Wczoraj miałam przepiękną pogodę. Słońce prażyło, ptaszki śpiewały i ... kotecek bardzo smutno miauczał. A że słychać go było jedynie, natomiast w ogóle nie widać, postanowiłam sprawdzić, gdzie to "coś" tak popłakuje i jak "to" wygląda. Pomna historii z metrowym wężem, szłam bardzo ostrożnie z nastawieniem, że MOŻLIWE, iż z krzaków wyskoczy puma, albo ryś, albo... nawet tygrysa dopuszczałam do swej wizji. W zaroślach zaś siedziała kruszynka.
Wiem, że to dziewczynka, ponieważ mówią w wielkim mieście, że "tri-kolori kotki" to właśnie babeczki.
Płakało to rzewnymi łzami, oczka mając zresztą chore, a mnie serce sie kroiło, bo czułam niemoc, gdyż, ponieważ, albowiem nic nie mogłam z kociną zrobić, z uwagi na zapis w umowie wynajmnu domu, że dużych zwierząt niet. Chociaż, czy ta kupka nieszczęścia wygląda na dużą? Toż to niewiele większe od chomika...
Przyniosłam mleczko kici (tuńczyka miałam zamrożonego), ale pić nie chciała. Tylko tak rzewnie płakała. Nie chciałam jej brać na ręce, bo bałam się, że już jej z tych rąk nie wypuszczę... Wizja mieszkania pod mostem, nawet z takim kocurkiem nie była jakoś zachęcająca...
Kicia sobie u nas w ogrodzie siedziała, a potem poszła na taki nazwijmy to "balkonik" tuż przy naszych drzwiach wejścowo - wyjściowych ( otwieranych na oścież) i sobie tam leżała.
Pogoda piękna się skończyła jednak wieczorem, zerwała okropna wichura, przy której wszystko fruwało ( kicię jednak przyciąganie ziemskie trzymało na gruncie), ale ona się tak bardzo bała... Tak rzewnie płakała, a ja nie mogłam się na niczym skupić. W pudełku na buty położyłam ciepły zielony polarkowy materiał i zaniosłam kici. Schowałam ją za okiennicę, więc nie wiało jej, ani nie padało na głowkę małą. Ale cały czas nadsłuciwałam, martwiłam się o oto stworzonko, zamiast przygotować kolację głodnym i zmęczonym członkom rodziny w postaci Jagny i W., którzy mieli późno wrócić z polskiej szkoły.
Byłam przygotowana, że jeżeli znów usłyszę płacz tejże kruszyny, to wezmę ją do domu na czas deszczu i zawieruchy, bo wyrzuty sumienia zeżrą mnie całą. W międzyczasie przyjechała brakująca część rodziny, a ja - zamiast przywitać chlebem i solą - opowiadam im o kotku, że taki mały, że się boi, że nie można tak zostawić go samego na deszczu...
Jagna chciała zobaczyć tę kupkę nieszczęścia, więc pokazałam zdjęcia.
Jagna: Ależ to kotek Celii!
Ja: Jesteś pewna, że to właśnie ten?
Jagna: Tak, ona ma takiego kotka.
Głodna część rodziny założyła zatem kalosze, wzięła parasole i poszła do sąsiadów, by zapytać, czy aby nie poszukują kotka. "Trikolori?" - zapytali. A po odpowiedzi: "łi", kotecka znalazła sie w swoim bezpiecznym domku...
I tym sposobem nadal mieszkam w domu z niebieskimi okiennicami...
Kiedy rodzina już kotka oddała, dostała jeść...
A propos jedzenia! Dzisiaj piątek, więc kolejna porcja smacznych przepisów.
Przepis na tuńczyka, którego spokojnie można zastąpić łososiem, oczywiście z KWESTII SMAKU, który odrobinę zmodyfikowałam.
