czwartek, 11 października 2012

CZWARTY DZIEŃ - CENNY

Bonjour.

Co dzisiaj mamy do pokazania? Ano coś cennego.

4. cenny - cenna rzecz w Twoim życiu; co uważasz za cenne (uśmiech dziecka, przyjaźń, a może coś bardziej materialnego).

Na początku pierwsza myśl, cóż cennego posiadam lub uważam za takowe, był... czas. W momencie gdy człowiek dostrzega, ile w życiu jest ciekawych rzeczy, doświadczeń, możliwości, miejsc wartych poznania i zobaczenia, musi zacząć cenić swój czas, by jak najwięcej z tych dobrodziejstw skorzystać. I tak jest ze mną odkąd odkryłam techniki rękodzielnicze, które już wykonuję i kolejną serię nowych, które poznać i robić chciałabym; ile książek pragnę przeczytać; ile miejsc zwiedzić; z iloma ludźmi spędzić miłe, ciepłe i interesujące chwile i ile języków jeszcze poznać:P. Ile sztuk teatralnych zobaczyć. A także filmów. No i być na koncertach. A przede wszystkim jak najlepiej wykorzystać czas na wychowanie dzieci i pielęgnację miłości do W...
Zdaję sobie sprawę, że wieczna jak towarzysz Lenin nie jestem i ten czas mam bardzo ograniczony i muszę dokonywać selekcji, z czego rezygnować muszę danego dnia, by wykonać coś tam coś tam. Najczęściej wszystko wykonywałam kosztem snu i bywało że przeznaczałam na niego tylko 3-4 godziny. Najgorsze jest, że mam w sobie - chyba jakoś genetycznie zaprogramowane - takie poczucie, by wykonać wszystkie swoje obowiązki, by nie nawalić, by nie mieć wyrzutów sumienia, że czegoś nie zrobiłam a powinnam była. I niekoniecznie tu chodzi  o same obowiązki domowe. W. wielokrotnie dawał mi do zrozumienia, że nie uczynię Go szczęśliwszym, gdy powycieram kurze w łazience, albo że nie jestem bardziej seksowna z żelazkiem w ręku, mimo to wszystko chcę zrobić, by móc potem się delektować swoimi pasjami. Oczywiście, reformowalna jestem i ogarniam chałupę tak, by było schludnie i żelazka do nęcenia W. coraz rzadziej używam ;) No  i właśnie dochodzę do sedna tematu. Wszystko  co robię, czynię dla mojej Rodziny, dla mojego DOMU i on jest mi cenny.

Bardzo istotne dla mnie jest to, jak mieszkam. Nie potrafię przystosować się do miejsca, w którym nie ma czegoś "mojego". Z jednej strony staram się wszystko przemyśleć, by było funkcjonalnie, ale zarazem i przytulnie. Przytulnie - moim zdaniem - bo nie każdy takie klimaty, jakie serwuję u siebie, trawi. Ale samo wnętrze to jeszcze za mało. Tak naprawdę klimat i atmosferę tworzą ludzie. Jeśli jest miłość, zrozumienie i "dogadanie" to nawet wszystko, co białe i "laboratoryjne";) staje się ciepłe i przytulne ;P;P;P. Bywają domy, w których zadbano by było pięknie i tak "dizajnersko" ( nie cierpię tego słowa!), jednak robi się... sztuczne, bo okazuje się, że domownicy skupili się jedynie na "looku" i byciu "dżezi", a zapomnieli, że wśród tych wszystkich gadżetów muszą i siebie jeszcze dopasować, "domeblować";)
No, ale ja tu o sobie chciałam, a znowu włączam dygresje. Mam do nich słabość i pewną tendencję... Gdyby Słowacki żył, to pomogłabym Mu napisać "Beniowskiego II".
Jak już wspomniałam mój dom to mój azyl. Gdy wracałam zmachana z pracy, od progu zmęczenie spływało ze mnie jakby tam jakiś prysznic był postawiony. Jak małe dziecko czułam ekscytację, gdy pomyślałam, że za sekundkę spać pójdzie dwoje członków naszego rodu a ja przykryję się kocykiem, przytulę do W., otworzymy piwo i włączymy Bareję albo Allena...

