Rutyna. To temat, który większości ludziom wydaje się nudny, szary, przygnębiający. Często czynności rutynowe wykonujemy bezrefleksyjnie, odruchowo - wyłączenie gazu, zamknięcie drzwi, wyłączenie żelazka. Ale czy rutyna zawsze musi kojarzyć się z nudą, przykrą koniecznością? Czy aby nie od nas zależy to, jak podchodzimy do tematu? Jaki mamy stosunek do codzienności?
Wielu twierdzi, że długi staż związku czy to małżeńskiego czy też partnerskiego doprowadza do rutyny a przez to wygaszania uczuć. Ale może to jest jednak tak, że poddajemy się błogiemu lenistwu i stwierdzamy, że nie musimy się starać, bo ileż można? A potem cała winę zwalamy na rutynę, zapominając jednocześnie, my za tę szarość i nudę jesteśmy odpowiedzialni.
Z jednej strony sprzeciwiamy się rutynie, uważamy ja za mało atrakcyjną: dom, praca, zakupy, dom, praca, zakupy, a z drugiej... No właśnie, a z drugiej wymyślamy sobie milion powodów, dla których uważamy, że szara codzienność, rutynowe obowiązki są niezbędne dla naszej egzystencji. Okazuje się, że jeśli nie odkurzymy, nie pościeramy kurzów, nie zrobimy jakiegoś wymyślnego dania (albo dwóch, bo mąż lubi co innego niż dzieci), nie poprasujemy sterty ubrań, to okaże się, że jesteśmy beznadziejne, co szybko rozejdzie się po okolicy i sąsiedzi przestaną mówić nam "dzień dobry".
Okazuje się, że to MY musimy posprzątać pokoje naszych dzieci, bo : one są jeszcze za małe; bo jak zaczną sprzątać, to miną wieki; bo kto jak nie my, zrobi to lepiej. Innych obowiązków domowych także nie dzielimy między członków rodziny, bo on(a) jest zmęczony; bo on(a) nie wie, jak to robić perfekcyjnie; bo on(a) tego nie lubi. Rutyna nas wtedy, rzeczywiście, zabija, przygnębia, a życie przestaje cieszyć.
Może warto zatem, czasami sobie powiedzieć: "A chrumkam to i dziś nie prasuję!" (ja to sobie powiedziałam jakiś czas temu i twardo się tematu trzymam, chi, chi). Albo zarządzić ugotowanie przez dzieci spaghetti (Nie bójcie się! Nie spalą domu i nie poparzą się!), zaś w wersji z małym dzieckiem: zamówić sobie pizzę albo zrobić spaghetti z gotowego sosu - pięć minut i obiad gotowy. A może warto po prostu tę rutynę uatrakcyjnić, skoro musi z nami ona być? Podczas mycia garów, włączyć w telefonie muzyczkę albo naukę języka obcego?
Rutyna z jednej strony może zabić kreatywność w nas, ale z drugiej właśnie ją rozbudzić. Albo stać się codziennością lecz nie szarą i nudną, tylko przyjemną (tylko czy wtedy będzie rutyną?).
U nas rutyną - taką codziennością - stało się wieczorne wspólne biesiadowanie. A czwartki, kiedy to Jagna wraca z W. z polskiej szkoły, raczymy się tartą (przede wszystkim) albo pizzą (rzadko). Dzięki temu cyklicznemu rodzajowi kolacji, nabrałam wprawy w robieniu tych potraw i wychodzą mi one coraz lepiej (szczególnie walka z ciastem francuskim, by nie robił się mokry). Wiem, wiem, w tych daniach kalorie liczymy w tysiącach - zauważam to na sobie - ale przyjemność, jaką mamy z tych chwil wspólnie spędzanych., wynagradza kolejny wałeczek na brzuchu. Mnie ponadto sprawia ogromną radość, gdy zwykłe gotowanie mogę zamienić w misterium stworzenia czegoś, czym reszta będzie się zachwycać.
