środa, 23 października 2013

BZDURKI SPOD KLAWITURKI {z cyklu} MARUDZENIE NIEPERFEKCYJNEJ: O (nie)WYGODNYCH NADRUKACH

Bonjour.
Nieperfekcyjna Matka (NM) ma to do siebie, że idealną nie jest i zdaje sobie z tego sprawę. Nawet z tym się pogodziła. Choć łatwe to nie jest. Mimo swej niedoskonałości NM stara się jakoś te swe dzieci przez życie prowadzić najlepiej jak potrafi, działając intuicyjnie, nie zapominając o rozsądku, ale i czułości. 
O porażce wychowawczej pt. pink już wspominała wielokrotnie, więc nie będzie do tematu wracać, ale dzisiaj poruszy temat "okołoróżowy"...
NM lumpiarką jest, co już też wiecie, a co za tym idzie markowymi ciuchami oraz stylem i gustem nie grzeszy. Nie bywa też na czasie, raczej zawsze po - i dotyczy to nie tylko mody, ale i punktualności.
NM pamięta swe dzieciństwo, kiedy to jej rodzicielka osobista przekonywała ją, że "ładne plisowane spódniczki" oraz "ładne bluzeczki" z rajstopkami ( ładnymi, a jakże!) doskonale pasują do ślicznych lakierków. I ku Jej przerażeniu NM jeszcze wtedy nie będąc matką a li jedynie córką - i to też nieperfekcyjną - zapewniała, że ładne to są podarte spodnie, ładne koszule męskie lub powyciągane swetry i ładne na początku - "lajtowo", by nie przerazić rodzicielki - trapery, by w wieku trochę bardziej młodzieńczym dobić rodzicielkę, zakładając... glany. 
No i z uwagi na powyższe NM postanowiła, że nie będzie ingerowała przesadnie w ubiór swego dziecka, by mogło ono czuć, że jest odrębną jednostką, która ma prawo wyrażenia swego zdania ( che, che ). No, przynajmniej prawo w kwestii tego, czy założy do przedszkola bluzę niebieską czy różową. Zawsze zresztą wybierała to drugie...
Niedawno "szalejąc" na FB - bo NM staje się światową kobietą- weszła na podany na stronie link, bo ją "ładne" zdjęcie zaintrygowało. Okazało się, że pod tym adresem znajduje się blog mamy, która lumpiarką nie jest - a wręcz przeciwnie - aczkolwiek jej córcia to dopiero szafiarka...no szafiareczka z uwagi na wiek, choć patrząc pod względem ałtliftu - to szafara pełną gębą. I do tego jeszcze naprawdę piękna dziewczynka!
No i ta mama napisała taki post, w którym umieściła parę punktów zawierających błędy modowe, jakie jej zdaniem są popełniane podczas ubierania dzieci. I tak jak np. kupowanie  butów na obcasie kilkulatce nawet błędem NM nie nazwałaby, bo to chyba o inne określenie się prosi, tak zadziwiło NM uznanie, że:
Bluzki z postaciami z bajek.
Ja staram się ubierać dziecko przede wszystkim wygodnie, ale też tak jak sama bym chciała być ubrana. Zamiast różowej koszulki z kucykiem pony, wolę jej kupić tę zabawkę.
Hmmm... W jaki sposób nadruk na bluzeczce, spodenkach czy spódniczce wpływa na niewygodę ubrania? Co ma piernik do wiatraka ( oprócz R w środku)?
Oczywiście, NM też wolałaby kupić dziecku bluzeczkę bez MH czy HK, bo to kosztuje kupę forsy (z przewagą forsy) i sama preferuje inny klimat nadruków, ale do kaduka! Jak się jest miłośniczką koników, kotków, laleczek, albo samochodzików ze znanych bajek, to ma się zniechęcać dziecko, bo matce się to nie podoba? Przecież to nie ona będzie nosić to wdzianko!
Zapomniał wół jak cielęciem był? A co owe mamy ( z NM na czele) zakładały w swym pacholęcym wieku? Ano koszulki, no może wtedy nie było takich z nadrukiem Reksia, Bonfacego czy Krecika, ale koszulki z ulubionymi zespołami owszem. I co? Rodzicielka NM miała zapewniać swą latorośl, że może zamiast tego PANA ROBERTA  lepszy byłby PAN KRZYSZTOF .?