Eskalopki
z tuńczyka z sosem paprykowym
•
2
filety z tuńczyka lub łososia;
• 1 łyżka oleju;
• sól i świeżo zmielony czarny pieprz;
• 200 g ugotowanego ryżu;
• 1 łyżka oleju;
• sól i świeżo zmielony czarny pieprz;
• 200 g ugotowanego ryżu;
Sos paprykowy:
• 1 łyżka masła;• 1 nieduża cebulka, pokrojona w kosteczkę;• 100 ml śmietanki kremowej 30% ( ja dałam gęstą 18% z uwagi na to, że ostatnio tej smietany i to 40% nadużywałam, co widać po mym szanownym zadzie);• 2 łyżeczki koncentratu;• 1 łyżeczka z górką mielonej słodkiej papryki• sól i świeżo zmielony czarny pieprz
Na
patelni rozgrzać masło, a następnie włożyć cebulkę i smażyć przez około 5 - 6 minut, aż
będzie szklista i miękka. Dodać śmietankę, przecier pomidorowy,
mieloną paprykę. Doprawić solą oraz pieprzem i wymieszać. Gdy sos zacznie gęstnieć (po około niecałej minucie), naczynie
odstawić z ognia.
Tuńczyka
umyć, osuszyć i oprószyć solą oraz świeżo
zmielonym pieprzem. Wysmarować go olejem i ułożyć na
rozgrzanej patelni grillowej lub zwykłej.. Smażyć na
średnim ogniu przez około 3 - 5 minut z każdej strony, zależnie
od grubości (mięso powinno być różowe wewnątrz).
W międzyczasie ugotować ryż oraz przygotować sałatke, której przepis podaję poniżej.
Talerze
ogrzać (np. zanurzyć je w zlewie z gorącą wodą na kilka minut a
następnie zawinąć w ręcznik lub ściereczkę kuchenną). Sos
podgrzać i połowę rozsmarować na talerzach, ułożyć eskalopki
z tuńczyka i polać resztą
sosu. Podać z białym ryżem.
Sałatka wg przepisu Jagodzianki
- "sałata" typu mâche lub jaką kto lubi;
- garść ( wybrać członka rodziny o największych dłoniach) pomidorków koktajlowych przekrojona na pół;
- pęczkek rzodkiewki;
- mała cukinia;
- po łyżce sezamu, słonecznika łuskanego oraz dyni;
- małe kulki mozzarelli;
- oliwa extra vergine;
- ocet balsamiczny;
- bazylia i suszone oregano;
- sól i pieprz;
W misce wlać oliwę ( ja to robię "na oko"), trochę octu balsamicznego, łyżeczkę wody, dodać bazylię i oregano, sól oraz pieprz i wymieszać. Na patelnię grillowaną - najlepiej zaraz po sporządzeniu tuńczyka, po którym pozostał "sos", położyć pokrojoną na cienkie plasterki cukinię, wcześniej umytą. Krótko grillować z każdej strony, bo jedynie lekko zmiękła i zyskała grillowane"paski". Następnie pokroić w kostkę.
Do miski z przygotowanym sosem z oliwy i octu wrzucić kulki mozzarelli, pomidorki i pokrojoną w plasterki rzodkiewkę. Nastepnie dodać cukinię i lekko posolić oraz posypać świeżo zmielonym pieprzem. W międzyczasie na suchej patelni uprażyć pestki słonecznika i dyni. Do miski wrzucić umytą i osuszoną sałatkę, posypać prażonymi ziarnami oraz sezamem. Wymieszać.
Dziś mój Franczesko kończy dwa latka. I dzisiaj też miało odbyć się losowanie cukierasów. Z uwagi jednak na to, że PL ( Panna Losująca) jest w szkole i uczy się lepszego... mieszania oraz z powodu, iż następują przygotowania do urodzonowego przyjątka (bo będzie bardzo kameralne), chciałabym przeprosić za przesunięcie i zaprosić jednoczesnie na ogłoszenie wyników w niedzielę tj. 16.06. Dziękuję za wyrozumiałość.
Jagodzinka.