Zdjęcie robione wczoraj wieczorem, bo był czwartek (Jagna miała polską szkołę). Królowała pizza. Jagna, gdy zasiadła do stołu, powiedziała, że jest PRZESZCZĘŚLIWA. Rutynowo?
Ponieważ zostałam poproszona o pokazanie karafki w całości, której to fotkę prezentowałam w DRUGIM DNIU WYZWANIA, robię to dziś, ponieważ skorzystałam z pięknego słońca i pstryknęłam kilka fotek...
Rutynowo się z Wami żegnam do jutra (i wcale nie jest to przykra codzienność. To ogromna przyjemność widzieć/czytać Was w sobotę i w dni następne),
Jagodzianka.
Pięknie to opisałaś! Rutyna jest częścią naszego życia i tylko od nas zależy jak do tego podchodzimy :)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia karafki :D
Dzięki bardzo! Kurczę, przecież to od nas zależy, jak żyjemy. Możemy marudzić cały czas, że wszystko jest szare i nudne, albo możemy wziąć się za robotę i ubarwić to swoje życie.
UsuńKarafka jest piękna a myślę że Jagna jest pozytywnie rutynowo przeszczęśliwa :))
OdpowiedzUsuńBisous!
Mam taką nadzieję ;) Dzięki wielkie i również "bizu" ;)
UsuńJa codziennie rano robię sobie kawę, włączam komp i oglądam wszystkie zaktualizowane blogi, które obserwuję i uwielbiam ten rodzaj rutyny :D
OdpowiedzUsuńTa rutyna zdecydowanie jest najatrakcyjniejsza ;)
UsuńNiezwykle o rutynie... niezwykle... :) Pozdrawiam i życzę wspaniałości wszelkiej na dziś :)
OdpowiedzUsuńOch ,dziękuję i wzajemnie!
UsuńU nas, rutynowo ;) to piątek jest fast-food day ;) Czasem zamawiamy pizzę, ale częściej robimy sami, moje dziecko pokochało ostatnio hod-dogi, domowe oczywiście, z kiełbaską, która jest tylko podobna do parówki z wyglądu, za to składa się z mięska ;) Ryba z frytkami tez w ten dzień bywa, a ostatnio chodzą po nas takie prawdziwe hamburgery, takie, które ciężko zmieścić do paszczy. Muszę tylko poszukać przepisu na hamburgerowe bułki, bo te które pieczemy zwykle nie bardzo się akurat do tego celu nadają ;)
OdpowiedzUsuńA karafka śliczna :)
My w niedzielę mamy ryby z frytami (W. przygotowuje obiad tego dnia ;)). Z tym, że ryby są pieczone w folii, więc tylko frytasy są ..ekhmmm... Wiesz.... ja nigdy nie jadłam hamburgera. Nigdy! Wiem tylko, że są z kotletem (tak?) a ja takiego jedzenia nie lubię. Ale jak znajdę gdzieś fajny przepis na takie buły, to Ci dam znać. Chociaż może i sama też spróbuję, ale w mojej wersji... ;)
UsuńDzięki!
Frytki pieczone w piekarniku też są mało ekhem ;) U nas akurat ryba w panierce, z patelni, w inne dni są takie z piekarnika :D
UsuńNa hamburgery przepisów jest cała masa, u nas ta nazwa określa po prostu bułę z całą masą różności w środku ;) Ale owszem, przyznaję, że często jedną z tych różności jest mięso w jakiejś postaci ;)
A przepis już sobie znalazłam na bułki, może za tydzień wypróbujemy, o ile nam ochota nie przejdzie :)
Dlatego tak broniłam się tymi rybami - że one zdrowe chociaż ;)
UsuńKoniecznie napisz, jak smakowały i pokaż fotki. A nie! Przecież Twój aparat postanowił przestać robić rutynowo fotki. wrrr..
Mnie najbardziej w tym wszystkim drażni to, że człowiek musi jeść, najchętniej podłączyłabym sobie kroplówkę albo zjadła jakąś tabletkę, która wypełniłaby mi brzuch :P
OdpowiedzUsuńHmm, ale pizzę to bym w sumie zjadła ;)
Karafka piękna!!
