środa, 12 marca 2014

BZDURKI SPOD KLAWIATURKI: MOJE DEMONY BUDZĄ SIĘ...

Bonjour.
Wiecie, jakie to uczucie, gdy człowiek budzi się w środku nocy z uczuciem takiego łopotania serca, jakby miało zaraz wyskoczyć, zaś w uszach przerażająco dudni krew?
Wiecie, jakie to uczucie, kiedy dopiero co człowiek położył się, bo wypadałoby zasnąć, a już musi wstać, bo obowiązki wzywają i pierwszą rzecz, którą robi po przebudzeniu, to spojrzenie na telefon. Nie, nie po to by sprawdzić, która godzina. To nie ma znaczenia. Sprawdzić, czy jest wiadomość. Nie ma - uffff. Mówią: brak wiadomości, to dobra wiadomość. No tak. Kiedy się coś wydarzy, to będą od razu dzwonić. Ale nie dzwonią - JESZCZE nic się nie wydarzyło. Jeszcze żyje...
Wiecie, jaki to koszmar żyć ze świadomością, że ktoś bardzo Wam bliski, kogo bardzo kochacie nie widzi sensu życia i wciąż ma myśli, jak stąd odejść?
Wiecie, jaki to horror żyć z tą świadomością i nie być w stanie pomóc? Bo jak to zrobić? Jak sprawić, by ktoś wymazał ze swojej pamięci kogoś, kogo bardzo kochał, a ten ktoś teraz robi takie świństwa, o jakich nawet najwięksi filozofowie nie śnili. Kocha wciąż osobę, która jest zimna jak głaz, perfidna w swym działaniu. Ale ten ktoś nadal kocha i dlatego nie potrafi żyć bez niej... Nie chce żyć. W ogóle. To jak przekonać, że warto?
Wiecie, jakie to jest uczucie, gdy macie zadzwonić do najbliższych, a przed wykręceniem numeru kamień spada Wam na żołądek i uciska z całych sił? Boicie się dowiedzieć kolejnych "rewelacji", które nie pozwalają normalnie funkcjonować, zaś smutny głos i łkanie rozmówcy powodują, że znowu nie idziecie normalnie spać, tylko dłubiecie do tej 4.oo nad ranem, by nie myśleć, by nie płakać. Ale przecież trzeba kiedyś spać, prawda? Przecież trzeba żyć własnym życiem. Ale jak sobie spokojnie żyć?
Budzą się we mnie demony. Rodzi się we mnie nienawiść. Nie zgadzam się na wyrządzanie mi i moim najbliższym krzywdy. Nie godzę się z tym.

Naiwnie wierzę, że zło - tak jak i dobro - wracają ze zdwojoną siłą. I tego Jej życzę. By wróciło całe zło, które wyrządziła innym.

 Do widzenia się z Państwem,
Jagodzianka.

18 komentarzy:

  1. Ja tylko wiem jak to jest czekać na telefon. Niestety, pewnego dnia w końcu TAKI dostałam, więc nikomu go nie życzę, bo to najgorsze z najgorszych przeżyć...

    Jednak Twoja sytuacja jest jeszcze bardziej złożona. Współczuję Ci Jagodzianko i choć nikomu nie należy życzyć źle - czasem wręcz samemu ma się ochotę te życzenia spełnić. Nie wnikam w sprawę, ale też jak Ty sama nie wiesz jak tej swojej osobie pomóc, tak i ja nie mam pojęcia jak można pomóc Tobie... Trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chcę dostać TAKIEGO telefonu, więc muszę zacząć JAKOŚ działać... wiem, że tu trzeba pomocy specjalisty, tylko, że on JUŻ jej nie chce. Nie widzi sensu, potrzeby. On nie widzi żadnego sensu w czymkolwiek. Wiem, że mu bardzo pomaga to, że jestem, słucham, mówię. Ale dla mnie to za mało... Każde nasze rozmowy kończą się płaczem z obu stron. Smutny głos mam wciąż w głowie..
      Ludzie dokonują wyborów - to ich decyzje, ich życie, ale kiedy te swoje wybory "okraszają" niszczeniem i ranieniem nawet nie jednej osoby, ale wielu, to to już za dużo. Należy powiedzieć STOP.
      Dzisiaj po raz pierwszy wyraziłam głośno swoje życzenie... To ten demon, który MUSI się ze mnie wyzwolić, bym powiedziała BASTA...

      Ogromnie Ci współczuję tego, że musiałaś otrzymać TAKI telefon. Paraliżuje mnie myśl, że i mnie może to spotkać...

