Co dzisiaj mamy do pokazania? Ano coś cennego.
4. cenny - cenna rzecz w Twoim życiu; co uważasz za cenne (uśmiech dziecka, przyjaźń, a może coś bardziej materialnego).
Na początku pierwsza myśl, cóż cennego posiadam lub uważam za takowe, był... czas. W momencie gdy człowiek dostrzega, ile w życiu jest ciekawych rzeczy, doświadczeń, możliwości, miejsc wartych poznania i zobaczenia, musi zacząć cenić swój czas, by jak najwięcej z tych dobrodziejstw skorzystać. I tak jest ze mną odkąd odkryłam techniki rękodzielnicze, które już wykonuję i kolejną serię nowych, które poznać i robić chciałabym; ile książek pragnę przeczytać; ile miejsc zwiedzić; z iloma ludźmi spędzić miłe, ciepłe i interesujące chwile i ile języków jeszcze poznać:P. Ile sztuk teatralnych zobaczyć. A także filmów. No i być na koncertach. A przede wszystkim jak najlepiej wykorzystać czas na wychowanie dzieci i pielęgnację miłości do W...
Zdaję sobie sprawę, że wieczna jak towarzysz Lenin nie jestem i ten czas mam bardzo ograniczony i muszę dokonywać selekcji, z czego rezygnować muszę danego dnia, by wykonać coś tam coś tam. Najczęściej wszystko wykonywałam kosztem snu i bywało że przeznaczałam na niego tylko 3-4 godziny. Najgorsze jest, że mam w sobie - chyba jakoś genetycznie zaprogramowane - takie poczucie, by wykonać wszystkie swoje obowiązki, by nie nawalić, by nie mieć wyrzutów sumienia, że czegoś nie zrobiłam a powinnam była. I niekoniecznie tu chodzi o same obowiązki domowe. W. wielokrotnie dawał mi do zrozumienia, że nie uczynię Go szczęśliwszym, gdy powycieram kurze w łazience, albo że nie jestem bardziej seksowna z żelazkiem w ręku, mimo to wszystko chcę zrobić, by móc potem się delektować swoimi pasjami. Oczywiście, reformowalna jestem i ogarniam chałupę tak, by było schludnie i żelazka do nęcenia W. coraz rzadziej używam ;) No i właśnie dochodzę do sedna tematu. Wszystko co robię, czynię dla mojej Rodziny, dla mojego DOMU i on jest mi cenny.
Bardzo istotne dla mnie jest to, jak mieszkam. Nie potrafię przystosować się do miejsca, w którym nie ma czegoś "mojego". Z jednej strony staram się wszystko przemyśleć, by było funkcjonalnie, ale zarazem i przytulnie. Przytulnie - moim zdaniem - bo nie każdy takie klimaty, jakie serwuję u siebie, trawi. Ale samo wnętrze to jeszcze za mało. Tak naprawdę klimat i atmosferę tworzą ludzie. Jeśli jest miłość, zrozumienie i "dogadanie" to nawet wszystko, co białe i "laboratoryjne";) staje się ciepłe i przytulne ;P;P;P. Bywają domy, w których zadbano by było pięknie i tak "dizajnersko" ( nie cierpię tego słowa!), jednak robi się... sztuczne, bo okazuje się, że domownicy skupili się jedynie na "looku" i byciu "dżezi", a zapomnieli, że wśród tych wszystkich gadżetów muszą i siebie jeszcze dopasować, "domeblować";)
No, ale ja tu o sobie chciałam, a znowu włączam dygresje. Mam do nich słabość i pewną tendencję... Gdyby Słowacki żył, to pomogłabym Mu napisać "Beniowskiego II".
Jak już wspomniałam mój dom to mój azyl. Gdy wracałam zmachana z pracy, od progu zmęczenie spływało ze mnie jakby tam jakiś prysznic był postawiony. Jak małe dziecko czułam ekscytację, gdy pomyślałam, że za sekundkę spać pójdzie dwoje członków naszego rodu a ja przykryję się kocykiem, przytulę do W., otworzymy piwo i włączymy Bareję albo Allena...
Kiedy kupowałam te klocki, by sobie "strzelić napisik ozdobny" miałam dylemat. Niestety, muszę to przyznać, że nasz język rodzimy jest ubogi w określeniu miejsca, w którym się żyje. Angielskie HOME oddaje to ciepło, przytulność, klimat. A nasz dom... to dom... Choć... Jak sobie pomyślę, że idę/jadę do mojego domku/domciu, to się mi tak miękko na sercu robi...
