bomba do piwnicy", "Na ulicy Reja" i właśnie PAN PIERDZOŁKA SPADŁ ZE STOŁKA  oraz NOWE FIKOŁKI PANA PIERDZIOŁKI  to zbiór tych wszystkich śpiewanek i rymowanek, które są proste i łatwe do zapamiętania, do tego zabawne, śmieszne. Dzięki swej rytmiczności można ułożyć melodyjkę, która jeszcze uatrakcyjni czytanie, rozmawianie z dzieckiem, śpiewanie.
NM jest zachwycona tymi rysunkami i co ważne - Jej dzieci także. Co ciekawe! Podobny zbiór rymowanek Franczesko otrzymał - z pięknymi kolorowymi ilustracjami - ale on ich nie chce oglądać, bo woli te - pełne humoru - czasami naprawdę czarnego. A że NM doskonałą nie jest, to czyta dziecku wszystko, nawet rozdział z niegrzecznymi rymowankami...
Dla Franczeska najciekawszy jest Pan Pierdziołka  i jego mina, kiedy spada ze stołka. Choć to, co go najbardziej porusza za każdym razem, to fakt, że "śpat mu but" .
Jeśli zwróciliście przy okazji uwagę na relację głowa - stopy, to owszem... wygląda to dość ORYGINALNIE... NM przymierzała czapkę, czy aby na pewno jest jeszcze na dziecka rosnący łebek dobra i owe dziecko już ściągnąć jej nie chciało, jednocześnie odmówiwszy założenia kapci -jak co dzień zresztą...
 
NM: Jagna, co będziesz jadła: kaszę czy ryż?
Jagna: Yyyyyy, kaszę, bo jest się po niej bardzo zdrowym!




Literatura to odzwierciedlenie rzeczywistości i nie ma co się łudzić, że zawarte w książkach wulgaryzmy, przekleństwa  inne bezeceństwa to  li tylko wymysł literatów!
Kiedyś na wykładzie z prof. Miodkiem - kiedy to NM jeszcze matką nie będąc, ale  zajmowawszy się swą edukacją - zapamiętała słowa tego Wybitnego Człowieka na temat roli w języku wulgaryzmów:
 -Bo proszę państwa, czy ktoś z was powie swojemu koledze: "Ach, dziś nie pójdę na zajęcia, gdyż mnie głowa boli."? Nie! Powie z ekspresją w naturalny sposób: " Stary, nie idę do budy, bo mnie łeb napieprza!" 
( NM wraz z innymi wybitnymi filologami pod nosem tylko wyszeptała małe sprostowanie (" nie napierpza, ale napierdala*"), 
Tak kochani, NM wie, że i takie słowa są potrzebne w życiu naszym, by móc chociażby w precyzyjny sposób wyrazić stopień bólu głowy.

Ale wracając do książeczki i "brzydkich" słów. Popłakała się NM ze śmiechu, czytając ten wierszyk  i jednocześnie właśnie nim zakiełkowała w sercu córki miłość do czytania:


Zabawne rysunki, śmieszne wierszyki to zabawa dla całej rodziny. NM już to wie!
Franio: Mamuś, ta zupa to jest baldzo hot!"

 Do widzenia się z Państwem,
MN vel Jagodzianka. 

 * To mój pierwszy prawdziwy wulgaryzm na  blogu. Ale to była konieczność. Wyższa konieczność.

33 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Wielkie dzięki. Ostatnio miałam awersję do słowa pisanego. Nie miałam ochoty pisać o czymkolwiek, ale chyba już mi mija.

      Usuń
  2. Pan Pierdziołka to hit i u nas:)
    a Mikołajek?!!!
    No ale też musimy się przekonywać: ja troszkę poczytam, ale i ty, Niesforku, również swoje dwa rozdziały :)))
    widać tak już musi być!
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Początki bywają trudne,ale to chyba najczęściej kwestia czasu...

