środa, 12 lutego 2014

BZDURKI SPOD KLAWIATURKI: POST SKONCENTROWANY NA KONCENTRACJĘ

 Bonjour.
Wystarczy się oficjalnie i publicznie poskarżyć na pogodę, a  aura - w ramach przeprosin - dołącza słońce w pełni wiosenne. To lubię!

Ostatnio czytałam artykuł z czasopisma SENS na temat tego, jak sobie radzić z brakiem koncentracji. To jest chyba  problem wielu osób. Ja, niestety, tak mam, że zaczynam myć na przykład naczynia, gdy sobie przypominam o konieczności zrobienia prania, biegnę zatem do łazienki i już, już mam wybrać brudne rzeczy, gdy dostrzegam ufajdaną umywalkę. Zaczynam zatem ją myć. Franio zawoła, że chce siku, biegnę do Niego, a następnie zawoła, że chce ziupę i wtedy: aha! miałam ją ugotować. Biegnę do kuchni, ale przecież nie umyłam garnka! Myję garnek, nastawiam wodę, patrzę na pralkę. No tak! Miałam pranie zrobić, lecz w międzyczasie słyszę, że przyszedł mail... Siadam przed kompem... Mam już ten mail otworzyć, ale najpierw sprawdzam, bloga swego, dziesięć innych, a także wiadomość dnia, która nadaje sens memu życiu: pewna dziennikarka dokonała wpadki stulecia, założyła sukienkę, w której okazuje się, że nie ma płaskiego jak deska brzucha, tylko PRAWIE płaski! Szok i niedowierzanie! Patrzę na biurko - no tak, miałam pomalować piony. Woda się gotuje. Ziupa! I tak mogę jeszcze długo opowiadać... Większość Was tak ma, prawda?
Jednym z rozwiązań w tym temacie jest ułożenie, jakby nie patrzeć, listy dnia. Robię ją rano, czasami wieczorem zapisuję, co sobie właśnie przypomniałam koniecznego do zrobienia. Staram się, by ten plan zawierał realne i konieczne zadania, bez nacisku na ilość, bo nie o to chodzi, by działać jak maszyna, tylko po to, by jednak to pranie zrobić, czy też piony pomalować DO KOŃCA.

Wypisałam sobie z tego artykułu najważniejsze - dla mnie - punkty, choć głównie odnoszą się one do osób pracujących zawodowo. 

1. Od czasu do czasu (najlepiej raz na godzinę) rób krótkie, 5−10 minutowe przerwy. 
 Tu odniosę się troszkę inaczej do tej sprawy. Pracując zawodowo, nie miałam czasu w tygodniu ogarnąć domu, dlatego też przeznaczałam sobotę na wszelkie porządki. Nie chciałam jednak, by na tym ucierpiała Jagna ( Franczeska jeszcze wtedy nie było) i nie kojarzyła soboty tylko z matką biegającą ze szmatą. Wpadłam zatem na taki pomysł, że dawałam sobie np. 40 min. na sprzątnięcie jakiegoś pomieszczenia, a po tym czasie włączałam timer i spędzałam np. 30 min. z Jagną. I następnie: znowu 40 min. na sprzątanie i 30 min. z dzieckiem. Mnie się wydaje, że wtedy to sprzątanie było bardziej efektywne, bo chciałam jak najwięcej zrobić w danym czasie i jakoś dzięki temu byłam bardziej skoncentrowana na czynności, a nie snułam się po mieszkaniu zahaczając to o łazienkę, to o kuchnię czy też salon...

2. Różnicuj typ i sposób wykonywania zadań.
To jest akurat punkt, który zawsze stosowałam nawet w pracy. Dzieliłam sobie zadania tak, bym nie musiała przez cały dzień np. wysyłać nakazów, bo zauważyłam, że po pewnym czasie zaczynałam to robić bezmyślnie, już robiłam się zdekoncentrowana.
Dlatego też i w domu, dzielę sobie czynności: najpierw sprzątam dookoła, żeby mieć w miarę "czystą przestrzeń". Potem bawię się z Franiem, następnie zasługuję na chwilę z laptopem, następnie np. pranie, gotowanie, mycie garów, i znowu nagroda: napisanie posta i dłubanina. Staram się tak układać swój plan dnia, by "zaspokoić" potrzeby wszystkich: domu, rodziny i swoje oczywiście.
To, co mi sprawia, największą przyjemność, to skreślanie kolejnego punktu. widzę, jak lista maleje i to poprawia mi humor. i to nie jest tak, że jak skreślę wszystko przed 18.oo, czuję się zagubiona i nie wiem, co z wieczorem zrobić. Na to mam zawsze pomysł :D Istotą dla mnie jest to, że wykonałam pilne rzeczy do zrobienia i nieważne, ile zajęły mi one czasu.

