Długo się zastanawiałam nad tym, co będzie moim tematem pierwszego dnia foto wyzwania organizowanego tradycyjnie co miesiąc przez ULĘ. Wciąż nie mogłam się zdecydować, co pokazać. Pomyślałam, że właściwie nie "pochwaliłam" się swoimi cudownymi filiżankami zakupionymi w ulubionym sklepie. Gdzieś tam się one pojawiały, ale dzisiaj postanowiłam wystawić je na pierwszy plan.
Są one w trzech kolorach (brudny popielaty, wrzosowy i biały - choć to nie jest czysta biel), ale ja pokaże jednie dwa modele. Taka była "artystyczna" koncepcja, che, che. Znaczy się... Ok, przyznaję, że miało być pięć filiżanek na sobie, ale się nie chciały, france, trzymać w pionie, więc spodeczek musiał jedną zastąpić .
Czy tylko chęć "zaszpanowania" nabytkiem sprawiła, że zrobiłam im zdjęcie? Nie. Nie tylko to. Kierowała mną również chęć podzielenia się z Wami wyznaniem, że moją słabością są gadżety kuchenne. Jedną z wielu słabości należałoby dodać....
O! na przykład na Dzień Matki samowolnie kupiłam sobie... patelnię do grillowania. Polowałam na nią bardzo długo. Aż wreszcie zdecydowałam się na jej zakup.
A w drugiej historii, o której chcę teraz opowiedzieć, to się lekko skompromitowałam... Gdy od W. dostałam prezent imieninowy i z torebki ozdobnej wyciągnęłam zapakowane "coś" kwadratowego w kolorze różowym, to myślałam, że jest to... ściereczka kuchenna (że niby mój W. taki żartobliwy prezent mi zrobił), a okazało się, że to papier czerpany do scrapu... Najgorsze jest chyba w tym wszystkim to ( a może najbardziej mnie kompromitujące?), że ja się nawet z tych "ściereczek" ucieszyłam, bo potrzebowałam w innym kolorze niż żółty, a nigdzie nie mogłam dostać...
Do jutra!
Jagodzianka.
Pięknie się prezentują ; ))
OdpowiedzUsuńSliczne filizanki. Droga Jagodzianko, teraz juz wiem. Jesli kiedykolwiek zaprosisz mnie na swoje urodzinowe party, mam gotowy prezent :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie! :)
Tylko wiesz... niekoniecznie różowe... jakby były inne kolory ...;)
UsuńTeż bym chciała patelnię grillową. Ładna wieża z filiżanek.
OdpowiedzUsuńŚwietny nabytek. Teraz będę częściej z niej korzystała aniżeli z piekarnika.
UsuńNawet niezbyt smaczna kawa smakowałaby w nich wyśmienicie :) Kolor mają bardzo wdzięczny :)
OdpowiedzUsuńTak, to prawda: kawa z niej - jakakolwiek - wspaniale smakuje!
Usuńświetny komplet ;]
OdpowiedzUsuńDzięki.
UsuńUrocze filiżanki. Choć sama wolę większe kubki, bo mogę z nich dłużej pić herbatę. :)
OdpowiedzUsuńRzadko pijam herbatę ( właściwie tylko zimą). Za to kawa - obowiązek każdego dnia.
UsuńMagda, one są cudne. Nienawidzę Cię
OdpowiedzUsuńCha, cha! I ja Ciebie kocham :D CMOK!
UsuńCmok, cmok, ale i tak Cię nienawidzę ;)
UsuńWiem, wiem i to mnie kręci.
UsuńJak się nie chciały trzymać, to należało je "kropelką" potraktować :)
OdpowiedzUsuńNo widzisz: jedno męskie spojrzenie na problem i już rozwiązany. Za szybko się poddałam ;)
UsuńHaha, ściereczka... :D
OdpowiedzUsuńFiliżanki śliczne. I ja mam słabość do takich drobiazgów. W gruncie rzeczy do ciuchowych zakupów jakoś mnie nie ciągnie - kupuję, jak muszę, a chęć połażenia po galerii handlowej dopada mnie raz na ruski rok - a zakupy domowe, szczególnie kuchenne wprost uwielbiam! Czego sobie zażyczyłam jako dwudziestolatka od Mamy pod choinkę? No jak to czego, naczyń żaroodpornych! A spośród urodzinowych prezentów, gdy kończyłam również dwadzieścia lat, najbardziej ucieszył mnie śliczny fartuszek...
To dokładnie jak mnie: ciuchy niekoniecznie, w ostateczności. Na dział dziecięcy idę (cudnie, jak jest wyprzedaż) i kupuje, co niezbędne. Ale w sklepie "wnętrzarskim" kupuję co potrzebne bardzo i ..w ogóle;)
Usuńja też bardzo lubię wszelakie kubeczki i filiżanki :)
OdpowiedzUsuńKiedyś miałam wszelakich kubków pełne półki, ale muszę c jakiś czas robić selekcję, bo dom ise nie chce zrobić z gumy;)
UsuńCudne filiżanki
OdpowiedzUsuńDzięki.
Usuńpiękne filiżanki!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że i Tobie się podobają.
UsuńNo i będę teraz do takich filiżanek wzdychać, ech...;)
OdpowiedzUsuńZapraszam zatem na kawę!