Teraz mam nowy dom. Tymczasowo. I stwarzam go po swojemu, by był HOME a nie HOUSE (maison) ;)
Do widzenia się z Państwem,
Jagodzianka.
genialne! home sweet home :))
OdpowiedzUsuńCzy oba moje komentarze poszły się..,.. uhm?
OdpowiedzUsuńPoszły!
Usuńnie napiszę jednak nic, bo się roztkliwiłam
OdpowiedzUsuńA co, Koleżanka, taka dzisiaj ckliwa?
Usuńzupełnie taka, jak atmosfera tutaj :)
UsuńOki, jutro będzie zupełnie inaczej :D Bez słodzenia, cukru, lukru i karmelków ;)
Usuńmoże jednak niech będzie słodko, bo od 5 rano będę na tak wysokich obrotach, że pewnie nawet linka nie dodam na blogu uli. jak posłodzisz, a ja ukradkiem cię poczytam między jedną odprawą a drugą, od razu mi cukier skoczy i życie stanie się piękniejsze
UsuńSzczesciara jestes ze masz TAKI DOM do ktorego wraca sie z usmiechem na ustach!!!! Stworzenie go to ciezka praca na wielu plaszczyznach!!! Ja z rodzina swoje miejsce na ziemi tworzymy dopiero ale bardzo bym chciala by byl naszym azylem, do ktorego chetnie bedziemy wracac zmeczeni natlokiem codziennosci.
OdpowiedzUsuńI rozumiem tez jak ciezko stwarza sie "swoj dom" na obczyznie.
Pozdrawiam Beata
Jestem przekonana, że Ty również taki masz. To od nas zależy, jak w domu swym mamy;)
UsuńA z tą obczyzną... Jedynym moim problemem jest to, że nie mieszkam we własnych czterech kątach. Że nie mam moich mebli, kolorów ścian. Ale to nic. Najważniejsze ,że jestem TUTAJ z moimi bliskimi ;)
śliczne kosteczki....
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ciepło =)
Dziękuje i równie ciepło pozdrawiam!
UsuńWspaniały ten DOM.
OdpowiedzUsuńŚwietne zdjęcie i przepięknie opisana istota domu :) Dokładnie my tworzymy to miejsce :)
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie!
UsuńO rrrrany! A toś mnie zaskoczyła! Wyznaję, nie czytywałam Twego bloga, bo... przytłoczona byłam moim nieuctwem w dziedzinie dekupażu i jej pokrewnych... Przekonana, że blog Twój o tym właśnie traktuje, odpuściłam. Stresować się nie chciałam... :P
OdpowiedzUsuńA tu taki fajny dziewczyński blog myślący!!!
To ja sobie tutaj posiedzę, posunąć się trochę proszę. :)))
Już się miejsce zrobiło ;)
UsuńJa tam swoje dłubanki pokazuję: we wtorki i w czwartki, a tak w pozostałe dni tygodnia to o różnych różnościach piszę ;)
Bardzo się cieszę, że zajrzałaś do mnie i chcesz tu zostać ;)
Dzisiaj myśląc o czymś cennym również przyszedł mi na myśl czas. W głowie widzę fotografię ze starym, stylowym zegarem, niestety takowego, żadnego nie posiadam.
OdpowiedzUsuńA Twój DOM jest bardzo przytulny. Pozdrawiam.
PS. A tak w ogóle odbiegając od tematu...świetne, cudowne, zachwycające te Twoje szachy! Coś wspaniałego!
A miło mi! A szczególnie za te szachy ;) Właśnie rozpoczynam kolejny sezon ich tworzenia ;)
UsuńDomciu, mój domciu... Dla mnie też jest on najważniejszy. I gnam do domu prosto jak ten koń dorożkarski. Jak czegoś nie załatwię wyjeżdżając z niego, to w drodze powrotnej na pewno już nie załatwię, bo chcę jak najszybciej być znów w domu!
OdpowiedzUsuńTo ja mam to samo!!!!
UsuńPrzelałaś na papier moje myśli na temat domu.Domu przez duze D.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo świetnie! Tobie zaoszczędziłam czasu ;) Pozdrawiam serdecznie!