Dla Franczeska 100 lat niech jak dorosnie zmienia swiat :)))
OdpowiedzUsuńtrikolore czaderska :) salatka mniamniusna
bawta sie dobrz ;p
buziole
Ag
Merci! Mam nadzieję, że imprezka się uda. Skromna będzie, ale mam nadzieję ,że słoneczna ;)
UsuńCudniasty ten kotek - choć ja od kotów trzymam się bardzo daleko - nie darzę ich sympatią, ale na takieog maluszka popatrzeć mogę :)
OdpowiedzUsuńA Franuli dużo zdrówka życzę, samych słonecznych dni i mnóstwo uśmiechu, i jeszcze całusy przesyłam :)))
Ten to była kupka nieszczęscia, koło której przejść obojętnie nie można. I te śliczne umaszczenie.
UsuńW imieniu Franulka dziękuję!
Uwielbiam koty, w domu mam ich aż trzy :). A synowi życzę dużo zdrowia i słodyczy :)
OdpowiedzUsuńDziękuję w imieniu Franusia. Ja kota mam jednego... w głowie;)
UsuńNajlepszego dla synunia. Mam nadzieję, że relacja foto będzie. Udanej imprezy
OdpowiedzUsuńDzięki,Lucy:) Będzie, będzie - trzymaj tylko kciuki, zeby mi wyszło wszystko tak, jak sobie wymyśliłąm ;)
UsuńOj tam, oj tam, będzie dobrze, a nawet lepiej. Byle nie sztywne i nie pod klinikę :-)
UsuńByło dobrze;)
UsuńFraniowi wszystkiego najlepszego proszę przekazać :-)
OdpowiedzUsuńA kotka śliczna, a rodzina zasłużyła na posiłek odnajdując właścicieli :)
Dziękuję w imieniu Franka.
UsuńGdyby nie odnaleźli właściciela, jedzenia by nie dostali ;)
Ale historia z kicią! Trikolorka ja mam w domciu :) Super, że znalazła szybko swój dom! Piękna jest!
OdpowiedzUsuńAch... widzisz... ja osbie kiedyś pomyslałam, że gdybym miała mieć kota, to właśnie trikolorka. I jak ona się pojawił, to myślałam, że to znak... Z drugiej strony, nie mogę mieć kota w domu, więc już mu w ogrodzie szukałam miejsca ;)
UsuńBoskie ujęcia kici! Na taki obiad rzuciłabym się...
OdpowiedzUsuńWszystkiego NAJ dla Franka:)
Dzięki, dzięki :D
UsuńPiękna kicia :)
OdpowiedzUsuńDlatego też musiałam o niej napisać ;)
UsuńObiadek u ciebie smakowity:) Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńDziękuję i również pozdrawiam!
Usuńwszystkiego najlepszego kochany Franczesko :) od całej gromady naszej :)
OdpowiedzUsuńDziękuje Franczesko całej Waszej gromadzie!
UsuńWszystkiego najlepszego dla synka :).
OdpowiedzUsuńOj ciekawa jestem jak skończyłaby się historia z kotkiem gdyby nie był kotkiem sąsiadów.
ciekawe czy będzie Cię jeszcze odwiedzał :).
Szkoda, że nie możecie mieć żadnego zwierzątka ...
Myślę, ze kotecek był tak przerażony, ze już nie wyruszy w tak daleką podróż ;)
UsuńDzięki za życzenia dla Frania.
Żadnego to nie, bo małe możemy i nawet mamy - chomika... ;)
Ładnie wygląda ta sałatka. Frankowi sto lat, a kotom polecam zaglądać pod ogon - pewniejsze niż "trikolori" :)
OdpowiedzUsuńNo ale, co? Tak nawet bez przedstawienia się od razu zajrzeć pod ogon? ;)
UsuńPrzecudny kiciuś! A co do zaglądania pod ogon, to podobno częściej trójkolorowe są kotki ;)
OdpowiedzUsuń