3. Ćwicz regularnie.
W moim przypadku jest to niemożliwe, gdyż ,albowiem, jednakże nie jest to czynność na mojej liście ulubionych. Nie lubię się męczyć, pocić. Taka jestem, choć wiem, że potrzebuję ćwiczeń z uwagi na zastane mięśnie, ból pleców i ręki... Jedyną czynnością aktywną, która mi sprawia przyjemność, jest jazda na rowerze.
Od codziennych problemów, od smutków i niepokojów dla mnie ćwiczeniami jest... dłubanina. Dłubię regularnie.

4. Użyj wizualizacji.
Hmmm. trudno jest mi użyć wizualizacji przy myciu garów. no mogę sobie tylko wyobrazić, jak pięknie wygląda pusty zlew, albo ile radości sprawia zmywarka. Jednakże wizualizacja jest mi potrzebna jedynie do wykonywania prac...  W czynnościach domowych, mam jedynie wizję skreślenia punktów, w pracy zaś np. półki puste od akt. To była piękna wizualizacja, która ziściła się w ostatnim dniu mojej pracy ;)

5. Pamiętaj, że picie wody sprzyja koncentracji i pobudza pracę mózgu.
Piję, bo lubię, że tak powiem... Piję głównie dlatego, bo wiem, że nasz organizm składa się z 80% wody i jest nam po prostu ona potrzebna. Chcę także dawać przykład mojej opornej Córce, która pewnie upchnęłaby na wiór, gdyby nie moja i W. ingerencja... Teraz mam kolejny argument "za".

6. Jedz, ale się nie przejadaj. 
Nigdy nie miałam z tym problemu. Zawsze jadłam mało a często, bo się szybko napełniam. Nie mam też w sobie łakomstwa, które doprowadzałoby mnie do problemów z przejedzeniem. Zresztą chore narządy z mego układu trawiennego sygnalizują mi wcześniej, bym przyhamowała...

7. Śpij tyle, ile potrzebujesz. 
Ten punkt ominę szerokim łukiem, aczkolwiek STARAM się zacząć nad tym pracować. CZASAMI nawet to mi wychodzi.

8. Na dłuższą metę robienie pięciu rzeczy naraz nie przynosi korzyści. 
Możliwe, aczkolwiek mam inną teorię, bo wszystko zależy od tego, jakie czynności wykonujemy. Jeśli umysłowe, to tak: można się pogubić, ale w innych przypadkach? Wrzucamy pranie i gdy ono się pierze, przygotowujemy obiad i gdy już sobie pyrka, rozwieszamy uprane pranie lub zmywamy naczynia itd. Przy czynnościach codziennych trzeba umieć gospodarować tak czasem, by jak najszybciej i najefektywniej zrobić to, co niekoniecznie lubimy, ale MUSIMY. Myślę sobie, że kobietki akurat z taką "symultaną" radzą sobie doskonale. Gorzej jest z panami, którzy jak robią coś jednego, to nie są w stanie w międzyczasie robić drugą rzecz. Jak gotują ryż, to gotują ryż. co z tego, że nie muszą nad nim stać przez cały proces gotowania, bo ani nie ucieknie, anie ten ryż nie będzie potrzebował wsparcia, zaś facet mógłby w tym czasie np. nakarmić dziecko. to się nie da, bo ON GOTUJE PRZECIEŻ RYŻ...