Jedzenie jest przyjemnością! Róznie natoiast bywa z jej przygotowaniem ;)
UsuńZapraszam na pizzę :D
Chimera...ja nie mogę się doczekać wymyślenia przez ludzkość tabletek zawierających zbilansowane posiłki.
UsuńNo co Wy, babeczki! Przypomnijcie sobie "Seksmisję" i to rozkoszne poznawanie smaku jajeczka ;)
UsuńI zdjęcie podoba mi się ogromnie i rutynowe czwartkowe wieczory również :-)
OdpowiedzUsuńNajlepszą pizzę u nas robi mój Mężulek - przy pizzowej okazji muszę go pochwalić ;-)
Maciejka
Koniecznie pochwal!
UsuńBardzo dziękuję ;D
Dziękuję za zdjęcie karafki, już myślałam, że zapomniałaś a nie chciałam się narzucać ;) PIĘKNA! I to woda w niej jak z reklamy! Bardzo by mi pasowała.
OdpowiedzUsuńPizza wygląda pysznie, narobiłaś smaku :)
Wszystkiego najlepszego w Dniu Kobiet!!! :*
Kochana, nie zapomniałam, tylko chciałam jeszcze raz zrobić fotki. A jak zaczęłam pstrykąć, to dojrzałam te niesamowicie wyglądające banieczki powietrza, które rutynowo pojawiają się podczas nalewania wody;)
UsuńPizza rzeczywiście wyszła mi dobra - w sam raz przyprawiona. Rutyna czyni mistrza, chi, chi:D
chciałabym mieć taką rodzinną czwartkową tartową rutynę :)
OdpowiedzUsuńZapraszam zatem! Jest ona dość późno ( po 20.oo), ale Frank już śpi o tej godzinie, wiec jest wolne krzesło :D
UsuńJa nigdy rutyny nie kojarzę negatywnie. Ale to teraz, kiedy mi jej brak, a świat stanął na głowie :)
OdpowiedzUsuńNie poczęstowałabyś kawałkiem? Smacznie wygląda
Buziaki, Kobieto!
Bo rutyna - z jednej strony może być nudna, ale z drugiej daje poczucie ładu, bezpieczeństwa i właśnie tego, że świat nie stoi na głowie.
UsuńKochana, weź sobie ten największy niepokojony! smacznego! i lampkę wina Ci przygotuję!
Serdeczności, kochana!
Niby czynności powtarzalne, a ciągle na nowo :) Fajnie tak odkryć rutynę :)
OdpowiedzUsuńA jeszcze fajniej atrakcyjną rutynę;)
Usuńtoż to nawet ja uwielbiam taką rutynę. Bo jak się okazuje rutyna może dawać radość. U nas w piątki zazwyczaj robimy pizzę... a wspólne posiłki są najlepsze w świecie! :) Ja to nawet nie bardzo umiem jeść w samotności :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie ugryzłaś temat (skoro już o jedzeniu mowa... ;)
A jakoś próbowałam przetrawić ten temat;););)
UsuńJa czasami próbuję sobie w spokoju przed lapem coś zjeść, ale z moim małym Gnomem nie ma szans. On ma taki wyostrzony słuch ;)Ale wspólne posiłki są często bardo zabawne.
Pizza... mniam :)
OdpowiedzUsuńZa tydzień szpinakowa tarta - zapraszam !
UsuńBardzo mi się podoba jak życiowo podeszłaś do tematu. Rzeczywiście - czasami same (my kobiety) wpadamy w pewną rutynę obowiązków będąc jednocześnie przeświadczone że nikt inny tego nie zrobi lepiej.
OdpowiedzUsuńOtoż ja ostatnio "oddałam" część prac domowych mojemu M. i jakoś nie toniemy w bałaganie. Da się!:)
Sciskam!
