To mój drugi post dzisiaj. Jestem pracowita pszczółka i to od poniedziałku!
Nie znaczy to, że moją ulubiona porą dnia jest poranek, kiedy to mam możliwość tworzyć po dwa posty naraz. O nie! Ten pierwszy o Paryżu napisałam późną nocą. I to jest moja ulubiona pora dnia (czy noc jest porą dnia?).
Zawsze byłam typem nocnego marka, nigdy skowronka. Nie potrafiłam, jak inni znajomi, wstać wcześniej, by się pouczyć. Moja głowa była wtedy zbyt ociężała, a mózg nie przyjmował żadnych informacji. Bez względu na to, ile godzin spałam.
Ja dopiero ok. 19.oo-20.oo czuję napływającą energię, pomysły i co ważne koncentrację. Ale znowu nie koncentrację "umysłową", bo z tej jestem od jakiegoś czasu wypompowana przez dzieci, które wysysają mi ją w ciągu całego dnia... To taka koncentracja związana z realizacją pomysłu, który gdzieś tam z tyłu głowy puka przez cały dzień. Dlatego też wieczorem do późnej nocy, gdy jest już cisza, dzieci śpią, zapalam świeczkę o zapachu mango (jest rewelacyjna!), lampka wina, wyciągam swoje papierki, drewienka, farbki i nożyczki i w zależności od natchnienia- zaczynam tworzyć.
A kiedy wcale nie mam ochoty na dzierganie, bierzemy z W. laptop do łóżka i włączamy jakiś dobry film.
I kiedy zasypiam, jest już tak późno, że poranek to dla mnie dramat. A dzieci są bezlitosne. Frank już trzyma w rękach moje bamboszki a za chwilę podaje okulary. Matka musi wstać... nie ma lewara.
Dziś było o tyle łatwiej, że pięknie słońce świeci i ptaszki zaczynają wiosenne radosne przyśpiewki...
Ale już czekam na wieczór, by móc spokojnie zasiąść do dłubanek, które mnie naładują energią do tego, bym cały kolejny dzień była dla dzieci.
Biegnę zajrzeć do ULI, by zapoznać się z interpretacja tematu innych uczestników!
Jagodzianka.
jak nastrojowo....uwielbiam takie klimaty :)
OdpowiedzUsuńJeszcze tylko 5 godzin ;D
UsuńJa też po nocach siedzę, potrafię się zatracić w "robótkach", a rano...masakra. Co tam aktualnie robisz?
OdpowiedzUsuńCzyli się rozumiemy bez słów ;)
UsuńSkończyłam nową - zupełnie nową - kolekcję! A zaczynam tak świątecznie. O tych dwóch sprawach już niedługo!
Ale klimat.
OdpowiedzUsuńI przepiękne tulipany :)
Bardzo dziękuję! I pięknie pachną!
Usuńoj, i dla mnie zrozumiały ten dramat porannego wstawania...
OdpowiedzUsuńOj, jak dobrze mieć bratnią duszę;)
Usuńoooo, kiedyś też nie lubiłam wstawać z rańca... ale jakoś mi to przeszło, teraz nie potrafię długo spać. Poranne pobudki można w różny sposób rozumieć. Czy pobudka o 2.30 lub 3.00 w nocy jest porannym wstawaniem?? Chyba nie? Wstawanie w takich godzinach to tragedia, nie mogłam nigdy tego zdzierżyć a było to za czasów mojego pobytu w Anglii i pracy na lotnisku. Wieczorami lubię siedzieć... z winkiem, z książką lub przy ciekawym filmie. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń2.30 - 3.oo to u mnie pora działania ;) Nie wyobrażam sobie takich godzin pracy... chociaż, gdyby miały związek z dzierganiem, to chyba byłoby ok. Wiesz ja długo też nie śpię - czasem 3 godziny... ;)
UsuńPozdrawiam!
Rozumiemy się doskonale w tej kwestii :).
OdpowiedzUsuńZa czasów studiów (oj kiedy to było) do wszelkiego typu prac siadałam dopiero wieczorami. Moja magisterka powstała w 7 wieczorów/nocy właśnie :). Pozdrawiam i oby do wieczora!
Ojej, ale szybko ją napisałaś! U mnie to był długotrwały proces!
UsuńCzyli rozumiemy się doskonale ;-)
OdpowiedzUsuńMój Najmłodszy zaczyna nasz dzień trzymając poduszkę i swoje misie i dopraszając się do naszego łóżka ok 5:30 ;-)
Maciejka
Nasz jeszcze z łóżeczka nie wychodzi, ale... o 6,45 domaga się, by Go zabrać ze swoim Doudou.
UsuńKlimat wyjątkowy ;)
OdpowiedzUsuńTo ja muszę zaznaczyć, że Ci troszku zazdroszczę.... bo w nocy w domu jest taki spokój.... i tyle można by zrobić....ale ze mnie szybko wieczorem cała energia uchodzi. I zamiast siedzieć do późna i napisać post, to nastawiam budzik na 5:30 i mam chwilę, zanim Gutek się obudzi, żeby coś wymyślić ;)
OdpowiedzUsuńWidzisz, gdybym ja nastawiła budzik na 5,30, to na pewno o tej godzinie...wyłączyłabym go i rzuciła w kąt;)
Usuńmasz rację, nie ma nic gorszego niż pobudka z samego rana:)
OdpowiedzUsuńO, dzięki za zrozumienie! ;)
UsuńO matko i córko, to Ty wcale nie śpisz!