9. Nagradzaj się po wykonaniu planu. 
 Czekoladki już stoją w kolejce... A nie. to nie jest zdrowe podejście do sprawy. Ja się nagradzam tym, że sobie coś zmaluję, albo przejrzę dawno niewidziane blogi. Mam w tym ogromne zaległości

10. Jeśli często się rozpraszasz, bo coś cię martwi, wyznacz specjalny czas na takie myśli. 
Jak mnie coś martwi, to mnie coś martwi i nie będzie się zaczynało to martwienie między 16.oo a 17.oo . Myślę sobie, że plany planami, listy, listami, założenia , złożeniami, ale uczucia są uczuciami, zaś człowiek tylko człowiekiem. Nie można się zaprogramować w ten sposób, że od 16.4o do 17.oo mam czas na myślenie o moich problemach.  Znaczy, może się da, ale ja nie jestem pewna, czy tak chcę zaprogramować swoje życie i siebie samą.

Więcej znajdziecie na podanym przeze mnie linku. Ja wybrałam to, co mnie skłoniło do refleksji.  Mogłabym jeszcze dodać parę słów do kwestii otaczania się przedmiotami na biurku  i zielonego koloru. Ale wiecie ,że ja lubię zielony, lubię "durnostojki" i o to bardzo dbam. Podziwiam osoby, które np. w pracy nie mają na biurku nic osobistego. Ja bym była wciąż... rozkojarzona.

A Wy  macie jakieś palny, metody na to, by zień nie rozłaził się przez palce?
A! Moje najnowsze jeszcze spostrzeżenie, które chcę wprowadzić w życie. Otóż Jagna w środy rano idzie na konie a godzinę później jedzie d polskiej szkoły. Wraca po godzinie 19.oo. Kiedy W. przyjeżdża po Nią przed południem, wtedy staram się, by ciepłe danie było na stole i wszyscy zjedli. Mam więc mało na to czasu. Dlatego też najczęściej wymyślam jakieś bardzo szybkie dania. To samo jest we czwartek. W. jedzie po Jagnę do szkoły, przyjeżdża po mnie i po Frania i natychmiast jedziemy na duże zakupy. Gdy wracamy, robię coś  na szybko, bo jesteśmy głodni. By zatem już tak nie gnać z tym gotowaniem, wpadłam na pomysł, że we wtorki wieczorem ugotuję sobie jakieś jednogarnkowe danie na dwa dni. Będę je tylko podgrzewać we środy i czwartki bez stresu, że rodzina głodna, że już czas jechać...
A teraz już czas zakończyć to poje "bzdurzenie" i wykonać jeszcze dwie MINIMALISTYCZNE kartki, gdyż albowiem, po kompromitacji z moją słabo monochromatyczną kartką oostanowiłam poćwiczyć w oszczędne wykorzystywanie materiałów i  koloróé na pracach. Oczywiście, na niektórych tylko pracach. Od czasu do czasu.

Napisany post? skreślamy z listy i do widzenia isę z Państwem,
Jagodzianka.

18 komentarzy:

  1. Jak nachodzi mnie ochota na robienie kilku rzeczy naraz to siadam i czekam aż mi przejdzie ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. O ja też tak mam ostatnio! Zaczynam coś robić idę do innego pomieszczenia i zaczynam robić coś innego.. zaczynam szyć coś jednego, odkładam żeby wykroić sobie coś innego międzyczasie bawię sie modeliną i tak bez końca... nawet jak kładę się spać to z myślą, że przecież może bym coś jeszcze zrobiła...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. I najgorsze, że się nie zrobiło niczego do końca...

      Usuń
  3. Kochana, też tak miałam gdy dzieci były małe- to minie jak trochę latorośl podrośnie ;) ;) ;) Pozdawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, jesteś moim światełkiem nadziei! Jeszcze tylko....lat;)

      Usuń
  4. O matko, co za pierdoły? Znaczy, że najlepiej żyć z zegarkiem w ręku i planem rozpisanym w punktach?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie najlepiej tak żyć. To jest MÓJ sposób na to, by efektywnie spędzać czas z rodziną, ze swoja pasją i mieć czas na jak najwięcej rzeczy, bez marudzenia i pierdzenia, że się nie ma na nic czasu. Sprawdza się od dłuższego czasu U MNIE i chciałam się tym podzielić. Może i to pierdoły dla Ciebie, ale mam jeszcze kilka koleżanek, które zajmują się domem bądź pracują w domu i mają podobne plany. Bez nich ciężko być efektywnym. Idąc do biura, siedzisz 8 godzin i robisz swoja robotę, wracasz do domu i zajmujesz się resztą. Kiedy jesteś w domu praca miesza się z domem i jest bardzo trudne o dyscyplinę i tego, by jednak będąc w domu być w pracy, a nie w domu i pracy.