NM nie kwestionuje urody tego drugiego, absolutnie, ale pragnie wykazać jedynie  fakt, że inaczej postrzega dziecko swój świat, swoje gusta i upodobania a inaczej rodzic. I warto dać mu tę wolę, tę chwilę, by mogło  nosić  bluzeczkę z Barbie, bo każdy wiek ma swoje prawa - w kwestii upodobań także. I tak jak mamusie w wieku swych córek pragnęły posiadać Barbie, tak teraz reagują na nie alergią,  "nie mając pojęcia", co te córki w tych ohydnych lalkach widzą... Taaa...
Owa blogowo - modowa mama z dumą podkreśla, że NA SZCZĘŚCIE jej dziecko po prostu nie lubi takich nadruków, ale GDYBY bardzo chciało, to by kupiła bluzeczkę np. z konikiem pony. 
Wtedy urodziło w NM kolejne pytanie: czy zatem jest to "w ogóle błąd modowy" czy tylko  w tym aspekcie, że córka owej mamy jak i ona sama nie lubią mieć na ubraniu postaci z bajek, ale gdyby lubiła którakolwiek z nich, to pewnie ten punkt, by nie powstał i nie byłoby to błędem? A czy może chodzi o to, że każdy kieruje się w życiu własnym gustem? I może warto uszanować czyjeś upodobania.
NM wie, że  mama z owego bloga podkreślała, że  to jest JEJ pogląd na sprawy mody u dzieci, ale to przeczy tytułowi posta, który brzmi "jak nie ubierać DZIECI" (a nie " Jak nie ubieram swojego dziecka") i w związku z tym ten tytuł sugeruje, że zwraca się ona do innych mam. Mogą zatem czytelniczki się z tym zgadzać lub nie i wyrazić swoją opinię.
Ale najbardziej rozbawiła NM jedna z komentujących pań - jeszcze "niemama"- która stwierdziła, że ona uważa, że te wszystkie słodkie nadruki na bluzeczkach są wg niej okropne i... infantylne! Ajajuj! Pomińmy fakt, że owa "niemama" nie rozumie znaczenia "infantylny" , ale  można się domyślić, co miała na myśli...
To chyba trochę przeraża NM. Co? Ano fakt, że z jednej strony chce sie przedłużać dzieciństwo swoich pociech. tak się powtarza, że dziecko to dziecko i trzeba za nie podejmować decyzje, bo NIE jest dorosłe, o wielu sprawach jeszcze ma czas się dowiedzieć ( np. o seksie TFU!), po czym zaczyna się to dziecię paradoksalnie traktować jak dorosłe: ubierać wg naszego DOROSŁEGO  stylu, urządzać pokoje wg NASZEGO gustu, przekłuwając uszy, labo ( zasłyszane) robiąc trwałą, pasemka operacje uszu lub makijaże na komunię, odrzucając to, co uważamy za kiczowate, nieładne: fu Hello Kitty, fu Teletubisie. fu różowy i stwarzamy taką miniaturkę dorosłego klimatu, bo NAM się to podoba.
 NM absolutnie nie twierdzi, że należy zdać się tylko na dziecko. Owszem, sama pokazuje, tłumaczy swym dzieciom, co pasuje a co nie, co z gustem ma niewiele wspólnego, zachęca, przekonuje np. swoją córkę, że CZERWONE ściany w Jej pokoju doprowadzą do szaleństwa najpierw Ją, zwłaszcza, że i tak ma energii za trzech, to potem oszaleje NM. Jedynie prawdopodobnym jest, że przez długi czas Ojciec Córki NM  będzie odpory na ten pobudzający kolor, gdyż, albowiem to człek niezwykle spokojny jest. 
NM sobie myśli, że warto - pokazując coś dziecku, próbując "przekabacić" na swoją stronę, nie używać argumentów: nie kupię ci tego, bo to jest nieładne, bo MNIE się nie podoba. No bo sami powiedzcie: jak przekonać kilkulatkę, ze różowa sukienka jest brzydka skoro jest RÓŻOWA,, a zdaniem kilkulatki RÓŻOWY  jest kwintesencją piękna?
A propos piękna... 
Zdjęcia  Chrześnicy NM wykonała rok temu, ale nie miała okazji ich pokazać. Ale dzisiaj  pięknie wpasują się w temat. Fakt, Zosieńka nie ma tu bluzeczki w koniki pony, ale te pazurki, ta umorusana buźka, te loczki, to spojrzenie...