      Usuń
  3. ja się wstrzymuję przed zakupem niektórych książek do czasu, aż potoczne słowa przestaną być atrakcją samą w sobie. taka dupka na przykład nie jest u nas stosowana. w ogóle bardzo uważam na to, co czytam dzieciakom, zamieniam wyrazy, jesli tylko uznam, że są nie ten teges, bo to młode chłonie wszystko jak gąbka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zapomniałam napisać, że franczesko jest bossski

      Usuń
    2. Gdy miała się urodzić Jagoda, zaczęliśmy "oduczać się" przeklinać i NIGDY przy niej tego nie robiliśmy. Słowo "kurwa" poznała na plaży od pijanej plażowiczki. Chodziła, powtarzała, ale my nie reagowaliśmy. Uważałam, że trzylatce tłumaczyć, że to brzydkie słowo nie ma sensu. Przestała mówić - było to dla niej kolejne po prostu poznane słowo. WSZYSTKIE słowa począwszy od dupa, pipa a kończąc na włANczać i TU PISZE moje dziecko przyniosło ze szkoły i przedszkola. Jagna śmiała się czytając o kurzej dupce, ale nie używa tego zwrotu w codziennym życiu. Teraz jeżeli używa przekleństw, to tylko... po francusku... Nie ode mnie:D
      Dla Frania słowo dupka oznacza to samo co homogenizowany - nie zna znaczenia, ponieważ on i reszta rodziny mają pupę, dlatego też nie ekscytuje się tym wierszykiem ( tylko jego sprośna matka :)) i jeśli powtarza jakikolwiek wierszyk to "myszka miki gra w guziki". Oczywiście, kiedy Jagna słuchała z nami w samochodzie M. Peszek, to zamiast słowa fuck głośno z W. śpiewaliśmy KWAK - ale ona jest już starsza i bardziej świadoma pewnych słów. Jeśli próbuje używać jakichś tzw. brzydkich słów, to zawsze jej podaję przykład nas, czy naszych przyjaciół np. Siwych - że takich wyrazów nie używamy i to do niej przemawia. Pewne rzeczy stają się, istnieją i dlatego trzeba oswajać dzieciaki z ich istnieniem a jednocześnie z normami, jakie obowiązują.
      Miałam kiedyś praktyki w LO. miałam robić zajęcia z gramatyki ( słowotwórstwo). Dzieciaki średnio były zainteresowane, dopóki ktoś nie podał dla żartu seksmisja - pewnie licząc na rumieniec na moim licu, a ja podeszłam do słowa jak do narzędzia pracy i "rozwaliliśmy" słówko na czynniki pierwsze. Potem rwali się do tablicy i niekoniecznie z kontrowersyjnymi słowami.
      Jak wspomniałam - moje dzieci są w innym wieku a co za tym idzie na innym poziomie świadomości niż Twoje - to też ma znaczenie, że mogę/chcę właśnie taką literaturę wybrać. Zresztą, Jagna połowę tych wierszyków zna ze szkoły...

      Usuń
    3. P.S. No nieskromnie przyznam, że jest :D

      Usuń
    4. nie no, masz rację nawet biorąc pod uwagę wiek moich dzieci (i osobę frania :D), bo czasem lepsze obycie z tematem niż jego unikanie, choć ignorowanie już podjętej akcji to słuszny wybór. moje dzieci są zewsząd napastowane nieciekawym słownictwem - od przedszkola począwszy, na reklamach tv skończywszy. ostatnio blanka usłyszała tekst: "to jakieś głupie jest" i natychmiast zareagowała mówiąc, że to nieładne określenie, można powiedzieć inaczej. niestety, z młodym to nie przejdzie, milano ma swój mózg i swoje widzimisia, bardziej go ekscytuje kontekst, po którym wyczuwa atrakcję...

      Usuń
    5. Wiesz, kiedy spotkałam się z tekstami o kimś/czymś głupim? W lekturach szkolnych! I tam nawet było o klapsach!
      A niech się Milanos Amigos ekscytuje, odczuwa atrakcję - Wy to zlejcie. I on to poczyni po czasie...

