Bonjour.
Dziś
zaprezentuję Wam naszą ostatnią wakacyjną wycieczkę. Baskijskie
miasteczko Zugarramurdi leży w Hiszpanii 4 km od francuskiej
granicy i liczy sobie jedynie 250 mieszkańców. Dlaczego właśnie
je odwiedziliśmy?
Zugarramurdi stało się sławne z powodu procesu Świętej Inkwizycji z 1610 r., kiedy 53 osoby oskarżono tu o czary i udział w czarach, które miały się odbywać w piątki w jaskiniach na obrzeżach miasteczka. Większość z oskarżonych nie doczekała procesu. gdyż zmarła w więzieniu lub w drodze do Logrono, gdzie miał się odbyć ostatni etap procesu inkwizycyjnego. 11 osób jednak skazano na spalenie na stosie, zaś 21 - na więzienie, konfiskatę dóbr i wygnanie, a 21 uniewinniono.
Mieszkańcom Zugarramurdi wcale nie zależało na tak głośnego procesu, bo uważali, że dadzą sobie radę z problemem czarów.
Zugarramurdi stało się sławne z powodu procesu Świętej Inkwizycji z 1610 r., kiedy 53 osoby oskarżono tu o czary i udział w czarach, które miały się odbywać w piątki w jaskiniach na obrzeżach miasteczka. Większość z oskarżonych nie doczekała procesu. gdyż zmarła w więzieniu lub w drodze do Logrono, gdzie miał się odbyć ostatni etap procesu inkwizycyjnego. 11 osób jednak skazano na spalenie na stosie, zaś 21 - na więzienie, konfiskatę dóbr i wygnanie, a 21 uniewinniono.
Mieszkańcom Zugarramurdi wcale nie zależało na tak głośnego procesu, bo uważali, że dadzą sobie radę z problemem czarów.
Do
pierwszych oskarżeń doszło tam w grudniu 1608 r. , gdy młoda
dziewczyna o imieniu Maria podczas spowiedzi przyznała się do
udziału w sabatach, a potem wskazała innych uczestników. Wszyscy
się przyznali i przeprosili, ale ktoś „uprzejmie doniósł”
inkwizycji, która wzięła sprawę w swoje ręce i torturami zmusiła kolejne osoby do przyznania się do czynienia czarów.
Nie było nam dane być uczestnikami uroczystości upamiętniających te wydarzenia, bo mają miejsce w czerwcu. Wtedy to od rana na placu i uliczkach rozstawiane są stragany z rękodziełem i baskijskimi specjałami jak sery owcze czy cydr. Wróżki przepowiadają przyszłość z kart tarota, a przebrani w XVII-wieczne stroje mieszkańcy odgrywają scenki z zatrzymania czarownic lub tańczą przed kościołem.
Bardzo zależało nam na odwiedzeniu starego szpitala, który został zaadaptowany na punkt informacji turystycznej i Muzeum Czarownic (Sorginen Museoa), ale mimo informacji na stronie internetowej, że jest otwarty w dniu, w którym przyjechaliśmy tam, to jedynie my i inni turyści pocałowaliśmy klamkę... Nie wiemy, daczego było zamknięte.... A szkoda, bo ponoć jest tam prawdziwa skarbnica wiedzy o procesach czarownic i metodach działania inkwizycji oraz o roli kobiet w społeczeństwie i mitologii baskijskiej w XVII w.,, jak i o pogańskich rytuałach i świętach.
Zajrzeliśmy jednak do jaskiń na obrzeżach miasteczka, gdzie miały się odbywać zloty czarownic. Główną grotę wydrążył strumień nazywany Rzeką Piekieł.
Nie było nam dane być uczestnikami uroczystości upamiętniających te wydarzenia, bo mają miejsce w czerwcu. Wtedy to od rana na placu i uliczkach rozstawiane są stragany z rękodziełem i baskijskimi specjałami jak sery owcze czy cydr. Wróżki przepowiadają przyszłość z kart tarota, a przebrani w XVII-wieczne stroje mieszkańcy odgrywają scenki z zatrzymania czarownic lub tańczą przed kościołem.
Bardzo zależało nam na odwiedzeniu starego szpitala, który został zaadaptowany na punkt informacji turystycznej i Muzeum Czarownic (Sorginen Museoa), ale mimo informacji na stronie internetowej, że jest otwarty w dniu, w którym przyjechaliśmy tam, to jedynie my i inni turyści pocałowaliśmy klamkę... Nie wiemy, daczego było zamknięte.... A szkoda, bo ponoć jest tam prawdziwa skarbnica wiedzy o procesach czarownic i metodach działania inkwizycji oraz o roli kobiet w społeczeństwie i mitologii baskijskiej w XVII w.,, jak i o pogańskich rytuałach i świętach.
Zajrzeliśmy jednak do jaskiń na obrzeżach miasteczka, gdzie miały się odbywać zloty czarownic. Główną grotę wydrążył strumień nazywany Rzeką Piekieł.
Potrawy,
które spróbowaliśmy, a które pokazałam TUTAJ smakowały wybornie. Gdy leniwym i niespiesznym krokiem podeszła do
nas kelnerka z kartą( zaznaczę jedynie, że tego dnia było chyba 100
stopni. Nigdy wcześniej nie zaznałam takiego upału. Brakowało mi
tchu, a w górskim terenie powietrze jest zupełnie inne),
zapytaliśmy ją, czy mówi po angielsku. Rzekła nie. A czy mają
menu po angielsku? Nie, ale za to mają po … BASKIJSKU ( tu kamień
spadł nam z serca, gdyż baskijski to dla nas prawie jak rodzimy język:)). Musieliśmy się zdać na nasz kulawy francuski...
Miejsce
urocze, leniwe, ale mam jego niedosyt. Chciałabym tam znów pojawić
się w czerwcu, by poczuć ten prawdziwy klimat miejsca, cofnąć się
w czasie i poznać historię, niekoniecznie chlubną...
Jagodzianka.
Rzeczywiście, miasteczko jak i jaskinia robią wrażenie. A dzbanuszki zielone i czerwony są po prostu cudne :-) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń
Usuńteż na te dzbanuszki zwróciłam uwagę ;)
piękne widoki, te kwiatu dodają niesamowitego uroku, ale pierwsze zdjęcie wymiata:)))
OdpowiedzUsuńChe, che - pierwsze zdjęcie - moja podobizna :D
UsuńPiekna miejscowosc i okolica... No a najpiekniejsza jest czarownica :))
OdpowiedzUsuńTo prawda... Szkoda tylko, że nie udało się nam zobaczyć tego muzeum.
UsuńMiejsce rzeczywiście urokliwe, i te widoki....
OdpowiedzUsuńPa
Było cudnie, fakt.
UsuńPa!
Jagodzianko, jak tu pięknie!!
OdpowiedzUsuńA jak gorąco! :)
UsuńWspaniałe klimaty, uwielbiam okiennice :))
OdpowiedzUsuńJa też. I w swoim kiedyś tam domu będę je miała.
UsuńJuż mi się tam podoba :)
OdpowiedzUsuń