UsuńCo Ty chrzanisz, babiszonie?! jaka ubogosc?! Dom to dom!!! Dom to oznacza wszystko! Nie bez kozery powstalo "wszedzie dobrze...itd". Holm srolm (tu sa tzw "l" z kreseczka!), tez mi cos! Za to, przyznaje, do przyozdabiania slowo to jest jakies "seksowniejsze", mniej twarde, pasujace.
OdpowiedzUsuńKlocuszki sa extrackie! wlasnie z tym "holmem" ;)
Siostra z pozdrowionkami!
A widzisz! A o tym właśnie pisałam! O tej wymowie, wydźwięku słowa DOM !
UsuńMuy bonitos trabajos.
OdpowiedzUsuńBesos desde España
Może kiedyś...jak będę mieszkać w innym mieszkaniu, znów poczuję to o czym piszesz. Znów..bo znam to uczucie, lecz została tylko tęsknota za nim. Zmiana miejsca okazała się przymusowa i nie jest tą dobrą zmianą...a o inne miejsce niezwykle trudno. Ale tak...HOME jest cenny i to niebywale.
OdpowiedzUsuńMoja Przyjaciółka teraz też musiała zamieszkać nie tam, gdzie chciała. I źle się z tym czuła. Poradziłam Jej, by sobie choć trochę zmian wprowadziła, stworzyła coś swojego, by oswoić to miejsce. Jak to mówią: jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma!
UsuńTrzymam kciuki!
oj tak, dom jest bardzo cenny, stwarzamy go codziennie :)
OdpowiedzUsuńale pomimo, że my nie mamy angielskiego "home" to ja bym trochę broniła tego naszego "domu", bo przecież wystarczy w towarzystwie powiedzieć "dom rodzinny" a już wszyscy mają jakąś ulotną fajną myśl w głowie, albo jak sobie pomyślę o "wymarzonym, wytęsknionym, ciepłym..." Dom, brzmi solidnie. :)
jakkolwiek go nie nazwać warto go mieć :)))
Tak, zgadzam się, że mamy wyrażenie "dom rodzinny", tylko mnie chodziło o jedno krótkie słowo określające to miejsce, które jest dla nas wyjątkowe. Ile klocków musiałabym kupić i ich udekorować :D
Usuń12 :D
UsuńDzięki, Sis...Ja tylko umiem liczyć do dix ;)
Usuńdopiero teraz załapałam, że komentarze są moderowane :) a ja myślałam, że pierwszy mi wcięło :)))
OdpowiedzUsuń:D Moderuję, by mieć pewność, że wszystkie przeczytałam i żadnego nie przeoczyłam .
Usuńa ja myślałam, że coś ze mną jest nie tak, bo nie rozumiem ludzi, którzy zatrudniają architekta żeby zaprojektował im wnętrze, a później sami nie mogą powiesić nawet ramki ze zdjęciem na ścianie, żeby nie zburzyć jego wizji... wszystko jest dla ludzi, ale chyba są jakieś granice... lepiej mi, że jednak w swoich przemyśleniach nie jestem sama...:)
OdpowiedzUsuńMnie też to rozbawia. Szczególnie jak ktoś Ci proponuje np. czerwoną kuchnię ,a Ty nie trawisz czerwonego i chcesz np. zielony ;. Ale architekt wnętrz wmawia Ci ,że zielone jest passe a czerwone "dżezi" i MUSI być czerwona i Ty się zdradza,bo jak musi to musi, no nie? Mało tego, że żyjesz w takiej koszmarnej kuchni to jeszcze zapłaciłaś temu człowiekowi za to grube pieniądze!
UsuńOch, na ten temat mam więcej do powiedzenia/napisania, ale to może kiedyś indziej ;)
W każdym razie nie jesteś sama :D
A propos domu od razu przyszedł mi do głowy cytat z "Blasku fantastycznego" Terry'ego Pratchett'a: „Człowiek nigdzie naprawdę nie był, póki nie wróci do domu.”
OdpowiedzUsuńW pierwszej chwili tez pomyślałam o "czasie", ale zaraz potem zrezygnowałam z tego. Wydawało mi się to jakieś melancholijne, nieuchwytne i przemijające. A przecież mamy jesień i nastroje raczej nostalgiczne, dlatego wybrałam wspomnienia, choć zegar też jest.:)
OdpowiedzUsuńA u Ciebie bardzo mi się podbają te klocki - ciekawy pomysł. I opis "domu" cudowny:)
Dziękuję bardzo! Czas może i przemijający... ale taki obecny w naszym życiu ;)
Usuń