      Usuń
  4. No nie! Słuchaj tego - książki mamy te same, mój Tymek ma identyczną czapkę i bluzkę!!! Spodni nie widzę :D
    Tymek jak na razie uwielbia książki, zobaczymy jak to będzie kiedy będzie już sam umiał czytać ;)
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chi, chi. Nie wspomnę, że nasze chłopi są do siebie podobne: oba blondaski niebieskookie :).
      Spodnie - to były zwykłe dresy, chi, chi.
      Franio też lubi, kiedy się mu czyta. On jest zupełnie inny niż Jagna - zdecydowanie bardziej samodzielny i do tej samodzielności dążący, może zatem być tak ,że będzie chciał SAM czytać. to może być tak samo z Tymkiem ;)

      Usuń
  5. No widzisz, cierpię okrutnie, bo książki uwielbiam od lat (też mi się num zacina, hi, hi), dzieciom czytałam od zawsze, kupuję im książki... a córka moja stanowczo odmawia współpracy w tej materii... Nie lubi czytać, co uważam za ogromną porażkę. Woli karmić kury, dopilnować, by kotki mleczka dostały, pieski pozamykane na noc były... A najgorsze jest, że już do 5 klasy chodzi i nie zapowiada się na jakąś zmianę, mimo usilnych starań. Czasem ma jakieś przebłyski, ale bardzo czasem:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można zatem spróbować porzucić je literaturę o tematyce związanej ze zwierzątkami. Wiesz, ja czytałam DOSKONAŁE dwie powieści pełne humoru i "zwierzęcych" przygód Geralda Durrella - zresztą założyciela zoo. Może się jej spodobają? Tytuły to: "Moja rodzina i inne zwierzęta", "Moje ptaki, zwierzaki i krewni". Czytałam jako nastolatka i chętnie powrócę do tych lektur - na szczęście nawet je mam w Pl. warto czasami podrzucić jakąś książkę, może jak nie dziś, to za miesiąc polubi czytanie?
      Pozdrawiam!

      Usuń
  6. Cóż te dzieci mają z tą niechęcią do ubranych stóp? Mój aktualnie guzy nabija bo próbuje ściągać skarpetki, eh. Szkoda, że biedak nie wie, że to są rajtuzki i nie da się ich tak po prostu ściągnąć ciągnąc za palce ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uśmiałam się z tych rajtuzków :) wiesz co - chodzenie na boso jest zdrowe i zalecane i ja np w Pl ie mam nic przeciwko,bo wysoko mieszkam, mam ciepłe podłogi. Tu w kuchni mam kafle i bezpośrednio wyjście do ogrodu. Ja marznę, ale moje dzieciaki biegają boso. Nic nie poradzę...

      Usuń
  7. Ja dzieci nie mam, więc na dziecięcej literaturze się nie znam, ale po Twoim opisie już widzę, że książka " Pan Pierdziołka "jest super :) Kupię bratankowi, będzie idealny prezent na mikołajki :)

    OdpowiedzUsuń
  8. WUIL! no to mnie NM wkopala :)
    Nie bede oryginalna, jak powiem, ze Pierdziolka hitem i u nas!
    Ale sie ciesze, ze Cora bakcyla zlapala! A Franio uroczy ;) ta mina nad Pierdziolka, ech...rozbraja zupelnie.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, to dopiero początek "wkopania". ja szykuję post o Tobie i Eli. kurczę, jak ja się cieszę, że Was poznałam!