      Usuń
  2. Jagodzianko!!! Nie sądziłam, że od Ciebie otrzymam ten podły komunikat :-(( Nie rób (nie życz) drugiemu co Tobie nie miłe!!! Nie wiem, czy rozumiem Twoją sytuację, mogę sobie wiele wyobrazić i staram się być w pełni empatyczna... Ale pamiętaj, że Ty też wysyłasz energię - także złą...
    Oj... Niemiło to zabrzmiało...
    Tak czy inaczej nie zmieniam swojego stosunku do Ciebie. Nadal pałam ogromną sympatią. Dlatego żywo reaguję na Twoje doniesienia. Bardzo mi przykro, że Ciebie i Twoich bliskich spotykają złe rzeczy. Jednak zawsze będę podziwiać Was za to, że się tak pięknie wspieracie.
    A coż mogę więcej powiedzieć? CZAS LECZY RANY. Choć czasem ciężko w to uwierzyć, ale tak jest naprawdę. To akurat wiem z własnego doświadczenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, kochana masz rację: Nie rób (nie życz) drugiemu co Tobie nie miłe!!! Dlatego ja nie robię nikomu krzywdy. Staram się, wiadomo, że różnie to wychodzi. Jestem tylko człowiekiem. I jako TYLKO człowiek mam w sobie złe emocje. I nie mogę ich cały cza w sobie tłumić. W swoim życiu nieraz dostałam cięgi. Pewnie jak każdy z nas. Często byłam poobijana. Tak, z czasem wiele ran się zabliźniło. Teraz mam w sobie złość i żal. Strach o czyjeś życie. Niepokój o zdrowie psychiczne swoje i najbliższych. Nie cofam moich ostatnich słów we wpisie. Przykro mi.

      Usuń
    2. Rozumiem. I szanuję. We mnie jest naiwność dziecka i też przez to nie raz dostałam... Poza tym troska o tych, których się kocha czasem odbiera nam zdrowy rozsądek i racjonalizm - czego absolutnie nie wolno potępiać. Tym bardziej jeśli jest się wrażliwcem :)
      Może byłam zbyt surowa w stosunku do Ciebie???

      Usuń
    3. Przede wszystkim byłaś szczera w swojej opinii i za to jestem Ci bardzo wdzięczna. Miałam wczoraj właśnie dopisać, że kiedy następuje obrona swoich najbliższych przed złem ,to zamieniamy się w lwice ( lwy) i bronimy terytorium nawet do krwi... Nigdy nikomu niczego złego nie życzyłam, nie mam w sobie zawiści, ale... coś pękło we mnie... Mam nadzieję, że te złe emocje mnie opuszczą.

      Usuń
    4. Niech już idą precz, niech odpuszczą. Mam nadzieję, że w niedługim czasie pozbierasz się Ty i Tobie bliska Osoba. Życzę Wam tego szczerze. Trzymaj się :)

      Usuń
    5. Dzięki... Ja się o siebie nie martwię... Może o tyle, że czuję się bezradna, bezsilna... Do tego stopnia,że powstał post, którego wcale nie chciałam napisać. Ale napisałam. Nigdy nie jest z górki, muszą nas spotykać problemy, byśmy doceniali ich brak. Nikt nie jest idealny, nikt nie jest bez winy. Problemem jest brak umiejętności radzenia sobie z kłopotami, nieumiejętność pogodzenia się z tym, co nas spotkało. Mój post - choć zdaję sobie, że jest bardzo ostry, może nawet za bardzo - jest wynikiem przeżywania bardzo silnych emocji, których nie każdy ( na szczęście!) doświadczył. Łatwo radzić komuś, jak się tak naprawdę nie wie, co ta osoba czuje, co przeżywa. W trudnych sytuacjach zachowujemy się często irracjonalnie. W trudnych sytuacjach mówimy słowa, których nigdy byśmy się nie spodziewali wypowiedzieć. Ja ze sobą i swoim stanem emocjonalnym sobie poradzę, ale tu chodzi o coś więcej... Boję się, że moje w moich rozmowach z bliską mi osobą powiem coś, co może wpłynąć na decyzję... Ten strach paraliżuje... Nikt, kto tego nie przeżył, nie zrozumie... Jak z każdym doświadczeniem. Ja też wielu rzeczy nie wyobrażam sobie, ale jednocześnie zdaję sobie sprawę z tego, że ktoś, kto bardzo cierpi, doświadcza ekstremalnych emocji, ma prawo wykrzyczeć, co czuje. By nie tłumić w sobie tych wszystkich emocji. Tak, zapewne za miesiąc ,rok będę inaczej myślała, inaczej patrzyła na tę sprawę. Już się nastawiam pozytywnie. Widzisz, bardzo dużo dał mi Iwony post poniżej, która skupiła się na tym, co czuję, a nie na tym, jak co w słowa ubieram. Może właśnie dlatego, że ma w tego typu sytuacjach doświadczenie? Dziękuję za Twoje komentarze i dziękuję za próbę zrozumienia mnie - moich emocji a nie słów. Emocji, które napisałam w kilku akapitach. Te ostatnie zdanie to... moja bezsilność. Krzyk rozpaczy...