Kiedy kupowałam te klocki, by sobie "strzelić napisik ozdobny" miałam dylemat. Niestety, muszę to przyznać, że nasz język rodzimy jest ubogi w określeniu miejsca, w którym się żyje. Angielskie HOME oddaje to ciepło, przytulność, klimat. A nasz dom... to dom... Choć... Jak sobie pomyślę, że idę/jadę do mojego domku/domciu, to się mi tak miękko na sercu robi...
Teraz mam nowy dom. Tymczasowo. I stwarzam go po swojemu, by był HOME a nie HOUSE (maison) ;)

Do widzenia się z Państwem,
Jagodzianka.

39 komentarzy:

  1. Czy oba moje komentarze poszły się..,.. uhm?

    OdpowiedzUsuń
  2. nie napiszę jednak nic, bo się roztkliwiłam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co, Koleżanka, taka dzisiaj ckliwa?

      Usuń
    2. zupełnie taka, jak atmosfera tutaj :)

      Usuń
    3. Oki, jutro będzie zupełnie inaczej :D Bez słodzenia, cukru, lukru i karmelków ;)

      Usuń
    4. może jednak niech będzie słodko, bo od 5 rano będę na tak wysokich obrotach, że pewnie nawet linka nie dodam na blogu uli. jak posłodzisz, a ja ukradkiem cię poczytam między jedną odprawą a drugą, od razu mi cukier skoczy i życie stanie się piękniejsze

      Usuń
  3. Szczesciara jestes ze masz TAKI DOM do ktorego wraca sie z usmiechem na ustach!!!! Stworzenie go to ciezka praca na wielu plaszczyznach!!! Ja z rodzina swoje miejsce na ziemi tworzymy dopiero ale bardzo bym chciala by byl naszym azylem, do ktorego chetnie bedziemy wracac zmeczeni natlokiem codziennosci.
    I rozumiem tez jak ciezko stwarza sie "swoj dom" na obczyznie.
    Pozdrawiam Beata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem przekonana, że Ty również taki masz. To od nas zależy, jak w domu swym mamy;)
      A z tą obczyzną... Jedynym moim problemem jest to, że nie mieszkam we własnych czterech kątach. Że nie mam moich mebli, kolorów ścian. Ale to nic. Najważniejsze ,że jestem TUTAJ z moimi bliskimi ;)

      Usuń
  4. śliczne kosteczki....
    pozdrawiam ciepło =)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne zdjęcie i przepięknie opisana istota domu :) Dokładnie my tworzymy to miejsce :)

    OdpowiedzUsuń
  6. O rrrrany! A toś mnie zaskoczyła! Wyznaję, nie czytywałam Twego bloga, bo... przytłoczona byłam moim nieuctwem w dziedzinie dekupażu i jej pokrewnych... Przekonana, że blog Twój o tym właśnie traktuje, odpuściłam. Stresować się nie chciałam... :P
    A tu taki fajny dziewczyński blog myślący!!!
    To ja sobie tutaj posiedzę, posunąć się trochę proszę. :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już się miejsce zrobiło ;)
      Ja tam swoje dłubanki pokazuję: we wtorki i w czwartki, a tak w pozostałe dni tygodnia to o różnych różnościach piszę ;)
      Bardzo się cieszę, że zajrzałaś do mnie i chcesz tu zostać ;)

      Usuń
  7. Dzisiaj myśląc o czymś cennym również przyszedł mi na myśl czas. W głowie widzę fotografię ze starym, stylowym zegarem, niestety takowego, żadnego nie posiadam.
    A Twój DOM jest bardzo przytulny. Pozdrawiam.

    PS. A tak w ogóle odbiegając od tematu...świetne, cudowne, zachwycające te Twoje szachy! Coś wspaniałego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A miło mi! A szczególnie za te szachy ;) Właśnie rozpoczynam kolejny sezon ich tworzenia ;)

      Usuń
  8. Domciu, mój domciu... Dla mnie też jest on najważniejszy. I gnam do domu prosto jak ten koń dorożkarski. Jak czegoś nie załatwię wyjeżdżając z niego, to w drodze powrotnej na pewno już nie załatwię, bo chcę jak najszybciej być znów w domu!