      Usuń
  9. "jak Pierdziołka zachęca do czytania dzieci poza granicami Polski" ;-) SUUUPER!!!!!!!!!!!!!!! Kolejny wpis o Pierdziłce ;-)
    Pierdziołka to dystans, dystans, dystans! do nas dorosłych, za poważnych...Po raz kolejny potwierdza się, ze humor to kluczyk do różnych spraw!
    A dla jagny widziałam ostatnio jakisik nowy komiks - poszperam za tytułem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eluniu, Wasz Tutuś będzie tematem następnym razem. Trochę mi to wszystko zajęło czasu, bo jak wiesz, trochę się mi życie gmatwa... coraz bardziej. Ale mam W. i Przyjaciół. A niedług o Was będzie....
      No a to moje dziecię to dziś z latarką pod kołdrą czytało " Dzieci z Bullerbyn", które zna na pamięć :D

      Usuń
  10. Nie mogłam się nie uśmiechnąć jak mi przypomniałaś wierszyk o jajeczku i kurzej dupce :D
    Super, że udało Ci się córę zarazić czytaniem. Osobiście to mogłabym się od książek nie odrywać, ale w tym właśnie jest pułapka - jak się zajmę jakąś interesującą pozycją (czyli prawie zawsze), to potem czytam i czytam, a obowiązki leżą odłogiem, no ale przecież to nie moja wina! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znałaś ten wierszyk? Ja nie, ale jest śmieszny :D
      Wiesz, tak naprawdę myślę, że Babcia H. doskonale utrafiwszy lekturą dokonała tego cudu ;)
      Ja teraz mało czytam, głównie literaturę dziecięcą :D Niestety...

      Usuń
    2. Znałam, znałam, ale zapomniałam ;)
      Mam w rodzinie niespełna trzylatkę i patrząc na Frania przyszło mi do głowy, żeby jej sprezentować Pana Pierdziołkę, ale myślę, że poczekam jeszcze trochę :)

      Usuń
  11. Mamy obie części Pierdołki i dzieci są nią zachwycone! Mnóstwo wierszyków znają na pamięć. A "dupka" niezmiernie ich śmieszy. :))
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, jak mnie cieszy, że tyle osób ma Pierdziołkę i tak pozytywne opinie! Super! Buziaki!

      Usuń
  12. Ja Pierdziołkę też lubię! Ha :)

    Ale bardziej martwi mnie, że Makuszyński odchodzi do lamusa... Z "Szaleństw Panny Ewy" dzieci (przepraszam: młodzież! bo się obrażą :P) dwujęzyczne mało co rozumieją :(

    Tym niemniej mam w planach post o lekturach obowiązkowych.. oj poleją się łzy czyste, rzęsiste :P

    Pozdrawiam z HH

    OdpowiedzUsuń
  13. kurcze, ja myślałam, że to standard, że dziecko w pewnym momencie nienawidzi czytać.. też tak miała, niestety wróciłam na dobrą drogę dużo później niż Jagna (no ale lepiej późno niż wcale)... a co do wulgaryzmów, to odkąd przeczytałam książkę prof. Bralczyka, który powiedział, że on swojego języka nigdy nie zaśmieca wulgaryzmami, to za każdym razem w chwilach .. podniesionego ciśnienia.. przypominam sobie te słowa... choć najczęściej po wypowiedzeniu swoich nieładnych:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja lubię sobie czasem zakląć. Przyznaję się bez bicia. Szczególnie jak jestem zdenerwowana: mnie to pomaga dać upust emocjom. Ale opowiem Ci moją ulubioną anegdotę z wulgaryzmem w tle, więc zatkaj uszy;)
      Cz. Niemen podczas próby powiedział pełen wzburzenia i ze swoim pięknym lwowskim "ł" do nieudolnego dźwiękowca: "Ochujałeś, patałchu?" Zestawienie tych dwóch słów - piękne! :D

      Usuń
  14. Jaka jawna niesprawiedliwość! Czemu biedny Franio nie dostał od Babci żadnej książeczki? :(

    OdpowiedzUsuń
  15. Fajnie, że Jagna złapała bakcyla :)
    U nas, tfu, tfu, na szczęście problemu nie ma, Jerzy sam się dopomina o kolejne części różnych serii książkowych, o czytanie mu i trochę sam też już czyta sobie :)

    OdpowiedzUsuń