 Do widzenia się z Państwem,
Jagodzianka vel Nieperfekcyjna Matka.

7 komentarzy:

  1. Ciotko, "doszczegam", ze znowu mam poslizga w blogu Twym! chorrrera by to!
    Znowu ruszylas temat tematyczny. Ja "mamom" jestem...se...od perfekcji odbiegajaca wielce. Opoznienia mam takie jak Ty ;) A dziecina ma? Nie dosc, ze rozpieszczony, to oflun. Ale z nadruczkami ;)
    Pzdr
    Sis

    OdpowiedzUsuń
  2. Się zgadzam. I choć w pokojach byłabym ostrożna, co najwyżej dodatki, bo nie wiadomo kiedy się dziecku bajka znudzi i potem musi mieszkać z tapetą w koniki Pony chociaż dawno lubi już Star Wars, to nie rozumiem problemu z nadrukiem na bluzeczkach... Dziecko ma to do siebie, ze pochodzi w bluzce maks pół roku, jak się matce nie podoba to potem wyrzuci i tyle. To już większy problem z zabawką właśnie, jak się dziecku znudzi bajka. Ja tam moim dzieciom ubranka z nadrukami kupuje, jakby były z Peppą dla takich małych dziewczynek to tez bym kupowała, chociaż Lula ma to jeszcze w nosie - dla Wojtusia, żeby mu się podobało jak jest ubrana młodsza siostra. Ale nie ma. Każdy ma gust stosowny do wieku, nie wiem dlaczego jak matka ma upodobanie do groszków albo sówek to jest lepiej niż jak dziecko ma upodobanie do Barbie albo Aut. Przecież nie chodzi tylko a takich - jak trzeba wyglądać bardziej elegancko to się mu zakłada białą koszulą albo plisowaną spódniczkę, ale nie musi przecież tak chodzić ubrane do przedszkola...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie... Mnie chyba najbardziej zadziwił argument: że to nie jest wygodne. Szczerze? Wolę kupić bluzkę z jakąkolwiek postacią z bajek - bo jest PRAKTYCZNA, niż setną zabawkę, która będzie się walała po pokoju. W tym chociaż pochodzi. Każdy robi jak chce wiadomo. A może u mnie jest prblem w tym, że wolę kupować dziecku książki, bardziej rozwijające, kreatywne zabawki i na tym się skupiam a nie na Jej ubraniach? Choć wiadomo, że lubię ją " ładnie" ubierać, bo to trochę moja lalka :) Była lalką. Teraz sama isę ubiera - czasami... o matko, jak wymyśli ałtfit, to zgroza! Ja jedynie pilnuje, by nie wychodziła w krótkich spodenkach zimą ;)

      Usuń
  3. A - jeszcze chciałam napisać, ze ja miałam czerwone ściany w pokoju, bo chciałam. Nikt nie zwariował. Starczy jasne meble do tego i jasne dodatki i jest git :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jagoda jest zbyt pobudzona. Ona nie wysiedzi 5 minut, ona ma milion pomysłów naraz, skacze, biega, galopuje. Czerwone ściany - to zły pomysł dla niej. Ona nie przestanie pędzić :D

      Usuń
  4. Toż ta pani, którą cytujesz musi być iście perfekcyjną matką! Jak ja lubię takie mądre rady wygłaszane heeeen z wysokiej katedry. :)) Moje najmłodsze dziecko cieszyło się jak dzwonek, gdy mu kupiłam skarpetki z Zygzakiem "Makłinem" ;), a do tego majtki! Co to była za radość. Średnie dziecię me płci pięknej najbardziej się cieszy, gdy dostanie bluzeczkę "z brokatem" lub innym swiecidełkiem. No fu, ale kupuję, bo jej szczęście rekompensuje mi te błyski, kótre dają po oczach. A najstarsze (10,5 roku, czyli już, już dorosły) nosi bluzkę i czapkę z Wściekłymi Ptaszkami (i ma nawet zeszyty z nimi!).
    Załamałam się, jak sobie uświadomiłam ile to ja błędów modowych narobiłam... :(
    Buziaczki super NM. :)
    Pa, Ewa

    OdpowiedzUsuń
  5. Brawo!
    Tak, i ja znam blogi na których mamy zapewniają jak to jej małe księżniczki gardzą różowymi bluzeczkami z pony i brokatem, mają świetny gust wyssany z mlekiem matki... ta, jasne, już to widzę :D Mnie się wydawało, że mojemu dziecku - jako, że to mały mężczyzna, będzie obojętne w jakiej bluzce będzie, ale nie, od roku sam sobie przeważnie wybiera bluzki - głównie z Monstertruckami. A ja jak wariat szukam tych monsterów po sklepach :D Ale znalazłam też inny sposób: ciekawe nadruki z już za małych ubrań wycinam i naszywam na nowe ;)
    A, i jeszcze dinozaury i Angry Birds (te to i ja lubię, oczywiście nie na swoich ubraniach :D) - nawet na allegro zakupiłam naprasowanki i mu naklejam - o! jaki jest szczęśliwy :))) Choć czasem się zapomni i założy jakąś koszulkę w paski ;)
    Ja tylko nie cierpię przesady - jak widzę dziewczynkę od stóp do głów w różnych odcieniach różu to jakiś taki dreszcz mnie przechodzi ;)
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń