Z cyklu uroki rodzicielstwa...
***
Myję włosy. Frank jest ze mną w łazience, ale nagle z niej wychodzi. Kończę mycie i słyszę niepokojącą ciszę.
Ja: Franiu, gdzie jesteś?
Frank: tutaj!
Ja: Chodź do mnie.
W drzwiach pojawia się mój Synek,. zadowolony. Z zielonym flamastrem w ręce.
Ja: co robisz?
Frank: Maluję.
Ja drżącym głosem: Malujesz po karteczce, prawda?
Frank. Nie. Po meblach.
***
Kolejny tydzień, kolejna fotka. Trochę mi źle z tym, że nie robię po dwa zdjęcia: Jagny i Franka. Jagny właściwie nie ma całymi dniami w domu. Wraca późnym popołudniem, czas na kolację, naukę, chwilę pogadania, wspólnego czytania. Nie w głowie mi wtedy robienie zdjęć... Nie chcę też na siłę pstrykać, bo to nie o to chodzi. Ale zbliża się weekend. mam nadzieję, ze będą teraz liczne okazje na wspólne dzieciaków portrety.
Słonecznego weekendu,
Jagodzianka.
"po meblach"...:-) moja córcia bardzo lubi rysować po TV, dodam tylko, że to nowa, piękna plazma...:-( Jej sztuka pozostanie z nami tak długo jak tv bo trochę za mocne było to rysowanie...
OdpowiedzUsuńJa podejrzewam, że sztuka Twojej córci jest o niebo lepsza niż to, co w TV serwują. więc lepiej patrzeć na Jej twórczość ;D
Usuńło matko...ale artysta:))
OdpowiedzUsuńło matko... i córko nawet!
Usuńfranczesko maluje chałupę? ciekawe, po kim to ma :D
OdpowiedzUsuńu mnie też problem z fotografowaniem, dzieci widzę rzadziej niż przeciętny rodzic, a nie zawsze mam ochotę przerywać zabawę, żeby zacząć biegać z aparatem. poza tym czasem chcemy zwyczajnie odpocząć, pogapić się w migające pudełko lub spędzić chwilę sam na sam ze sobą
No właśnie, po kim ;)
UsuńWidzisz, ja rodzic, który ponad przeciętnie więcej widzi dzieci swe a mam te same problemy. To moje dziecię rzadziej widzi matkę, niż przeciętna córka :D
Ja moje rodzenstwo mielismy pozwolenie w dziecinstwie by malowac po scianie, byla jedna wyznaczona na ktorej my probowalismy wszystkie kredki, flamastry i co tam jeszcze mielismy do dyspozycji. Przez kilka lat sciana nie byla malowana, po prostu jak wyroslismy to ja zamalowano. Ten system uratowal wszystkie meble i reszte scian.
OdpowiedzUsuńJagoda, gdy była w wieku Franka, miała zainstalowaną wielką połać papieru na ścianie. Malowała po nim z zadowoleniem, ale jak tylko mogła, rozglądała się, czy mnie nie ma w pobliżu i ...próbowała pomalować przestrzeń pod kartką ;) Tu nie są nasze ściany, w dodatku one mają nałożoną pastę strukturalną... nie da rady... Problem jest taki, że Jagna nie moze zapamiętać, że wszelkie flamastry chowamy przed Franczeskiem ;)
UsuńA probowalas flamastrow dla maluchow takie, ktore zmywaja sie ze wszystkiego. Kupilam kiedys takie w prezencie siostrzencowi. Zrobilismy probe na skorzanej bialej kanapie wszystko zmylo sie bez wysilku z uzyciem wody.
UsuńMamy te flamastry, ale przecież fajniejsze są SIOSTRY, która ZAWSZE zapomina odłożyć swoje pisaki poza zasięgiem rąk braciszka :D
UsuńO Matko naiwna - po karteczce? Kto kreatywny i z bogatym życiem wewnętrznym maluje po karteczkach? Ty może? A te wszystkie meble w Twoim domu to się przed przybyciem Franka same malowały? :D
OdpowiedzUsuńUśmiałam się :D
Usuńmam takiego znajomego, któremu w równych odstępach czasu urodziło się czworo dzieci, ładowanych systematycznie do tego samego pokoju dziecięcego. Pierwsze załapało się na mazanie po arkuszach papieru pakowego rozłożonego na podłodze - ale w miarę jak rósł stan lokatorski pokoiku, malały rozmiary kartek. I dzieci musiały nauczyć się malować na tycich-tyciusieńkich karteczkach :)
UsuńCzy Ty mi sugerujesz, że mam za mało dzieci? ;)
UsuńKażdy wysnuje odpowiednie dla siebie wnioski ;) Ja mam duuużo papieru pakowego ;)
UsuńJa sobie teraz tę kupiłam ogromną rolkę tegoż, ale mam inne cele z nim związane :D
UsuńAle ten Franko potrafi humor poprawic! :*
OdpowiedzUsuńSis
No... Tobie, bo mnie nie :D
UsuńAkurat! ze Tobie nie! :P na peeeewno Ci poprawil!
UsuńNo, ale fakt! mnie tak! jakis taki podziw we mnie wzbudzil ;) W kazdym razie bardzo Mu dziekuje! no i jestem przekonana, ze artyzm "podzialany" zielonym mazaczkiem jest niepodwazalny :D
cóż, ja go rozumiem... sama pomalowałam sufity (w każdym rogu po pająku i pajęczynie), koc (dorobiłam oczy) i dowód mojej mamy... do tego podpaliłam fotel... mnie bardziej zaniepokoił młotek we Frania ręce i ten wyraz skupienia na twarzy, jak go trzyma... ;D
OdpowiedzUsuńA nie: młoteczek to element bardzo fajnej zabawki. Mnie zaniepokoił raczej ten podpalony przez Ciebie fotel ;)
UsuńPierworodny wciąż maluje po karteczce :) A gdyby nawet po ścianie - cóż, ściany nie moje, więc by mnie to specjalnie nie ruszyło ;) Ale bardziej od Jego artystycznej duszy martwi mnie jego chęć do wspinaczki. Staje na wszystkim, na czym tylko można stanąć. A jak się wywali, to mówi do siebie: "mówiłem ci tyle lazy". Póki co, chwała Bogu, nic sobie nie zrobił :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie :)
http://mamalzonka.blogspot.com/
https://www.facebook.com/mamalzonka
No właśnie. U mnie jest jednak inne podejście - maluje po nie mojej ścianie, a ja wychodzę z założenia, że wynajmując czyjeś mieszkanie, muszę oddać takie samo a nawet ładniejsze. Patrząc zatem na poczynania moich dzieci, będę miała przed wyprowadzką pełne ręce roboty...
UsuńA Twój synek fajnie sobie odpowiada - dzieci tak nas lubią naśladować :)
Artysta pełną parą :) Może Franki tak mają i nasz też będzie "dekoratorem" wnętrz ;)
OdpowiedzUsuńNo mamuśka, to już się szykuj i przygotuj mebelki do artystycznego konceptu Synka ;)
Usuń