      Usuń
  3. Szczery post , jest w nim coś takiego.... Przykro mi :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życie... to nic innego jak życie, które uczy pokory, gdyby się myślało, że się zna ludzi, siebie i rozumie świat.

      Usuń
  4. O, Madziu, widze jak dużo myśli i emocji kłębi się w Tobie, bardzo trudnych emocji.
    Po rozstaniu , rozwodzie człowiek przeżywa coś na kształt żałoby. etapy i uczucia jakie się wtedy przeżywa są podobne. Rozwód jest określany jako większa trauma niż śmierć partnera. Trudniej się pogodzić bo ma się wrażenie, że miało się na to większy wpływ, i nie wykorzystało się tego a jesli jeszcze nadal się kocha, a ta druga strona już nienawidzi, to poczucie żalu miesza się z poczuciem winy i chęcią ukarania siebie za ten stan. Na szczęście to mija , tak jak żałoba. Potrzeba czasu i obecności bliskich, którzy będą słuchać z akceptacją tych wszystkich emocji, nie doradzać, przynajmniej na początku i zapewniać, że to co sie stało było po coś , jak wszystko w życiu a życie ma sens.
    Nie obraź się za ten wywód, tak mnie jakoś poruszył Twój post, choć nie znam sytucaji. Prowadziłam kiedyś zajęcia nt. odchodzenia i żałoby, a ludzi którzy zagubili sens życia spotykam w pracy codziennie
    Trzymaj się Magdalenko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo, bardzo dziękuję Ci za ten wpis. Nawet nie wiedziałam, że rozwód jest większą traumą niż śmierć. Myślałam, że nic gorszego niż śmierć nie ma. Teraz jeszcze bardziej rozumiem sytuację, kiedy przeczytałam Twoje słowa: "Trudniej się pogodzić bo ma się wrażenie, że miało się na to większy wpływ, i nie wykorzystało się tego a jesli jeszcze nadal się kocha, ". Tak , w tej historii jest ogromny żal, że się nie miało się nawet możliwości naprawić błędów, nie dostało się ani jednej szansy. A z drugiej strony powód odejścia był zupełnie inny... Bardzo , bardzo dziękuję ci za te słowa...

      Usuń
  5. Tulę Kochana! Wywal z siebie te emocje, bo sa niszczycielskie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba wywaliłam.. te najgorsze... Teraz znowu trzeba jakoś się sklejać...

      Usuń
  6. Trzymaj sie, doskonale wiem co czujesz. Teraz wiem, kiedys bylam po drugiej stronie choc z zupelnie innych powodow. Mam nadzieje ze osoba o ktora sie martwisz zrozumie ile znaczy dla innych :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję... Ona chyba wie, tylko sobie poradzić z problemem nie potrafi...

      Usuń
  7. Madziu, przeczytałam post, przeczytałam i komentarze... Bardzo Ciebie lubię i niech tak zostanie, ale proszę, nie wzbudzaj w Sobie takiegoż samego demona, bowiem zło rodzi zło, nie wzbudzaj, nie pielęgnuj go Sobie w sercu, tej energii potrzeba Tobie, by wspierać pokrzywdzoną osobę... Nie wzbudzaj. W ciszy serca wspomagaj, w ciszy serca współczuj, w ciszy serca lituj się nad swoim wrogiem... A na... może pocieszenie... urywek z Pisma: "Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię"- św.Mateusza (5,5) Bowiem w cichej prostocie serc jest coś tak potężnego, że najwięksi nasi wrogowie stają się bezsilni wobec tego...
    Pozdrawiam Kochana i życzę... cóż życzyć?... bezchmurnego nieba nad głową i spokoju serca

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana bardzo dziękuję za te słowa. To jest bardzo trudne. Bardzo trudno panować nad emocjami, myślami, gdy się widzi te zniszczenia... Nie mam nienawiści, nie traktuję jak wroga, raczej jako człowieka, który tu sparafrazuję słowa z "Fausta": która wiecznie dobra pragnąc, wiecznie* czyni zło. *teraz...

      Usuń