      Usuń
  5. czas na martwienie się haha dobre :) ale też tak mam, 1000 rzeczy na raz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tutaj z tym martwieniem, mam wrażenie, autora fantazja poniosła ;)

      Usuń
  6. Ciekawy post. Też mam problem z koncentracją i ogólnie wykonywanie jednej czynności przez dłuższy czas strasznie mnie męczy/nudzi. Uważam, że dzięki takim np. tygodniowym planom człowiek jest bardziej zdyscyplinowany i lepiej gospodaruje swoim czasem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja ma ta na przykład z dłubaniem. Nie mogę cały czas np. malować pionów. muszę co jakiś czas zrobić sobie zmianę - zaczynam wtedy scrapować, albo robić inne malowane prace. Dzięki temu, co jakiś czas mam nowe pomysły, które powstają w czasie robienia innych prac. Wiesz tygodniowego planu sobie nie robię, to chyba dla mnie już za daleko idące przedsięwzięcie, ale... mam plan miesięczny związany tylko i wyłącznie z moją działalnością na forum czy innych blogach. Mam dokładnie rozpisane, co danego dnia jest moim obowiązkiem i jedynie czasem sobie rozpisuję, jak mam dużo prac do zrobienia na określony termin - co w jakim dniu mam zrobić, by się wyrobić.I znowu, jak coś pomaluję i to schnie, w międzyczasie mogę zająć się jakąś kartką na przykład ;)

      Usuń
  7. I ja tak mam. Miotam się między zajęciami i marnuję na to dużo czasu (pisałam o tym w styczniu, norma :D ) Gorzej, że dużo pracy mam przed kompem, więc w to miotanie wkrada się to mail, to facebook i inne przeszkadzajki. Zobaczę co z Twoich porad mi się najlepiej sprawdzi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, nie wiem, czy moje porady - trochę też nawiązujące do artykułu, który przeczytałam, przydadzą się Tobie, bo jednak opisywałam "inną przestrzeń" ;). Nie pisałam o tym, by z Franczeskiem spędzić jak najlepiej i intensywniej czas, do godziny 13.oo staram się nie włączać lap (wyjątek ważne maile, płatności) - Ciebie to niemożliwe raczej, skoro pracujesz przy kompie. Nic mądrego i odkrywczego nie napisze, jeśli stwierdzę, że FB i tego typu przeszkadzajki należałoby wyłączyć i np. włączać tylko w ramach nagrody ( pkt 1 albo 9).

      Usuń
  8. ja pierniczę.....a ja nienawidzę tego w sobie i zawsze uważałam, ze należało by to LECZYĆ ! Bo pisze posta, druga ręką karmię córkę, a inną częścią (nie wiedzieć którą) gotuję obiad i kontroluję zapiekanki w piekarniku.
    Tak, zazdroszczę facetom, że jak gotuja ryż to - gotuja ryż ! A nie robią przy tym milion innych rzeczy (a i tak pomimo to statystycznie umierają szybciej). No i co?
    Mnie żadna lista nie pomoże. Żadne plany itd. Picie wody (blee...ja tylko herbaty i to z cukrem).
    I stwierdzam, że skoro psychotropy na to nie pomogą, a listy i plany nie dla mnie - pozostaje pogodzić mi się z tym totalnym "wieloróbstwem" choć go szczerze, często nienawidzę.
    Nasi pradziadkowie - mieli dwie rozrywki - siadali przed chałupami i plotkowali, lub - hmmmm......rozbudowywali drzewo życia. A naszym potomkom ewolucja powinna dorobić jeszcze po jednej głowie i parze rąk i motorku w czterech literach......bo wszyscy żyjemy za szybko i za dużo robimy na raz:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "wieloróbswo" ciężko wyleczyć, nawet nie wiem, czy się da;) Ja profilaktycznie "biorę" listę, co nie znaczy, że zawsze pomaga ;)
      Ale prawdą jest, że gnamy, pędzimy, nie wiadomo dokąd i po co? I czas pędzi, my wraz z nim i ... coraz bardziej jesteśmy zagubieni i nieszczęśliwi...

      Usuń