Bo to jest tak - mnie się wydaje, że jeśli ludzie dzielą między sobą obowiązki, to bardziej szanują czyjąś pracę. I wiedzą wtedy, że nic się SAMO nie robi ;)
UsuńKarafka podoba mi się jeszcze bardziej! :D
OdpowiedzUsuńDzięki Tobie od dziś podczas wykonywania obowiązków domowych będę słuchać muzyki lub jakiegoś ebooka ewentualnie interesujących audycji radiowych :)
I ... mam dziś straszną ochotę na pizzę :)
Bardzo dobry plan! Muzyka i gary... Piękne połączenie. Ja sobie właśnie słucham stare dobre FREE ;)
UsuńTak karafka jeszcze ładniej w słońcu wygląda :D
Jak się ma tak wielką ochotę, to trzeba ulec pokusie;)
Uległam. Pizza z rukolą spałaszowana :)
UsuńPizza eh... pychotka, aż ochoty na taką domową nabrałam :). Co do rutyny to zgodzę się z Tobą w pełni.
OdpowiedzUsuńKarafka cudna!
Och, dziękuję. Jak ochota naszła, to należy sobie taką upiec albo...zamówić ;)
Usuńpozdrawiam!
fajowe to zdjęcie pizzy i tych wszystkich zgłodniałych rączek:)
OdpowiedzUsuńNaprawdę byliśmy głodni a tu jeszcze trzeba było pozować do zdjęcia ;)
UsuńŚwietnie napisane, sama prawda :) Smakowite rutynowe zdjęcie, a karafka.. boska!
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie. nic dziwnego ,ze Franio pić jedynie wodę z karafki chce.
UsuńO tego typu rutyna jak najbardziej, rytuały rodzinne i wspólne jedzenie jak najbardziej. U nas rutynowo w sobotę mąż robi śniadanie jajeczne, a ja w niedzielę naleśnikowe śniadanie :) I to jest fajne bo dzieciaki czekają na te rutynowe smakowitości :))
OdpowiedzUsuńI to jest właśnie przyjemne w rutynowych wspólnych posiłkach :D
UsuńZgadzam się z Tobą całkowicie! Wszystko zależy od nas czy rutynowe czynności będą przyjemne, czy przytłaczające! Jestem za tymi przyjemnymi oczywiście!
OdpowiedzUsuńJa wiem, że wiele czynności jest nudnych i mało atrakcyjnych ,ale... właśnie - to od nas zależy jak bardzo nas przytłoczą :)
UsuńPozdrawiam serdecznie!
Zgadzam się, że rutynę zawsze można sobie jakoś urozmaicić :)
OdpowiedzUsuńA choćby kawką i czekoladką ;)
UsuńPozdrawiam!
witam w klubie przeciwników prasowania JEMU :)))cudny rutynowy zwyczaj rodzinny - biesiadowanie...
OdpowiedzUsuńTo nawet nie jest sprawa, że nie lubię prasowania JEMU, ja nie lubię prasowania KOMUKOLWIEK - ze sobą włącznie ;)
UsuńHej ho! Nareszcie nadrobiłam zalegości w czytaniu Twoich postów (od ferii!). Wstałam w ten słoneczny sobotni poranek, w domu cisza, bo wszyscy jeszcze (wtedy!) spali, zrobiłam sobie herbatkę i zasiadłam do spotkania z Tobą. Mówiłam Ci już, że bardzo lubię czytać Twoje 'bzdurki spod klawiaturki'?
OdpowiedzUsuńZ przyjemnośćią poczytałam o Paryżu, bo ostatnio byłam tam 20 lat temu! Pomysł z kulkami wart zastosowania - może skończą się ciągłe sprzeczki przy stole, które mnie dobijają. ;(
A co do rutyny, to rzczywiścioe temat na rozprawkę. ;) Bo z jednej strony potrzebna, z drugiej niebezpieczna...
Pozdrawiam Cię cieplutko.
Ewa
Nawet sobie nie wyobrażasz, jakie to dla mnie miłe przeczytać, że poświęciłaś sobotni poranek na lekturę mojego bloga! Bardzo mi miło i ciepło na serduchu. Pozdrawiam serdecznie. Kulki działają - właśnie jedną dziś Jagna straciła ;) Ach tak... rutyna - jak chyba wszystko w naszym życiu - ma dwie strony medalu...
Usuń