OdpowiedzUsuńWiem, jak dzieci potrafią być bezlitosne bladym świtem i współczuję. Ja miałabym banię z niewyspania przez cały dzień...
Eeee, troszkę śpię ;)
UsuńKawa to jeden pobudzacz i od niedawna - może z uwagi na tak mało snu - pepsi.
Ale! Bywaja takie dni, dy po maratonie nocnego tworzenia, przez kilka dni chodzę spać wcześniej, np. o 1.oo ;D I w weekendy W. daje mi pospać nawet do 11.oo . upsss...
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia ;)
OdpowiedzUsuń3:00 to jeszcze dla mnie głęboka noc :) ale tak o 8:00 już jest super za oknem :)
Ale i dla mnie 3.oo to głęboka noc, tylko...że ja wtedy nie śpię;)
UsuńJak ja Cię doskonale rozumiem. Daleko mi od porannego skowronka, więc się cieszę, że wstawać wcześnie nie muszę. Noc zaczyna sie około 2, a dzień w okolicach 10 i tak niech pozostanie :)
OdpowiedzUsuńO tak! Zimą można nawet powiedzieć, że dzień zaczyna się tuż przed 11.oo;)
UsuńWieczór też uwielbiam. Na przykład dzisiejszy po całym dniu poza domem w biegu, nareszcie mogę poleniuchować, poblogować, spokojnie pożyć!
OdpowiedzUsuńPozdrowienia !
i właśnie wieczór jest spokojną nagrodą za niespokojny dzień ;)
UsuńPiękny klimat - tulipany , świeca, winko - cudo :)) tak to można pracować . Chociaż ja muszę spać przynajmniej 6,7 godzin .
OdpowiedzUsuńJa pewnie też tyle powinnam ;)
UsuńAch! ja też lubię wieczory :-)
OdpowiedzUsuńOj, to jest nas coraz więcej!
Usuńja też jestem z tych co mogą długo siedzieć, a z rana potem nie mogą wstać! i codziennie obiecuję sobie, że idę wcześniej spać i nigdy mi się nie udaje hehe :)
OdpowiedzUsuńJa sobie obiecałam, że od stycznia chodzę spać najpóźniej o 1.oo. Oj, jak trudno dotrzymać słowa ;)
Usuńślicznie :) a jaki nastrój :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam na mojego bloga
Agata
Dzięki! Zajrzę na pewno!
UsuńTeż lubię takie spokojne wieczory, kiedy można robić to co się lubi :)
OdpowiedzUsuńOj, miło mi, że nie jestem sama w tych przyjemnościach ;)
UsuńCiągnie swój do swego;) Pozdrawiam- sowa:)
OdpowiedzUsuńSówka pozdrawia Sowę;)
UsuńFaktycznie pracowita pszczółka z Ciebie ;)
OdpowiedzUsuńMój skacze mi nad głową i woła "mamusiu, śniadanko, śniadanko"!
Ten po wstępnym podaniu garderoby, również prowadzi do lodówki :)
UsuńSzkoda, że wieczorne chwile mijają tak szybko. Teraz już po 23, zaraz muszę zmykać spać, bo wstaję jutro o bezlitosnej 6 rano. Spokojnej nocy!!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że się wyspałaś! 6.oo - to godzina zbrodnicza ;)
UsuńNo ja wlasnie tez z tych niby wieczorowych, a problem mam taki, ze nawet poranek o 11h jest ciezki ;)
OdpowiedzUsuńZreszta rano (albo lepiej: po przebudzeniu) to ja jestm natury "bez kija nie podchodz!" :))))
Pzdr
Sis
Ja także, zanim się rozkręcę, to trochę czasu mija. Ale przez ten czas chodzę taka rozbita, nie umiem się zorganizować.
UsuńTeż mam tak, że chodzę spać bardzo późno, a rano mam ochotę zniszczyć budzik za to, że dzwoni.
OdpowiedzUsuńJak to śpiewał Piasek: "I do południa budzikom śmierć." ;)
UsuńZanim urodził się Bruno też bardzo często pracowałam w nocy do 3 czasami do 4, a potem spałam przytulona do Klarci nawet do 12 :D Idealne dziecko, z Brunem już się nie da tego powtórzyć :) Trochę mi tego brakuje. Czasami uda się skraść kilka godzin z nocy ale co z tego jak rano (ok 7) ten mały Tyran Krwiopijca pospać nie da i jeść woła :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo ja miałam tak samo z Jagną! Ona tak ładnie długo spała ;) A Frank... Echch...
UsuńPiekny wieczór :) Z niecierpliwością czekam na dzisiejszą Twoją odpowiedź na wyzwanie :)
OdpowiedzUsuńJuż jest :D
UsuńJa zdecydowanie bardziej mogę się skupić wieczorem niż w ciągu dnia. Kiedyś przesiadywałam do późna w nocy, ale teraz wstaję wcześnie do pracy i musiałam przestawić organizm na wcześniejsze pójście w kimonko :)
OdpowiedzUsuńJa, nawet gdy wstawałam o 5.30 do pracy, chodziłam spać o 1.oo-2,oo. wiem, głupota.
Usuń