    OdpowiedzUsuń
  9. Przelałaś na papier moje myśli na temat domu.Domu przez duze D.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To świetnie! Tobie zaoszczędziłam czasu ;) Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  10. Co Ty chrzanisz, babiszonie?! jaka ubogosc?! Dom to dom!!! Dom to oznacza wszystko! Nie bez kozery powstalo "wszedzie dobrze...itd". Holm srolm (tu sa tzw "l" z kreseczka!), tez mi cos! Za to, przyznaje, do przyozdabiania slowo to jest jakies "seksowniejsze", mniej twarde, pasujace.
    Klocuszki sa extrackie! wlasnie z tym "holmem" ;)
    Siostra z pozdrowionkami!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A widzisz! A o tym właśnie pisałam! O tej wymowie, wydźwięku słowa DOM !

      Usuń
  11. Muy bonitos trabajos.
    Besos desde España

    OdpowiedzUsuń
  12. Może kiedyś...jak będę mieszkać w innym mieszkaniu, znów poczuję to o czym piszesz. Znów..bo znam to uczucie, lecz została tylko tęsknota za nim. Zmiana miejsca okazała się przymusowa i nie jest tą dobrą zmianą...a o inne miejsce niezwykle trudno. Ale tak...HOME jest cenny i to niebywale.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja Przyjaciółka teraz też musiała zamieszkać nie tam, gdzie chciała. I źle się z tym czuła. Poradziłam Jej, by sobie choć trochę zmian wprowadziła, stworzyła coś swojego, by oswoić to miejsce. Jak to mówią: jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma!
      Trzymam kciuki!

      Usuń
  13. oj tak, dom jest bardzo cenny, stwarzamy go codziennie :)
    ale pomimo, że my nie mamy angielskiego "home" to ja bym trochę broniła tego naszego "domu", bo przecież wystarczy w towarzystwie powiedzieć "dom rodzinny" a już wszyscy mają jakąś ulotną fajną myśl w głowie, albo jak sobie pomyślę o "wymarzonym, wytęsknionym, ciepłym..." Dom, brzmi solidnie. :)
    jakkolwiek go nie nazwać warto go mieć :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zgadzam się, że mamy wyrażenie "dom rodzinny", tylko mnie chodziło o jedno krótkie słowo określające to miejsce, które jest dla nas wyjątkowe. Ile klocków musiałabym kupić i ich udekorować :D

      Usuń
    2. Dzięki, Sis...Ja tylko umiem liczyć do dix ;)

      Usuń
  14. dopiero teraz załapałam, że komentarze są moderowane :) a ja myślałam, że pierwszy mi wcięło :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :D Moderuję, by mieć pewność, że wszystkie przeczytałam i żadnego nie przeoczyłam .

      Usuń
  15. a ja myślałam, że coś ze mną jest nie tak, bo nie rozumiem ludzi, którzy zatrudniają architekta żeby zaprojektował im wnętrze, a później sami nie mogą powiesić nawet ramki ze zdjęciem na ścianie, żeby nie zburzyć jego wizji... wszystko jest dla ludzi, ale chyba są jakieś granice... lepiej mi, że jednak w swoich przemyśleniach nie jestem sama...:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też to rozbawia. Szczególnie jak ktoś Ci proponuje np. czerwoną kuchnię ,a Ty nie trawisz czerwonego i chcesz np. zielony ;. Ale architekt wnętrz wmawia Ci ,że zielone jest passe a czerwone "dżezi" i MUSI być czerwona i Ty się zdradza,bo jak musi to musi, no nie? Mało tego, że żyjesz w takiej koszmarnej kuchni to jeszcze zapłaciłaś temu człowiekowi za to grube pieniądze!
      Och, na ten temat mam więcej do powiedzenia/napisania, ale to może kiedyś indziej ;)
      W każdym razie nie jesteś sama :D

      Usuń
  16. A propos domu od razu przyszedł mi do głowy cytat z "Blasku fantastycznego" Terry'ego Pratchett'a: „Człowiek nigdzie naprawdę nie był, póki nie wróci do domu.”

    OdpowiedzUsuń
  17. W pierwszej chwili tez pomyślałam o "czasie", ale zaraz potem zrezygnowałam z tego. Wydawało mi się to jakieś melancholijne, nieuchwytne i przemijające. A przecież mamy jesień i nastroje raczej nostalgiczne, dlatego wybrałam wspomnienia, choć zegar też jest.:)
    A u Ciebie bardzo mi się podbają te klocki - ciekawy pomysł. I opis "domu" cudowny:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! Czas może i przemijający... ale taki obecny w naszym życiu ;)

      Usuń