Usuńpiekne filizanki kawa z nich musi byc wyborna
OdpowiedzUsuńZapraszam zatem, byś się sama przekonała!
UsuńBoskie filiżanki!! Ja się szarpałam z kamieniami, żeby je poustawiać, ale one na szczęście nie tłukące:)
OdpowiedzUsuńA co do ściereczki...nieźle się uśmiałam:)
Miałaś szczęście, że Twoja wieża była grzeczna i składa się z pięciu kamoli... moje mało że tłukące to i zbuntowane;)
Usuńchciałabym w takich pić popołudniowe cappuccino :)
OdpowiedzUsuńCzekam jutro zatem! choć maja przyjść popołudniu burze ;( Al co tam! zamiast w ogrodzie posiedzimy w domu.
UsuńMimo że preferuję ogromniaste kubki to filiżanki bardzo mi się podobają :)
OdpowiedzUsuńMi też!;) Dziś nie mogłam oprzeć się chociaż trzem kubeczkom z przeceny...
UsuńEwelino, ja kiedyś też tylko duże kubasy. Na starość mi się odmieniło ;)
UsuńMamo Olgi - ja też mam problem z oparciem się pokusom ;)
Śliczne filiżanki i zabawne historie. :) Ja też lubię gadżety do kuchni, ale się powstrzymuje, bo na razie nie mam za wiele szafek i chcemy zmienić mieszkanie, więc nałożyłam sobie bana na zakupy kuchenne (w wyjątkowych sytuacjach go łamie ;))
OdpowiedzUsuńAch, wiesz co... Ja też się muszę powstrzymywać, bo jeśli będziemy musieli wracać do kraju, to tir będzie za mały, by to wszystko zabrać... Ale tak jest mi trudno przejść obojętnie obok tylu pięknych przedmiotów...
UsuńSą prześliczne... prze ...
OdpowiedzUsuńDzięki :D
UsuńAle wieża !!! Wypiłabym kawkę z takiej filiżanki :D
OdpowiedzUsuńTo zapraszam!
UsuńŚliczne !
OdpowiedzUsuńA patelnia grillowana to niezbędnik w kuchni każdej kobitki, nie rozstaję się nią :)
Pozdrawiam!
No ja też się z nią nie rozstaję, chyba, że ...wychodzę z domu ;) wtedy jej nie biorę :D
UsuńPozdrawiam serdecznie!
Przepiękne są, przepiękne!
OdpowiedzUsuńCudnie wyglądają - fajna fotka
OdpowiedzUsuńDzięki.
UsuńŚliczne! Ja sobie samowolnie (no prawie, Mąż się zgodził) kupiłam spacerówkę żeby już nie biegać po schodach z wielkim, nieporęcznym głębokim wózkiem, w którym Mały i tak nie chce już jeździć. Co prawda bałam się, że jeszcze za mały i będzie marudził, że mu źle, ale nic z tego! Ledwo do wózka go wsadzę on już śpi! A w tamtym (obojętne jak długi był spacer) cały czas wrzask i płacz.
OdpowiedzUsuńJa też zamierzam kupić nie tyle spacerówkę ( bo posiadam), ale "wózek parasolkę", bo choć nie muszę wnosić nic na żadne piętro, to jednak mam tu nieźle pod górkę ;)
UsuńŚliczne są! Ja na dzień matki zakupiłam sobie spacerówkę do wożenia Małego :-) Bo strasznie źle się znosi 15 kilogramowy głęboki wózek z dodatkowymi 10 kilogramami dziecka z drugiego piętra po wąskich schodach ;-)
OdpowiedzUsuńA Mały jaki zachwycony teraz! Jedzie i wszystko widzi :-)
Jak wyżej ;)
UsuńDobra kompozycja ;)
OdpowiedzUsuńoj, bardzo dziękuję!
Usuńo, to mój się tak właśnie fajnie składa :-) o tak: http://img407.imageshack.us/img407/5736/zlozony.jpg
OdpowiedzUsuńO, widzę, że z wrażenia napisałam dwa komentarze przedtem, eh. To wszystko przez Małego wzywającego wtedy Mamunię do zabawy ;-)
Właśnie coś takiego oglądałam, ale kieruję się dwiema zasadami: by nie był drogi, bo myślę, ze góra pół roku ( do późnej jesieni) będziemy korzystać z wózka,więc szkoda kasy i by miał pasek umożliwiający założyć ów wózek na ramię. Na razie wciąż padało, więc temat zaniechałam. Ale jak już w końcu padać przestanie, znowu będziemy dużo podróżowali to taka parasolka przyda się, by Franka w niej posadzić, by odpoczął tylko.
UsuńNasz też miał być niezbyt drogi i w gruncie rzeczy był (jak na wózek), bo kosztował niecałe 200 złotych ;) Mi zależało głównie na tym, żeby miało regulację oparcia, bo Mikołaj często w wózku zasypia na spacerze, więc żeby nie musiał spać całkowicie na siedząco.
UsuńOne są piękne! Lubię taki styl :) zdjęcie ciekawe :)
OdpowiedzUsuńDzięki.
Usuńfiliżanki obłędne :-)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję.
Usuń